Pokrewne Namiętności i inne archiwalia

środa, 21 sierpnia 2019

R.A.N.! Five Spontaneous Ones!



Iberyjska muzyka improwizowana zdaje się pozostawać w permanentnym rozkwicie, a już na pewno dzieje się tak na … ziemi polskiej! Parę chwil temu na zaprzyjaźnionych łamach Jazzarium.pl świętowaliśmy dziesiątą i jedenastą polską płytę Vasco Trilli, a już donieść możemy, że właśnie ukazała się piąta polska płyta Alberta Cirery.

Kataloński saksofonista pojawia się tym razem w bardzo międzynarodowym towarzystwie – Rafała Mazura na akustycznej gitarze basowej i szwajcarskiego perkusisty Nicolas Fielda. Muzycy nazwali swoje trio R.A.N., co z jednej strony podkreśla fascynację kulturą dalekowschodnią polskiego basisty, z drugiej zaś jest – co oczywiste – akronimem pierwszych liter imion muzyków tworzących trio.

Płyta zwie się Five Spontaneous Ones, co niezwykle udanie opisuje zawartość nagrania koncertowego z krakowskiej Alchemii, z czerwca ubiegłego roku, dodatkowo prawidłowo informuje o ilości utworów na płycie. Wydawcą CD jest Not Two Records.




Spontaniczna pierwsza. Kolektywny start całej trójki, małe pętle basu, powiewy suchego powietrza z tuby saksofonu tenorowego, aktywny drumming. Narracja jest spokojna, czyniona w tempie marszowym, ale od początku gęsta i wyrazista. Mistrzowska klasa! Cirera szczerzy zęby, tnie powietrze nierównym oddechem, syczy ze złości lub zalotnie podśpiewuje. Field dba o dynamikę i minimalizuje ryzyko pustych przebiegów do zera bezwzględnego. Mazur pilnuje dolnych stref strumienia dźwiękowego, szyje opowieść bardzo gęstym ściegiem. Już w 5 minucie trio osiąga stan free jazzowego galopu, realizowanego z saperską precyzją, rozsiewającego tylko dobre emocje. 

Spontaniczna druga. Basowa kipiel na wejściu, komentowana sykiem tuby, która zdaje się być zamknięta tajemniczym przedmiotem. Perkusista liczy krawędzie werbli i tomów, jak zwykle czyni wszystko w atrakcyjnym dramaturgicznie pośpiechu. Masywny, rockowy drive basu świetnie z tą ideą konweniuje. Tu eksplozja następuje już po upływie 120 sekund. Trio gna na złamanie karku bez zbędnych subtelności, aż tuba jęczy z bólu, co ma miejsce w okolicach 5 minuty. Muzycy kolejny raz stylowo gaszą płomień narracji, świetnie się wzajemnie słuchają, każdy z nich wyczulony jest na następny ruch partnera.

Spontaniczna trzecia. Na gryfie gitary basowej pojawia się smyczek! Saksofon płynie wydłużonymi w czasie frazami. Talerze drżą, werble i tomy tańczą w miejscu. To cisza po burzy, to zdaje się także cisza … przed burzą. Tuba imituje smyczek, smyczek łypie okiem na tubę – jakże piękne okoliczności czwartej minuty utworu. Jak tryby zwinnej maszyny, muzycy nakręcają się wzajemnie, by już w 6 minucie ogłosić kolejny stan wzmożonej dynamiki.  W czeluść ognia wyjątkowo zmysłowo skacze saksofon. Sekcja rytmu zrywa pierwszą warstwę podłogi.  Masywne tłumienie pieśni odbywa się zaś na barkach basu i tenoru, który tańczy wyjątkowo wysoko. I jeszcze bystre solo perkusji – dancing in the sunset!

Spontaniczna czwarta, niczym pierwsza, startuje bardzo kolektywnie, wyposażona wszakże w wysoko strojony saksofon sopranowy, który zdaje się sięgać czubka nieba. Dynamiczna narracja, ale z dużą porcją powietrza pomiędzy dźwiękami. Bas błyskotliwie skacze, saksofon porykuje melodycznie, perkusja, niczym walec, pcha całość ku szczęśliwemu zatraceniu. W tym galopującym już tyglu nieoczywistości saksofon niespodziewanie poszukuje akcentów sonorystycznych. Brawo! Drive Rafała dostaje dodatkowych mocy, czyniąc całość krwistym power trio! W ramach wisienki na torcie, coltrane’owski sznyt sopranu, dancing in the sunrise! Jakże cudnie zastopowany!

Spontaniczna piąta. Preparacje w podgrupie sax & bass, nie bez akcentów drums. Skaczący od lewej do prawej strumień dźwięków, outside & inside, ale już gęsty, ociekający suchym potem. Like free chamber to free jazz is only one step! Bas czuje już napisy końcowe, wpada w szał, saksofon go imituje. Mocny, jakże wymowny finał intensywnej, free jazzowej podróży po zakamarkach swobodnej improwizacji. Cirera, jako ostatni gasi światło, mając usta wypełnione melodią.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz