Trzy instrumenty dęte, trzy strunowe, piano, perkusjonalia i
elektronika – Red List Ensemble może śmiało wyruszać w post-kameralistyczną podróż
po zakamarkach dźwięków, ich rozbudowanych teksturach, kreując wielowarstwową
narrację, realizowaną w czasie rzeczywistym, często przy użyciu tzw. technik rozszerzonych.
Innymi słowy – jesteśmy w domu!
Muzycy proponują na starcie spektaklu małe, urywane frazy,
przeplatane dłuższymi pasażami dźwiękowymi. Niektóre działania artystów sprawiają wrażenie wcześniej
zaprogramowanych (predefiniowanych) lub zapisanych na - być może - nieistniejących
pięcioliniach. Wszystko czynione jest tu w skupieniu, bez pośpiechu i
nadmiernego eskalowania emocji. Szumy i szelesty, oddechy i dźwiękowe układanki
– oto mała orkiestra, która szuka dramaturgicznego punktu zaczepienia. Elektroakustyczna
swoboda kreowana głównie przez dźwięki akustyczne. Kameralistyka naładowana koncepcjami,
która co pewien czas eksploduje, po czym szybko wraca to zakontraktowanej struktury
opowieści. Nerwy na wodzy, cierpliwość, skrupulatność i dramaturgiczne
zaniechanie. Niewidzialny dyrygent perfekcyjnie panuje nad temperamentem
dziewięciu instrumentalistów. W połowie pierwszej części nad sceną unosić się
zaczyna dramaturgiczna cisza, którą przerywają incydenty elektroakustyczne.
Narracja nabiera wszakże cech kolektywnych i wskazany kierunek podróży – dęciaki dyskutują ze strunowcami, a rozchełstane piano i
nerwowe percussion sieją sporadyczne
fermenty. Swoje trzy gorsze dokłada elektronika, a także urywane frazy saksofonu,
klarnetu i puzonu. Opowieść zostaje zwinnie ugaszona akustycznymi detalami.
Początek drugiej opowieści tonie w ciszy. Instrumenty zdają
się generować nano dźwięki,
pojedyncze mikro stemple fonii, a muzycy głęboko oddychają i pocą się z wyczekiwania. Narracja przypomina puzzle składające się z tysiąca elementów – filigranowa akustyka
i nieco ilustracyjna elektronika, tworzona z myślą o filmach opisujących podbój
kosmosu w połowie ubiegłego stulecia. Mgławy rezonans, niskie, smukłe struny, suche
dysze dętych i płaskie percussion. Po
10 minucie flow sukcesywnie nabierać
zaczyna życia, bez wszakże jakichkolwiek dynamicznych atrybutów. Wreszcie, po
17 minucie, minimalistyczne piano buduje intrygującą ekspozycję, którą zdobią
dęte półdrony. Po kolejnych kilku minutach misternie kreowana opowieść błyskotliwie
narasta, po czym równie atrakcyjnie gaśnie.
Piano nie traci rezonu z poprzedniej części i bystrą sekwencją dźwięków otwiera trzecią historię. Pojedyncze szarpnięcia za struny, plamy dętych
oddechów, misterna, znów trochę puzzlowa
pajęczyna zdarzeń. Instrumenty akustyczne bez wsparcia elektroniki zaczynają
aktywizować swoje działania, a sygnał do wzrostu kolektywnej kreatywności daje głośny
wystrzał z wiolonczeli, być może pokazujący, iż to właśnie muzyk dzierżący w
dłoniach ów smukły instrument jest zasadniczą mocą sprawczą przedsięwzięcia o
nazwie Red List Ensemble. Przybywa dźwięków w jednostce czasu – naszym udziałem
stają się dłuższe para-jazzowe ekspozycje saksofonu, klarnetu i puzonu, wspierane
stosunkowo aktywnym drummingiem. W połowie
12 minuty narracja zmysłowo gaśnie, a faza cielistych dronów spowija scenę.
Aura elektroakustycznego dark ambientu
trwa do momentu, aż swoje drobne, ale urocze preparacje rozpocznie fortepian.
To wydarzenie ma miejsce po upływie 15 minuty. Plamy nieinwazyjnej elektroniki dodatkowo
budują napięcie. Szemranie, szumy, małe frazy - podskórne życie narracji
nabiera rumieńców. Kolektywny znój kreacji zaczyna się muzykom opłacać. Po 20
minucie zaczynają grać naprawdę głośno (jak na warunki tej opowieści), ich próby
smakują niemal post-industrialnie. Po kolejnych
dwóch minutach, na sygnał niewidzialnego dyrygenta, RLE zaczyna poszukiwania
ostatniego dźwięku. Czyni to nad wyraz stylowo, step by step, wszak estetyka chamber
suspens jest jego najmocniejszą bronią.
Red List Ensemble Scope
(Creative Sources, CD 2020); Marko Hefele – skrzypce, Rieko Okuda – piano,
Michael Thieke – klarnet, Guilherme
Rodrigues – wiolonczela, Matthias Müller – puzon, Mia Dyberg – saksofon altowy,
Klaus Kürvers – kontrabas, Sofia Borges – instrumenty perkusyjne oraz Richard
Scott - elektronika. Nagrane w
styczniu 2019 roku, StudioBoerne45, Berlin.
Czas trwania - 63:47.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz