Francuski label Circum-Disc, prowadzony przez Petera Orinsa, dostarcza regularnie smakowite albumy z muzyką improwizowaną i … nie tylko improwizowaną. Dziś przed nami dwa wysokogatunkowe wydawnictwa, które ujrzały światło dziennie tej wiosny.
Najpierw trio Sentymentalnych
Manewrów, które śmiało usytuować możemy w post-jazzie i jeszcze zasiać
intrygującą konotację estetyczną z … nowojorskim Downtown z lat 90. ubiegłego stulecia. W naszej pamięci odnajdujemy
Zorna w wersji spokojniejszej i plejadę gitarzystów z tamtych ziem i czasów.
Drugi album, to kompozycje Michaela Pisaro, definitywnie współczesne,
minimalistyczne, wystudiowane, realizowane przez większy skład związany z północno-francuskim
środowiskiem/ kolektywem Muzzix, a dowodzony przez Barbarę Dang. W jego szeregach
odnajdujemy doskonale znane nam postacie francuskiej muzyki kreatywnej.
Dodajmy, co nas szczególnie raduje, że w nagraniu obu kompaktowych krążków brał
udział Peter Orins.
Manoeuvres Sentimentales Delightfully Deceitful
Mitterie in Lomme,
Francja, marzec 2024: Laurent Rigaut – instrumenty dęte drewniane, Andrea
Bazzicalupo – gitara oraz Peter Orins – perkusja. Siedem utworów, 51 minut.
Siedem opowieści ma tu zwartą, dobrze unerwioną budowę - pięć
z nich trwa po kilka minut, jedna jest miniaturą, inna zaś trwa kilkanaście
minut. Muzycy od samego początku świetnie na siebie reagują, niezależnie czy
biją pianę i hałasują (po czynią rzadko), czy nurzają się w ciszy i chmurze
post-dźwięków (co czynią ze szczególną radością). Narracje tria często przybierają
postać dialogu pomiędzy dwoma instrumentami z czułym, niekiedy dysonującym akompaniamentem
tego trzeciego. Efekt dramaturgicznego zaskoczenia jest tu zatem stałym elementem
gry. W pierwszej odsłonie ciepły, acz zadziorny saksofon interferuje z matowo
brzmiącą gitarą, a subtelny, filigranowy drumming
spina ów dyskurs w linearną opowieść. W drugiej części nie brakuje dźwięków preparowanych,
szczególnie na werblu i strunach gitary, tuż za jej progiem. W trzeciej mamy kanon
free jazzowego sax & drums świetnie
kontrastowany gitarowym ambientem, który z czasem przepoczwarza się w post-rockowe
monstrum.
Czwarta, najdłuższa opowieść w fazie początkowej zdaje się
być nerwową medytacją w mgle niedopowiedzenia. Wraz z upływem minut sugerowany
przez Orinsa rytm nabiera barw i natrafia na zgrzytającą gitarę osadzoną w
sporym pogłosie. Po okazjonalnie dynamicznej części piątej, w szóstej, najkrótszej
historii dęciak i perkusja podrygują plejadami drobnych fraz, z kolei gitara
zgrzyta zębami. Ostatnia improwizacja ma dość rozbudowaną fabułę. Otwiera ją free
jazzowy dęciak, który napotyka na ścianę talerzowego rezonansu i post-sharpowską gitarę żywcem wyjętą z sugerowanych
na wstępie, nowojorskich konotacji. Po czasie opowieść zdaje się zawisać nad przepaścią,
szczęśliwie uderzenia perkusyjnej stopy utrzymują tę wyjątkowo atrakcyjną
brzmieniowo improwizację przy życiu.
Barbara Dang & Muzzix Michael Pisaro-Liu Tombstones II
Ronchin, Francja, październik 2024: Barbara Dang - dyrekcja
artystyczna, fortepian, głos, instrument klawiszowy, Yoann Bellefont –
kontrabas, Ivann Cruz – gitara, głos, Raphaël Godeau – gitara, głos, Peter
Orins – instrumenty perkusyjne, instrument klawiszowy, głos, Maryline Pruvost –
głos, flet, obiekty oraz Christian Pruvost – trąbka, głos. Dziesięć kompozycji Michaela
Pisaro-Liu z lat 2006-2010, 52 minuty.
Septet artystów, partytura kompozytora, duża dyscyplina
wykonawcza, skupienie, dbanie o szczegóły, narracyjna powolność i precyzja
każdego dźwięku. Być może wielbiciele free impro chcieliby doszukać się w tej
opowieści w dziesięciu aktach większych emocji, choćby drobnej przestrzeni na
granie w poprzek zapisów pięciolinii, ale to nie ta bajka – tu radości z
odsłuchu trzeba szukać w innych wymiarach tego spektakularnego przedsięwzięcia
dźwiękowego.
Utwory trwają tu od trzech do sześciu minut, z wyjątkiem
epizodu siódmego, który zawłaszcza ponad trzynaście minut. Pierwsze trzy opowieści,
to jakby kolejne fazy wtajemniczenia. Najpierw strzępy dźwięków cedzone przez zęby,
ginące w ciszy, nastawione na minimalistyczny rytuał powtórzenia. Potem frazy
stają się dłuższe, ilość instrumentów zaangażowanych w akcję rośnie, a cisza nie
jest już elementem niezbędnym dla budowania dramaturgii. W końcu te coraz rozleglejsze
w czasie pociągnięcia pędzlem zaczynają wchodzić w interakcje. Cały czas towarzyszą
nam ludzkie głosy – to niekiedy śpiew, innym razem wypowiadane słowo, zdanie,
także szept, a nawet tajemnicze mruczenie. W procesie wokalnym uczestniczą
niemal wszyscy artyści. Całość nie przestaje być jednak martwym marszem na wpół
żywych przedstawicieli ginącego gatunku.
W kolejnych częściach opowieść nabiera tajemniczej,
ambientowej lekkości. Pojawiają się dźwięki delikatnie preparowane - coś rezonuje,
coś szumi lub filigranowo zgrzyta. Na tak zwanym drugim planie, from time to time, pojawiają się frazy, którym
moglibyśmy nieśmiało przypisać miano rytmicznych lub post-rytmicznych. W
kluczowej siódmej opowieści do zestawu artystycznych środków wyrazu dołączają dźwięki,
które przypominają field recordings. Słyszymy
odgłosy miasta, szum wiatru i całkiem pokaźną porcję fonii, których źródła nie jesteśmy
w stanie w jakikolwiek sposób określić. Sama instrumentacja wydaje się dość
bogata, ale utwór grzęźnie w pogorzelisku zaniechania, minimalizmu i
narracyjnego chłodu. Ostatnie trzy utwory dodają do bogatej palety brzmień nowe
elementy, ale słuchacz może odnieść wrażenie, że septet od początku do końca gra
tu jedną frazę głosu wspartego żywymi instrumentami i jedynie ją modyfikuje. Finałowa
opowieść grana jest na wydechu, to konanie, umieranie, odchodzenie w cień zakończenia.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz