Berlińskim perkusistą i perkusjonalistą Christianem Marienem zachwycamy się już od dłuższego czasu, na ogół przy okazji jego artystycznych aktywności czynionych wraz z puzonistą Matthiasem Müllerem w ramach ich definitywnie cudownego duetu Superimpose. Wiele ciepłych słów poświęciliśmy mu także przy okazji jego solowej płyty The Sun Has Set, the Drums Are Beating. Muzyk wszakże swymi aktywnościami i talentami wypełnia nie tylko przestrzeń europejskiej muzyki swobodnie improwizowanej, ale jest także ważnym podmiotem wykonawczym sceny jazzowej i całkiem zgrabnym kompozytorem w obrębie tego jakże szeroko rozumianego gatunku.
Wspomniany duet Superimpose gościł w poznańskim Dragonie na
początku stycznia, znów wbił nas w ubitą ziemię jakością swojej improwizacji, a
sam Marien pozostawił w odtwarzaczach redakcji dwie nowe płyty. Obie doskonale
prezentują jego najbardziej współczesne dokonania na niwie jazzu, wsparte jego
licznymi kompozycjami. Najpierw sięgamy zatem po jego flagowy, imienny Quartett, potem po kolektywne trio o
nazwie własnej I Am Three, które po części także bazuje na jego kompozycjach.
Dwie świeże plyty, obie datowane na rok bieżący i mnóstwo soczystych,
jazzowych, niekiedy free jazzowych eskapad. I równie bogaty pakiet jakże
bystrych scenariuszy Mariena.
W kwartecie Mariena odnajdujemy bardzo dobrze lub dobrze
znanych nam artystów – gitarzystę Jaspera Stadhoudersa, saksofonistę i
klarnecistę Tobiasa Deliusa oraz kontrabasistę Antonio Borghiniego. Album
zawiera siedem utworów - sześć z nich, to dzieła perkusisty, a jedno,
centralnie posadowione na płycie, to dzieło wspólne, zatem istnieje duże
prawdopodobieństwo, iż jest nagraniem w pełni improwizowanym.
Słowo się rzekło, trzy pierwsze kompozycje Mariena pięknie
wprowadzają nas w klimat nagrania. Melodyjne, rytmiczne, często dynamiczne tematy,
na ogół podawane kolektywnie, stanowią tu gem otwarcia dla rozbudowanych improwizacji,
też prowadzonych w skończonej liczbie przypadków wspólnymi siłami. Pierwsza część
nie dość, że efektownie swinguje, to zdaje się mieć na poły latynoski sznyt,
doprawiony afrykańską polirytmią. Czuć w każdym dźwięku, w każdej pojedynczej
frazie, iż drummer jest tu kreatorem głównym
spektaklu. W drugiej odsłonie pojawia się klarnet i mandolina, a opowieść, zwłaszcza
w swej początkowej fazie, toczy się w dostojnym tempie i wyszukanej, niekiedy melancholijnej
melodyce. O kameralny posmak dba kontrabasowy smyczek, a puentą nagrania są
rytmiczne łamańce perkusisty, które dodatkowo stymulują jakość ekspozycji. W trzeciej
części mamy progresywny, prosty rytm, który podprowadza muzyków pod wyjątkowo intrygującą
fazę środkową, upstrzoną mnóstwem świetnych interakcji, czynionych w procesie
nad wyraz swobodnych improwizacji. Gdy tempo rośnie dostajemy się wir solowej ekspozycji
gitarzysty, prowadzonej przy wsparciu gęsto frazującej sekcji rytmu.
Czas na anonsowaną część czwartą, najdłuższą, pozbawioną
tematu przewodniego, doposażoną w zadaną strukturę i ogrom przestrzeni na kolektywne
improwizacje. Skupiony początek bazuje na brzmieniu smyczka, lekkiej, ale od startu
dynamicznej perkusji i post-psychodelicznych wyziewach gitarowych. Narracja
jest tu wyjątkowo bogata w wydarzenia, zwroty akcji, ale i brzmieniowe subtelności.
Delius pracuje zarówno na saksofonie, jak i klarnecie, także Stadhouders korzysta
z obu swoich narzędzi pracy. Tempo faluje, ale w fazie finałowej jest wysokie, znów
stemplowane kreatywnością perkusisty. Pod koniec utworu mamy wrażenie, że
muzycy łapią nieco bluesowego klimatu, bystrze kontrapunktowanego preparacjami gitarzysty.
Definitywnie crème de la crème całego
albumu.
W trzech finałowych kompozycjach Mariena także odnajdujemy mnóstwo
smaczków i punktów recenzenckiego zaczepienia. Utwór piąty zdecydowanie koi emocje
po kluczowej części czwartej. Drżące talerze, semicka zaduma klarnetu, melancholijna
mandolina - oto ballada smutku, która na etapie rozwinięcia nabiera pięknej nerwowości,
znów nie bez bluesowego posmaku. Szósty utwór osnuty jest wokół figury post-funkowej.
Kompulsywny rytm, połamane frazy jakby czekające na melodyjny motyw przewodni,
który wyznaczy kierunek dalszej podróży. Tuż po jego prezentacji kwartet rusza
w taniec, tak jak w części pierwszej z latynoskim temperamentem, podpartym polirytmiczną
fakturą. Ów fast post-swing daje
przestrzeń do improwizacji także na etapie przyśpieszenia! Emocje buzują, choć zdają
się być pod pełną kontrolą każdego z muzyków. Finałowy utwór niesie ze sobą pokaźny
wachlarz atrybutów farewell song –
garść preparacji, trochę mrocznego wzdychania, klarnetowe trwogi, leniwe, gitarowe
akcje perkusjonalne i delikatny groove,
rodzący się na gryfie basu. Końcową melodię dostarcza tu klarnecista, który skutecznie
zachęca do śpiewu pozostałych uczestników tego szalonego przedsięwzięcia.
I Am Three
Zgodnie z nazwą własną (i zabawnym kolażem na okładce) mamy
tu jedno artystyczne ciało zlepione z saksofonistki Silke Eberhard, trębacza
Nikolausa Neusera oraz naszego głównego bohatera na perkusji. Artyści przygotowali
na potrzeby trzeciego albumu formacji aż jedenaście kompozycji, których autorstwem
podzielili się w następujący sposób – dwie, to dzieła saksofonistki, cztery
trębacza i pięć perkusisty. Zgrabne, nieprzegadane opowieści, trwające na ogół
od trzech do pięciu minut, szyte są open
jazzowym ściegiem, a w głowie recenzenta budzą dobre skojarzenia z dokonaniami nowojorskiego
tria Barondown sprzed trzech dekad, dowodzonego przez świetnie nam znanego
Joey’ego Barona, a bazującego na kooperacji perkusji z dwoma dęciakami.
Wesoły, durowy temat podają tu najczęściej saksofon i trąbka,
a ekspresyjna, ciekawie poukładana rytmicznie perkusja niesie ich do samego
nieba. Tematy są oczywiście tylko pretekstem do improwizacji, ale w tej sferze
muzycy nie zwykli popadać w nadmiar ekspresji. Świetnie ze sobą kooperują,
często wpadają w udane imitacje, jedynie w kilku krótkich fragmentach zdają się
ciągnąć opowieść samotnie, tudzież bardziej w swoją stronę. Robota perkusisty znów
świetna – perfekcyjnie dba o dramaturgię, strukturę, brzmienie, wreszcie odpowiedni
poziom emocji! Na tak dynamicznej formule oparta jest pieśń otwarcia, a także
czwarta, siódma i dziesiąta ekspozycja.
Po efektownym starcie albumu, w drugiej opowieści zwraca uwagę
brzmienie obu dęciaków, pogrążone w pogłosie, jakby oba instrumenty wyśpiewywały
wyjątkowo rozmarzone melodie. Drummer dyktuje
tempo, trąbka i saksofon dyskutują o mglistej aurze poranka. W części trzeciej odnotowujemy
lekko zabrudzone brzmienie trąbki, na której zdaje się spoczywać ciężar introdukcji,
z kolei saksofon realizuje tu krótką partię solową. Na koniec muzycy zwalniają
i sieją garść preparowanych fraz. W części piątej instrumenty dęte snują zstępujące,
post-melodyjne drony. Wystarczy jednak kilka akcji perkusji, by opowieść nabrała
stosownego tempa, kreując przy okazji przestrzeń dla efektownych improwizacji,
szczególnie w fazie środkowej utworu. Szósta opowieść zwie się adekwatnie Fast-slow. Melodie, preparacje i permanentne
kombinowanie z rytmem i tempem, to podstawowe elementy tej intrygującej
układanki. Także opowieść ósma nie stawia na wysokie tempo, przypomina post-balladę
z dobrze zarysowaną linią melodyczną. Część dziewiąta szyta jest prawdziwie ognistą
synkopą w półgalopie, ale w fazie rozwinięcia muzycy sięgają po to, co
najlepsze – najpierw dużo leniwych, cedzonych fraz na wdechu, potem efektowne
pyskówki na niezłej dynamice. Album wieńczy utwór, który podobnie jak część
druga, budowany jest na sporym dysonansie, zarówno w zakresie tempa, jak i intensywności
frazowania. Marien podaje tu gesty, dudniący drumming groove, z kolei trąbka i saksofon w swoim, na poły niespiesznym
rytmie, budują skromne, melodyjne opowieści, znów chętnie zanurzając się w
pogłosie.
Christian Marien Quartett How long is now (MarMade Records, CD 2024). Tobias Delius –
saksofon tenorowy, klarnet, Jasper Stadhouders – gitara, mandolina, Antonio
Borghini – kontrabas oraz Christian Marien – perkusja. Nagrane w Studio Zentri Fuge, Berlin,
2023. Siedem kompozycji, 51 minut.
I Am Three In Other
Words (Leo Records, CD 2024). Silke Eberhard – saksofon altowy, instrumenty
perkusyjne, Nikolaus Neuser – trąbka oraz Christian Marien – perkusja. Nagrane
w RecPublica Studios, Łubrza, Polska,
2023. Jedenaście kompozycji, 37 minut.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz