Pokrewne Namiętności i inne archiwalia

wtorek, 3 czerwca 2025

The Circum-Disc’ fresh outfit: Manoeuvres Sentimentales! Barbara Dang & Muzzix!


Francuski label Circum-Disc, prowadzony przez Petera Orinsa, dostarcza regularnie smakowite albumy z muzyką improwizowaną i … nie tylko improwizowaną. Dziś przed nami dwa wysokogatunkowe wydawnictwa, które ujrzały światło dziennie tej wiosny.

Najpierw trio Sentymentalnych Manewrów, które śmiało usytuować możemy w post-jazzie i jeszcze zasiać intrygującą konotację estetyczną z … nowojorskim Downtown z lat 90. ubiegłego stulecia. W naszej pamięci odnajdujemy Zorna w wersji spokojniejszej i plejadę gitarzystów z tamtych ziem i czasów. Drugi album, to kompozycje Michaela Pisaro, definitywnie współczesne, minimalistyczne, wystudiowane, realizowane przez większy skład związany z północno-francuskim środowiskiem/ kolektywem Muzzix, a dowodzony przez Barbarę Dang. W jego szeregach odnajdujemy doskonale znane nam postacie francuskiej muzyki kreatywnej. Dodajmy, co nas szczególnie raduje, że w nagraniu obu kompaktowych krążków brał udział Peter Orins.




Manoeuvres Sentimentales Delightfully Deceitful

Mitterie in Lomme, Francja, marzec 2024: Laurent Rigaut – instrumenty dęte drewniane, Andrea Bazzicalupo – gitara oraz Peter Orins – perkusja. Siedem utworów, 51 minut.

Siedem opowieści ma tu zwartą, dobrze unerwioną budowę - pięć z nich trwa po kilka minut, jedna jest miniaturą, inna zaś trwa kilkanaście minut. Muzycy od samego początku świetnie na siebie reagują, niezależnie czy biją pianę i hałasują (po czynią rzadko), czy nurzają się w ciszy i chmurze post-dźwięków (co czynią ze szczególną radością). Narracje tria często przybierają postać dialogu pomiędzy dwoma instrumentami z czułym, niekiedy dysonującym akompaniamentem tego trzeciego. Efekt dramaturgicznego zaskoczenia jest tu zatem stałym elementem gry. W pierwszej odsłonie ciepły, acz zadziorny saksofon interferuje z matowo brzmiącą gitarą, a subtelny, filigranowy drumming spina ów dyskurs w linearną opowieść. W drugiej części nie brakuje dźwięków preparowanych, szczególnie na werblu i strunach gitary, tuż za jej progiem. W trzeciej mamy kanon free jazzowego sax & drums świetnie kontrastowany gitarowym ambientem, który z czasem przepoczwarza się w post-rockowe monstrum.

Czwarta, najdłuższa opowieść w fazie początkowej zdaje się być nerwową medytacją w mgle niedopowiedzenia. Wraz z upływem minut sugerowany przez Orinsa rytm nabiera barw i natrafia na zgrzytającą gitarę osadzoną w sporym pogłosie. Po okazjonalnie dynamicznej części piątej, w szóstej, najkrótszej historii dęciak i perkusja podrygują plejadami drobnych fraz, z kolei gitara zgrzyta zębami. Ostatnia improwizacja ma dość rozbudowaną fabułę. Otwiera ją free jazzowy dęciak, który napotyka na ścianę talerzowego rezonansu i post-sharpowską gitarę żywcem wyjętą z sugerowanych na wstępie, nowojorskich konotacji. Po czasie opowieść zdaje się zawisać nad przepaścią, szczęśliwie uderzenia perkusyjnej stopy utrzymują tę wyjątkowo atrakcyjną brzmieniowo improwizację przy życiu.




Barbara Dang & Muzzix Michael Pisaro-Liu Tombstones II

Ronchin, Francja, październik 2024: Barbara Dang - dyrekcja artystyczna, fortepian, głos, instrument klawiszowy, Yoann Bellefont – kontrabas, Ivann Cruz – gitara, głos, Raphaël Godeau – gitara, głos, Peter Orins – instrumenty perkusyjne, instrument klawiszowy, głos, Maryline Pruvost – głos, flet, obiekty oraz Christian Pruvost – trąbka, głos. Dziesięć kompozycji Michaela Pisaro-Liu z lat 2006-2010, 52 minuty.

Septet artystów, partytura kompozytora, duża dyscyplina wykonawcza, skupienie, dbanie o szczegóły, narracyjna powolność i precyzja każdego dźwięku. Być może wielbiciele free impro chcieliby doszukać się w tej opowieści w dziesięciu aktach większych emocji, choćby drobnej przestrzeni na granie w poprzek zapisów pięciolinii, ale to nie ta bajka – tu radości z odsłuchu trzeba szukać w innych wymiarach tego spektakularnego przedsięwzięcia dźwiękowego.

Utwory trwają tu od trzech do sześciu minut, z wyjątkiem epizodu siódmego, który zawłaszcza ponad trzynaście minut. Pierwsze trzy opowieści, to jakby kolejne fazy wtajemniczenia. Najpierw strzępy dźwięków cedzone przez zęby, ginące w ciszy, nastawione na minimalistyczny rytuał powtórzenia. Potem frazy stają się dłuższe, ilość instrumentów zaangażowanych w akcję rośnie, a cisza nie jest już elementem niezbędnym dla budowania dramaturgii. W końcu te coraz rozleglejsze w czasie pociągnięcia pędzlem zaczynają wchodzić w interakcje. Cały czas towarzyszą nam ludzkie głosy – to niekiedy śpiew, innym razem wypowiadane słowo, zdanie, także szept, a nawet tajemnicze mruczenie. W procesie wokalnym uczestniczą niemal wszyscy artyści. Całość nie przestaje być jednak martwym marszem na wpół żywych przedstawicieli ginącego gatunku.

W kolejnych częściach opowieść nabiera tajemniczej, ambientowej lekkości. Pojawiają się dźwięki delikatnie preparowane - coś rezonuje, coś szumi lub filigranowo zgrzyta. Na tak zwanym drugim planie, from time to time, pojawiają się frazy, którym moglibyśmy nieśmiało przypisać miano rytmicznych lub post-rytmicznych. W kluczowej siódmej opowieści do zestawu artystycznych środków wyrazu dołączają dźwięki, które przypominają field recordings. Słyszymy odgłosy miasta, szum wiatru i całkiem pokaźną porcję fonii, których źródła nie jesteśmy w stanie w jakikolwiek sposób określić. Sama instrumentacja wydaje się dość bogata, ale utwór grzęźnie w pogorzelisku zaniechania, minimalizmu i narracyjnego chłodu. Ostatnie trzy utwory dodają do bogatej palety brzmień nowe elementy, ale słuchacz może odnieść wrażenie, że septet od początku do końca gra tu jedną frazę głosu wspartego żywymi instrumentami i jedynie ją modyfikuje. Finałowa opowieść grana jest na wydechu, to konanie, umieranie, odchodzenie w cień zakończenia.

 

 

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz