Pokrewne Namiętności i inne archiwalia

środa, 7 grudnia 2016

Albert Cirera – demokratyczny kwartet, który zdążył przed ciszą i inne ulotne zdarzenia koncertowe


Albert Cirera, kataloński rezydent Baixa, przeuroczego centrum Lizbony, nie ustaje w artystycznych wysiłkach, by pokazywać światu, jak ciekawym i poszukującym wrażeń jest muzykiem.

Trzy miesiące temu, Trybuna kreśląc jego sylwetkę, postawiła kilka odważnych tez, konstytuujących istotny wpływ tego saksofonisty na dzisiejszy kształt młodej, poszukującej muzyki improwizowanej, przynajmniej po tej stronie wielkiej wody. Oczywistym zadaje się, w takim wypadku, obowiązek pilnego śledzenia bieżących dokonań artysty.

Od kilku chwil jest z nami interesujący kwartet katalońsko-portugalski, dla którego – mimo jego niezwykle demokratycznego charakteru - podmiotem sprawczym jest nade wszystko Cirera. Temu wydawnictwu poświęcimy dziś najwięcej czasu.

Jednocześnie muzyk udostępnił na youtube październikowy koncert swego duetu z Ramonem Pratsem, zwanego … DUOT. Dodatkowo Pan Redaktor miał okazję obcować z dźwiękami listopadowego koncertu Alberta z wiolonczelistą Ulrichem Mitzlaffem. Tekst zaś zwieńczy garść innych, ciekawych informacji, dotyczących dalszych planów fonograficznych muzyka.




Before the Silence

Być może kwartet wytrawnych improwizatorów, jaki zebrał się w klubie Jazz Cava w katalońskim Vic, w maju 2015r., stanowi kwintesencję iberyjskiego wymiaru współczesnej muzyki improwizowanej. Z pewnością wszakże Hernani Faustino i Gabriel Ferrandini to najbardziej rozpoznawalna sekcja rytmiczna tamtej części świata, zaś pianista Agusti Fernandez – już bez cienia wątpliwości – osoba kluczowa w ogólnoświatowej percepcji hiszpańskiej muzyki improwizowanej. Wreszcie postać Cirery, muzyka łączącego personalnie sceny jazzowe Barcelony i Lizbony, który ostatnimi miesiącami definitywnie wychodzi z cienia niższej rozpoznawalności.

Saksofonista, mając za sobą kilka udanych koncertów z portugalską sekcją, postanowił zabrać ich w rodzinne strony i z czynnym udziałem papy Fernandeza, przy wtórze jego błogosławieństwa, zagrać ognisty koncert, którego dokumentacja fonograficzna właśnie wylądowała w naszym odtwarzaczu srebrnych krążków. Wydany przez NoBusiness Records dysk zwie Before The Silence, a sygnowany jest nazwiskami wszystkich muzyków, w tejże kolejności: Albert Cirera, Hernani Faustino, Gabriel Ferrandini i Agusti Fernandez. Zawiera cztery improwizowane fragmenty (trzy pierwsze są nieprzerwanym ciągiem dźwięków), trwające 57 minut (uwaga! zsumowany czas utworów, podany na okładce jest dłuższy, zatem długość któregoś z traków jest nieprawidłowa).




Wieczorny (ba! nocny!) koncert w Jazz Cava zaczyna się bardzo spokojnie. Muzycy, delikatnie się macając, rozgrzewają wypolerowane instrumenty. Jakkolwiek już od pierwszego dźwięku mamy stuprocentową pewność, że na scenie jest co prawda czterech muzyków, ale bezwzględnie stanowią oni jeden muzyczny organizm (czterogłowy smok, to trafne skojarzenie!). Cirera, na saksofonie sopranowym, zwinnie podprowadza tę zgraję muzykantów na pierwszy szczyt koncertu. Sekcja, czujna i stylowa, dba o właściwy kierunek podróży, zaś piano motywująco dla pozostałych, pasażuje na boku. Po przepięciu dramaturgicznym, kontrabas i fortepian ciekawie konweniują, dając nanosekundę oddechu perkusji i saksofonowi. Nie mija wszak kwadrans tego spektaklu, a muzycy już wbiegają na najwyższy poziom muzycznej ekstazy, iście freejazzowego wyniesienia. Moment uspokojenia, deeskalacji hałasu, stanowi nie ostatni dziś raz, powód do zmiany numeru ścieżki na krążku. Numer drugi, w początkowej fazie, wypełnia doprawdy urocze zbliżenie fortepianu i saksofonu (tu: tenorowego). Słychać, jak Cirera i Fernandez świetnie się ze sobą czują (patrz: Liquid Trio). Następujące potem, dynamiczne crescendo całego kwartetu, niesione jest na plecach tenorzysty. Około 25 minuty nagrania (licząc od startu), dynamiczną, ściśle kolektywną pyskówkę wieńczy, po konsekwentnym wytłumieniu, solowy incydent perkusisty, pod który momentalnie podłącza się, kipiący pomysłami pianista. Gdy Cirera powraca na sopranie, wokół iskrzy się już na całego. Okazję do kolejnej zmiany numeracji traku, stanowi płynne przejście owego czterogłowego smoka z trzeciego piętra hałasu, do sutereny niskiej, ekstremalnie wyciszonej, sonorystycznej chwili zadumy. Być może jesteśmy świadkami najpiękniejszego fragmentu tego koncertu. Tuż po jego wybrzmieniu, muzycy – znów w pełni kolektywnie – łapią siedemnasty tej nocy powiew dodatkowej energii i niosą nas w odmęty kolejnej eskalacji ekspresji. Ta będzie wszak tą ostatnią, gdy widać już w oddali pojawiające się napisy końcowe. Rośnie dzięki atencja muzyków, intensywność ich gry, poniekąd także naszych emocji. Kwartet dobija do końca w doskonałej formie, przy okazji Cirera – nie po raz pierwszy tego wieczoru, poszerzając dostępne ludzkości techniki artykulacyjne – szczytuje na tenorze w niezwykle wysokim rejestrze. O, tak, cisza po wybrzmieniu całości zdaje się zbawienna! Pięciominutowa coda – lek na wyciszenie emocji - niewiele już tu zmieni. Brawo!


Duot

Kwartet, który rujnował nasze zmysły jeszcze przed chwilą, ma zapewne charakter incydentalny, jakie wiele wydarzeń w życiu każdego muzyka improwizującego. Jeśli jednak – w dotychczasowym muzycznym doświadczeniu Cirery – mielibyśmy wskazać formację bazową, zestaw personalny, który jest jego udziałem niemal na co dzień i od wielu już lat, to będzie nim DUOT – czyli… duet z perkusistą Ramonem Pratsem (ich pełny, trzypłytowy dorobek został już omówiony na Trybunie).

Dosłownie od kilku dni dostępny jest pod tym adresem  bardzo świeży koncert DUOT, poczyniony w klubie BeGood, w Barcelonie, w połowie października br. Na zapis audio-video składają się dwa sety o łącznej długości 32 minut.




Muzyków odnajdujemy na wyjątkowej małej scenie. Publiczność stojąca z lewego boku wręcz zagląda Albertowi do wnętrza saksofonu. Ten zaś agresywnie chrobocze na tenorze (nie będzie go zmieniał do końca koncertu), matowym brzmieniem zachęcając Ramona do wzmożonej aktywności, szukając swojej porcji tłumionej ekspresji. Niespodziewana konieczność wymiany ustnika, daje pretekst perkusiście do eskalacji, który jednak nie zostaje wykorzystany. Albert wraca lekko czupurny, z miejsca dynamizuje set, szuka melodii, mając w pamięci kilka znamienitych solówek Charlie Parkera, przynajmniej jeśli chodzi o tempo narracji. Po chwili resetuje się i postanawia spróbować nadgryźć swój pomysł na dźwięk z innej strony, szukać innego punktu zaczepienia. Cały koncert ma trochę charakter warsztatu, muzycy permanentnie szukają nowych rozwiązań, lubią eksperymentować i wiedzą, że mając przyjaciela u boku, można sobie pozwolić na każdy wymiar szaleństwa. Są nieco zawadiaccy, niechlujni, ale na pozytywny, trochę punkowy sposób. Albert, szukając nowych wyzwań artykulacyjnych, pięknie sonoryzuje, dobywając dźwięki niemal z gardła. Ramon ślini palce i poleruje nimi membrany swoich werbli. Gra nogami, prawie kładzie się na swój instrument. Saksofonista nieustannie szuka w fakturze muzyki generowanej przez DUOT przysłowiowej dziury w całym, a gdy ją odnajduje, drąży kanał, aż dobije się do źródła – wieczny poszukiwacz przygód! Lubi pogrywać tłumionym tembrem, prowokować Ramona do interakcji, budzić w nim dzikie zwierze, gotowe na krwisty pojedynek po zmierzchu. Udaje mu się to pod koniec drugiego setu, gdy akustyczny wymiar koncertu sprowadzi się do eskalowania hałasu na prawym talerzu zestawu perkusyjnego, co uczyni finał występu odpowiednio dramatycznym.


Kronika Druga, ciąg dalszy

Po freejazzowej eksplozji, tudzież pikantnym warsztacie w duecie, czas teraz na być może … najistotniejszy przejaw aktywności w muzycznym portofolio Alberta Cirery. W moim, jakże subiektywnym odczuciu, talent i muzyczna wyobraźnia Katalończyka eksplodują najdobitniej w zetknięciu z instrumentem strunowym, stanowiącym połączenie skrzypiec i wiolonczeli (violincello!), który dzierżony jest w dłoniach przez niemieckiego rezydenta Lizbony, Ulricha Mitzlaffa. Być może niektórzy z Was pamiętają moje zachwyty nad płytą Croniques 2, powstałą w wyniku kooperacji tych właśnie dwóch muzyków.

Niespełna miesiąc temu, duet ów koncertował w Lizbonie (Parede - SMUP, 11/11/16). Szczęśliwie Wasz recenzent miał okazję posłuchać tego występu – 40 minutowego, nieprzerywanego ciągu dźwiękowego.




Muzycy, ukryci za parawanem niezgody na oczywiste dźwięki, plotą spokojnie swą zawadiacką opowieść, pozbawioną początku, nie nastawioną na jakikolwiek koniec. Grają w pełnym spektrum dźwiękowym, dostępnym ludzkiemu uchu. Głaskają ciszę, by po chwili upiornym hałasem dewastować pobliskie domostwa. Cirera, improwizujący na saksofonie sopranowym, jest w stanie zerwać bieliznę z każdej dziewicy. Mitzlaff, być może nieco mniej zalotny, kreśli swoim strunowcem perspektywy przekraczania każdej niemożliwości. Muzyka płynie, muzyka pędzi, muzyka potrafi igrać z ciszą, z precyzją godną rosyjskiego sapera. Ekscytacja słuchacza osiąga maksimum lokalne w momencie, gdy marszruty improwizacji obu muzyków łączą się, a dźwięki przez nich wydobywane popadną w całkowitą symbiozę. Słyszymy jeden gęsty wielodźwięk, dla którego próżno wskazać źródło pochodzenia (czyżby saksofon tenorowy był jednak instrumentem strunowym?). Gdy Cirera i Mitzlaff mają ochotę pofrazować w nieco bardziej typowym stylu (rytm? próba melodii?), też są zabójczo precyzyjni i nie pozwalają sobie na moment zawahania. Po 30ej minucie tego koncertu, drą jego akustyczną powłokę krnąbrnymi przepięciami energetycznymi (choć gramy bez amplifikacji!). Muzyka iskrzy, scena grzeje kaloryfery na całej pobliskiej ulicy, a finał wieńczy kolejny nierozszczepialny dwudźwięk.


Various

Finalizując dzisiejszą opowieść o najnowszych muzycznych przygodach Alberta Cirery, wskażmy, czego możemy się spodziewać w najbliższych miesiącach.

Gotowa jest druga płyta stałego (?), katalońskiego kwartetu Albert Cirera & Tres Tambors. Nosi ona tytuł Suite Salade, a jej sprzedaż rozpocznie się po nowym roku (wtedy o niej napiszemy). Zespół w październiku miał długą trasę koncertową po Hiszpanii.

Prawie gotowe jest nowe wydawnictwo DUOT. Tym razem będzie to … trio, gdyż Pratsa i Cirerę wsparł w nagraniu gitarzysta Andy Moor. Płyta powinna być dostępna w lutym przyszłego roku. Warto przypomnieć, że DUOT spędził dużą część września na koncertach w Rosji. Rejestracja jednego z nich winna ukazać się na kasecie, razem z koncertem Luisa Lopesa.

Poczyniona została rejestracja duetu Cirery ze skrzypkiem Ernesto Rodriguezem (przy okazji szefem zacnego wydawnictwa Creative Sources). Muzycy są na etapie selekcji materiału. Tu szczególnie – mając w pamięci serie Kronik Alberta – ostrzę sobie zęby na odsłuch muzyki.

Cirera nieustannie pracuje także nad materiałem solowym. Zwie owo przedsięwzięcie mianem CIREROT. Ostatnio miała miejsce w Hiszpanii seria koncertów. Muzyk deklaruje, że chce być gotowy na wydanie płyty latem przyszłego roku (być może – sic! – akurat to nagranie ukaże się w naszym kraju).



Thanx Albert for every news about your music!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz