Zaczepna gitara, pełna metalicznych opiłków, burczący bas z dużym prądem, post-jazzowy saksofon i perkusja pracująca na zaostrzonych krawędziach werbla – w taki oto sposób kwartet bystrych Portugalczyków i Brazylijczyka, którzy z niejednego pieca chleb jedli, których znamy bardzo dobrze lub co najmniej dobrze z wielu intrygujących ujawnień muzycznych, zaprasza nas na ekscytujący trip w nieznane. Ta banda ma wyłącznie złe intencje, w ułamku sekundy weźmie nas w jasyr i nawet nie zapyta, jakim sposobem powrócimy do realnej rzeczywistości ciszy, jak winna zapanować w naszych uszach po zakończeniu nagrania.
Antropiczne Zaniedbanie szuka tempa od pierwszej sekundy, budują je zwinne akcje i równie błyskotliwie reakcje. Na gryfie gitary Nuno sączy się struga soczystej psychodelii, układająca się w piękną rzeźbę. Muzyk od początku bierze na siebie jarzmo naczelnego wichrzyciela, czuje się w tym dobrze i bywa nad wyraz skuteczny. Bas Zenicoli wypełnia czerstwym strumieniem mocy cały dół tej narracji. Saksofon Lencastre'a i drumming Valinho nie mają zbyt dużo przestrzeni dla siebie, ale może właśnie dzięki temu stawiają na kreatywność i przykładają należytą wagę do każdej indywidualnej ekspozycji. Kwartet buduje flow, który dość szybko oblec można kwaśną metaforą recenzenta – New Wave Of Free Fussion! Zdaje się, że Miles Davis byłby zachwycony, gdyby tę bandę czworga napotkał w trakcie rejestracji epokowego Dark Magus. Gęsty, jakże kolektywny strumień mocnych dźwięków w połowie pierwszej improwizacji ma już swoją dynamikę. Posadowione na przeciwległych flankach gitara i saksofon pozostają w stanie ciągłej interakcji, czasami zdają się śpiewać jedną i tę samą pieśń, godną mistrzów free jazzu, innym razem krzyczą na siebie, jakby kłócili się o jedną kobietę. Pod koniec pierwszej części muzycy znajdują przestrzeń na szybką i zwinną ekspozycję gitary, która napotyka na piskliwy komentarz saksofonu. Ostatnią zaś pętlę narracji dźwiga na swym barkach Nuno, który kipi egzotyką psycho-rocka.
Opowieść drugą konstruuje dramaturgicznie bas, który pulsuje
niemal drummingową ekspozycją na
rozgrzanych do czerwoności strunach. Perkusja dodaje kilka soczystych stempli. Gitara
wypełniona ogniem, póki co, pracuje w trybie stand-by, ale syczy elektrycznymi dodatkami na prawo i lewo.
Saksofon skrzeczy i wskazuje kierunek podróży. Ów tygiel mocy i czupurnych myśli
szybko nabiera dynamiki i niezbędnej gęstości. Lewa strona skrzy się kwaśnymi preparacjami gitary, reszta
załogi brnie w tygrysi półgalop. Pomysły zdają się rodzić nade wszystko na
flankach, środkiem pędzi zaś sekcja rytmu, masywna niczym walec drogowy. Nuno
dorzuca garść post-industrialnego brudu, na gryfie jego gitary pomysł goni za
pomysłem. Lencastre czyni szybką wiwisekcję dokonań ekspresyjnej części
historii free jazzu, przy okazji świetnie czyta klimat otwartego fussion, unika jazzowych grepsów. Opowieść
znów znajduje chwilę na ekspozycję gitary z emocjonalnym komentarzem saksofonu,
ale finał improwizacji należy do Zenicoli i jego basu – piękna, finałowa rozróba na ołowianych strunach. Brawo!
Trzecia improwizacja, najdłuższa, pełna jest chwil na dramaturgiczne
wytchnienie. Zaczyna saksofon, który kreśli post-jazzowe intro. Towarzyszy mu
akompaniament wyjątkowo wydelikaconej gitary. Bas i drummerskie talerze pierwszy znak życia dają dopiero w trzeciej
minucie. Oto ballada, która z każdą sekundą zdaje się upuszczać sobie coraz
więcej kropli krwi, co szczególnie akcentuje skowyczący saksofon. Gitara szuka
rocka, skomle i rysuje pętlę za pętlą. Saksofon pnie się ku górze, nie stymuluje
na razie szczególnej dynamiki. Po pewnym czasie brudne frazy z gitary pozwalają
całej narracji zacząć rozwijać skrzydła. Flow
zyskuje gęstość godną początku płyty. Roztańczony, rozhuśtany i wyswobodzony z jarzma
skupienia kwartet nabiera mocy i zionie ogniem tuż po wybiciu 10 minuty. Emocje
rosną, a Nuno, który dokłada sporą garść gitarowych przesterów, sieje zamęt i stymuluje
kolegów do wykonania finałowej wolty, znów zdolny jest postawić na swoim! W tej
gęstej sytuacji jest także czas na krótkie expo
perkusji na tle burczącego basu, w obłokach gasnącej gitary. Saksofon milczy,
ale na pewno uśmiecha się, niezwykle zadowolony, tak jak wszyscy, z minionych czterdziestu
minut.
Anthropic Neglect
(Clean Feed, CD 2020); José Lencastre – saksofon tenorowy i altowy, Jorge Nuno
– gitara elektryczna, Felipe Zenícola – gitara basowa, João Valinho – perkusja.
Nagrane w Lizbonie, Namouche Studios,
grudzień 2019r. Trzy utwory, 39 minut i 19 sekund.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz