Legendy francuskiej muzyki improwizowanej Michel Doneda i Lê Quan Ninh, artyści pracujący razem już piątą dekadę, dotarli dwa lata temu do Barcelony i zagrali wspólny koncert z katalońską perkusjonalistką Núrią Andorrą, znaną nam z niejednej płyty wydanej … w naszym pięknym kraju. Dziś materiał z tego spotkania dociera do nas na poręcznym dysku krajowej FSR Records i definitywnie raduje nasze zmysły słuchu, a poniekąd wzroku.
Sytuacja sceniczna jest następująca - dwa duże bębny
posadowione na flankach i dwoje artystów z masą przedmiotów, które w zetknięciu
z membraną instrumentów będą wydawać najprzeróżniejsze dźwięki, a po środku
saksofonista wyposażony w dwie najlżejsze odmiany instrumentu dętego
drewnianego. Czas zanurzyć się w dźwięki.
Początek spektaklu tkany jest z należytą precyzją. Na bębnach
powstają mikro tarcia, a wokół nich unoszą się tumany kurzu. Akcja
perkusjonalistów realizowana jest nad wyraz imitacyjnie. Wciśnięty pomiędzy nich
saksofonista z trudem dobywa pierwsze dźwięki. Matowe, na poły melodyjne, nieco
zalotne. Narracja formuje się w linearną opowieść bez zbędnej zwłoki. Muzycy
świetnie na siebie reagują, wyczuleni na każdy niuans dramaturgiczny. Bywa, że
cała trójka chrobocze, jak stado owadów, bywa, że śpiewa cienkim, rezonującym
głosem osnuta kokonem ambientu. W chwilach napięcia ten dramat przypomina małą
burzę z piorunami, w chwilach wyciszenia ledwie słyszalne szmery z głębokiej,
leśnej gęstwiny. W okolicach dziesiątej minuty opowieść przypomina symfonię
wysoko zawieszonego, rozśpiewanego rezonansu. Potem następuje faza
interaktywnych, drobnych fraz, które znów zdają się sytuować akcję w sercu
tajemniczego lasu.
Po dwudziestej minucie artyści schodzą do strefy mroku.
Drżą, nerwowo spoglądają na siebie, czyniąc ceremoniał nadchodzącej grozy.
Leniwa narracja przepoczwarza się w strugi dronów, tu realizowanych głównie na
glazurze bębnów. Saksofonista być może wydaje jakieś dźwięki, ale nie mają one
wiele wspólnego z typową, dętą narracją. Tuż po upływie trzydziestej minuty
całość nabiera definitywnie ambientowej faktury. Teraz na czoło forsuje się
saksofon, a raczej matowe podmuchy, które brzmią niemal elektroakustycznie.
Misterium post-ciszy trwa wiele minut, a z mułu zaniechania wyciąga wszystkich
coraz aktywniejszy sopranista. Akcje perkusjonalistów nabierają masy, a także
intensywności, przypominając przez moment spektakl rozdygotanych suwnic
przemysłowych. Na tak szorstkim podłożu pięknie płoży się saksofonowy śpiew,
niemal taneczny. Kolejnym etapem podroży jest zejście o poziom niżej w zakresie
głośności i intensywności. Wreszcie, tuż przed upływem pięćdziesiątej minuty,
improwizacja wchodzi w stadium końcowego lewitowania. Delikatnie melodyjnego,
nasączonego subtelnie brzmiącym rezonansem instrumentów perkusyjnych. Ostatnia
prosta, to akustyka wyjątkowo pięknego ambientu.
Michel Doneda, Lê Quan Ninh & Núria Andorrà El retorn
de l'escolta - A la memòria de Marianne Brull (FSR Records, CD 2025).
Michel Doneda – saksofon sopranowy, sopranino, Lê Quan Ninh – instrumenty
perkusyjne oraz Núria Andorrà – instrumenty perkusyjne. Nagrane w L’Auditori
de Barcelona, marzec 2023. Jedna improwizacja, 53 minuty.
*) niniejsza recenzja
powstała na potrzeby portalu jazzarium.pl i tamże została pierwotnie
opublikowana

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz