Wywiad przeprowadzony na potrzeby portalu jazzarium.pl i tamże opublikowany kilkanaście tygodni temu (poniżej wersja polska i angielska).
Rozmowa z pianistą,
kompozytorem i wybitnym improwizatorem katalońskim, która podsumowuje jego
dokonania artystyczne w trakcie minionego roku, a także daje trafną diagnozę
sceny muzycznej w Barcelonie.
Witaj Agusti. Minął
kolejny rok, wszyscy prześcigają się w podsumowaniach, tworzą listy najlepszych
płyt. Jeśli pozwolisz, chciałbym także z Tobą podsumować rok 2018. Nim
przejdziemy jednak do płyt z Twoją muzyką, chciałbym Cię zapytać, czy w
minionym roku jakieś nagranie, jakiś koncert szczególnie Cię zainteresowało lub
wręcz rzuciło na kolana?
Jest ich wiele, więc nie jest łatwo wskazać tylko jeden.
Kocham większość tego, co robią moi koledzy w dziedzinie "Free
Improvisation", uczę się od nich wszystkich. Ale żeby wskazać tylko jedną
płytę, to wskażę tę ostatnią, którą kupiłem: "Barre Phillips - End To
End", wydaną przez ECM. Jestem bardzo zaszczycony, że mogę grać z Barre w
London Jazz Composers Orchestra (ostatni raz w „Porgy & Bess” w Wiedniu, 30
listopada) i myślę, że jest on prawdziwym mistrzem muzyki. Zawsze miał na mnie duży
wpływ. A ta płyta to arcydzieło, muzyka tak czysta i szczera, że prawie
przerażająca.
Wg moich obliczeń,
rok ubiegły przyniósł osiem płyt, które firmowane są m.in. Twoim nazwiskiem. Pozwolę sobie przytoczyć ich tytuły: Antipodal Suites, Agrakal,
Louisiana Variations, Venusik, Spontaneous Chamber Music Vol. 2, Like Listening
With Your Fingertips, En Vivo En El Festival De Jazz De Buenos Aires oraz Free
Radicals at DOM. Czy o jakiejś zapomniałem? To zapewne bardzo interesujące,
aż pięć z nich zostało wydanych w Polsce. Wydaje mi się, że w roku 2017
proporcje były podobne. Czyżby Polscy wydawcy bardziej kochali muzykę
Fernandeza, niż Katalończycy, czy inna europejska nacja?
Twoja lista zawiera osiem albumów. I masz rację. Występuję
także na płycie CD, która jest kompilacją eksperymentalnej muzyki z Barcelony w
latach 80-tych i 90-tych („Sense Prefix” wydanej przez Laolla Express Records).
Nie wiem, czy polscy wydawcy kochają moją muzykę bardziej
niż inni Europejczycy, hahaha. Ale oni to uwielbiają. Pięć z dziewięciu to
dużo! Myślę, że zawsze chodzi o osobiste relacje. Wszyscy polscy wydawcy są
bardzo otwarci na moją muzykę i uwielbiam to, co publikują. Znamy się osobiście
i mamy podobne gusta muzyczne. Więc nie jest tak dziwnie, że tak często
współpracujemy. Dla mnie to zaszczyt i przywilej być częścią tych wydawnictw.
Niezwykle miło jest
słyszeć takie słowa z Twoich ust! Proponuję, byśmy omawianie tegorocznych płyt
zaczęli od duetu, jaki nagrałeś ze skrzypaczką Sarah Claman – „Antipodal Suites”. Dla mnie osobiście to płyta niezwykła,
przy okazji kolejna - po nagraniach z Yasmine Azaiez - jaką nagrałeś z kobietą grającą na małym
instrumencie strunowym. Opowiedz o tym spotkaniu, o tym nagraniu. Czy mógłbyś je porównać do nagrań z Yasmine?
Wreszcie, czy Twoim zdaniem instrumenty strunowe jakoś szczególnie dobrze
współgrają z fortepianem?
Tak, zgadzam się, „Antipodal Suites” to niezwykły album.
Jakieś dwa lata temu poszedłem na koncert w mieście (Mataró)
niedaleko miejsca, w którym mieszkam. Był to kwartet (fortepian, bas,
wiolonczela i skrzypce). Znałem pozostałych trzech członków kwartetu, ale nie
Sarę, ona była dla mnie nowa. Ale zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Później
słyszałem ją jeszcze kilka razy w różnych kombinacjach i za każdym razem miałem
takie samo uczucie: jest niesamowita! Jej koncentracja, skupienie na muzyce,
technika, słuchanie, pasja do muzyki, którą gra, ... to fantastyczne! Więc
zaprosiłem ją do mojego studia, aby zagrać w duecie. Studio było całkowicie
gotowe do nagrania, z mikrofonami na miejscu itd. Tak więc nagrałem tę sesję.
Nie dlatego, że chciałem ją potem wydać, ale dlatego, że było to łatwe do
zrobienia, niczym dokument, fotografia dźwiękowa. Po sesji oboje poczuliśmy, że
mamy bardzo dobre muzyczne zrozumienie, więc zdecydowaliśmy się na kolejną
sesję później. I to wszystko. Pierwszy suita na płycie to muzyka z pierwszego
spotkania. Drugi suita pochodzi z drugiego spotkania. To całe wydarzenie. A
pierwsze dźwięki, które można usłyszeć w pierwszej części, to pierwsze dźwięki,
jakie kiedykolwiek zagraliśmy razem. Bez sztuczek, bez przygotowania, bez
gadania, bez bzdur, po prostu gra. Czysta improwizacja.
Nie mogę porównać tego nagrania z nagraniem z Yasmine, ponieważ
nawet jeśli grają na tym samym instrumencie, mają zupełnie inne podejście do
muzyki i do improwizacji. Ale lubię oba nagrania. Dla mnie, to zawsze wyzwanie
grać z Yasmine lub Sarah. Fortepian i skrzypce to klasyczne pary. Tak wiele
muzyki klasycznej zostało napisane dla tego połączenia, nic dziwnego. Bardzo
dobrze stapiają się w jedność. Mam na myśli dźwięk, głośność, ekspresję. A
historia takiego właśnie duetu jest zawsze obecna jako tło podczas gry. Dla
mnie osobiście to bardzo naturalny sposób grania, to znaczy brak wzmacniaczy,
brak jakichkolwiek dodatkowych modyfikacji dźwięków, po prostu akustyczna
muzyka kameralna. Uwielbiam to połączenie.
Płyta, o której
mówimy nie ukazała się w Polsce, ale w Barcelonie, w Twoim wydawnictwie
Sirulita. Skąd pomysł, by muzyk tak aktywny na scenie muzyki improwizowanej,
nagrywający naprawdę sporą liczbę płyt, dodatkowo tak uznany i ceniony, działał
także aktywnie jako wydawca?
Nie jestem w ogóle wydawcą. Jestem tylko muzykiem próbującym
pomóc innym muzykom, którzy, jak sądzę, zasługują na większe uznanie. To takie
proste. Muzycy z Sirulita Records są w stosunku do mnie następnym pokoleniem,
są w tym samym wieku, jak mój syn, około trzydziestki. Uważam, że moim
obowiązkiem jest nagrywanie i publikowanie tego, co robią. Tak właśnie zrobili
dla mnie niektórzy muzycy pierwszej generacji europejskich improwizatorów.
Ludzie tacy jak Evan Parker, Derek Bailey, Barry Guy. Zaproszali mnie do grania
i nagrywania z nimi oraz opublikowania niektórych nagrań we własnych wytwórniach.
Więc teraz moja kolej, z młodszymi, zróbmy to samo. Nazywa się to
"transmisją". My, muzycy, jesteśmy jak perły w naszyjniku, to
wszystko. Nie chodzi o własne ego, chodzi o przekazanie płomienia.
I na samym początku tego procesu jest zawsze entuzjazm dla
muzyki. To znaczy, słyszysz kogoś, ten muzyk robi na tobie wrażenie, masz
emocjonalną reakcję i chcesz podzielić się tym uczuciem z innymi ludźmi. Na
przykład: "Hej, posłuchaj go / ją! On / ona jest świetny!". To bardzo
podstawowy impuls.
Przejdźmy do płyt,
jakie ukazały się w tym roku w Polsce. Dwie z nich, to tria, które nagrałeś ze
swoim przyjacielem Barry Guyem. Najpierw, wiosną Fundacja Słuchaj! wydała „Louisiana
Varations”, gdzie towarzyszył Wam Torben Snekkestad, zaś właśnie w momencie,
gdy przeprowadzamy ten wywiad, ukazuje się płyta „Free Radicals at DOM”, gdzie
tym trzecim jest Peter Evans. Oba krążki są wyśmienite, z pewnością zawojują
listy najlepszych płyt roku (przynajmniej moją!). Chciałbym byś porównał te
nagrania, opowiedział o okolicznościach ich powstania, a także - a może przede
wszystkim - odniósł się do nich na tle nagrań tria EFG, gdy towarzyszył Tobie
Peter Evans i Mats Gustafsson. Dla mnie osobiście dwie płyty, jakie EFG nagrało
na przełomie poprzedniej i obecnej dekady, to absolutny kanon gatunku free
improve (notabene, obie wydane zostały w Polsce!).
Trudno mówić o tak różnych nagraniach. Muzycy, którzy w nich
grają są inni, a wyniki ich pracy zupełnie inne. To może brzmieć głupio, ale
tak to czuję. Osobiście mogę powiedzieć, że format tria jest moim preferowanym
formatem, może dlatego, że mam tylko dwoje uszu (to tylko żarty). Poważnie,
kiedy grasz w trio, możesz naprawdę słuchać i współpracować z kolegami przez
cały czas. W ten sposób możesz kształtować muzykę według własnej woli. Kiedy
mówię "ty", mam na myśli każdego z trzech muzyków. Tak więc muzyka
tria to naprawdę rezultat bardzo dobrego słuchania i interakcji.
Trio EFG było bardzo przyjemnym połączeniem zarówno zestawu
instrumentalnego, jak i personalnego. Płyta "Kopros Lithos" została
nagrana w 2009 roku w Klubie Dragon w Poznaniu, a my w 2011 roku wyruszyliśmy w
europejską trasę koncertową, by wydać kolejny album. Pod koniec tej trasy
nagrywaliśmy w Wiedniu, a to nagranie ("A Quietness Water") zostało
wydane przez Not Two w 2017 roku. Co mogę powiedzieć o EFG? Uwielbiam grać z
Matsem i Peterem, ale nie jest łatwo znaleźć terminy, w których możemy grać
razem, wszyscy mamy bardzo napięte harmonogramy. Ale kiedy spotykamy się i
gramy razem, muzyka jest bardzo, bardzo intensywna.
Trio z płyty „Louisiana Varations” z Torbenem i Barrym, to
efekt naszego spotkania w Blue Shroud Band. Gra w takim trio, to był pomysł
Torbena z 2016 roku, kiedy graliśmy w małych formacjach w Alchemii, podczas
prób do "Odes and Meditations" Barry'ego Guy'a (słychać nas na CD nr
4 "Intensegrity" na Not Two). Torben zorganizował trasę koncertową w
Danii latem 2017 roku, a koncert w Kopenhadze został nagrany i wydany w 2018
roku przez Fundację Słuchaj!. Tytuł "Wariacje Luizjany" wziął się z
tego, że w trakcie wolnego dnia naszej trasy odwiedziliśmy Muzeum Sztuki
Współczesnej Luizjany w Danii. Latem ubiegłego roku odbyliśmy także trasę
koncertową po Niemczech Zachodnich, a nagranie z kolońskiego „The Loft” ukaże
się w przyszłym roku. To trio różni się całkowicie od EFG. Różni ludzie, różne
wyniki. Podczas improwizacji jesteśmy bardziej skupieni na eksploracji dźwięku
i abstrakcyjnym myśleniu,. Ale nigdy na ten temat nie rozmawialiśmy, wszystko
odbywa się jedynie poprzez słuchanie i granie.
Z kolei, trio "Free Radicals" (z Barrym i Peterem),
to zupełnie inny muzyczny świat. Zrobiliśmy krótką trasę po Hiszpanii w
styczniu 2016 roku, co było fantastyczne. Później zagraliśmy dwa koncerty w
Rosji w listopadzie 2017 roku. Koncert w Moskwie został nagrany i to właśnie on
został teraz wydany przez Fundację Słuchaj! Co mogę powiedzieć? Może to, że
trio jest połączeniem dwóch składowych: energetycznego grania i abstrakcyjnego
myślenia. I bardzo szybkie, wzajemne reakcje, dzięki bliskiemu, dokładnemu
słuchaniu się. Czasami jestem zaskoczony tym, jak jesteśmy do siebie nastawieni
i jak szybko my trzej podejmujemy decyzje, przez ułamek sekundy zmieniamy
kierunek i formę muzyki. Niesamowita muzyka!
I wszystkie te płyty zostały wydane w Polsce, tak.
Pozostańmy jeszcze
przy Twojej współpracy z Barry Guyem. Wspominałeś już dziś o koncercie London
Jazz Composers Orchestra. Także tej jesieni w Krakowie miała miejsce premiera
nowego dużego składu Guya For The End Yet Again, oczywiście z Twoim udziałem.
Ten koncert był w mojej ocenie wspaniały, niebywale kreatywny, także pełen
wybitnych solowych kreacji. O ile wiem, sama idea kompozycji, jak i koncert
były przygotowywane dość spontanicznie, nie były efektem wieloletnich
przemyśleń kompozytora. Poproszę Cię o komentarz i wrażenia osobiste w tego
spotkania.
Mogę tylko powiedzieć, że dla mnie przywilejem i radością
jest bycie członkiem London Jazz Composers Orchestra. Zawsze myślę o
wspaniałych pianistach, którzy grali w niej przede mną (Howard Riley, Irène
Schweitzer, Marilyn Crispell) i czuję się bardzo szczęśliwy, będąc tym obecnym.
A reszta muzyków jest także niezwykła, zarówno Brytyjczycy, jak i Europejczycy,
starsi (Barre Phillips) i młodsi (Julius Gabriel), wszyscy. Przez 49 lat Barry
napisał wiele różnych utworów dla tej Orkiestry i odzwierciedlają one wiele
różnych wizji, w zależności od momentu, personelu, miejsca itp., Ale wszystko
związane jest z korzeniami samej Orkiestry. Mam na myśli: "Londyn", "Jazz"
i "Kompozytorzy". Każdy koncert jest inny i zawsze stanowi wyzwanie.
W przyszłym roku przypada 50. rocznica urodzin LJCO, którą - mam nadzieję -
będziemy świętować kilkoma koncertami.
Przejdźmy do
kolejnego tria z Twoim udziałem, które w 2018 roku pozostawiło po sobie
intrygującą muzykę. Płyta "Venusik" jest mi szczególnie bliska z
oczywistych względów. Wydaje mi się także, że nieco odbiega stylistyką, być
może także poziomem intensywności, od nagrań, o których mówiliśmy parę chwil
temu. To w mojej opinii prawdziwie radykalne nagranie. Mam wrażenie, iż w
trakcie studyjnego spotkania z Ramonem i Axelem w ogóle nie używałeś klawiatury fortepianu.
To swoisty poemat preparacji. Bardzo jestem ciekaw Twojej opinii, także wrażeń
z tej sesji nagraniowej.
Nie pamiętam, czy grałem wtedy na klawiaturze, czy nie. Zawsze
staram się reagować i dopasowywać do aktualnej sytuacji dźwiękowej. Zatem w tym
nagraniu zrobiłem to, co uważałem za najlepsze dla tej muzyki.
Sesja nagraniowa była naprawdę bardzo dobra. To była sesja z
udziałem publiczności w studio. Myślę, że publiczność zawsze jakoś wpływa na
muzykę. A tu, ta mała widownia składała się z bardzo bliskich przyjaciół i
muzyków. Więc to był bardziej prywatny koncert niż sesja nagraniowa. Wszystko odbywało
się bezstresowo, w gronie znajomych. Ale skupienie na samej muzyce było
fantastyczne.
Znam Axela od ponad dwudziestu lat. I Ramona od ponad
dziesięciu. Niezależnie jednak od tego, jak bardzo dobrze się znamy, tego dnia po
raz pierwszy graliśmy jako trio. Jestem bardzo zadowolony z tego nagrania.
Płyta
"Agrakal" nagrana ze Zlatko Kauciciem i Marco Colonna, zdaje się
sytuować na przeciwległym biegunie świata muzyki improwizowanej. Wydaje mi się
bardzo jazzowa i stosunkowo uporządkowana. Czy masz podobne odczucia?
Rozumiem, co mówisz, ale nie myślę w ten sposób o muzyce, że
jest jazzowa lub nie jest jazzowa. Muzycy zawsze produkują muzykę. Tak więc
różni muzycy produkują bardzo różną muzykę. Ponieważ każdy muzyk wnosi tu jego/
jej osobistą historię, wrażliwość, wspomnienia, nadzieje, koncepcje itp.
Podczas wspólnej gry wszystkie te wizje świata mieszają się i dają konkretne
rezultaty, prawdziwe dla ludzi, ale także adekwatne dla momentu i miejsca
powstania.
Grałem z Markiem i Zlatko w duecie wiele razy, ale po raz
pierwszy graliśmy razem jako trio. Sądzę, że z naszej muzyki wyłaniają się
jakieś śródziemnomorskie perfumy, ponieważ my trzej jesteśmy ludźmi z basenu
Morza Śródziemnego, cokolwiek to znaczy.
Wspominałeś na
początku naszej rozmowy o kompilacji nagrań muzyki eksperymentalnej Barcelony z
lat 80. ubiegłego stulecia, zatytułowanej "Sens Prefix". W tzw.
międzyczasie miałem okazję przesłuchać ten album. Mnóstwo ciekawej,
awangardowej muzyki, głównie o podłożu rockowym. W tym intrygującym zestawie
soczyste, solowe improwizacje Twojego
autorstwa i Agusti Martineza. Opowiedz o tamtych czasach w Barcelonie. Jak
wyglądała ówczesna scena muzyki eksperymentalnej, czy improwizowanej? Jaki był odbiór takiej muzyki 30-35 lat temu?
To bardzo trudne pytanie dla mnie. Moja pamięć nie jest moim
najlepszym przyjacielem. To, co pamiętam o tamtej epoce, to może to, że w tym
samym czasie istniało wiele, wiele kierunków w nowej muzyce. Byli tam muzycy
rockowi, muzycy jazzowi, muzycy jazz-rockowi, muzycy folkowi, muzycy grający
salsę, czy uprawiający elektronikę, także muzycy awangardowi, i tak dalej.
Wydawało się, że wszystko jest dozwolone. I wielu muzyków grało w różnych stylach,
różnych zespołach, nie mając z tym problemu. Sam grałem muzykę rockową i salsę,
ale także muzykę elektroniczną, muzykę komercyjną i komponowałem dla tancerzy,
między innymi.
Franco zmarł w 1975 r., a my mieliśmy nową hiszpańską
konstytucję demokratyczną w 1978 roku. I te polityczne ramy stanowiły podstawę
tego, co przyszło później. Tak więc ten moment brzmiał tak: "wszystko
wolno”, nie ma już cenzury. Czasami muzycy nie byli bardzo utalentowani, ale
mieli bardzo ciekawe podejście do muzyki i improwizacji. A Hiszpania była
otwarta po raz pierwszy na Europę i USA, można więc było zdobyć importowane
płyty i były one bardzo słuchane. Mnóstwo wpływów i nowych pomysłów, nie tylko
w muzyce, w także w sztuce i w życiu.
Znam muzyków z listy zamieszczonej na płycie, ja grałem z
wieloma z nich. Byłem bliżej estetyki formacji "Koniec" niż
pozostałych, ale graliśmy wszyscy w tych samych miejscach i festiwalach.
Byliśmy pokoleniem odkrywców, powiedzmy, niewiele wiedzieliśmy, ale wszystko
było wtedy dozwolone.
Oczywiście czasów lat
80. nie da się w jakikolwiek sposób porównać z dniem dzisiejszym. W mojej
ocenie - sympatyka, miłośnika i wydawcy - Barcelona oferuje obecnie całe
mnóstwo doskonałej, czasami bardzo odkrywczej muzyki. Ja koncentruję się na
swobodnej improwizacji, Ty z pewnością ogarniasz szersze spektrum gatunkowe.
Jak postrzegasz współczesną muzykę w Barcelonie? Czy masz podobne zdanie, a
jeśli tak, to z czego Twoim zdaniem wynika jakość muzyki, jaka powstaje w tym
mieście i wokół niego?
W pewnym sensie Barcelona zawsze miała bardzo interesującą
scenę muzyczną. Czasy się zmieniają i muzyka odpowiednio się zmienia. Moim
zdaniem, myśląc o improwizowanej scenie lokalnej, dziś mamy grupę bardzo
dobrych muzyków, bardzo utalentowanych i o bardzo wyraźnej i silnej osobowości.
Jak już mówiłem, w latach 80. wszystko było bardziej odkrywcze,
wymyślaliśmy muzykę w biegu, ponieważ nie znaliśmy innych scen. I było wiele
błędów, oczywiście, lub nieporozumień. Wolność była jednym z głównych słów, ale
jej znaczenie zmieniało się w zależności od muzyka.
Dziś widzę, że nie ma żadnych stylistycznych granic, w
każdym razie, nie są tak silne jak w przeszłości. Wszyscy lokalni muzycy mogą
grać razem w różnych kombinacjach i robią to każdego tygodnia. Istnieje kilka
miejsc, które oferują improwizowane koncerty co tydzień, więc nie można się
nudzić. Ale nie możesz wziąć udziału w nich wszystkich!
To, co traktuję jako słabość tej sytuacji, to fakt, iż ta
ogromna scena muzyki kreatywnej nie ma żadnych powiązań (lub bardzo niewiele) z
instytucjami muzycznymi miasta. Te instytucje wykazują się dużą ignorancją w
zakresie tego, co się tu dzieje, kto jest kim, co znaczy Barcelona w muzycznym
świecie, przez to wszystko scena ta nie może liczyć na jakiekolwiek pieniądze,
itp.. To rodzaj oporu. Muzycy grają i będą nadal grać to, co grają, ponieważ
muszą to robić, ale nie dlatego, że mają wsparcie ze strony miasta.
Ale ta podziemna scena jest fantastyczna. Obecnie mamy
wszelkiego rodzaju instrumenty (nie tylko instrumenty jazzowe, jak było wiele
lat temu), estetyki, różne podejścia, składy (od solowych po duże zespoły),
itp. Jest to żywa scena i uwielbiam to, co tam się dzieje.
Barcelona zawsze była bardzo kreatywnym miastem, to nie
stereotyp, ale prawda historyczna. To ważne miasto sztuki, architektury,
książki, teatru itp., do którego przyjeżdża wiele osób z zagranicy i przynosi
nowe pomysły, zawsze tak było. Nic więc dziwnego, że współczesna muzyka
improwizowana wyrosła także tutaj, sztuka jest wpisana w DNA Barcelony.
Jednym z powodów, dla których stworzyłem Sirulita Records
jest to, że czuję, że niektórzy z muzyków, których znam i z którymi gram, to
niesamowici muzycy, ale mają bardzo mało kontaktu lub wcale z mediami,
praktycznie nie istnieją dla muzyki tego miasta, dla dziennikarzy, spoza kręgu
muzyki improwizowanej. Staram się im pomagać i mówić: "Hej, posłuchajcie,
ta muzyka jest fantastyczna i powstała w tym mieście, tuż za rogiem. Muzycy,
którzy ją tworzą, nie pochodzą z USA, Wielkiej Brytanii, Niemiec czy z
jakikolwiek innego miejsca, ale są równie dobrzy, jak obcokrajowcy, i oni są waszymi
sąsiadami, możecie ich słuchać na żywo dziś, a także jutro. Posłuchajcie tych nagrań,
podążajcie za nimi i cieszcie się nimi."
Dziękuję Agusti za
rozmowę.
_____________
(english version)
Agustí
Fernández - Passing the flame, interview
An interview with pianist, composer and
outstanding Catalan improviser, which sums up his artistic achievements during
the past year, and also gives an accurate diagnosis of the music scene in
Barcelona.
Hello Agusti. Another year passed away,
everyone is competing in summaries, creating lists of the best albums. If you
let me, I would like to summarize with you the year 2018. Before we go to the
albums with your music, I would like to ask you if some recordings last year,
some concert particularly interested you or even dropped to your knees?
There are
many, so it's not easy to point only one. I love most of what my colleagues are
doing in the "Free Improvisation" field, I keep learning from all of
them. But to point only one I will say the last one I've purchased: "Barre
Phillips - End To End" on ECM. I'm very honoured to play with Barre in the
London Jazz Composers Orchestra (last time at Porgy & Bess in Vienna,
November 30th) and I think he is a real master of the music. He has been a big
influence on me, always. And this CD is a masterpiece, the music so clear and
sincere that is almost frightening.
According to my calculations, last year brought
eight albums, which are branded, among others, Your name. Let me quote their
titles: Antipodal Suites, Agrakal, Louisiana Variations, Venusik, Spontaneous
Chamber Music Vol. 2, Like Listening With Your Fingertips, En Vivo En El
Festival De Jazz De Buenos Aires and Free Radicals Live at DOM. Did I forget
about something? This is probably very interesting, as many as five of them
have been published in Poland.
It seems to me that in 2017 the proportions were similar. Do Polish publishers
love Fernandez's music more than Catalans or other European nations?
Your list
contains eight albums. But you are right. I've also participated in a CD which
is a compilation of experimental music from Barcelona during the 80's and 90's (Sense Prefix by Laolla Express Records).
I don't
know if Polish publishers love my music more than other Europeans, hahaha. But
they do love it. Five out of nine is a lot! I think this is always about
personal relationships. All of the Polish publishers are very open to my music,
and I love what they are publishing. We know one each other personally and we
have similar musical tastes. So it's not that strange that we collaborate so
often. For me it's a honour and a privilege to be on these labels.
It is so nice to hear such words from you! I
suggest that we start discussing this year's albums with the duet you recorded
with violinist Sarah Claman – “Antipodal Suites”. For me personally, this is an
unusual album, and the next one - after Yasmine Azaiez's recordings - which you
recorded with a woman playing a small string instrument. Tell me about this
meeting, about this recording. Could you compare them to Yasmine recordings?
Finally, do you think string instruments somehow harmonize well with the piano?
Yes, I
agree, “Antipodal Suites” is an unusual album.
Some two
years ago I went to a concert in a town (Mataró) near where I live. It was a
quartet (piano, bass, cello and violin). I knew the other three members of the
quartet but not Sarah, she was new to me. But she made a huge impression on me.
Later on I heard her some other times with different combinations and every
time I've had the same feeling: she is tremendous! Her concentration, her focus
on the music, her technique, her listening, her passion on the music she
plays,... it's fantastic! So I invited her to my studio to play as a duo. The setting
in the studio was ready for a recording, with microphones on place, etc. So I
did recorded the session. Not because I wanted to do a recording but just
because it was easy to do it, like a document, a sonic photography. After the
session we both felt that we had a very good musical understanding so we
decided to do another session later on. And that's it. First suite on the
record is the music from the first meeting. Second suite is from the second
meeting. Very simple. And the first notes you can hear on track one are the
first notes we ever played together. No tricks, no preparation, no talking, no
bullshit, just playing. Pure improvisation.
I can't
compare this recording to the one with Yasmine because, even if they play the
same instrument, they have completely different approaches to the music and to
the improvisation. But I like both of them. For me it's always a challenge to
play with Yasmine or Sarah.
Piano &
violin is a classical pairing. So much classical music has been written for
this combination, no wonder. They melt very well. I mean the sound, the volume,
the expression. And all the literature around this duet is always there as a
background when you play. For me it's a very natural way of playing, I mean, no
amps, no P.A., simply acoustic chamber music. I love this combination.
The album that we're talking about has not
appeared in Poland, but in Barcelona, in your
Sirulita Records. Where did the idea that a musician so active on the stage of
improvised music, recording a really large number of albums, also so recognized
and appreciated, also acted actively as a publisher?
I'm not a
publisher, not at all. I'm just a musician trying to help other musicians that
I think deserve more recognition. It's that simple. The musicians on Sirulita
Records are the following generation to mine, they are the same age as my son,
thirty something. So I feel it's my duty to record and publish what they do.
This is what some musicians from the first generation of European improvisers
did to me. People like Evan Parker, Derek Bailey, Barry Guy. They invited me to
play and record with them, and published some of these recording on their
labels. So now it's my turn to do the same thing with the younger ones. It's
called "transmission". We musicians are like the pearls of a
necklace, that's all. It's not about ego; it's about passing the flame.
And at the
very beginning of this process there is always the enthusiasm for the music,
always. I mean, you hear someone, this musician makes an impression on you, you
have an emotional reaction, and you want to share this feeling with other
people. Like: "Hey, listen to him/her! He/she is great!” It's a very basic
impulse.
Let's go to the albums that were released this
year in Poland.
Two of them are the trios you recorded with your friend Barry Guy. First, the
Listen Foundation! released by “Louisiana Varations”, where you were
accompanied by Torben Snekkestad, and just when we are conducting this
interview, the album “Free Radicals at DOM” is released, where the third is
Peter Evans. Both discs are exquisite; they will certainly go to the best
albums of this year (at least mine!). I would like you to compare these
recordings, talk about the circumstances of their creation, and - or perhaps
most of all - refer to them on the background of recordings of the EFG trio,
when you were accompanied by Peter Evans and Mats Gustafsson. For me
personally, two albums, which the EFG recorded at the turn of the previous and
present decade, are an absolute canon of the free improve genre (incidentally,
both were published in Poland!).
It's
difficult to talk about different recordings. The musicians who play in them
are different and the results are completely different. It may sound stupid but
this is how I feel about it.
Personally
I can say that the trio format is my preferred format, maybe because I have
only two ears (just joking). Seriously, when you play in trio you can really
listen and interact with your colleagues, all the time. And in doing so you can
shape the music at your will. When I say "you" I mean any and all of
the three musicians. So the resulting trio music is really about very close
listening and interaction.
EFG trio
was a very nice instruments and musicians combination. "Kopros
Lithos" was recorded in 2009 at Dragon Club in Poznan, and we did a European tour in 2011
for the release of the album. At the end of this tour we recorded in Vienna and this recording
("A Quietness of Water") was released by Not Two in 2017. What can I
say about EFG? I love playing with Mats and Peter but it's no easy to find a
date where we are free to play together, we all have very busy schedules. But
the music is very, very intense when we meet and play together.
The
"Louisiana Variations" trio with Torben and Barry came out from our meeting
in the Blue Shroud Band. It was Torben's idea to play as a trio in 2016 when we
played in small formations at Alchemia while we were rehearsing "Odes and
Meditations" by Barry Guy (you can hear this trio on CD#4 of
"Intensegrity" on Not Two). Torben set a tour in Denmark in the summer of 2017 and the concert in
Copenhagen was
recorded and released in 2018 on Listen Foundation!. The title "Louisiana
Variations" came out because we three visited the Louisiana Museum of
Modern Art in Denmark
on our free day in this tour. Last summer we also did a tour in West Germany and a recording at The Loft in Cologne will be released
next year. This trio is completely different from EFG. Different people,
different results. We are more focused on sonic exploration and abstract
thinking while we are improvising. But we never talked about this, everything
is done through listening and playing only.
And the
"Free Radicals" trio (with Barry and Peter) is completely another
music world. We did a short tour in Spain in January 2016, which was
fantastic. And later on we played two concerts in Russia in November 2017. The
concert in Moscow
was recorded and this is what has been released this month on Listen
Foundation! What can I say? Maybe this trio is a combination of the other two:
energy playing and abstract thinking. And very fast reactions among us, which
means very close listening. Sometimes I'm surprised how tuned we are into one
each other, and how fast we three take decisions simultaneously on a fraction
of a second and change the direction and form of the music. Amazing music!
And all of
these records have been released in Poland, yes.
Let's stay still with your cooperation with
Barry Guy. You mentioned the London
Jazz Composers Orchestra concert today. Also this fall in Krakow
was the premiere of the new Guy’ large ensemble For The End Yet Again, of
course with your participation. This concert was in my opinion great, extremely
creative, also full of outstanding solo creations. As far as I know, the very
idea of the meeting, as well as the concert were prepared quite spontaneously,
they were not the effect of the composer's many years of thinking. I am asking
you for a comment and personal experience in this meeting.
I can only
say that for me it's a privilege and a joy to be a member of the London Jazz
Composers Orchestra. I always think of the great pianists who preceded me on
the bench (Howard Riley, Irène Schweitzer, Marilyn Crispell) and I feel very
fortunate to be the actual one. And the rest of the musicians are also
extraordinary, both the British and the Europeans, the older (Barre Phillips) and the younger ones (Julius
Gabriel), all of them. For 49 years Barry has written many different pieces for
this Orchestra and they reflect many different visions, depending on the
moment, the personnel, the venue, etc. but all related to the origin of the
Orchestra. I mean: "London",
"Jazz" and "Composers". So every concert is different and
always challenging. Next year will be the 50th anniversary of the birth of the
LJCO and we will celebrate it with several concerts, I hope.
Let's go to the next trio with your
participation, which in 2018 left intriguing music. The album
"Venusik" is particularly close to me for obvious reasons. It also
seems to me that it differs slightly from stylistics, perhaps also the level of
intensity, from the recordings we talked about a few moments ago. In my
opinion, this is a truly radical recording. I have the impression that during a
studio meeting with Ramon Prats and Axel Dörner you did not use the piano
keyboard at all. This is a kind of preparation poem. I am very interested in
your opinion, also the impressions from this recording session.
I don’t
remember if I played on the keyboard or not. I always try to react and fit in
the actual sonic reality. So with this recording I did what I thought it was
best for the music.
The
recording session was very good indeed. It was a session with audience in the
studio. I mean, audience always influences the music, somehow. And the small audience
was some very close friends and musicians. So it was more like a private
concert than a recording session. Everything very relaxed and familiar. But the
focus on the music was fantastic.
I know Axel
from more than twenty years. And Ramon from more than ten years. But, even if I
knew them very well it was the first time we ever played as a trio. I’m very
happy with this recording.
The album “Agrakal" recorded with Zlatko
Kaucić and Marco Colonna, seems to be on the opposite pole of the world of
improvised music. It seems to me very jazz and relatively ordered. Do you have
similar feelings?
I
understand what you say but I don’t think in this way about music being jazz or
not jazz. It’s always up the musicians to produce the music. So, different
musicians produce very different music. Because every musician brings his/her
own personal history, sensibility, souvenirs, hopes, concepts, etc. And when
playing together all of these world visions melt and produce a specific output,
true to the people but also to the moment and place.
I have
played with Marco and Zlatko in duo many times and this was the first time we
ever played together as a trio. And I think some kind of mediterranean perfume
comes out of our music since we three are very mediterranean people, whatever
that means.
You mentioned at the beginning of our
conversation about the compilation of Barcelona's
experimental music from the 80s of the last century, entitled "Sens
Prefix". In the meantime, I had the opportunity to listen to this album. Lots
of interesting, avant-garde music, mainly rock based. In this intriguing set,
juicy, solo improvisations of your authorship and Agusti Martinez. Tell us
about those times in Barcelona.
What was the then scene of experimental or improvised music? What was the
reception of such music 30-35 years ago?
This is a
very difficult question to answer for me. My memory is not my best friend. What
I remember about this era is that there were many, many directions on new music
at the same time. There were rock musicians, jazz musicians, jazz-rock
musicians, folk musicians, salsa musicians, electronic and avantgarde
musicians, and so on. Everything was allowed, it seemed. And many musicians
were playing in different styles, different bands, no problem. I played rock
and salsa, but also electronic music, commercial music, and composing for
dancers, among many other things.
Franco died
in 1975, and we had a new Spanish democratic constitution in 1978. And this
political frame was the basis for what came afterwards. So the moment was like:
"anything goes", no censorship anymore. Sometimes the musicians were
not very skilled but they were having very interesting approaches to music and
improvisation. And Spain was
open to Europe and USA
for the first time, so you could get imported records and they were very much
listened to. So influences came in, and new ideas, not only in music, in arts
and life as well.
I know the
musicians on that list, and I have played with many of them. I was closer to “Koniec”
than the rest of the list, but we were all playing at the same places and
festivals. We were a generation of explorers, let's say, we knew little but
everything was allowed.
Of course, the 1980s can not be compared in any
way with today. In my opinion – as sympathizer, lover and publisher - Barcelona currently
offers a whole lot of excellent, sometimes very revealing music. I concentrate
on free improvisation, you certainly embrace a wider range of genres. How do
you perceive contemporary music in Barcelona?
Do you have a similar opinion, and if so, what do you think where is the source
of the quality of music that arises in this city and around it?
In a way, Barcelona has always had
a very interesting music scene. Times changes and music changes accordingly. In
my opinion, and thinking of the improvised local scene, today we have a bunch
of very good musicians, very talented and with a very clear and strong
personality.
As I've
said, in the 80's everything was more exploratory, we were inventing the music
on the go because we didn't know about other scenes. And there were many
mistakes, of course, or misunderstandings. Freedom was one of the main words
but the meaning was very different from one musician or another one.
Today what
I see is that there are no stylistic boundaries, or not as strong as in the
past. All the local musicians can play together in different combinations, and
they do it every week. There are several venues that offer improvised concerts
weekly, so you can't get bored. And you can't attend all of them!
What I see
as a default is that this huge creative scene has no connections (or very
little) with the music institutions of the city. So there is ignorance from
these institutions about what is happening, who is who, what it means Barcelona in the musical
world, all this meaning no money for the scene, etc. So it's a kind of
resistance. Musicians play and will keep playing what they play because they
need to do it, not because they have any kind of support from the city.
And this
underground scene is fantastic. Nowadays you have all kind of instruments (not
only jazz instruments as it was many years ago), aesthetics, approaches,
combinations (from solo to big ensembles), etc. It's a vibrant scene and I love
what they do.
Barcelona has always been a very creative
city, it's not a cliché, it's historically true. An important city for Art,
Architecture, Books, Theatre, etc. with many people from abroad coming and
bringing new ideas, it has always been like this. So it's not a surprise that
contemporary improvised music has grown here as well, art is in the DNA of
Barcelona.
One of the
reasons I've created Sirulita Records is that I feel that some of the musicians
I know and play with, musicians who are tremendous musicians, have very little
or no exposure to the media, they practically don't exist for the music scene,
journalists, etc, outside the improv circle. And what I'm trying to do is the
help them and say: "Hey, listen, this music is fantastic and it's made in
this city, just around the corner. The musicians who produce it are not from USA, United
Kingdom, Germany
or whatever, but they are as great as the foreigners, and they are your
neighbours, you can listen to them play live every now and then. Please listen
to the records, follow and enjoy them."
Thank you Agusti for this concersation.