Nowy rok trwa w najlepsze, świat za oknem, poniekąd przed
telewizorem, dziczeje w postępie geometrycznym, nie dając nawet odrobiny czasu
na niezasadną refleksję i szczyptę wytchnienia.
Dwie dekady temu, w perspektywie roku 2000, także dojrzewały nastroje
dekadenckie, ale przynajmniej mieliśmy jakiś punkt odniesienia i nadzieję, że problem roku zero rozwiąże większość
codziennych problemów jakimś efektownym booom!
Dziś niestety pozostaje jedynie śledzić szybko zmieniające
się cyferki w datach i zająć się czymś mniej przyziemnym. Z drugiej jednak
strony przed autorem Trybuny Muzyki Spontanicznej bardzo okrągła rocznica
urodzin w nieodległym listopadzie, zatem jakaś analogia do roku zero może się zatlić w jego głowie.
Niejako przy okazji tych smętnych refleksji, mija pierwsza
ćwiartka roku, nowa muzyka ciągle powstaje, a zatem szczęśliwie jest o czym
pisać na tej stronie.
Poniżej prezentuję garść gorących refleksji po odsłuchu
czterech pozycji, które w dacie edycji mają wpisane zabawne 2016.
Evan Parker
/ Seymour Wright Tie The Stone To The Wheel (Fataka , 2016)
Sebastian
Lexer / Steve Noble Muddy
Ditch (Fataka, 2016)
Angielska efemeryda wydawnicza Fataka Records dostarcza światu kompetentne free improv już piąty
rok. Katalog dobił do szczęśliwej trzynastki, w nowym roku rzucając na żer
niezaspokojonych fanów kolejne dwie pozycje.
Ciekawa idea edytorska, by do zabaw w wolną improwizację
kojarzyć pary, czy tria muzyków niemających na ogół wspólnych doświadczeń
muzycznych, godna jest poklasku pismaków
całego świata, generuje jednak ryzyko artystycznej wpadki. Bez wskazywania
palcem, nawet na liście tych trzynastu fatakowych
incydentów odszukać można takie, po przesłuchaniu których nie mamy wrażenia, że
świat zmienił się bezpowrotnie.
Na szczęście nie da się tego powiedzieć o dwóch nowych
płytach, wylistowanych w główce tego akapitu.
Najpierw duet weterana i młodziaka (przynajmniej w relacji do partnera)
na dwa zadziorne saksofony, a nawet trzy, bo Evan Parker obok tenoru, na parę
chwil wkłada do ust sopran, głównie po to, by na moment odpocząć (tak mniej więcej
między czwartym, a piątym fragmentem improwizacji). A jest po czym odpoczywać,
bo Tie The Stone To The Wheel to
bardzo intensywna, w pełni kolektywna zabawa w bardzo solidne free improv.
Saksofony pozostają w ciągłym zwarciu, tylko chwilami uciekając na
niezobowiązujący półdystans. Nie ma tu nadmiernego siłowania, ale w kilku
momentach czuje się chęć na subtelną wymianę ciosów, zwłaszcza ze strony
Seymoura Wrighta. Nie jest to może
płyta, która wbija nas w fotel, ale paru naprawdę udanych momentów nie sposób
jej odmówić. Chwilami dźwięki obu saksofonów są na tyle szorstkie, że chcąc
nie chcąc, silnie przykuwają uwagę słuchacza i nie pozwalają na dystans
emocjonalny. A na tym z pewnością zależało obu artystom.
Kolejna nowa Fataka, to także duet, tym razem na preparowany
fortepian (piano+) i perkusjonalia. Z
jednej strony bardzo ciekawy pianista Sebastian Lexer, z którego muzyką stykam
się w zasadzie po raz pierwszy, z drugiej dobrze otrzaskany we free jazie Steve
Noble (ostatnimi czasy, prawie stały partner Petera Brotzmanna). Na krążku
skompilowano dwa ich różne spotkania koncertowe, które dzielą aż trzy lata, ale
mimo to, płyta jest bardzo spójna i przynosi ponad godzinę doprawdy wyśmienitej
improwizacji. Od samego początku, z wyłączeniem kilku głośniejszych fragmentów,
gdy adrenalina wyprowadza chłopaków z torów swobodnego błądzenia po
przestworzach globalnego dźwięku, muzyka uroczo snuje się po naszych uszach, a
skojarzenia z AMM (zwłaszcza ze współczesną jego edycją duetową) wydają się
oczywiste. O ile Lexer ma z pewnością większy temperament niż John Tilbury, co
słuchać w wielu momentach, o tyle Noble poczyna sobie na Muddy Ditch niczym młodszy, ale bardzo pojętny brat Eddiego
Prevosta. Te AMM-owskie influencje nie są jednak jakimkolwiek zarzutem.
Płyta broni się od pierwszego do ostatniego dźwięku i zasługuje na notę
najwyższą, niezależnie od przyjętej skali oceny.
Dave Rempis
/ Elisabeth Harnik/ Michael Zerang Wistfully (Aerophonic Records, 2016)
Dave Rempis zapewne do końca świata kojarzony będzie z
drugim saksofonem The Vandermark 5 (formację uznać chyba możemy za out of
print), jednakże pogłębiona analiza jego dokonań poza macierzystą do niedawna
formacją, wskazuje, iż niewątpliwy talent improwizatorski, wciąż stosunkowo
młodego Amerykanina (rocznik 1975), rozwija się we właściwym stosunku. Całkiem
niedawno wiele ciepłych słów napisałem o jego kwartetowej płycie z Nate’em Wooleyem
(From Wolves To Whales), a tu przed
nam kolejny naprawdę udany krążek, który zresztą ewidentnie zaliczyć możemy do
rasowego free improv, co cieszy dodatkowo (z tym krążkiem, to przesadziłem,
gdyż muzyka z Wistfully dostępna jest - póki co – jedynie w formacie
elektronicznym).
Trio z zawsze doskonałym Michaelem Zerangiem (perc) i
Elisabeth Harnik, bardzo ciekawą i mało mi znaną austriacką preparatorką
fortepianu (jeśli mnie pamięć nie myli,
to Mikołaj Trzaska robi z nią ostatnio jakiś fajny dżob), przynosi wiele frapujących i nieoczywistych dźwięków.
Niespełna godzina koncertu z Grazu (rodzinne miasto Eli), podana w sześciu
częściach. Dobra kooperacja, dużo
swobody i przestrzeni pomiędzy muzykami, udane ucieczki Zeranga w etno klimaty, cierpka, klasycyzująca
ornamentyka Harnik, a do tego żywe, jazzowe mięso wyciekające z altu i tenoru
Rempisa. Pełna rekomendacja!
Charles
Gayle/ John Edwards/ Roger Turner 26.05.15 (Otoroku , 2016)
I oto na koniec dzisiejszej opowieści całkiem zaskakujące
spotkanie nowojorskiego weterana free Charlesa Gayle’a z jakże kompetentną
brytyjską sekcją, doskonale doświadczoną na polu jazzowym, jak i precyzyjnie
rozumianym free improv – Johnem Edwardsem i Rogerem Turnerem. Spotkanie doszło
do skutku, dzięki inicjatywie londyńskiego Cafe
Oto i jego wydawnictwa Otoroku, dokumentującego tamtejsze ciekawe wydarzenia
koncertowe. Dokładnie w
taki sam sposób, parę lat temu Edwards (i Mark Sanders) zagrał świetny koncert
z Roscoe Mitchellem.
Na plikach mp3 (ew. FLAC) dostępne jest blisko półtorej
godziny tego koncertu (na razie nie ma edycji CD, ani winylowej, ale w
przypadku Otoroku, bywa, że tak zostaje na dłużej). Nie będę pisał, kiedy ów
koncert się odbył, bo literalnie wynika to z tytułu wydawnictwa. Połączenie silnie
uduchowionego soundu Gayle’a (z
perspektywy wielu lat – oczywiście natychmiast rozpoznawalnego, ale z drugiej
strony dość przewidywalnego), z genialnym kontrabasistą i takimż
drumerem, nie wypada źle dla tego pierwszego, czego trochę się obawiałem,
odpalając pliki na moich zabawnym retroodtwarzaczu. Im więcej odsłuchów, to
większa moja sympatia dla tego nagrania. Gayle nie jest już najmłodszy, zatem rozsądnie
szafuje siłami (a kiedyś był taki nieznośnie nie
do zdarcia!), w wielu momentach oddaje głos Anglikom, a gdy trzeba, w
odpowiednim momencie sięga po piano i w duchu późnego Monka, tudzież wczesnego
Taylora, pięknie komentuje szalone pasaże kontrabasu i jurnego zestawu
perkusyjnego. Dobra pozycja, bez dwóch zdań.
Pozostając przy produkcjach Otoroku, a przy okazji zamykając
temat świeżaków z pierwszego kwartału
2016, chciałbym przywołać jeszcze dwa stosunkowo nowe tytuły inicjatywy
wydawniczej Cafe Oto z udziałem Evana Parkera. Przede wszystkim mam na myśli
jego wspólny występ z duetem Tilbury/ Prevost, upubliczniony pod nazwą handlową Evan Parker
& AMM Title Goes Here (dostępny tylko w plikach), a także powrót
tria, którego onegdaj znaliśmy z krążka portugalskiego Clean Feed - Evan Parker/ John
Edwards/ Chris Corsano The Hurrah (dostępny tylko na
winylu). Na razie jedynie sygnalizuję ich pojawienie się na rynku. Na odsłuchy
przyjdzie czas po akcji zakupowej.