Halster, to szwedzkie trio gitar elektrycznych, mało zapewne znane poza skandynawskimi opłotkami, ale godne uwagi całego świata i niejednej galaktyki. Panowie Anders Lindsjö, Adam Persson i Mattias Nihlén w drugiej połowie ubiegłej dekady obchodzili skromny jubileusz, dzięki czemu, pod sztandarami świetnie nam znanego, lokalnego labelu Konvoj Records, doczekali się urodzinowego, pięciopłytowego boxu.
Nagrania zarejestrowano na dzikich, improwizowanych sesjach,
jakie odbywały się każdorazowo w poniedziałki w Malmö. Na każdą z tych sesji
szwedzcy gitarzyści (czasami używający także innych instrumentów) zapraszali równie
znamienitych szwedzkich (tudzież norweskich) improwizatorów. Wyszła z tego całego
ambarasu smakowita mieszanka różnokolorowych, improwizowanych emocji. Przy
okazji rzeczony box, to doskonała prezentacja szwedzkiej sceny improwizowanej,
po części oczywiście dobrze światu znanej, po części jednak niekiedy zbyt
anonimowej.
Prześledźmy poniedziałkowe wydarzenia, jakie uwieczniono na
pięciu zgrabnych, kompaktowych dyskach.
Disc One
Na pierwszym dysku do tria Halster w standardowym instrumentarium
gitarowym dołącza puzonista Ola Rubin (trzy pierwsze improwizacje) oraz
gitarzysta Henrik Olsson i perkusista Håkon Berre (dwie kolejne części).
Kwartetowa narracja w trzech odsłonach toczy się na ogół w
dość spokojnym tempie i stawia raczej na minimalistyczne środki wyrazu, co nie oznacza,
że incydentalnie nie potrafi gęstnieć i kąsać intensywnością. Aura jest tu
delikatnie post-rockowa, a pikanterii całości dodaje systematycznie
fermentujący puzon, który potrafi brzmieć niczym czwarta gitara, nie stroni
także od drobnych preparacji. Gitarzyści zdają się czerpać inspiracje z wielu źródeł.
Niekiedy ich na poły filigranowe frazowanie przypomina King Crimson z początku
lat 80. ubiegłego stulecia. W drugiej części muzycy kreują niekończące się plejady
short-cuts. Kłęby dymu i drobne spiętrzenia
umilają podróż w dźwiękowe nieznane. Gitarowe subtelności czasami zdobią narrację
jazzowym posmakiem. Z kolei trzecia improwizacja tonie w mroku. Puzon brzmi tu dość
siarczyście, gitary rysują delikatnie psychodeliczne zawijasy.
Dwie improwizacje kwintetowe chętnie uciekają w subtelności mniej
lub bardziej wyciszanych preparacji, czasami wręcz lewitują. Cztery gitary
stawiają na rozmyte brzmienie i budowanie klimatu, płyną niczym mgławice. Tym,
który scala to wszystko w całkiem linearną narrację jest perkusjonalista. Najpierw
toniemy w swobodnych, free rockowych ekspozycjach, potem, gdy opowieść
zagęszcza szyk, bywa, że improwizacja staje się post-rockowa, niekiedy
post-psychodeliczna, incydentalnie nawet hałaśliwa, zdobiona drobnymi,
jazzowymi naleciałościami.
Disc Two
Na tym dysku sytuacja dramaturgiczna jest o wiele bardziej skomplikowana.
Pierwsza improwizacja to trio (w niej jedna gitara akustyczna) z saksofonistą
Martinem Küchenem i puzonistą Ola Rubinem. Druga, to trio (w nim perkusja i syntezator
zamiast gitar) uzupełnione perkusistą Martinem Holmem (jako drum machine). W trzeciej improwizacji w
roli gościa ponownie puzonista Ola Rubin oraz nowy na scenie Herman Müntzing (instrumenty
klawiszowe, elektronika). Czwarta część, to klasyczne trio gitarowe, a piąta,
bazowy skład z dodatkiem instrumentów perkusyjnych pod jurysdykcją Raymonda
Strida. Część szósta, to z kolei trio (jedna gitara akustyczna) i dwa puzony (Ola
Rubin i Jacob Riis) wsparte elektroniką, zaś część ostatnia - trio (jedna
gitara akustyczna) i Pär Thörn obsługujący elektronikę i obiekty. Uff.. działo
się!
Pierwszą opowieść kreują wystudzone gitary i dęte
preparacje. Mroczny wstęp i ekspresyjne rozwinięcie, ale także gitarowe
subtelności i dźwięki z gardła. Druga część skrzy się zadziornymi frazami i
bogactwem brzmienia. Garść preparacji, szczypta psychodelii, ale i filigranowe
figury dramaturgiczne. W kolejnej odsłonie sporo zamętu wnosi elektronika i
elektryczne klawisze. Pojawiają się dubowe echa, także sporo preparowanych fraz
puzonu, wreszcie post-jazzowych zdobień. W części czwartej mamy Halstera w
wersji saute z szeroką paletą
gitarowych środków wyrazu - sprzężenia i melodie, post-rockowe grymasy,
bluesowe skale i emocje, a na koniec drobna chmura ambientu.
Piąta improwizacja płynie kilkoma strumieniami brzmieniowych
subtelności. Post-psycho-rockowa ballada kwiecąca się rezonującymi talerzami. W
przedostatniej improwizacji natrafiamy na dużą porcję dźwięków syntetycznych, elektroakustycznych,
a także odgłosy gitarowych pick-upów
i dęte westchnienia. Równie zaskakująca brzmieniowo jest ostatnia opowieść.
Sporo w niej wydarzeń, zarówno głośnych, jak i wyjątkowo cichych. Reaktywna
post-ballada o wielu obliczach.
Disc Three
Tu sytuacja jest tylko pozornie prostsza. Dwie improwizacje
i dwa wspólnie improwizujące tria – Halster (z jedną gitarą basową i dodatkowym
syntezatorem) oraz Bomb (Ola Paulson na saksofonach, Anders Uddeskog na
perkusji). Ponieważ Anders Lindsjö jest członkiem obu formacji, to by na scenie
było jednak sześciu muzyków dodano jeszcze puzonistę Ola Rubina. Cały dysk nie
trwa nawet 40 minut, ale jest z pewnością najgłośniejszą, najbardziej free
jazzową częścią jubileuszowego boxu.
Pierwszy set introdukuje duet saksofonu i gitary basowej.
Faza otwarcia, to swobodny open jazz
nasączony odrobiną bluesa. Wraz z rozwojem akcji saksofon ciągnie w stronę free
jazzu, gitary z kolei szukają hałasu i akcentów post-jazzowych. Swoje dokłada też
puzon, który marzy o dalekich podróżach i lubi aylerowskie melodie.
Wielominutowa improwizacja ma tu zarówno wyżyny, jak i drobne doliny, pięknie
potrafi grzęznąć w psychodelii, ale i wznosić się do lotu z iście free jazzowym
temperamentem. Zakończenie wydaje się być szczególnie intensywne, prowadzone w
szybkim tempie, nie pozbawione post-rockowych emocji.
Drugi set jest o kilka minut krótszy, ale i on nie szczędzi
nam wrażeń. Początek wydaje się nieco medytacyjny, a pierwsza faza lotu wznoszącego
odbywa się pod nieobecność saksofonu i puzonu. Tu w roli wodzireja świetnie sprawdza
się syntezator. Gdy dęciaki wracają do gry, improwizacja pachnie tu zarówno
free jazzem, jak i swobodnym rockiem. Syntezator nie odpuszcza i druga część
seta upływa pod znakiem psycho &
fussion, nawet, gdy dynamika ekspozycji nieco spada. Świetny moment następuje,
gdy narracja przyjmuje formę dętego duetu. Post-jazzowe westchnienia saksofonu
i puzonu nawołują tu gitary do finałowej eskalacji.
Disc Four
Dysk czwarty, to dużo mniej skomplikowana sytuacja. Trzy
improwizacje - na pierwszej klasyczne trio gitarowe i instrumenty perkusyjne
Knuta Finsruda, na dwóch kolejnych trio (bas i syntezator zamiast gitar) plus
saksofonista Sture Ericson i perkusista Raymond Strid.
Pierwsza, rozbudowana improwizacja, to trzy gitary
doposażone małymi porcjami prądu i matowy, podłogowy
drumming w rozkołysanym, post-jazzowym
tańcu. Narracja ma tu wiele twarzy, nie brakuje w niej akcentów rockowych,
wręcz funkowych, są preparacje i soczyste plamy bluesa. Jeśli improwizacja stopuje,
natychmiast syci się mocą post-psychodelii, gdy nabiera tempa, szczególnie aktywnym
zdaje się być drummer. Przed finałowym
wzniesieniem kwartet czołga się w rytmie, a potem eksploduje mocą dubu i funku.
Pierwsze nagranie kwintetowe rodzi się w mroku soczystych
dronów i plejadzie short-cuts.
Saksofon wzdycha, piszczy jak kot, syntezator plami, bas rysuje zygzaki. Ów minimal na wdechu buduje nadspodziewanie
duże emocje. Druga opowieść jest jeszcze bardziej gęsta od fonicznych
niespodzianek. Pracują gitarowe pick-upy,
syntezator szeleści, a zwinny drumming
wskazuje kierunek podróży. W fazie dynamicznej odnajdujemy dużo rocka i dubu, a
także funkowych zdobień. Z kolei umiejętnie wytłumione zakończenie pachnie psychodelią
na kilometr.
Disc Five
Na ostatnim dysku w dwóch utworach improwizuje trio
(perkusja i syntezator zamiast dwóch gitar) oraz saksofonowy gość (Nana Pi Aabo
Larsen). W kolejnych dwóch odsłonach mamy trio (jest gitara basowa), a w roli
gości kolejnego gitarzystę Johna Lipscomba, puzonistę Ola Rubina i perkusistę
Andersa Uddeskoga. Dysk trwa prawie pięć kwadransów i zdecydowanie sytuujemy go
po stronie najmocniejszych punktów boxu.
Improwizacje kwartetowe bazują na sporym dysonansie dramaturgicznym.
Z jednej stron plejady drobnych, preparowanych fraz, z drugiej moc i siła
syntezatorowych, basowych pasaży i niemałych melodii. Znów sporo akcentów
post-jazzowych i rockowych wtrętów. Dynamika narracji na typowej dla tego boxu efektownej
sinusoidzie. Świetnie w tym tyglu niespodziewanych
zdarzeń odnajduje się nieznana nam saksofonistka (saksofonista?). O ile pierwsza
część bywa tu bardzo ognista, o tyle druga niesie w sobie post-balladowy nerw.
Dwie ostatnie improwizacje grane są w sekstecie, zatem wrażeń
i emocji mamy tu całe mnóstwo. Pierwsza z opowieści na starcie formuje się w
wielobarwne, jakże efektowne crescendo.
Szczególnie podobać się tu może gitarowe spiętrzenie, które pachnie metodami pracy
King Crimson z wczesnych lat 70. W tym strumieniu hałasu i stygnącej lawy
świetnie odnajduje się puzonista, który musi czasami czynić wiele, by wydostać
się na powierzchnię narracji. Pod koniec koledzy znajdują mu nawet przestrzeń
na krótką, solową ekspozycję. W prawie 30-minutowym secie nie brakuje chwil
mglistych, post-ambientowych, pięknie wytłumionych, a samo zakończenie należy
do gasnących, ale wyjątkowo melodyjnych gitar. Ostatnia improwizacja nie
szczędzi nam gitarowych i basowych subtelności, szybko wszakże łapie bakcyla
zdrowej psychodelii. Znów świetne momenty serwuje nam puzonista, który płynie
na fali dronowej ekspozycji partnerów. W efektownym zakończeniu skrzy się echo
gitarowych improwizacji w estetyce Sonic Youth, a także posmak … bluesa.
Halster Virtuous Mondays
(Konvoj Records, 5CD 2020)
Halster: Anders Lindsjö – gitara elektryczna, akustyczna,
basowa, perkusja, Adam Persson – gitara elektryczna, głos, Mattias Nihlén –
gitara elektryczna, syntezator. Goście: Ola Rubin - puzon, Håkon Berre -
perkusja, Henrik Olsson – gitara elektryczna, Martin Küchen – saksofon
barytonowy, Martin Holm – drum machine,
Herman Müntzing – instrumenty klawiszowe, elektronika, Raymond Strid –
perkusja, instrumenty perkusyjne, Jakob Riis – puzon, elektronika, Pär Thörn –
elektronika, obiekty, Ola Paulson – saksofon tenorowy, altowy, Anders Uddeskog
- perkusja, Knut Finsrud – instrumenty perkusyjne, Sture Ericson – saksofon
altowy, Nana Pi Aabo Larsen – saksofon tenorowy, Jon Lipscomb – gitara
elektryczna. Nagrane w poniedziałki: Allmogen, Malmö, 2018-2019. Dwadzieścia
jeden improwizacji, czas trwania poszczególnych dysków - 51:11, 58:08, 36:22,
45:43, 73:51.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz