Powrót legendarnego Bead Records do świata żywych i aktywnie funkcjonujących wydawnictw obwieściliśmy na tych łamach kilka tygodni temu, publikując recenzję trzech świeżych albumów z soczystą muzyką ze Zjednoczonego Królestwa Wolnej Improwizacji.
Dziś czas na kolejną nowość, znów z udziałem młodego, norweskiego
drummera Emila Karlsena, który – o
czym także informowaliśmy – stał się artystycznym impulsem dla reaktywacji Bead
Records. Na najnowszym albumie Karlsen improwizuje z Johnem Butcherem i Dominikiem
Lashem, zatem płyta Here and How nie
wydaje się wymagać jakichkolwiek rekomendacji.
Studyjna rejestracja tria podzielona została na albumie na dziewięć
zwartych opowiadań (od minutowej miniatury do historii trwającej prawie dwanaście
minut), ale po prawdzie, w wielu wypadkach sprawia wrażenie, jakby była
nieprzerwanych strumieniem dźwiękowym. Artyści zaczynają ją dwiema krótkimi
improwizacjami, które prowadzą w spokojnym, nieco wystudiowanym tempie. Kameralnej
zadumie pomaga tu często używany przez kontrabasistę smyczek, a podmuchy z saksofonu,
tu głównie tenorowego, umiejętnie wypełniają przestrzeń nagrania, ale nie wzniecają
pożarów. Od startu aktywny jest drummer,
który na ogół koncentruje się na utrzymywaniu linearnej narracji, ale zdobi ją
raz za razem perkusjonalnymi ornamentami. Muzycy pracują na dużej swobodzie,
dobrze na siebie reagują (call &
responce!), a jeśli decydują się na żwawsze podrygi, tempo ich opowiadania pozostaje
pod pełną kontrolą. W trzeciej odsłonie Butcher sięga po saksofon sopranowy, a
narracja szuka mroku i z rozwagą stawia każdy krok. Z czasem energia
improwizacji rośnie, w czym zasługa zarówno kontrabasowego pizzicato, jak i rozśpiewanych fraz dęciaka. Przez moment mamy tutaj
także prawdziwie filigranowy duet saksofonu i perkusji, a wraz z powrotem kontrabasu
improwizacja nabiera perkusjonalnych emocji. W części czwartej muzycy zbliżają
się do ciszy na wyciągnięcie ręki. Rezonujące talerze, echo dronowych
ekspozycji saksofonu i delikatny smyczek. Narracja pęcznieje w umiarkowanym
tempie, a prawdziwą jej ozdobą jest efektowna, dość już dynamiczna narracja arco & pizzicato kontrabasu. Melodyka
zakończenia pachnie tu zdrowym post-jazzem. Piąta część nie trwa nawet minuty i
zdaje się być swoistym interludium pomiędzy pierwszą i drugą częścią albumu.
Szóstą improwizację otwiera wystudzony kontrabas. Saksofon i
perkusja szumią i szemrają po kątach. Owa dynamiczna
cisza wydaje się tu być szczególnie urokliwa. Narracja nabiera mocy dzięki kontrabasowemu
pizzicato i melodii, jak rodzi się w
samym sercu tuby saksofonu. Emocje rosną z każdą chwilą, także dzięki frazom
smyczkowym i wyjątkowo zwinnej perkusji. Kolejna opowieść startuje w pełni
kolektywnym strumieniem dźwiękowym, wspartym ma kanciastym pizzicato. Pachnie nam tu przednówkiem free jazzu. Doposażoną w melodię,
ptasie preparacje saksofonu i
smyczkowe inkrustacje improwizację wieńczy efektowne, kontrabasowe solo. Ósma opowieść
stawia na dźwięki preparowane, rodzące się – nie po raz pierwszy – w bezpośredniej
bliskości ciszy. Muzycy z drobiazgów lepią tu zgrabną narrację, której
wszystkie elementy świetnie się zazębiają. Tym, który wznieca ogień niemal free
jazzowy jest kontrabasowy smyczek. Tenor Butchera nie idzie tu w tango, co do
zasady, ale urokliwe zagęszcza ścieg opowiadania. Przez moment śle nam
efektowne, dronowe, siarczyście brzmiące solo. Tuz po nim Lash i Karlsen kreują
zwarty drum’n’bassowy szyk. Saksofon
wraca w typowej dla Butchera stylistyce melodyjnej post-preparacji i zgrabnie
dopowiada wszystkie wątki improwizacji. Końcowe opowiadanie zasadza się na
gitarowo brzmiącym pizzicato kontrabasu.
Muzycy pracują w ciszy i skupieniu. Każdy dokłada tu ziarno kreatywności, każdy
także odrobinę finałowej ekspresji. Kończą nagle, jakby w pół słowa.
John Butcher/ Dominic Lash/ Emil Karlsen Here and How (Bead Records, CD 2023).
John Butcher – saksofony, Dominic Lash – kontrabas oraz Emil Karlsen –
perkusja. Nagrane w Antenna Studios
(Londyn?), grudzień 2022. Dziewięć improwizacji, 49 minut.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz