Pokrewne Namiętności i inne archiwalia

piątek, 21 listopada 2025

Camila Nebbia, Gonçalo Almeida & Sylvain Darrifourcq are the Hypomaniacs!


Wspaniała muzyka improwizowana powstaje w każdym zakątku świata, a tym bardziej Europy. Bez zbędnej zwłoki przenosimy się do greckich Thessalonik, na późnozimowy, tudzież wczesnowiosenny Defkaz Take 2 Festival.

Na scenie gotowa do gry jest już trójka naszych dobrych znajomych – argentyńska saksofonistka Camila Nebbia, portugalski kontrabasista Gonçalo Almeida i francuski perkusista Sylvain Darrifourcq. Za dokumentację fonograficzną tego spotkania odpowiada grecki label Defkaz, który przy okazji jest organizatorem całego zdarzenia (tak przynajmniej sugeruje nazwa festiwalu). Zgrzebny nośnik winylowy, ubrany w jakże adekwatny tytuł Hypomaniac, dostarcza nam prawie pięćdziesięciominutową improwizację pociętą na cztery odcinki. So, Welcome! Fire walks with them!

 


Artyści rozpoczynają koncert w klimatach definitywnie free jazzowych. Brzmią masywnie (kontrabas jest tu silnie amplifikowany), mają głębokie zadęcie i nieskończony wachlarz perkusyjnych możliwości. W podobnym nastroju kończą ten szalony koncert napotykając na porcję definitywnie zasłużonych oklasków. Ale to co dzieje się w tak zwanym międzyczasie, mniej więcej od dziesiątej minuty pierwszej, prawie dwudziestominutowej odsłony, do początkowych chwil ostatniej, to już ekstremalna, post-industrialna, dronowa i gęsta od fonii ekspozycja. To dla niej warto się w tym nagraniu zatracić bez reszty. Bez dwóch zdań, Hypomaniac to pewniak na liście najlepszych albumów bieżącego roku!

Gęste, kolektywne otwarcie koncertu ma swoje tempo, dość stabilną dramaturgię, a w jego trakcie muzycy zdają się nabierać stosownej muskulatury. Kontrabas brzmi jak psychodeliczna basówka, perkusja stawia stemple jakości na każdym kroku, a free jazzowy saksofon dopełnia dzieła soczystej, linearnej opowieści. Mniej więcej w okolicach dziesiątej minuty flow nie traci masywności, ale jakby stawał w miejscu. Frazy są szarpane, tłuste, sprzęgające się wzajemnie, samostymulujące, coraz głośniejsze. Saksofon, bas i perkusja zaczynają zlewać się do jednego koryta zastygającej lawy. Każda pętla narracji, każdy dźwięk wydają się teraz coraz bardziej bolesne. Nasilający się, kompulsywny hałas ma tysiące twarzy - wszystko rezonuje, pulsuje, drży, a saksofonowa tuba jęczy umierającą post-melodią. Całość przybiera szaty definitywnie psychodelicznej medytacji, której zakończeniem może być tylko śmierć pod ścianą dźwięku.

W trakcie drugiej części muzycy tylko nieznacznie zdejmują nogę z generatora hałasu. W tubie rezonuje nieco więcej fraz przypominających brzmieniem saksofon. W tle zaczyna pulsować drobny beat, którego źródło pochodzenia trudno precyzyjnie wskazać. Poza podmuchami saksofonu cała reszta fonicznego spektrum dociera do nas z nieokreślonej czasoprzestrzeni. Trudno wskazać, za które dźwięki odpowiada kontrabasista, za które machina perkusyjna. W kolejnej części koncertu kontrabas staje się generatorem psychodelicznych zdarzeń typowych raczej dla noise gitary. Saksofon czyni swoje, mając skutecznie zablokowany wylot tuby, z kolei na akcesoriach perkusyjnych powstają kolejne chmury szumów, szmerów i drobnych ekspozycji, które łapią ochłapy rytmu. Dodajmy, iż wciąż bije jakiś podskórny, tajemniczy beat. Pod koniec tego fragmentu koncertu gęsta narracja ulegać zaczyna systematycznemu rozwarstwianiu. Staje się odrobinę mniej masywna, nawet trochę oniryczna. Ciągle wszystko zgrzyta i drży, ale obłok nadziei zaczyna wyzierać z samego dna improwizacji.

Nagle urwana narracja odradza się pod jurysdykcją czwartego tracku. Sygnał powrotu do free jazzowej estetyki daje saksofonistka. Perkusista skupia się na poszukiwaniu zalążków bardziej linearnej narracji, a gryf kontrabasu skrzypi jak pudło otwieranej po latach trumny w głębokiej krypcie. Z tej magmy zdarzeń w końcu wyłania się flow, który przypomina to, co działo się w pierwszych minutach koncertu. Muzycy wchodzą na prostą wznoszącą, wyposażeni w szorstką melodię, masywny drive kontrabasu i perkusję ustawioną w trybie półgalopu. Finał koncertu, to kolejna ściana, tym razem burzliwych oklasków.

 

Camila Nebbia, Gonçalo Almeida, Sylvain Darrifourcq Hypomaniac (Defkaz Records, LP/DL 2025). Camila Nebbia – saksofon tenorowy, Gonçalo Almeida – kontrabas oraz Sylvain Darrifourcq – perkusja. Nagrane w trakcie Defkaz Take 2 Festival, Thessaloniki, Grecja, marzec 2025. Cztery improwizacje, 48 minut.



 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz