Zapewne większość uważnych Czytelników Trybuny doskonale wie, iż belgijski gitarzysta Dirk Serries, to nie
tylko ważna postać współczesnej muzyki improwizowanej, autor wielu wyśmienitych
nagrań, dyrektor artystyczny labelu A New
Wave Of Jazz, ale także, być może w ujęciu historycznym – przede wszystkim,
pomnikowa postać dla nurtu muzyki określanego mianem dark ambient. Jego dokonania w tym właśnie zakresie można śledzić wpisując
w dowolną przeglądarkę internetową nazwę Fear Falls Burning. Dodajmy, iż wcześniej
kanon poszukującej ambientowej elektroniki wykuwał pod postacią Vidna Obmana.
Z kronikarskiego obowiązku warto dodać, iż pod ognistym
szyldem FFB muzyk funkcjonował artystycznie mniej więcej od roku 2005 do roku
2012. Z tym większą zatem radością witamy … nowe nagranie Fear Falls Burning.
Nie po raz pierwszy z udziałem perkusisty (tu, Tima Bertilssona), zdecydowanie
zaś premierowo z udziałem saksofonisty. W rolę tego ostatniego wciela się jeden
z ulubieńców redakcji, Brytyjczyk Colin Webster (tu, na tenorowym). Dodajmy, iż
gitarzysta w procesie kreowania strugi dźwiękowej korzysta z tzw. efektów.
Nagranie zarejestrowane w okolicznościach studyjnych, w roku
2018. Muzykę otrzymujemy na czarnym krążku, zatytułowanym Function Collapse, dzięki
operatywności wydawnictwa Consouling Sounds. Muzyka zawiera dwa utwory (31
minuty i 6 sekund) utrzymane w stylistyce dark
ambient, zawierające wszakże niezbadane połacie … dalece swobodnej
improwizacji. I jak każda wartościowa porcja dźwięków, dowodzi tezy, iż
wszelkie podziały gatunkowe pozbawione są sensu.
Pierwsza opowieść budzi się do życia na poły leniwym dronem
saksofonu tenorowego. Gotujące się do podróży dark ambientowe tło gitary,
mikserów i innych efektów, na starcie zdaje się jedynie intensywnie szumieć.
Płynie do nas z dalekiego tła, rodzi się bez fajerwerków, bardzo
systematycznie, od początku mając w sobie pewien komponent zabrudzonego
brzmienia, wprost z siarczystych kabli. Na pierwsze oznaki życia ze strony
perkusisty musimy czekać aż do 6 minuty, gdy proces drżenia rozpoczyna jeden z
jego talerzy (a może to jedynie … złudzenie recenzenta). Tuż potem, w tryb
gitarowego strumienia dźwięków wkrada się akcent harsh elektroniki, jakby skwierczenie dodatkowego amplifikatora,
tuż przed awarią układu zasilania. Całość narracji zaczyna brzmieć niczym
bezprecedensowy industrial noise ambient.
Saksofon od dawna już milczy lub generuje pasmo fonii, której nie potrafimy
zakwalifikować do kategorii żywej akustyki. Brudny, coraz mocniejszy flow tej historii, wielowarstwowy,
odrobinę niechlujny, toczy się niczym walec. Incydentalnie słyszymy
perkusjonalne inkrustacje. Bardziej wyrazisty drumming staje się naszym udziałem od 14 minuty. Definitywnie
powraca saksofon, który wpada w konwulsję, skowycze i biadoli nad bezmiarem
światowego nonsensu. Dron gitarowy nabiera kolejnego łyka harshu. Noise ambient as well!
– rockowy rytm perkusji, swobodnie improwizujący, ognisty tenor i wyjątkowy
brudny ambient gitary. Wybrzmiewanie trwa kilkadziesiąt sekund i kończy się na
samym dnie ciszy.
Druga opowieść za punkt wyjścia ma wyjątkowo czysty dron
gitarowy, który podpierany jest ponownie pasmem niższych basowych dźwięków,
która od startu brudzą swoje brzmienie, skwierczą i delikatnie pulsują,
kalecząc glazurę wyższego pasma. Narracja dość szybko staje się masywna,
smakuje industrialem, ocieka kroplami
krwi. W 4 minucie do gry włącza się … czysto brzmiący saksofon, który nic sobie
nie robiąc z ponurej aury, śpiewa ogniście po Coltrane’owsku. Piękny dysonans!
Całość bystrze narasta, tenor zdaje się delikatnie topić w magmie coraz
ciemniejszego ambientu, ale kontynuuje swoją opowieść. Tło zaczyna wprost
szaleć, grzmieć, pulsować, także tembr saksofonu kłębi się i wiąże w
supeł, a od 10 minuty popada w konwulsje, podobnie, jak pod koniec poprzedniej
strony winyla. Jakby dęciak stawał się integralną częścią zasadniczego drona
ambientu. Po kilkudziesięciu kolejnych sekundach do gry wtłacza się masywny drumming. Wpada w sam środek tej
niebywałej kipieli. Muzycy osiągają ścianę dźwięku w ułamku sekundy (a talerze
dość szybko stan orgazmu). Finał zdaje się być wyjątkowo nagły, a następująca
po nim cisza, nad wyraz bolesna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz