Pokrewne Namiętności i inne archiwalia

piątek, 3 stycznia 2020

Next Details from Stevens and Gjerstad’ Friendship!


Z historii formacji Detail *) - Grudzień 1981: W Polsce dzieci nie idą do szkoły, bo pan w czarnych okularach ogłasza, że mamy wojnę. A do dalekiego Stavanger, także z perspektywy Londynu, na zaproszenie młodego saksofonisty Frode Gjerstada, przybywa znamienity brytyjski perkusista, kompozytor i improwizator John Stevens. Do lokalnego Jazzklubb zabierają ze sobą keybordzistę Eivina One Pedersena, stałego jazzowego kompana Frode’ego. Grają dynamiczny koncert, który uzupełniony o nagrania odsłuchowe z dnia poprzedniego, Frode wydaje na dwóch kasetach, w swoim raczkującym Circulasione Totale (cztery improwizowane fragmenty, trwające blisko 110 minut, nr katalogowy 004-005), jako Gjerstad/ Pedersen/ Stevens X-mas Cards Vols 1 i 2.




Dziś dostajemy to nagranie ostatecznie w ośmiu częściach (czas trwania, jak wyżej). Surowa, swobodna, free jazzowa opowieść, w trakcie której młodzi Norwegowie tryskają emocjami i kreatywnym pomyślunkiem, a nieco starszy Anglik bystrze ogarnia całość i nadaje nagraniu niezbędnej dynamiki. Gatunkowy rollercaster, niczym film akcji, który nieustannie zaskakuje nas zwrotami narracji, dramaturgicznymi niespodziankami, ciągłymi zmianami instrumentów, a wszystko podszyte zdaje się być niemal egzystencjalnym humorem a’la Quentin Tarantino, wynikającym przede wszystkim z ogromnej radości ze wspólnego grania. Zupełnie nic nie ujmuje tej rejestracji fakt nieco bootlegowego brzmienia i iście punkowej edycji (w prawie każdy utwór wchodzimy już w trakcie jego trwania, często są one na koniec wyciszone). Pierwsze spotkanie muzyków, które zaowocowało powstaniem formacji, która nazwę Detail przyjęła niemal rok później, gdy dołączył do niej Johnny Dyani.

W koncertowo-studyjne nagranie wchodzimy bez pukania do drzwi, w sam środek bardzo energetycznej narracji. Elektryczny instrument klawiszowy, który brzmi niczym upalony Hammond (lewą ręką Pedersen podaje dynamiczną linię basu), mocny, masywny tembr saksofonu tenorowego i wreszcie kompulsywny, obsesyjnie rytmiczny drumming. Akcja goni tu akcję – już w 7 minucie Stevens proponuje bystre solo, po chwili podobnie rzecz się ma z Gjerstadem, po którego małej erupcji, Pedersen przechodzi na fortepian. Ekspresja narracja nie traci wszakże nic ze swojej mocy, co podkreśla solowy, free jazzowy pasus pianisty. Ten ostatni pod koniec pierwszej, ponad 20 minutowej części, w powrotem przenosi się na elektryczny klawisz, co skomentowane zostaje przez … flet Frode’ego i kornet Johna, a sama opowieść na moment staje się delikatnie zadumana. Drugi utwór dla odmiany jest dość krótki, zaczyna się meta lirycznym duetem piana i saksofonu, a kończy free jazzowym galopem tria.

Trzecia część stawia na dynamikę, zadziorne brzmienie Hammonda i saksofonu, a także sporo swingu pod stopami drummera – prawdziwe power trio! Akcja zmienia się jak w kalejdoskopie – emocje free jazzu, garść swobodnej improwizacji (jest Stevens, zatem sięgnięcie po call & responce wydaje się oczywiste), spowolnienie czynione masywnością klarnetu basowego, wzbogacone preparacjami. Po pewnym czasie Pedersen przechodzi na fortepian, a opowieść na poły repetytywna, staje się jednym z najlepszych fragmentów nagrania, szczególnie w wykonaniu Gjerstada. Czwarta część stawia na rezonujące talerze, wytłumiony saksofon i fortepianowe preparacje – wszystko czynione jest tu z niebywałą swobodą, świetnie skomunikowane. Przykład rozchełstanego open jazzu, który na koniec łapie płomień emocji godny Alberta Aylera.

W początek drugiej kasety (trzymajmy się analogowej nomenklatury!) znów wchodzimy na dziko – free jazzowa kipiel z masywnym, nisko osadzonym Hammondem. Po chwili już kolejny trak - perkusyjne intro, wysoki lot saksofonu i piano, które płynie z daleko i jest bardzo stonowane. Mimo, iż perkusja i saksofon dość szybko wchodzą w fazę free jazzowej eskalacji, piano nadal gra swoje zadumane frazy, tworząc bardzo ciekawy dysonans dramaturgiczny.  Z tego mezaliansu, to ostatecznie piano zostaje na czele i toczy dalszą opowieść! Znów warto podkreślić klasę pianisty, którego sceniczne wyczyny zdają się być godne wszelkich mistrzów gatunku. Po 11 minucie do gry wchodzi klarnet basowy, piano repetuje, a drive perkusji ciągnie całość ku górze. Bardzo ekspresyjny moment – Pedersen jakby grał połamany ragtime, a wtóruje mu … kornet Stevensa. Smakowity taniec! Na finał kolejnej bardzo długiej części, dialog fortepianu i klarnetu basowego.

Początek siódmej część i znów słyszymy, że jesteśmy na koncercie – perkusyjne pląsy Johna i Eivina, flet Frode’ego. Ten drugi sięga po piano dopiero po czterech minutach. Opowieść nabiera dynamiki i gęstości na barkach świetnego altu. W dalszej części saksofonista na moment milknie, by dać się wyszaleć partnerom, a gdy powraca, moc znów jest z nimi – power trio again! Na finał całego wydawnictwa dostajemy coś na kształt agresywnego … ragtime’u. Gęste piano, masywny saksofon i perkusja, frazy jakby szyte noise’ rockiem – głośne i repetytywne. Na ostatniej prostej spotkać nas już może tylko jedno – ognisty free jazz!




Z historii formacji Detail - Maj 1989: Detail znów przyjmuje formę kwartetu. Tym razem jednak czwartym muzykiem zostaje skrzypek amerykański, Billy Bang. Na potrzeby radia norweskiego powstaje półgodzinny materiał (w trzech częściach), który trafi potem na kompaktowy krążek Less More (Circulasione Totale, 1991).

… Zaś pierwsze ich wspólne nagranie miało miejsce dokładnie 3 maja (West Audio). Frode przygotował dla nas dwa fragmenty, które trwają łącznie 48 i pół minuty. Zaczynają się one nad wyraz spokojnie – smukłymi, czystymi dźwiękami skrzypiec, smyczkiem zawieszonym na gryfie kontrabasu i małym percussion. Zwinne, kameralistyczne wprowadzenie dość szybko nabiera ognia dzięki zaangażowaniu się w proces saksofonu, który dodaje wszystkiemu bardziej jazzowego smaku. W 7 minucie Bang rozpoczyna pierwszy tego dnia taniec. Kontrabas Kenta Cartera skocznie mu akompaniuje. Po pewnym czasie opowieść nabiera dynamiki, Stevens śle synkopę za synkopą, choć saksofon Gjerstada czai się w kącie i raczej milczy. Gdy wchodzi do gry, do nieba ciągnie go masywny kontrabas. Z kolei po porcji milczenia skrzypiec, w okolicach 16 minuty gra już cały kwartet, co przy okazji czyni ów fragment szczególnie wartościowym. Pod koniec seta Carter zwinnie podaje rytm syczkiem, a całość pięknie gaśnie na talerzach i strunach skrzypiec.

Drugi set także rodzi się w spokoju ducha. Smyczek na kontrabasie, ciepłe skrzypce, równie wyrazisty saksofon i skoczna perkusja. Po upływie 9 minuty narracja tłumi emocje i wchodzi w fazę akustycznych cudów. Małe dialogi na boku, kontrabasowe solo, zwinne i lekkie jak pawie pióro skrzypce. Muzycy przypominają koniki polne, które hasają po zroszonej porannym deszczem łące. Nie brakuje małych preparacji, kornetu Johna. W 18 minucie opowieść, mimo, iż pachnie dobrą kameralistyką, bystrze nabiera wiatru pod żagle. Choć nadal jest lekka i zwinna, zaczyna już zionąć ogniem na prawo i lewo. Stevens dorzuca jazzowe frazy, Frode kąsa zza zasłony, a całość historii kończy się wyjątkowo dobrze.




Z historii formacji Detail - Czerwiec 1993: Na okoliczność występu na żywo w norweskim radiu, Detail formuje się w kwartet (na gitarze elektrycznej Pierre Dorge). Miejsce przechowywania prawie 70-minutowego zapisu koncertu nie jest znane.

… szczęśliwie Frode odnajduje na dnie swojej magicznej szafy ów koncert (który miał miejsce jednak w Klubie studenckim Folken) i prezentuje nam 37-minutowy jego fragment, podzielony na trzy części. Jego start jest nagły i kolektywny, zatem być może słuchamy go nie od pierwszego dźwięku. Filigranowa gitara, repetujący kontrabas (który brzmi jak bas elektryczny), śpiewny saksofon sopranowy i perkusista, który liczy krawędzie werbla – innymi słowy zrównoważony open jazz, który początkowo nie szuka zwady. Po krótkim stoppingu i garści preparacji, kwartet żwawo rusza we free jazzowy galop, który jednak szybko przygasa. Druga historia, to także kolektywnie podawany temat nagrania, mocno jazzowy, głównie z uwagi na frazowanie gitarzysty. Z czasem opowieść zagęszcza się, a muzycy zdecydowanie szukają już wzajemnych zaczepek.

Prawdziwe emocje ogarniają ich jednak dopiero w trzeciej, najdłuższej części koncertu. Zaczyna go rozśpiewany alt, a pozostałe instrumenty zwinnie mu wtórują, wydając dźwięki na sporej dynamice. Muzycy raczej rezygnują z indywidualnych popisów, stawiają na kolektywnie i bardzo swobodne improwizacje. Jeszcze ciekawiej robi się po 7 minucie. Gitarzysta zostawia za sobą jazzowe frazy i wchodzi bystrze do świata pogłosu, psychodelii i mrocznego post-ambientu. Kontrabasista dużo gra smyczkiem, a saksofonista i perkusista nieustannie dodają nowe elementy do tak już bogatej w wydarzenia narracji. W 13 minucie na niemal rockowe solo decyduje się Stevens. Po chwili mocne wejście ma bas, saksofon dla odmiany skupia się na niuansach, a gitara snuje filigranową opowieść. Mamy zejścia w duety, blask talerzy i podmuchy kornetu. Brawo!


Wszystkie nagrania dostępne są do odsłuchu w całości oraz niedrogiego zakupu na stronie:

*) pełny tekst polski i angielski, wraz z komentarzem Gjerstada, znajdziecie dokładnie tutaj: https://spontaneousmusictribune.blogspot.com/2019/01/frode-gjerstad-and-more-details-about.html


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz