Pokrewne Namiętności i inne archiwalia

piątek, 13 października 2023

Halster in Virtuous Mondays!


Halster, to szwedzkie trio gitar elektrycznych, mało zapewne znane poza skandynawskimi opłotkami, ale godne uwagi całego świata i niejednej galaktyki. Panowie Anders Lindsjö, Adam Persson i Mattias Nihlén w drugiej połowie ubiegłej dekady obchodzili skromny jubileusz, dzięki czemu, pod sztandarami świetnie nam znanego, lokalnego labelu Konvoj Records, doczekali się urodzinowego, pięciopłytowego boxu.

Nagrania zarejestrowano na dzikich, improwizowanych sesjach, jakie odbywały się każdorazowo w poniedziałki w Malmö. Na każdą z tych sesji szwedzcy gitarzyści (czasami używający także innych instrumentów) zapraszali równie znamienitych szwedzkich (tudzież norweskich) improwizatorów. Wyszła z tego całego ambarasu smakowita mieszanka różnokolorowych, improwizowanych emocji. Przy okazji rzeczony box, to doskonała prezentacja szwedzkiej sceny improwizowanej, po części oczywiście dobrze światu znanej, po części jednak niekiedy zbyt anonimowej.

Prześledźmy poniedziałkowe wydarzenia, jakie uwieczniono na pięciu zgrabnych, kompaktowych dyskach.



 

Disc One

Na pierwszym dysku do tria Halster w standardowym instrumentarium gitarowym dołącza puzonista Ola Rubin (trzy pierwsze improwizacje) oraz gitarzysta Henrik Olsson i perkusista Håkon Berre (dwie kolejne części).

Kwartetowa narracja w trzech odsłonach toczy się na ogół w dość spokojnym tempie i stawia raczej na minimalistyczne środki wyrazu, co nie oznacza, że incydentalnie nie potrafi gęstnieć i kąsać intensywnością. Aura jest tu delikatnie post-rockowa, a pikanterii całości dodaje systematycznie fermentujący puzon, który potrafi brzmieć niczym czwarta gitara, nie stroni także od drobnych preparacji. Gitarzyści zdają się czerpać inspiracje z wielu źródeł. Niekiedy ich na poły filigranowe frazowanie przypomina King Crimson z początku lat 80. ubiegłego stulecia. W drugiej części muzycy kreują niekończące się plejady short-cuts. Kłęby dymu i drobne spiętrzenia umilają podróż w dźwiękowe nieznane. Gitarowe subtelności czasami zdobią narrację jazzowym posmakiem. Z kolei trzecia improwizacja tonie w mroku. Puzon brzmi tu dość siarczyście, gitary rysują delikatnie psychodeliczne zawijasy.

Dwie improwizacje kwintetowe chętnie uciekają w subtelności mniej lub bardziej wyciszanych preparacji, czasami wręcz lewitują. Cztery gitary stawiają na rozmyte brzmienie i budowanie klimatu, płyną niczym mgławice. Tym, który scala to wszystko w całkiem linearną narrację jest perkusjonalista. Najpierw toniemy w swobodnych, free rockowych ekspozycjach, potem, gdy opowieść zagęszcza szyk, bywa, że improwizacja staje się post-rockowa, niekiedy post-psychodeliczna, incydentalnie nawet hałaśliwa, zdobiona drobnymi, jazzowymi naleciałościami.

Disc Two

Na tym dysku sytuacja dramaturgiczna jest o wiele bardziej skomplikowana. Pierwsza improwizacja to trio (w niej jedna gitara akustyczna) z saksofonistą Martinem Küchenem i puzonistą Ola Rubinem. Druga, to trio (w nim perkusja i syntezator zamiast gitar) uzupełnione perkusistą Martinem Holmem (jako drum machine). W trzeciej improwizacji w roli gościa ponownie puzonista Ola Rubin oraz nowy na scenie Herman Müntzing (instrumenty klawiszowe, elektronika). Czwarta część, to klasyczne trio gitarowe, a piąta, bazowy skład z dodatkiem instrumentów perkusyjnych pod jurysdykcją Raymonda Strida. Część szósta, to z kolei trio (jedna gitara akustyczna) i dwa puzony (Ola Rubin i Jacob Riis) wsparte elektroniką, zaś część ostatnia - trio (jedna gitara akustyczna) i Pär Thörn obsługujący elektronikę i obiekty. Uff.. działo się!

Pierwszą opowieść kreują wystudzone gitary i dęte preparacje. Mroczny wstęp i ekspresyjne rozwinięcie, ale także gitarowe subtelności i dźwięki z gardła. Druga część skrzy się zadziornymi frazami i bogactwem brzmienia. Garść preparacji, szczypta psychodelii, ale i filigranowe figury dramaturgiczne. W kolejnej odsłonie sporo zamętu wnosi elektronika i elektryczne klawisze. Pojawiają się dubowe echa, także sporo preparowanych fraz puzonu, wreszcie post-jazzowych zdobień. W części czwartej mamy Halstera w wersji saute z szeroką paletą gitarowych środków wyrazu - sprzężenia i melodie, post-rockowe grymasy, bluesowe skale i emocje, a na koniec drobna chmura ambientu.

Piąta improwizacja płynie kilkoma strumieniami brzmieniowych subtelności. Post-psycho-rockowa ballada kwiecąca się rezonującymi talerzami. W przedostatniej improwizacji natrafiamy na dużą porcję dźwięków syntetycznych, elektroakustycznych, a także odgłosy gitarowych pick-upów i dęte westchnienia. Równie zaskakująca brzmieniowo jest ostatnia opowieść. Sporo w niej wydarzeń, zarówno głośnych, jak i wyjątkowo cichych. Reaktywna post-ballada o wielu obliczach.

Disc Three

Tu sytuacja jest tylko pozornie prostsza. Dwie improwizacje i dwa wspólnie improwizujące tria – Halster (z jedną gitarą basową i dodatkowym syntezatorem) oraz Bomb (Ola Paulson na saksofonach, Anders Uddeskog na perkusji). Ponieważ Anders Lindsjö jest członkiem obu formacji, to by na scenie było jednak sześciu muzyków dodano jeszcze puzonistę Ola Rubina. Cały dysk nie trwa nawet 40 minut, ale jest z pewnością najgłośniejszą, najbardziej free jazzową częścią jubileuszowego boxu.

Pierwszy set introdukuje duet saksofonu i gitary basowej. Faza otwarcia, to swobodny open jazz nasączony odrobiną bluesa. Wraz z rozwojem akcji saksofon ciągnie w stronę free jazzu, gitary z kolei szukają hałasu i akcentów post-jazzowych. Swoje dokłada też puzon, który marzy o dalekich podróżach i lubi aylerowskie melodie. Wielominutowa improwizacja ma tu zarówno wyżyny, jak i drobne doliny, pięknie potrafi grzęznąć w psychodelii, ale i wznosić się do lotu z iście free jazzowym temperamentem. Zakończenie wydaje się być szczególnie intensywne, prowadzone w szybkim tempie, nie pozbawione post-rockowych emocji.

Drugi set jest o kilka minut krótszy, ale i on nie szczędzi nam wrażeń. Początek wydaje się nieco medytacyjny, a pierwsza faza lotu wznoszącego odbywa się pod nieobecność saksofonu i puzonu. Tu w roli wodzireja świetnie sprawdza się syntezator. Gdy dęciaki wracają do gry, improwizacja pachnie tu zarówno free jazzem, jak i swobodnym rockiem. Syntezator nie odpuszcza i druga część seta upływa pod znakiem psycho & fussion, nawet, gdy dynamika ekspozycji nieco spada. Świetny moment następuje, gdy narracja przyjmuje formę dętego duetu. Post-jazzowe westchnienia saksofonu i puzonu nawołują tu gitary do finałowej eskalacji.

 


Disc Four

Dysk czwarty, to dużo mniej skomplikowana sytuacja. Trzy improwizacje - na pierwszej klasyczne trio gitarowe i instrumenty perkusyjne Knuta Finsruda, na dwóch kolejnych trio (bas i syntezator zamiast gitar) plus saksofonista Sture Ericson i perkusista Raymond Strid.

Pierwsza, rozbudowana improwizacja, to trzy gitary doposażone małymi porcjami prądu i matowy, podłogowy drumming w rozkołysanym, post-jazzowym tańcu. Narracja ma tu wiele twarzy, nie brakuje w niej akcentów rockowych, wręcz funkowych, są preparacje i soczyste plamy bluesa. Jeśli improwizacja stopuje, natychmiast syci się mocą post-psychodelii, gdy nabiera tempa, szczególnie aktywnym zdaje się być drummer. Przed finałowym wzniesieniem kwartet czołga się w rytmie, a potem eksploduje mocą dubu i funku.

Pierwsze nagranie kwintetowe rodzi się w mroku soczystych dronów i plejadzie short-cuts. Saksofon wzdycha, piszczy jak kot, syntezator plami, bas rysuje zygzaki. Ów minimal na wdechu buduje nadspodziewanie duże emocje. Druga opowieść jest jeszcze bardziej gęsta od fonicznych niespodzianek. Pracują gitarowe pick-upy, syntezator szeleści, a zwinny drumming wskazuje kierunek podróży. W fazie dynamicznej odnajdujemy dużo rocka i dubu, a także funkowych zdobień. Z kolei umiejętnie wytłumione zakończenie pachnie psychodelią na kilometr.

Disc Five

Na ostatnim dysku w dwóch utworach improwizuje trio (perkusja i syntezator zamiast dwóch gitar) oraz saksofonowy gość (Nana Pi Aabo Larsen). W kolejnych dwóch odsłonach mamy trio (jest gitara basowa), a w roli gości kolejnego gitarzystę Johna Lipscomba, puzonistę Ola Rubina i perkusistę Andersa Uddeskoga. Dysk trwa prawie pięć kwadransów i zdecydowanie sytuujemy go po stronie najmocniejszych punktów boxu.

Improwizacje kwartetowe bazują na sporym dysonansie dramaturgicznym. Z jednej stron plejady drobnych, preparowanych fraz, z drugiej moc i siła syntezatorowych, basowych pasaży i niemałych melodii. Znów sporo akcentów post-jazzowych i rockowych wtrętów. Dynamika narracji na typowej dla tego boxu efektownej sinusoidzie.  Świetnie w tym tyglu niespodziewanych zdarzeń odnajduje się nieznana nam saksofonistka (saksofonista?). O ile pierwsza część bywa tu bardzo ognista, o tyle druga niesie w sobie post-balladowy nerw.

Dwie ostatnie improwizacje grane są w sekstecie, zatem wrażeń i emocji mamy tu całe mnóstwo. Pierwsza z opowieści na starcie formuje się w wielobarwne, jakże efektowne crescendo. Szczególnie podobać się tu może gitarowe spiętrzenie, które pachnie metodami pracy King Crimson z wczesnych lat 70. W tym strumieniu hałasu i stygnącej lawy świetnie odnajduje się puzonista, który musi czasami czynić wiele, by wydostać się na powierzchnię narracji. Pod koniec koledzy znajdują mu nawet przestrzeń na krótką, solową ekspozycję. W prawie 30-minutowym secie nie brakuje chwil mglistych, post-ambientowych, pięknie wytłumionych, a samo zakończenie należy do gasnących, ale wyjątkowo melodyjnych gitar. Ostatnia improwizacja nie szczędzi nam gitarowych i basowych subtelności, szybko wszakże łapie bakcyla zdrowej psychodelii. Znów świetne momenty serwuje nam puzonista, który płynie na fali dronowej ekspozycji partnerów. W efektownym zakończeniu skrzy się echo gitarowych improwizacji w estetyce Sonic Youth, a także posmak … bluesa.

 

Halster Virtuous Mondays (Konvoj Records, 5CD 2020)

Halster: Anders Lindsjö – gitara elektryczna, akustyczna, basowa, perkusja, Adam Persson – gitara elektryczna, głos, Mattias Nihlén – gitara elektryczna, syntezator. Goście: Ola Rubin - puzon, Håkon Berre - perkusja, Henrik Olsson – gitara elektryczna, Martin Küchen – saksofon barytonowy, Martin Holm – drum machine, Herman Müntzing – instrumenty klawiszowe, elektronika, Raymond Strid – perkusja, instrumenty perkusyjne, Jakob Riis – puzon, elektronika, Pär Thörn – elektronika, obiekty, Ola Paulson – saksofon tenorowy, altowy, Anders Uddeskog - perkusja, Knut Finsrud – instrumenty perkusyjne, Sture Ericson – saksofon altowy, Nana Pi Aabo Larsen – saksofon tenorowy, Jon Lipscomb – gitara elektryczna. Nagrane w poniedziałki: Allmogen, Malmö, 2018-2019. Dwadzieścia jeden improwizacji, czas trwania poszczególnych dysków - 51:11, 58:08, 36:22, 45:43, 73:51.

              

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz