Artystyczny pomysł Biliany Voutchkovej na rok bieżący nazywa się DUOS2022 i jak nie trudno wydedukować, jest zbiorem duetów artystki, które skrzętnie publikuje korzystając z gościnności amerykańskiego labelu Relative Pitch Records. Nagrania bułgarskiej skrzypaczki ukazują się w formie plików elektronicznych w miarę systematycznie. Dziś czeka nas prezentacja dwóch kolejnych duetów – z portugalską trębaczką Susaną Santos Silva i amerykańską altowiolinistką Joanną Mattrey. Przypomnijmy, iż pierwsze dwa duety ukazały się na wiosnę, a partnerami skrzypaczki byli perkusista Michael Zerang i wiolonczelistka Leila Bordreuil.
Dodajmy przed odczytem i odsłuchem, iż Biliana będzie
gościem szóstej edycji Spontaneous Music Festival, który rozpocznie się w
czwartek, 6 października w poznańskim Dragonie.
Bagra with Susana
Jak to zgrabnie określiła skrzypaczka w albumowym liner notes, artystki z dużą energię
weszły do studia nagraniowego i na jednym
oddechu zagrały dwie długie, bogate w wydarzenia improwizacje. Klasa obu
Pań jest powszechnie znana, ale trzeba dodać, iż w trakcie ich pierwszego
muzycznego spotkania poziom synergii i wzajemnej komunikacji przyjął wartości
doprawdy ekstremalne. Efekt po prawdzie kładzie nas na kolana i wyznacza
najlepszy, jak dotychczas, epizod cyklu DUOS2022!
Od samego początku pierwsza, ponad 30-minutowa improwizacja charakteryzuje
się całkiem dynamicznymi parametrami. Smyczek ślizga się po strunach, trąbka
rytmicznie oddycha, a narracja zdaje się być równie śpiewna i melodyjna, jak i
zadziorna, odrobinę bezczelna. Artystki doskonale panują nad dramaturgię. Ślą
nam kameralne drony, sycą improwizację preparacjami, ale prowadzą opowieść niemal
tanecznym krokiem. Gdy trzeba, wdychają opary pogłosu i płyną wysokim wzgórzem.
Chętnie tkają pajęczynę dźwięków z drobnych fraz, ale nie boją się też dłuższych
pociągnięć pędzlem. Gdy Susana przez moment zostaje sama i szuka trudniejszych
fraz, riposta Biliany, to efektownie rezonujące struny i zmysłowe westchnienia.
Gdy ta druga szyje kilka samotnych, rzeżących sekwencji, ta pierwsza ucieka w błękitny
ambient. Narracja ma tu także swoją urokliwą fazę szumów i szelestów, niemal
imitacyjnych w brzmieniu. W środkowej fazie seta artystki fundują nam kilka
zaskakujących fonii – głosy, pogwizdywania, granie na samym ustniku i … brzmienie
inside piano! Odnajdują także ciszę płynąc
imitacyjnymi dronami. Samo zakończenie pierwszej improwizacji zdaje się być delikatnie
slapstickowe – słyszymy dźwięki czegoś, co przypomina pozytywkę, posuwiste
szorowanie strun matowym smyczkiem, a także głosy, których pochodzenia nie jesteśmy
w stanie zdiagnozować.
Druga improwizacja trwa prawie 25 minut, a budowana jest z ogromnym
pietyzmem, dbałością o niuanse brzmieniowe i co do zasady, w trybie zdecydowanie
mniej dynamicznym. Garść short-cuts, mgliste
pulsacje, dźwięki stojące w miejscu, jak wojsko w trakcie hymnu. Narracja właściwa
rodzi się tu niemal samoczynnie, nabiera pewnych cech rytmicznych, ale wciąż
prowadzona jest w bezpośrednim towarzystwie ciszy. Artystki szukają ekspresji,
ale toną w powodzi efektownych drobiazgów. Znów pojawiają się dźwięki piana,
najpierw w formule inside, potem
także wprost z czarnej klawiatury,
także tygrysie westchnienia, świszczące wentyle i obiekty na strunach. W połowie
seta na moment stajemy w gęstej ciszy. Potem natrafiamy na coraz bardziej niespodziewane
zdarzenia. Jakbyśmy słyszeli okarynę, kilka tajemnic dokłada też budujące tło piano.
Zupełnym jednak zaskoczeniem jest moment, w którym Susana i Biliana, mając do dyspozycji
czysto brzmiącą trąbkę i całą klawiaturę fortepianu zaczynają frazować cool-jazzowo!
Ballada o piątej nad ranem po czasie intrygująco gubi wątki i podprowadza nas
pod piękną, finałową ekspozycję. Tu obie Panie śpiewają smutną melodię, którą barwią
odrobiną zabrudzonych fraz. Na ostatniej prostej słyszymy już tylko oddechy
trębaczki i stukanie smyczka o gryf martwych skrzypiec.
Like Thoughts Coming with Joanna
Drugi z duetów powstał, przynajmniej na poziomie konceptualnym,
wedle zupełnie innej recepty niż into one
breath. Skrzypaczka i altowiolinistka zagrały na potrzeby tego albumu sporo
wyciszonych fraz, generowanych jakby na wdechu, skupionych i bardzo często
wykorzystujących brudne, matowe dźwięki. Dodatkowo okraszone one zostały dość
rozbudowanym wątkiem field recordings,
jakie Biliana zarejestrowała w ogrodzie znajomych, usytuowanym w mieście,
gwarantującym zatem mnogość doznań fonicznych, które mogły intrygująco
skorelować się z duszącymi improwizacjami
dwóch instrumentów strunowych. Oto konceptualna improwizacja, której odsłuch
wymaga skupienia i z pewnością wytłumienia emocji chwili.
Pierwsza odsłona albumu trwa ponad siedemnaście minut i
zdaje się być wyznacznikiem jakości całej ekspozycji, złożonej z akustycznych dźwięków
instrumentalnych i odgłosów otoczenia. Początkowo artystki serwują nam drobne fragmenty
dźwiękowe, każde odmiennie instrumentalizowane, które przedzielane są odgłosami
ogrodu, miasta, ptactwa i innych materii ożywionych i nieożywionych. W dalszej
części nagrania najpierw proponują nam kilka urokliwych pasaży granych w estetyce
post-baroku, a może nawet post-renesansu. Potem przechodzą do fazy dźwięków
preparowanych, cały czas sprawiając wrażenie, iż szukają kontraktu fonicznego z
odgłosami natury, jakby były częścią tego środowiska akustycznego. Jęki, piski
i lamenty czasami przypominają tu zgraję dachowców, która czeka na ludzkie zainteresowanie.
Na starcie drugiej części dźwięki altówki i skrzypiec przypominają zabawę w uderzanie
sztućcami o kuchenny stół, na którym drżą metalowe naczynia. Artystki fundują nam
teraz plejady zniekształconych dźwięków, czasami wręcz nieprzyjaznych, ale podają
je w trybie niemal medytacyjnym, sprawiając, iż szorstkość dźwięków zostaje tu wzięta
w dramaturgiczny nawias. Przypominają śpiew przez łzy, słowa cedzone przez zaciśnięte
zęby.
Trzecia narracja znów trwa kilkanaście minut. Otwierają ją
odgłosy otoczenia – ptaki i nadlatujący helikopter. Strings wstają tu z grobu i otrzepują się z brudnej ziemi. Matowe,
tłumione frazy zdają się kołysać na wietrze i czekać na swój nieuchronny kres.
Pod koniec opowieści czeka nas jednak niespodzianka. Frazy instrumentalne nagle
zostają całkowicie oczyszczone z dźwięków field
recordings i zaczynają płynąć do nas wyjątkowo szerokim korytem. W czwartej
części artystkom znów udaje się nas zaskoczyć. Wszystko ponownie pachnie
naturą, a z gryfów strunowców docierają
do nas niemal kuchenne dźwięki, metalowe, skrzypiące, całkowicie niemelodyjne. Narracja
stawia na suspens i budzi niemal egzystencjalną trwogę. Nagle frazy skrzypiec i
altówki dostają silnego pogłosu, jakby zerwał się wieczorny wicher i całość
opowieści ulega dynamicznego przyspieszeniu. Ów szczyt albumowej ekspresji nie
trwa długo, ale stawia intrygujący znak zapytania w kontekście całego albumu.
Na koniec tej części pojawiają odgłosy rozmowy kobiety i mężczyzny. Podobne
fonie są elementem składowym ostatniej opowieści. Tu dźwięki instrumentów
wydają się być szczególnie wymęczone, jakby wytargane z pudeł rezonansowych
wbrew woli artystek. Samo zakończenie przypomina balansowanie na linie. Jakby
tylko ludzkie głosy stanowiły tu realny wymiar narracji.
Biliana Voutchkova & Susana Santos Silva Bagra (Relative Pitch Records, DL 2022).
Susana Santos Silva – trąbka, obiekty, Biliana Voutchkova – skrzypce, głos,
fortepian, instrumenty perkusyjne, obiekty. Zarejestrowane w Kanitz Studio, Berlin, Maj 2021. Dwie
improwizacje, 56 minut.
Biliana Voutchkova & Joanna Mattrey Like Thoughts Coming (Relative Pitch Records, DL 2022). Joanna
Mattrey – altówka, Biliana Voutchkova – skrzypce, field recordings. Zarejestrowane w Kanitz Studio, Berlin, Maj 2022. Pięć improwizacji, 45 minut.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz