Saksofon tenorowy, kontrabas i perkusja. Znacie taki wariant? Swobodna zabawa w dźwięki silnie osadzone w jazzowej estetyce. Coś Wam to mówi? Koncert z londyńskim Cafe Oto (Project Space), styczeń szalonego roku 2020! Okoliczności nad wyraz typowe? Trzy odcinki, ponad 66 minut muzyki*). Ostrzegam – muzyki wyjątkowej! Dawno nie słuchałem swobodnego free jazzu na takim poziomie!
Panie i Panowie - Stefan Keune**), Dominic Lash i Steve Noble!
Whatsoever. Szczoteczki perkusyjne szeleszczą w powietrzu. Spokojne otwarcie, komentowane przez krótkie frazy kontrabasu i saksofonu, mała rozmowa o poranku. Narracja budowana jest na bazie świetnej komunikacji - każdy z muzyków zdaje się perfekcyjnie antycypować działania partnerów. Na bardziej energiczne ruchy artystów musimy poczekać aż do 6 minuty. Emocje dość szybko dobijają do poziomu otwarcia całego koncertu. Noble nie dyktuje jednak szczególnie ostrego tempa, wszyscy mają tu czas na sytuacyjne niuanse, dobre akcje i jeszcze lepsze reakcje! Perła za perłą! Lash znów żeni arco z pizzicato węzłem wiecznej miłości. Keune zdaje się być gotowy i zdolny do wszystkiego. Niczym zadziorny łobuziak zabiera chłopaków na niebezpieczny trip! Faza tłumienia i szukania mroku następuje w połowie 9 minuty. Mikro solo Noble’a niemal przezroczyste jak ambient. Znów wystarczy ułamek sekundy, by trio stanęło w ogniu. Dramaturgiczny rollercaster trwa tu w najlepsze! Jakby nam było mało, pod sam koniec kilkunastominutowej części muzycy włączają jeszcze tryb speed metalowy!
Finally. Rozochocony smyczek, dynamiczne pałeczki tańczące jedynie na talerzach i groźny saksofon – oto konstelacja, z jaką ruszamy w ostatni dziś bój. Kolektywne stemple ognia budzą respekt na widowni, ale ten free jazz zdaje się być lekki niczym stado wiosennych gołębi, temperamentny i uczuciowy, mimo, iż czyniony na dużej dynamice. What a game! Tuż przed upływem 5 minuty solo kontrabasu, dziergane wyjątkowo ostrym smyczkiem. Obok rezonują talerze, tuba piszczy i lamentuje (a może muzyk używa tu samego ustnika?). Beauty dirty chamber as well! Kolejna faza improwizacji, to kilka szybkich dialogów, które znamionują powrót jazzowej estetyki. Podejście pod kolejny wybuch free jazzowych emocji trwa kilka minut. Eksplozja ma miejsce dokładnie po upływie 12 minuty. Power trio! Samonakręcająca się spirala demonicznej mocy! Ten wątek koncertu gaśnie po mniej więcej czterech minutach, leniwie przechodząc w fazę rezonansu talerzy do pary z pizzicato kontrabasu (kolejne duetowe interludium, to niemal znak rozpoznawczy tego wyśmienitego koncertu!). Saksofon powraca zawadiacko, stawia gęste zasieki lub zalotnie podśpiewuje pod nosem. Gra w pytania i odpowiedzi na osi kontrabas-saksofon znów zdobi flow samym złotem. Z sekundy na sekundę opowieść zbliża się do fazy finałowej. W skupieniu, bez pośpiechu, ale wciąż z dramaturgiczną precyzją – namiętny smyczek, szeleszczące talerze, wytłumiony, ugrzeczniony saksofon, wszystko w trybie suchej preparacji dźwięków. Jeszcze tylko kilka bardziej energetycznych ruchów, para-jazzowych grepsów (ach, ten Lash!) i opowieść dobiega końca. Brawo!
*) Wydawcą płyty CD jest FMR Records. Premiera wydawnictwa miała miejsce w ubiegłym miesiącu.
**) Niemiecki saksofonista, mimo, iż dość dawno osiągnął
wiek średni (ur.1965), po prawdzie debiutował na naszych łamach całkiem
niedawno, przy okazji pierwszego wydania nagrania, które zarejestrowano w roku
… 1993. Ów doskonały koncert - Nothing
Particularly Horrible (Live In Bochum '93) – został odpowiednio skomentowany
przez Pana Redaktora. W zatęchłych
archiwach Trybuny można jeszcze
znaleźć ledwie kilka słów wychwalającym nagranie Stefana sprzed prawie 20 lat,
poczynione w towarzystwie jednego z naszych ulubieńców – Johna Russella.
Redakcja nie ma specjalnie dużych wyrzutów sumienia z powodu
tak wątłej prezentacji dotychczasowego dorobku saksofonisty, bo i ów dorobek
nie jest nadmiernie rozbudowany. Wedle wskazań naszego podręcznego przyjaciela (discogs.com),
muzyk – aktywny zawodowo już pełne trzy dekady - upublicznił do tej pory w
sumie jedenaście wydawnictw (z dziś opisywanym włącznie). Nie zmienia to jednak
faktu, iż po większość z tych nagrań będziemy chcieli sięgnąć niezwłocznie (ale
to już pewnie po wakacjach!).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz