Czasy bezkresnej pandemii sprawiają, iż muzycy, pozbawieni możliwości koncertowania, skupiają swoją uwagę na dostarczaniu odbiorcom astronomicznych ilości nowej muzyki. Jakkolwiek nie psułoby to rynku muzycznego, zwłaszcza jego niszowych odmian, fakt taki należy zaaprobować i starać się z jego skutkami współegzystować, czy to jako potencjalny kupiec, czy jako … recenzent.
Belgijska oficyna A New Wave Of Jazz przygotowała właśnie
cztery nowe nagrania koncertowe, które udostępnia jedynie w formie plików
elektronicznych i jedynie … dla członków swojej grupy fanów i wielbicieli. Co
to oznacza, w kontekście dostępności tej muzyki dla niestowarzyszonych, pokaże
przyszłość. Zainteresowanych wszakże ewentualnym zakupem można z pewnością
odesłać na stronę wydawnictwa, której adres przypominamy na końcu dzisiejszej
opowieści.
Na najnowszych nagraniach NWOJ spotykamy niemal wyłącznie
świetnie znanych nam artystów, związanych nie tylko z tym belgijskim wydawcą.
Przy okazji możemy też przypomnieć sobie nagrania z trzech ostatnich edycji
labelowego, corocznego Festiwalu, w tym także ostatniego, który odbył się w
marcu br. jedynie w formie streamingowej.
Jasper
Stadhouders & Dirk Serries Live
At Jazzblazzt 2019
Dzisiejszą prezentację rozpoczynamy od koncertu, jaki odbył
się w znanym belgijskim klubie Jazzblazzt,
wiosną 2019 roku. Dwóch fantastycznych gitarzystów zagrało w jego trakcie dwa
sety – w pierwszym korzystali z gitar elektrycznych, w drugim z akustycznych.
Całość trwała łącznie 40 minut i 11 sekund.
Artyści tej klasy, co Jasper i Dirk nie mogą nie zacząć
koncertu w sposób spektakularny – kręcą spirale, rysują pętle i konstruują fikuśne
zawijasy. Prezentują od startu dużą wolę walki i zbliżone techniki wydobywania
dźwięku. Mimo wielu dynamicznych i zadziornych fraz dbają też o szczegóły,
zdają się być wyczuleni na niuanse brzmieniowe, mimo, iż obaj mają w rękach
prądobiorcze urządzenia. Ta lewa (Jaspera) ma go chyba więcej, ta prawa (Dirka)
nadrabia wyszukaną melodyjnością. Gdy muzycy zdejmują nogą z gazu, bez trudu odnajdują
w sobie drobinki post-jazzowej estetyki, choć całość ekspozycji realizują z niemal
rockowym temperamentem. Zwinne koty, przebiegłe lisy! Zwróćmy uwagę na
szczególnie udane fazy tego seta. Gdy lewa gitara dynamicznie riffuje, prawa
maltretuje struny. Gdy prawa uprawia efektowne sprzężenia, lewa proponuje serię
małych wybuchów. Nie brakuje momentów, gdy obie gitary serfują po wielkim
oceanie, a wiatr chlaszcze im gryfy. Wreszcie sam finał – gdy lewa gitara łapie
szalony rytm, prawa tapla się w rzeżącej psychodelii i stawia efektowne znaki zapytania.
Set akustyczny – co oczywiste – stawia na drobiazgi, większą
czystość brzmienia, ale nie ogranicza ekspresji muzyków. Początek zdaje się być
nad wyraz filigranowy, tkany ze strzępów dźwięków. Potem opowieść nabiera
rozmachu, ale daleko jej do ognistych erupcji. Obaj artyści mają wyjątkowo
zwinne palce oraz bardzo otwarte głowy! Bez trudu łapią spokojniejsze, czyste
frazy i brzmią wtedy razem niczym para neoklasycznych kochanków na popołudniowej
przebieżce. W drugiej fazie seta tłumią emocje i grają wiele fraz na wdechu. Trochę
się imitują, nie stronią od zabawy w pytania i odpowiedzi. Na zakończenie schodzą
do krypty i zatopieni w lepkich pajęczynach bawią się w dźwiękowe preparacje. Prawa
gitara zaczyna nawet dziwnie popiskiwać. Another
kind of fake sounds! Brawo!
Hannah
Marshall/ Dirk Serries/ Otto Willberg Live
At A New Wave Of Jazz Festival 2020
Na osi czasu meldujemy się w roku 2020, tuż przed wybuchem pierwszej
fali pandemii. Na scenie swobodnie improwizujące acoustic string trio: Hannah Marshall – wiolonczela, Dirk Serries –
gitara akustyczna oraz Otto Willberg – kontrabas. Grają szybko i na temat,
zatem cały set trwa ledwie 27 minut i 9 sekund.
Muzycy zaczynają koncert zwartym, dobrze konstruowanym strumieniem
dźwiękowym, jakkolwiek każdy z nich używa innej techniki maltretowania strun.
Jeden po rockowemu riffuje, drugi ma w ręku smyczek, trzeci zaś nieśmiało
preparuje dźwięki. Całość nie daje się zakwalifikować do żadnego gatunku, choć
do estetyki free chamber oczywiście
jest tu najbliżej. Pojawiają się brudne frazy, akcje toczą się wszakże leniwie
i raczej budowane są w skupieniu. Po czasie ów konglomerat wyłącznie
intrygujących dźwięków łączy się jednak w bardziej dynamiczny flow. Bez mrugnięcia okiem muzycy równie
szybko odnajdują się w oparach ciszy – skrzypią, pocierają się o siebie,
miałczą, jak wygłodzone koty. W tych okolicznościach stosują na ogół podobne
techniki gry. Choćby w okolicach 8 minuty, gdy trzy smyczki bawią się w efektowne,
choć wytłumione piłowanie strun. Po kolejnych dwóch minutach dostajemy ekspozycję
pod nazwą deep acoustic drone ambient.
Trzech wyśmienitych instrumentalistów świetnie reguluje
tempo improwizacji, mistrzowsko panuje nad dramaturgią całości, często zmienia
techniki gry - taniec od poziomu ciszy, po względny hałas. W okolicach 18
minuty muzycy fundują nam bardzo efektowne spiętrzenie, które rozlewa się
szerokim korytem dłuższych, przeciągniętych fraz. Energia ich nie opuszcza,
choćby na ułamek sekundy. Kilka zadziornych fraz i równie bezczelnych ripost, i
już w okolicach 21 minuty pojawiają się pierwsze próby tłumienia ekspozycji,
nawet do poziomu ciszy. Artyści schodzą głęboko w dół i tkają niemal
molekularne drony, które sprawiają, iż finał koncertu śmiało możemy zaliczyć do
jego najlepszych momentów. Zmysłowa
bojaźń i afektowane drżenie – silent prepares in
very long-cuts!
Patrick De
Groote & Martina Verhoeven Live
At A New Wave Of Jazz Streaming Festival 2021
Tegoroczny marzec, białe ściany studia Sunny
Side Inc. w Anderlechcie i dwójka muzyków zachowująca dystans fizyczny, ale
na szczęcie - nie ten muzyczny, wszak w uprawianiu swobodnej improwizacji
kontakt między artystami stanowi fundament sukcesu. Streamingowy festiwal i jeden z jego pięciu aktów: Patrick De
Groote – trąbka oraz Martina Verhoeven – fortepian. Jeden, zwarty set – 28
minut i 22 sekundy.
Koncert otwierają krótkie, czyste frazy trąbki,
kontrapunktowane open-jazzowymi
plastrami wprost z klawiatury fortepianu. Zabawa czyniona jest w formule call & responce, wszakże z miejsca pachnie
sytuacją niemalże filmową - oto Miles Davis spotyka Cecila Taylora na paryskiej
ulicy pod koniec szalonych lat 50. ubiegłego stulecia! Muzycy rozdają
dynamiczne frazy na prawo i lewo, ale dzielą je pauzami pełnymi melancholijnego
suspensu. Martina nie stroni od struktur rytmicznych pełnych ragtime’owej
frywolności, Patrick stawia na czyste frazy, ale czasami pakuje w nie sporo
agresji. Mamy więc pyskówki, zdania odrębne, ale także całą plejadę zachowań,
których celem jest stabilizowanie napięcia pomiędzy muzykami.
Gdy pianistka na krótkie chwile zostaje sama na studyjnej
scenie bez publiczności, zdaje się błyszczeć post-klasyczną estetyką, kreowaną
wyjątkowo zwinnymi palcówkami po klawiaturze. Trębacz naznaczony jest piętnem cool jazzu, ale sprawia wrażenie, że w
tej roli czuje się, jak ryba w wodzie. Jego opowieść tylko z rzadka zahacza o
dźwięki bardziej zabrudzone, podobnie dzieje się z pianistką, która nie sięga
do głębi swego instrumentu. Obu artystom bliżej do ekspresji free jazzu niż
zakamarków swobodnej, kameralnej improwizacji. Na finał spod klawiatury
wypadają nawet akcenty post-romantyczne, które są jednak świetnie kontrastowane
trąbką, która zdaje się żłobić dziurę w niebie. Smakowity, stylowy set, silnie
osadzony w tradycji wolnej muzyki.
Tonus Live At A New Wave Of Jazz Festival 2019
W dwa tygodnie po fantastycznym koncercie w Polsce, na trzeciej
edycji Festiwalu Spontanicznego w październiku 2019 roku, Dirk Serries zrealizował
kolejną odsłonę swojej idei kompozytorsko-improwizacyjnej Tonus, w tym razem w bardzo kameralnym, ledwie czteroosobowym składzie:
Antoine Beuger – flet, Colin Webster – saksofon altowy, Tom Jackson – klarnet
oraz on sam – sopranowa melodica.
Czas nagrania: 23 minuty i 56 sekund.
Tym razem tonusowa
narracja ma wyjątkowo precyzyjną dramaturgię. Tworzy ją długi strumień dźwiękowy
podawany przez cztery instrumenty niemalże unisono,
kreowany w estetyce, którą możemy porównać do idei Sustained Piece Johna Stevensa. Drugim elementem składowym tej
układanki jest oczywiście cisza. Narracja z biegiem kolejnych powtórzeń
sekwencji dźwięk-cisza-dźwięk zdaje się narastać, ale na pewno nie rozwija się
liniowo. Zmianom ulega raczej długość trwania poszczególnych elementów, nie zaś
ich intensywność. Być może muzycy mają tu swobodę w kreowaniu interwałów, być
może całość jest jednak konsekwencją niemalże matematycznych zapisów graphic score, które Serries stosuje w
projekcie Tonus.
Strumień dźwiękowy sprawia wrażenie, jakby nie ulegał
specjalnym zmianom w trakcie całej ekspozycji, może jedynie, od czasu do czasu,
odrobina piasku dostaje się w szprychy czteroosobowej machiny. Cisza, jak to
cisza, z samej swojej natury milczy, czasami jest długa, ciągnie się w
nieskończoność, czasami bywa ulotna, brutalnie rozrywana przez kolejny strumień
dźwiękowy. Oto Tonus – siła minimalizmu i wiecznej repryzy, metafizyka
dźwięków, którym potrafią być ciszą.
*****
Zainteresowanych tymi dźwiękami odsyłamy do poniższego
kontaktu.
https://newwaveofjazz.com/contact/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz