Wedle precyzyjnych obliczeń redakcji, warszawska Fundacja
Słuchaj! wydała w roku ubiegłym piętnaście tytułów. Imponujący rezultat na
niwie free jazz/ free improv! Gratulacje!
Śpieszymy zatem z recenzjami. Poniżej omówienie kolejnego -
po koncercie z Evanem Parkerem - improwizowanego spotkania tria RGG z legendą
gatunku. Po nim do opisu pozostaną nam już tylko płyty Free Radicals at Dom (Evans, Fernandez, Guy) i Gemstones (Pohjola/ Garbowski/ Gradziuk). Na stosowne teksty, na
skromnych łamach Trybuny, przyjdzie
czas już niebawem.
Zimowo/ wiosenna edycja Festiwalu Jazz Jantar 2018, połowa
marca, Gdańsk, zapewne scena klubu Żak. A na niej czwórka muzyków: Trevor Watts
– saksofon altowy i sopranowy, Łukasz Ojdana – fortepian, Maciej Garbowski –
kontrabas oraz Krzysztof Gradziuk – perkusja. Koncert składa się z czterech
części zasadniczych, każda zatytułowana RAFA
(podział jest bardzo umowny, muzycy grają bowiem bez przerw) i rozbudowanego bisu.
Całość nagrania – wedle słów wydawcy – jest improwizowana i trwa łącznie 70
minut bez kilkunastu sekund.
RAFA 1. Wysoki
sopran, obok skupione trio. Krótkie frazy, niuanse pure jazzu kolektywnie improwizowanego. Dyscyplina, ład i porządek,
bez solowych popisów - kwartet, do którego każdy z muzyków dokłada cząstkę
siebie. Choć w początkowej fazie koncertu, nie sposób nie podkreślić wiodącej
roli kontrabasu i saksofonu. Muzycy bardzo zwinnie eskalują się, przy okazji niezwykle
demokratycznie korzystając z dostępu do wspólnej przestrzeni muzycznej. W
drugiej części pieśni otwarcia warto
podkreślić smakowitą ekspozycję sopranu, także dobrą robotę pianisty. W 10
minucie Watts robi sobie short break
i zmienia saksofon na altowy. Wspólnie tłumią narrację do poziomu ciszy, by
zgrabnie rozpocząć…
RAFA 2. … kolejny
epizod koncertu. Mała gra, szmery w tubie, pojedyncze akordy piana, smyczek na
gryfie. Zgrabnie budują nową opowieść. Pomysły zdają się rodzić w samym środku głowy tego kwartetu. Muzycy dobrze na
siebie reagują, snują spokojną balladę dla tłumu niepokornych. Szczypta
ECM-owskiej słodkości i zadumy. Mocny pasaż altu wyprowadza kwartet z tego
stanu na długą prostą. Na finał tej części stylowe, mocne solo kontrabasu,
grane pizzicato.
RAFA 3. Startujemy w trzecią opowieść ponownie z marszu, w
obliczu oklasków. Pierwszym konstruktorem nowej narracji jest pianista. Dobrze
pracuje cała sekcja, a saksofonista odpoczywa. Powraca w 4 minucie i sopranem buduje powolną ekspozycję, która po czasie ciekawie narasta. Watts śmiało
idzie w tango, a RGG – które świetnie reguluje tempo akcji i trzyma szkielet
improwizacji w ryzach - czyni to samo! Przed 10 minutą osiągają już bardzo
swobodny galop, który równie zwinnie gaszą w klimacie straight ahead jazzu. Znów mini przerwa Trevora daje szansę
pozostałym muzykom na pokazanie klasy. Powraca w idealnym momencie, inspirując
mocne hamowanie z marszu. Tuż potem wystawna ekspozycja perkusji i spokojne
wejście w….
RAFA 4. … czwartą opowieść. Na początek piano solo w minimalistycznej
stylistyce. Obok sopran delikatnie przysładza. Znów ECM-owski ocean łagodności,
wszakże stylowy i na temat. Kontrabas czuwa i step by step nakręca spiralę narracji, delikatnie zatopioną w zbyt
spokojnym walkingu. Trevor – po
zmianie instrumentu - dokłada do ognia po mistrzowsku, prawdziwy złoty alt w
kipieli! Daje całemu kwartetowi orgazm w prezencie! Wszyscy muzycy zdają się
stawiać teraz stemple doskonałości, a koncert bez trudu osiąga stan najwyższej
jakości. Tuż potem sax and drums in fire
jako niebanalne interludium! Tu wszelki komentarz jest już zbędny. Do tego,
piękne stopowanie! Prawdziwe cacko!
Rezonans na talerzach, stuki na gryfie. Brawo!
RAFA 5. Wywołany
oklaskami encore zaczyna się na
klawiaturze fortepianu. Garbowski i Gradziuk suną po czerwonym dywanie, Watts
znów się gotuje, a Ojdana bije po mokrych klawiszach. Gęsty galop na finał,
wprost po wysoką ocenę recenzenta. Na finałowej prostej ładnie szukają
ostatniego dźwięku (ach, ten Watts!).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz