Pokrewne Namiętności i inne archiwalia

piątek, 23 lutego 2024

Christian Marien in quartet and trio!


Berlińskim perkusistą i perkusjonalistą Christianem Marienem zachwycamy się już od dłuższego czasu, na ogół przy okazji jego artystycznych aktywności czynionych wraz z puzonistą Matthiasem Müllerem w ramach ich definitywnie cudownego duetu Superimpose. Wiele ciepłych słów poświęciliśmy mu także przy okazji jego solowej płyty The Sun Has Set, the Drums Are Beating. Muzyk wszakże swymi aktywnościami i talentami wypełnia nie tylko przestrzeń europejskiej muzyki swobodnie improwizowanej, ale jest także ważnym podmiotem wykonawczym sceny jazzowej i całkiem zgrabnym kompozytorem w obrębie tego jakże szeroko rozumianego gatunku.

Wspomniany duet Superimpose gościł w poznańskim Dragonie na początku stycznia, znów wbił nas w ubitą ziemię jakością swojej improwizacji, a sam Marien pozostawił w odtwarzaczach redakcji dwie nowe płyty. Obie doskonale prezentują jego najbardziej współczesne dokonania na niwie jazzu, wsparte jego licznymi kompozycjami. Najpierw sięgamy zatem po jego flagowy, imienny Quartett, potem po kolektywne trio o nazwie własnej I Am Three, które po części także bazuje na jego kompozycjach. Dwie świeże plyty, obie datowane na rok bieżący i mnóstwo soczystych, jazzowych, niekiedy free jazzowych eskapad. I równie bogaty pakiet jakże bystrych scenariuszy Mariena.




Quartett

W kwartecie Mariena odnajdujemy bardzo dobrze lub dobrze znanych nam artystów – gitarzystę Jaspera Stadhoudersa, saksofonistę i klarnecistę Tobiasa Deliusa oraz kontrabasistę Antonio Borghiniego. Album zawiera siedem utworów - sześć z nich, to dzieła perkusisty, a jedno, centralnie posadowione na płycie, to dzieło wspólne, zatem istnieje duże prawdopodobieństwo, iż jest nagraniem w pełni improwizowanym.

Słowo się rzekło, trzy pierwsze kompozycje Mariena pięknie wprowadzają nas w klimat nagrania. Melodyjne, rytmiczne, często dynamiczne tematy, na ogół podawane kolektywnie, stanowią tu gem otwarcia dla rozbudowanych improwizacji, też prowadzonych w skończonej liczbie przypadków wspólnymi siłami. Pierwsza część nie dość, że efektownie swinguje, to zdaje się mieć na poły latynoski sznyt, doprawiony afrykańską polirytmią. Czuć w każdym dźwięku, w każdej pojedynczej frazie, iż drummer jest tu kreatorem głównym spektaklu. W drugiej odsłonie pojawia się klarnet i mandolina, a opowieść, zwłaszcza w swej początkowej fazie, toczy się w dostojnym tempie i wyszukanej, niekiedy melancholijnej melodyce. O kameralny posmak dba kontrabasowy smyczek, a puentą nagrania są rytmiczne łamańce perkusisty, które dodatkowo stymulują jakość ekspozycji. W trzeciej części mamy progresywny, prosty rytm, który podprowadza muzyków pod wyjątkowo intrygującą fazę środkową, upstrzoną mnóstwem świetnych interakcji, czynionych w procesie nad wyraz swobodnych improwizacji. Gdy tempo rośnie dostajemy się wir solowej ekspozycji gitarzysty, prowadzonej przy wsparciu gęsto frazującej sekcji rytmu.

Czas na anonsowaną część czwartą, najdłuższą, pozbawioną tematu przewodniego, doposażoną w zadaną strukturę i ogrom przestrzeni na kolektywne improwizacje. Skupiony początek bazuje na brzmieniu smyczka, lekkiej, ale od startu dynamicznej perkusji i post-psychodelicznych wyziewach gitarowych. Narracja jest tu wyjątkowo bogata w wydarzenia, zwroty akcji, ale i brzmieniowe subtelności. Delius pracuje zarówno na saksofonie, jak i klarnecie, także Stadhouders korzysta z obu swoich narzędzi pracy. Tempo faluje, ale w fazie finałowej jest wysokie, znów stemplowane kreatywnością perkusisty. Pod koniec utworu mamy wrażenie, że muzycy łapią nieco bluesowego klimatu, bystrze kontrapunktowanego preparacjami gitarzysty. Definitywnie crème de la crème całego albumu.

W trzech finałowych kompozycjach Mariena także odnajdujemy mnóstwo smaczków i punktów recenzenckiego zaczepienia. Utwór piąty zdecydowanie koi emocje po kluczowej części czwartej. Drżące talerze, semicka zaduma klarnetu, melancholijna mandolina - oto ballada smutku, która na etapie rozwinięcia nabiera pięknej nerwowości, znów nie bez bluesowego posmaku. Szósty utwór osnuty jest wokół figury post-funkowej. Kompulsywny rytm, połamane frazy jakby czekające na melodyjny motyw przewodni, który wyznaczy kierunek dalszej podróży. Tuż po jego prezentacji kwartet rusza w taniec, tak jak w części pierwszej z latynoskim temperamentem, podpartym polirytmiczną fakturą. Ów fast post-swing daje przestrzeń do improwizacji także na etapie przyśpieszenia! Emocje buzują, choć zdają się być pod pełną kontrolą każdego z muzyków. Finałowy utwór niesie ze sobą pokaźny wachlarz atrybutów farewell song – garść preparacji, trochę mrocznego wzdychania, klarnetowe trwogi, leniwe, gitarowe akcje perkusjonalne i delikatny groove, rodzący się na gryfie basu. Końcową melodię dostarcza tu klarnecista, który skutecznie zachęca do śpiewu pozostałych uczestników tego szalonego przedsięwzięcia.



 

I Am Three

Zgodnie z nazwą własną (i zabawnym kolażem na okładce) mamy tu jedno artystyczne ciało zlepione z saksofonistki Silke Eberhard, trębacza Nikolausa Neusera oraz naszego głównego bohatera na perkusji. Artyści przygotowali na potrzeby trzeciego albumu formacji aż jedenaście kompozycji, których autorstwem podzielili się w następujący sposób – dwie, to dzieła saksofonistki, cztery trębacza i pięć perkusisty. Zgrabne, nieprzegadane opowieści, trwające na ogół od trzech do pięciu minut, szyte są open jazzowym ściegiem, a w głowie recenzenta budzą dobre skojarzenia z dokonaniami nowojorskiego tria Barondown sprzed trzech dekad, dowodzonego przez świetnie nam znanego Joey’ego Barona, a bazującego na kooperacji perkusji z dwoma dęciakami.

Wesoły, durowy temat podają tu najczęściej saksofon i trąbka, a ekspresyjna, ciekawie poukładana rytmicznie perkusja niesie ich do samego nieba. Tematy są oczywiście tylko pretekstem do improwizacji, ale w tej sferze muzycy nie zwykli popadać w nadmiar ekspresji. Świetnie ze sobą kooperują, często wpadają w udane imitacje, jedynie w kilku krótkich fragmentach zdają się ciągnąć opowieść samotnie, tudzież bardziej w swoją stronę. Robota perkusisty znów świetna – perfekcyjnie dba o dramaturgię, strukturę, brzmienie, wreszcie odpowiedni poziom emocji! Na tak dynamicznej formule oparta jest pieśń otwarcia, a także czwarta, siódma i dziesiąta ekspozycja.

Po efektownym starcie albumu, w drugiej opowieści zwraca uwagę brzmienie obu dęciaków, pogrążone w pogłosie, jakby oba instrumenty wyśpiewywały wyjątkowo rozmarzone melodie. Drummer dyktuje tempo, trąbka i saksofon dyskutują o mglistej aurze poranka. W części trzeciej odnotowujemy lekko zabrudzone brzmienie trąbki, na której zdaje się spoczywać ciężar introdukcji, z kolei saksofon realizuje tu krótką partię solową. Na koniec muzycy zwalniają i sieją garść preparowanych fraz. W części piątej instrumenty dęte snują zstępujące, post-melodyjne drony. Wystarczy jednak kilka akcji perkusji, by opowieść nabrała stosownego tempa, kreując przy okazji przestrzeń dla efektownych improwizacji, szczególnie w fazie środkowej utworu. Szósta opowieść zwie się adekwatnie Fast-slow. Melodie, preparacje i permanentne kombinowanie z rytmem i tempem, to podstawowe elementy tej intrygującej układanki. Także opowieść ósma nie stawia na wysokie tempo, przypomina post-balladę z dobrze zarysowaną linią melodyczną. Część dziewiąta szyta jest prawdziwie ognistą synkopą w półgalopie, ale w fazie rozwinięcia muzycy sięgają po to, co najlepsze – najpierw dużo leniwych, cedzonych fraz na wdechu, potem efektowne pyskówki na niezłej dynamice. Album wieńczy utwór, który podobnie jak część druga, budowany jest na sporym dysonansie, zarówno w zakresie tempa, jak i intensywności frazowania. Marien podaje tu gesty, dudniący drumming groove, z kolei trąbka i saksofon w swoim, na poły niespiesznym rytmie, budują skromne, melodyjne opowieści, znów chętnie zanurzając się w pogłosie.

 

Christian Marien Quartett How long is now (MarMade Records, CD 2024). Tobias Delius – saksofon tenorowy, klarnet, Jasper Stadhouders – gitara, mandolina, Antonio Borghini – kontrabas oraz Christian Marien – perkusja. Nagrane w Studio Zentri Fuge, Berlin, 2023. Siedem kompozycji, 51 minut.

I Am Three In Other Words (Leo Records, CD 2024). Silke Eberhard – saksofon altowy, instrumenty perkusyjne, Nikolaus Neuser – trąbka oraz Christian Marien – perkusja. Nagrane w RecPublica Studios, Łubrza, Polska, 2023. Jedenaście kompozycji, 37 minut.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz