Jesteśmy w LULU! Wrzesień 2015 roku, Brooklyn, New York
City. Tak zmyślnie nazywa się tamtejsze studio
nagraniowe.
A w nim trzech niepokornych improwizatorów - otwarte głowy
pełne pomysłów na istotnie swobodne muzykowanie - w kolejności alfabetycznej: Chris
Corsano na perkusji, Sylvie Courvoisier na fortepianie i Nate Wooley na trąbce.
Akustycznie na 100%! Na godzinę lekcyjną oddajmy się w ich władanie.
Salt Task. Muzycy
odpalają swoje figlarne instrumenty i zwartym, trzygłowym szeregiem,
zdecydowani i gotowi na wszystko, ruszają w podróż umiejętną sekwencją
dźwięków. Soczysty tembr fortepianu tyczy tu szlak, zaś trąbka i perkusja nie
mając nic przeciwko temu, rwą się do lotu w dość jazzowej estetyce. Cała trójka
zwiera szyki i interesująco, pod względem przestrzennym, poszukuje jedności
brzmieniowej, kumulując pomysły scenariuszowe bardziej w jednolitych, dronowych pasażach niż w próbach
wzajemnych interakcji (przy okazji, prym wiedzie, niepowtarzalny akustycznie
Wooley). Kolejny zwrot dramaturgiczny tej improwizacji wieńczy uroczy,
oniryczny dialog piana i trąbki. Brzmienie instrumentu klawiszowego przesycone
jest kobiecością, filigranową wrażliwością na dźwięk. Trąbka zdaje się być tu
bratem w silnej relacji interpersonalnej. Po niedługim czasie, niemniej udany dialog daje się osiągnąć trębaczowi w konwulsyjnym zwarciu z nieco wyposzczonym
drummerem. Puenta dana jest nam w
nieco bardziej dynamicznej aurze, nawet ze szczyptą agresji w tonie instrumentu
dętego, blaszanego. Fragment solowy Wooleya pięknie dopowiadają pozostali
muzycy, a aura silnego doznania sonorystycznego zawisa nad nami, jak pieczęć
nieuniknionej wiktorii. To szczególne zawieszenie narracji, sprytnie zagaduje Corsano i zmusza całe trio do
zwartej galopady (choć Wooley pozostaje w ukryciu i nie bierze w niej udziału
na pełnych prawach członkowskich).
Last Stat. Corsano
bierze sprawy w swoje ręce/ pałeczki i dynamicznie znaczy teren swym kocim zapachem. Courvoisier i Wooley
delikatnie stemplują go po plecach, ale ta skromna eskalacja nie ma charakteru
pieszczoty. Dobry, rasowy free jazz staje się udziałem wszystkich (Wooley –
stary wyjadacz!). Muzycy wybornie, pod względem akustycznym, wyzwalają się z
klinczu tej dość krótkiej galopady, przy czym każdy z nich stosuje sobie tylko
znane techniki… perkusyjne. Kierunek kolejnego epizodu w tej improdramie wyznacza idea kolektywnej
interakcji (Search and Reflect by John
Stevens, by nazwać rzecz po imieniu). Finał fragmentu przynosi prawdziwie
akustyczną ulgę.
Tall Stalks.
Muzycy wpadają w wir skromnych preparacji. Chris sprawdza odporność membran na
zdzieranie, Sylvie wytrzymałość strun na tarcie i rozciąganie (także
skuteczność ciągu przyczynowo-skutkowego uderzenie
w klawisz-drganie struny), zaś Nate – jak to ma w zwyczaju – szuka ciekawego
rozwiązania sonorystycznego, które będzie inspirujące dla całej improwizującej
trójki. Efektem tych igraszek jest dynamiczny pasus o nieoczywistych konotacjach. Fragment osiąga swój kres
chwilą introwertycznej zadumy muzyków, czynionej wszakże w stosunkowo szybkim
tempie.
Stalled Talks.
Iście proustowski wstęp, w poszukiwaniu interesujących dźwięków.
Sylvie szuka melodii, niczym dawno utraconego dziewictwa. Nate zmyślnie
trawestuje jej dźwiękowe próby przedęciami trąbki. Chris poklepuje ich po
plecach i zachęca do dalszych poszukiwań (piękny fragment!). Muzyka gęstnieje
jak rozgrzany budyń w zbyt małej salaterce. Wzajemne reakcje muzyków, co rusz
zachwycają lub/ i zaskakują. Jeśli koniec udanej płyty winien sumować moc
dotychczasowych doznań, multiplikując poziom przyjemności, to w przypadku Salt Task dzieje się tak w dwójnasób.
Chris
Corsano/ Sylvie Courvoisier/ Nate Wooley
Salt Task (Relative Pitch
Records, 2016)
Podziękowania dla Krzysztofa za udostępnienie nagrania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz