Brytyjski saksofonista Colin Webster podsumowuje rok swoich 40. urodzin serią wyśmienitych albumów. Dziś przyjrzymy się dwóm ujawnieniom duetowym, a w kolejce do odsłuchu i odczytu czeka już najnowsza płyta solowa. Do tej ostatniej powrócimy niebawem.
Dwa duety saksofonu z akustyczną gitarą mogłyby sugerować,
iż czeka nas delikatny przesyt pewnej estetyki. Ale nic podobnego! Oba albumy
są jak dzień i noc, i to nie tylko dlatego, że na jednym nasz bohater gra na
saksofonie altowym, a na drugim na barytonowym. Dodajmy, iż obie płyty w
poręcznym formacie CD dostarcza websterowe
Raw Tonk Records, stanowiąc przy okazji pozycje numer 67 i 68 w przebogatym katalogu
londyńskiego labelu. So, Welcome!
However, Forward!
Na dobry początek spotkanie z gitarzystą Danielem
Thompsonem, które jest jedną, 42-minutową improwizacją, zarejestrowaną w
Londynie jesienią ubiegłego roku.
Colin zaczyna leniwymi, altowymi podmuchami, które dobrze
reagują na subtelne zadrapania gitarzysty. Muzycy idą po trzeszczącej tafli
lodu, ale są pewni każdego swojego kroku. Wystarczy im ułamek sekundy, by pójść
w tango, ale jeszcze szybciej potrafią kiełznać emocje i szyć ścieg narracji w wyważonym
tempie, tudzież pięknie dygotać w kompulsywnej repetycji. Po siódmej minucie
tarzają się już w ciszy. Nowe rozdanie płynie transem dęciaka i efektownymi zakrętami
gitary. Improwizacja przechodzi teraz kilka błyskotliwych faz. Najpierw, to
rozciąganie strun i seria fikuśnych cmoknięć, potem stonowana dyskusja w estetyce
call & responce, wreszcie, już w połowie
seta, sekwencja niezobowiązujących śpiewów o poranku.
Tymczasem muzycy znów grzęzną w gęstej ciszy. Tu restart
narracji, to seria dźwięków preparowanych – skrobania, szorowania, a także efektowna
hydraulika saksofonowej tuby. Owa mała symfonia subtelności, to przy okazji
prawdziwy popis kreatywności i wirtuozerii obu instrumentalistów. Po upływie drugiego
kwadransa dostajemy się w wir drobnych eksplozji. Muzycy idą teraz ciało w
ciało, gęsto ścieląc flow bystrymi
interakcjami, czynionymi w idealnej wręcz symbiozie. Improwizacja nadyma się i
kurczy. Wpada w preparowany minimalizm i znów szuka ciszy. Z plejady drobiazgów
powstaje nowa opowieść, która zwieńczy album wielkim wybuchem emocji, ale po
drodze muzycy znajdą jeszcze chwilę na zrównoważone dialogi o pogodzie. Ów
piękny moment lepi się z dźwięków pojedynczych strun gitary i szelestu saksofonowych
akcesoriów. Subtelne akcje na wdechu, trochę melodii i zdystansowanych akordów.
No i ten przepiękny peak na samo
koniec! Brawo!
Earthworks
Drugie spotkanie saksofonu i gitary miało miejsce kilka
miesięcy wcześniej, w świetnie nam znanym studiu nagraniowym w Brukseli, a
partnerem Webstera i jego barytonu był Dirk Serries i jego archtop guitar, tu brzmiącą wyjątkowo masywnie, basowo, jakby była
delikatnie amplifikowana. Nagranie składa się z sześciu krótkich i dwóch
końcowych, nieco dłuższych improwizacji, ale całość nie trwa nawet dwóch
kwadransów.
Powitalne short-cuts
dość szybko nabierają tu mocy dramaturgicznej i siły rażenia. Baryton zdaje się
mieć wiele twarzy - śpiewa, rzęzi, demoniczne zawodzi. Gitara tańczy na rozciągniętych
strunach, w kłębach małych akordów i riffów, tanecznych podrygów i slajsowych westchnień.
Opowieść lepi się z gęstych, na poły preparowanych dźwięków, na ogół dynamicznych
i z rzadka subtelnych. W trzeciej odsłonie narracja przypomina kocie piski i
psie mlaskanie. Muzycy przez moment sprawiają wrażenie, jakby tonowali emocje,
ale już po chwili, bez cienia artystycznych wątpliwości, eksplodują pełną mocą.
Saksofon tańczy free jazzowe tango, z kolei gitara podsuwa bystry
akompaniament.
Piąta improwizacja w fazie początkowej prowadzona jest na
zaciągniętym ręcznym. Dęte parsknięcia i wyziewy, szarpane struny, frazy z
definicji pozbawione krzty melodii. W drugiej fazie utworu efektowny wydech generuje
jednak oczekiwana porcje ekspresji. W kolejnej odsłonie artyści najpierw budują
dramaturgiczny suspens, zadają pytania i wyczekują, potem pokazują swój
prawdziwie rockowy temperament. W siódmej części, dla odmiany, prowadzą leniwy
dialog metodą call & responce.
Dronowe akcje dęciaka i minimalistyczne frazy gitary. Krwawiąca, rozhuśtana
ballada nabiera tu gęstości i odpowiedniego tempa. Wreszcie ostatnia
improwizacja, jak na kanony tego albumu niebywale rozciągnięta w czasie, ponad sześciominutowa.
Na starcie ekspozycje dronowe saksofonu i struny gitary prawdopodobnie traktowane
smyczkiem. Ta improwizacja także przypomina balladę, tu nasączoną dodatkową
porcją psychodelii i nerwowego skupienia. Muzycy sycą opowieść dźwiękami
preparowanymi, po czym schodzą w bezmiar niemal ambientowej ciszy. Na ostatniej
prostej, jak to mają w zwyczaju, nabierają mocy, dyktują odpowiednie tempo i błyskotliwie
finalizują opowieść.
Colin Webster & Daniel Thompson However, Forward! (Raw Tonk Records, CD 2023). Colin Webster –
saksofon altowy oraz Daniel Thompson – gitara akustyczna. Nagrane w Cable Street Studios, Londyn,
październik 2022. Jedna improwizacja, 42 minuty.
Colin Webster & Dirk Serries Earthworks (Raw Tonk Records, CD 2023).
Colin Webster – saksofon barytonowy oraz Dirk Serries – gitara archtop. Nagrane
w Sunny Side Inc. Studio, Anderlecht,
maj 2022. Osiem improwizacji, 29 minut.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz