Intro unaoczniające
oczywistą rocznicę
Im bardziej przyglądam się kalendarzowi, im wnikliwiej
analizuję fakty i daty z przeszłości, tym częściej dochodzę do całkiem ciekawej
konstatacji, iż rok 2016 jest jednak rokiem dość szczególnym. Przynajmniej
patrząc na wszystko z perspektywy muzyki swobodnie improwizowanej, zwłaszcza w wymiarze europejskim.
Tak się bowiem składa, iż dokładnie 50 lat temu, w roku 1966
powstały dzieła i zaistniały zdarzenia, które z dzisiejszej perspektywy możemy
śmiało uznać za początek europejskiej freely
improvised music (jako pierwszy użył tego określenia Derek Bailey,
jakkolwiek w tej chwili nie pamiętam, przy jakiej okazji).
Fakty fonograficzne są bezsprzeczne. W marcu tegoż
pamiętnego roku Spontaneous Music Ensemble rejestruje materiał na pierwszą
płytę Challenge. W czerwcu
konglomerat angielskich szaleńców z Corneliusem Cardew i Eddie Prevostem na
czele, nagrywała płytę ammmusic,
dając początek wielkiej historii muzyki improwizowanej, trwającej do dziś, o uroczej
i tyleż tajemniczej nazwie AMM. Tego samego miesiąca powstaje nagranie kwartetu
Carr/ Clyne/ Watts/ Stevens Springboat,
co też – zwłaszcza z dzisiejszego oglądu historii free improv - uznać należy za istotne wydarzenie. Wczesną jesienią
przywołany już Spontaneous Music Ensemble rejestruje ścieżkę dźwiękową do
awangardowego filmu Withdrawal, gdzie
po raz pierwszy zdecydowanie wkracza na pole muzyki choć trochę swobodnie improwizowanej, zahaczając przy okazji o estetykę
muzyki współczesnej (m.in. Trevor Watts chwyta po obój). Wreszcie – by choć na
chwilę uciec ze Zjednoczonego Królestwa – w grudniu 1966 roku pierwsze swoje
nagrania popełnia Alexander von Schlippenbach, rejestrując w gronie przyjaciół
kompozycję Globe Unity, która daje
początek kolejnej wielkiej historii, zwanej Globe Unity Orchestra.
Przy okazji zauważmy, iż dopiero w kolejnym roku debiutują
pod własnym nazwiskiem takie tuzy europejskiego free, jak Peter Brotzmann, a także
Willem Breuker, Han Bennink i Misha Mengelberg wraz z ich wspaniałą inicjatywą Instant
Composers Pool (w przypadku dwóch ostatnich dżentelmenów, oczywiście świetnie
pamiętamy, iż trzy lata wcześniej uczestniczyli oni w ostatniej sesji
nagraniowej Erica Dolphy’ego – Last Date).
A jeszcze pod koniec roku 1965, mają miejsce dwa istotne fakty,
tak muzyczne, jak i społeczne, czy towarzyskie. Grupa przyjaciół, w tym przede
wszystkim John Stevens, Paul Rutherford i Trevor Watts, dostają klucze do
mieszczącego się na drugim piętrze, skromnego pomieszczenia w zniszczonej
kamienicy przy Garrick Street 23 w Londynie, zwanego Little Theatre Club, gdzie rozpoczynają codzienne, wieczorne próby (po zakończonych spektaklach
teatralnych). Wreszcie do Londynu docierają dwaj faceci z prowincji (dokładnie
z Sheffield) - Derek Bailey i Tony Oxley - by poczuć smak stolicy i rozpocząć
zabawę w swobodne muzykowanie. Ten drugi ląduje jako stały rezydent w Klubie Ronny’ego
Scotta i codziennie szlifować będzie tam ostrogi wybitnego free improwizatora perkusjonalisty.
I to właśnie o nim będzie dzisiejsza opowieść.
Kto był jednak pierwszy,
i czego nie robi się dla chwili wytchnienia
Zupełnie przy okazji warto odnotować, iż Tony Oxley i Derek
Bailey (wraz z Garvinem Bryarsem) jako Joseph Holbrooke Trio, jeszcze w roku
1965 w Sheffield, zarejestrowali nagranie Miles
Mode. Dziesięciominutowy singiel ujrzał światło dzienne dopiero w roku
1970, jako pierwsze wydawnictwo, właśnie co powstałej, bodaj pierwszej w pełni
niezależnej wytwórni płytowej na świecie Incus
Records (nasi bohaterowie spółdzielnię te założyli wespół z Evanem
Parkerem). Nie znam tego nagrania i doprawdy nie wiem, co panowie wtedy grali.
Tytuł sugeruje jedną z kompozycji … Milesa Davisa. Jakkolwiek netowe źródła
zbliżone do UK sugerują, iż już wtedy, tj. pod koniec roku 1965, trio grało totalnie improwizowane kawałki.
A teraz zagadka – czym na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego
stulecia, tacy muzycy jak Derek Bailey, Evan Parker, Kenny Wheeler, Paul
Rutherford, Jeff Clyne, czy Barry Guy absorbowali swoją uwagę w aspekcie
muzycznym, gdy akurat nie tworzyli kolejnych genialnych nagrań z Johnem
Stevensem i Spontaneous Music Ensemble?
Odpowiedź jest następująca: improwizowali w zespole Tony Oxleya
- uwaga! – bazując na jego precyzyjnych, notyfikowanych kompozycjach. Zatem być
może kompozycja w służbie wolnej improwizacji. Przy czym kompozycja rozumiana
raczej jako ogólny scenariusz, tego co wydarzy się lub może wydarzyć w trakcie
sesji nagraniowej, nie zaś nutowy zapis melodii do pogrywania na ostro
zakrapianym jam session.
Zasadniczo miały miejsce trzy takie epizody, a potem jeszcze
jedna skromna dogrywka. A przebieg wydarzeń był następujący:
Ochrzczony Podróżnik
3 stycznia 1969r. W studiu nagraniowym melduje się kwintet w
następującym składzie – Evan Parker (tenor sax), Kenny Wheeler (trąbka,
flugerhorn), Derek Bailey (gitara), Jeff Clynne (bas) i Tony Oxley (perkusja). Na
marginesie – trzech pierwszych z nich rok wcześniej, u boku Johna Stevensa i
Dave’a Hollanda, zarejestrowało pierwszą prawdziwie genialną płytę brytyjskiego
free improvisation – Karyobin Spontaneous
Music Ensemble (a to z pewnością było dla nich wówczas kluczowe doświadczenie
muzyczne). Na pulpicie przewodniczącego zgromadzenia lądują cztery scenariusze
– Crossing i Arrival (w przyszłości na reedycji kompaktowej połączą się w jeden
ciąg dźwięków) zagrane zostaną w kwartecie (bez gitary), zaś Stone Garden (inspirowane być może
kompozycją Charlie’ego Mariano) i Preparation
już w kwintetowym zestawieniu. Całość wyda bez zbędnej zwłoki CBS pod tytułem
Tony Oxley The Baptised Traveller. Po
trzydziestu latach edycję CD dostarczy korporacyjny spadkobierca pierwotnego
wydawcy, czyli Sony Columbia.
4 Kompozycje na
Sekstet
Mija rok. Jest dokładnie 7 lutego 1970 roku. Do kwintetu, który trzynaście miesięcy temu spłodził Ochrzczonego
Podróżnika, dołącza Paul Rutherford (puzon). Ponownie muzycy mają do
dyspozycji cztery pieczołowicie przygotowane scenariusze dźwiękowych wydarzeń –
Saturnalia, Scintilla, Amass i Megaera (te dwie ostatnie w wersji
cyfrowej staną się jedynym interwałem muzycznym). Wydawca, ten sam jak rok
wcześniej, również w niedługim czasie po nagraniu, ujawnia światu ów fragment
światowej historii muzyki jako Tony Oxley
4 Compositions For Sextet.
Fakty dotyczące reedycji na CD bliźniacze do powyższych.
Ichnos
Mija kolejny rok z okładem (dokładna data nagrania tym razem
nieznana). Przy mikrofonach melduje się ponownie sekstet, z drobną korektą
personalną. Jeffa Clynne’a zastępuje Barry Guy. W pełnym składzie panowie
muzycy realizują dwa scenariusze – Crossing
i Cadilla. W kwartecie powstają Eiroc oraz Sanrtel (w trakcie tych
scenariuszy wolne mają Guy i Wheeler). Dodatkowo jest też chwila, by muzycy
zaproszeni do studia nagraniowego przez Oxleya udali się na szklaneczkę whisky
do pobliskiego baru. Sam Tony w tym czasie rejestruje nagrania solowe, używając
dodatkowo także drobnych perkusyjnych amplifikacji. Wydawcą zostaje RCA Victor,
który na kartonowej kopercie winyla napisze Ichnos
Tony Oxley Solo Percussion, Quartet and Sextet. Trud edytorski będzie na tyle
znaczący, że przez kolejne 45 lat zabraknie sił i środków, by tę muzykę wznowić
i dać szansę kolejnym pokoleniom na obcowanie z jej oczywistą doskonałością.
Incus, epizod 8
Rok pański 1972. Czas na udany suplement do trzech wyżej
omówionych płyt. Znów spotkanie w składzie sześcioosobowym. Panowie Oxley, Guy, Rutherford i
Parker znają już zapach tego miejsca. Dołącza dwóch nowych kolegów – Howard
Riley na pianie i Dave Holdsworth na trąbce (powinowactwo z gitarzystą Allanem
niepotwierdzone). Realizowany scenariusz zwie się Never Before Or Again. Być może realizacji poddane zostały także
inne scenariusze, ale tego niestety nie wiemy. Ten jeden trafia w roku 1975 na
czarny krążek wydany jedynie pod nazwiskiem perkusisty. Wydawcą - pod numerem
katalogowym 8 - jest Incus Records. Ów niespełna 11-minutowy fragment na
rzeczonej płycie uzupełnia inna wersja kwartetu zwanego z Ichnos, czyli Eiroc II, a także aż cztery solowe scenariusze, zrealizowane
odpowiednio w latach 1971, 1973 i 1975.
Kontrolowana
kolektywna improwizacja!
Przykłady scenariuszy (cytuje za okładką płyty Ichnos, zapewne w dość nieudolnym
tłumaczeniu własnym):
Sekcja A z
poprzedniego nagrania zostaje zastąpiona przez trzy muzyczne faktury (ang. texture), co ma miejsce natychmiast po perkusyjnym
wprowadzeniu. Sekcja A jest potem powtarzana tylko częściowo (do pierwszej
faktury). Sekcja B jest realizowana zaraz po tym, jak sekcja A zostanie ponownie
powtórzona, ale z poziomu drugiej faktury. Podczas improwizacji saksofon
tenorowy dominuje na początku, robiąc potem miejsce trąbce, która kończy
improwizację. Kawałek jest finalizowany poprzez powtórzenie struktury otwarcia.
(Crossing, wersja z LP Ichnos)
Nagranie jest
zapoczątkowane przez smyczek i basowe harmonie. Dźwięk jest kontrolowany aż do
glissando. Improwizacja trwa dalej z basem na pierwszym planie i jest
finalizowana poprzez powrót do struktury otwarcia (Cadilla).
I wszystko wiemy, prawda? Ok…. nie będę się już nad Wami
znęcał. Ale bycie recenzentem muzyki free
improv nie należy do najprostszych zajęć i nikt nie obiecywał, że będzie
lekko i przyjemnie. Zasada ta dotyczy także … czytania tychże recenzji. Niewątpliwie
cytowane dyspozycje scenariuszowe do
najbardziej oczywistych nie należą, jakkolwiek druga z instrukcji nie wydaje się nadmiernie rozbudowana i dotkliwa intelektualnie. W każdym razie nasi muzyczni bohaterowie podołali.
Trzy płyty (plus suplement), w sumie niewiele ponad 150
minut muzyki (w tym ponad 30 minut nagrań solowych na perkusję, częściowo
amplifikowaną), a zatem duży konkret, precyzja wypowiedzi i wysoka samoograniczająca
świadomość twórcy. W ich trakcie muzyka Oxleya ewoluuje. O ile na The Baptised Traveller mamy jeszcze do
czynienia z jasno zarysowanym tematem (dynamiczny Arrival, czy nostalgiczny i mocno wycofany, przez co dojmująco
piękny, Stone Garden), o tyle już na 4 Compositions.., a tym bardziej na Ichnos, odnajdujemy owe scenariusze
improwizacji, swoiste opisy prawdopodobnych zachowań poszczególnych muzyków, w formie szczegółowych
wytycznych na każdą okoliczność studyjną. Utwory nie przekraczają na ogół 10 minut i są bardzo zwartymi artystycznie wypowiedziami. Nie pomniejsza to wszakże walorów samych improwizacji,
które są tyleż zadziorne i pełnokrwiste, ile po prawdzie bardzo kolektywne, z
dużą dozą synergii wewnątrz grupy i wzajemnej empatii po stronie każdego z muzyków.
Prawdziwie kontrolowana kolektywna
improwizacja, cytując za liner notes
do 4 Compositions For Sextet.
W ramach pogłębionego odkrywania tej muzyki warto porównać
kompozycję Crossing, która w czysto
free jazzowym wymiarze otwiera debiutanckiego Travellera, by powrócić jako zwarta, ustrukturyzowana koncepcja
wolnej improwizacji, otwierająca album Ichnos.
Na koniec refleksja edytorska. Pozostaje zapewne do dziś
niewyjaśnionym fakt, w jaki sposób ledwie trzydziestoletni, ambitny
kompozytor-improwizator Tony Oxley, w niełatwych z merkantylnego punktu
widzenia czasach, znalazł duże wydawnictwo (a nawet dwa), które zainwestowało
czas, środki i ogrom determinacji w szaloną muzykę improwizowaną, jedynie pokrętnie
ubraną w szaty kompozycji.
Piękna muzyka wszakże pozostała. Szkoda jedynie, że jest ona
trudno dostępna dla tych, którzy jej jeszcze nie poznali. Ichnos i Incus 8 do dziś
nie doczekały się reedycji na CD. Kompaktowych wznowień dwóch pierwszych płyt także
nie uświadczycie w znanych Wam miejscach zakupów podobnych przedmiotów.
Pozostaje sieć globalna (szukajcie na blogu Inconstant
Sol) i wszechobecne portale aukcyjne. Oby dopisało Wam szczęście.
A ja oficjalne obchody 50 rocznicy europejskiej muzyki
swobodnie improwizowanej uważam za otwarte!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz