Pokrewne Namiętności i inne archiwalia

wtorek, 6 lutego 2024

John Butcher & Eddie Prévost are Unearthed!


Niemal dokładnie miesiąc temu pisaliśmy na tych łamach o albumach dokumentujących artystyczne obchody 80. urodzin Eddie’go Prévosta. Omówiliśmy wówczas szczegółowo dwa kluczowe albumy, kolejne dwa skwitowaliśmy mniejszą porcją słów. Z kolei dwie inne pozycje z najnowszego katalogu Matchless Recordings jedynie zaawizowaliśmy, mając nadzieje na ich pełny odczyt w przyszłości. One także konsumują artystyczne dokonania jubilata i przy okazji świetnie uzupełniają urodzinowy box.

Dziś pochylamy się nad jedną z tych ostatnich i zamieszczoną tam duetową ekspozycją Johna Butchera i Eddie’go Prévosta. Panowie nagrali już w duecie, tudzież większych składach (choćby AMM!) sporo albumów, każdy z nich jest osobną księgą historii gatunku, zatem bez zbędnych wstępów siadamy do odczytu i odsłuchu ich najnowszego wspólnego nagrania, którego tytuł zdaje się być zaskakująco przewrotny. Okoliczności obiektu sakralnego, późna wiosna roku ubiegłego i trzy improwizacje, które szczelnie wypełniają przestrzeń dysku kompaktowego.

Nagranie składa się z dwóch wielominutowych utworów i czegoś na kształt kody, ale ponieważ ta ostatnia trwa ponad kwadrans śmiało możemy ją uznać za pełnoprawną, trzecią improwizację czerwcowego wieczoru w brytyjskim Essex.



 

Muzycy zaczynają spektakl oblepieni szemrzącą ciszą, ale dość szybko dają sygnały, iż tego dnia skorzy są budować całkiem dynamiczne ekspozycje, a ich celem nie będzie raczej eksploracja słynnych technik rozszerzonych, ale pełnokrwista, chwilami niemal free jazzowa jazda. Taką wolę z pewnością reprezentuje tu perkusista, który mimo osiemdziesięciu jeden wiosen na karku chętny jest do czynienia naprawdę ekspresyjnych akcji, to samo można zresztą powiedzieć o kilkanaście lat od niego młodszym, ale także już zasłużonym mistrzu saksofonu. Obaj sprawiają wrażenie nastolatków na pierwszej randce i wyjątkowo im dobrze z takim nastawianiem do życia. Akcje roześmianego Johna i rozhuśtanego energią Eddie’ego w trakcie pierwszego, ponad 34-minutowego seta, mienią się wszystkimi kolorami tęczy, a sami artyści nie wybierają dróg na skróty. Drummer pozostaje w akcji cały czas, szyje ściegiem pełnym emocji, nie ustaje w implikowaniu akcji zaczepnych. John, jak to ma w zwyczaju, lubi dramaturgiczne pauzy, ale po każdej z nich zdaje się wracać z jeszcze lepszym pomysłem. Zmienia saksofony w zależności od nastroju chwili i świetnie reaguje na każdą frazę interlokutora. Eddie zdaje się tu stać na straży reguł free jazzu, z kolei John nie zapomina o chwilach dramaturgicznej zadumy i dalece kameralnych westchnieniach. W okolicach dwunastej minuty muzycy serwują nam drobny wątek balladowy, sięgają nawet do bardziej mrocznych stron swej improwizacji. Po restarcie brną dalej pozostając w intrygującym dysonansie dynamiki – Eddie narzuca bystre tempo, John fantastycznie wstrzymuje moc oddechu i sięga po spokojniejsze frazy. Ten fragment czerwcowego spotkania w Essex ma swój peak ekspresji pod koniec drugiego kwadransa. John sięga nieba dmąc w saksofon sopranowy, Eddie finalizuje roztańczonymi talerzami.

W trakcie drugiego, o kilka minut krótszego seta, artyści serwują nam kilka rozdziałów ze swych przebogatych ksiąg fraz preparowanych. Zaczynają zresztą plejadą mrocznych short-cuts. Po niezbyt długiej introdukcji idą w swoje ulubionego tego wieczoru tango, udanie stymulują dynamikę, ale definitywnie donikąd się nie spieszą. Dbają o odpowiednią melodykę i zwartą, linearną narrację. Raz za razem dostarczają nam urokliwe kwiatki – intrygujące przedechy, drżące, rezonujące talerze, tudzież drobne, ale czerstwe porcje ciszy. Znów w okolicach dwunastej minuty zarządzają moment dramaturgicznego wytłumienia. Tuż po nim Eddie proponuje drobne, szczoteczkowe solo, John z kolei bierze w dłoń sopran i dekretuje … wątek tameczny. Wpada na niedługo w oddech cyrkulacyjny i znacząco podnosi poziom emocji. Gdy z nich opada, chętnie sięga po najlepsze ze swoich preparacji – świsty, gwizdy, frazy zza grubej, teatralnej kotary. Eddie kontrapunktuje talerzową feerią. Nim drugi set zostanie zwieńczony dość żwawą, solową akcją perkusisty, dostajemy się jeszcze w wir stonowanego, rozśpiewanego stepu realizowanego marszowym krokiem.

Ostatni akt wieczoru pełni rolę nieco spokojniejszej, pożegnalnej ekspozycji. Dużo w niej minimalizmu, dywagacji czynionych w okolicach ciszy. John trochę mruczy, trochę śpiewa na tenorze, Eddie snuje leniwy drumming. Przez moment akcja nabiera rozpędu, po czym wpada w intrygujące, ptasie tremolo Johna, posadowione na rezonującej ekspozycji Eddie’go. Końcowe dwie minuty zdają się być pogrążone w ciszy ledwie słyszalnych dronów saksofonu i skromnych uderzeń w werbel i tomy.

 

John Butcher & Eddie Prévost Unearthed (Matchless Recordings, CD 2023). John Butcher – saksofon tenorowy i sopranowy oraz Eddie Prévost - perkusja. Nagrane w All Hallows Church, High Laver, Essex, czerwiec 2023. Trzy improwizacje, 78 minut.

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz