Pod danymi personalnymi zawartymi w tytule dzisiejszej opowieści kryje się … dwoje artystów - Carole Rieussec & J-Kristoff Camps. To duet elektroakustyczny, który współpracuje od roku 1990 i ma całkiem pokaźne portfolio artystyczne, skoncentrowane wokół kompozycji często określanej mianem akuzmatycznej (poniżej dobitny przykład), ale także improwizacji, w tym najszerszym rozumieniu tego wspaniałego pojęcia. Uważni Czytelnicy tych łamów być może pamiętają ich album nagrany wspólnie z Daunikiem Lazro i Sophie Agnel, zrecenzowany kilka miesięcy temu.
Dziś w naszym odtwarzaczach, pod piórem naszych rozgrzanych
klawiatur komputerowych, ląduje wszakże dzieło niezwykłe. Carole i Kristoff od
lat kolekcjonują bowiem … sny. Mają bogatą bibliotekę zwerbalizowanych opisów
ludzkiej wyobraźni z całego świata, liczącą bodaj pięćset przypadków. Na
potrzeby swojego najnowszego albumu wybrali kilkanaście/ kilkadziesiąt z nich,
opletli intrygującą warstwą dźwiękową i pomieścili na dwóch krążkach
kompaktowych. Sny czytane są w języku oryginalnym i symultanicznie w języku
francuskim. Ich zapis w języku angielskim dostępny jest w … książce, która
stanowi element wydawnictwa i to w niej pomieszczone są płyty z zapisem całego
dzieła.
Great Suite in the Shadow of The Waves
Pierwszy krążek zajmuje kompozycja na nagrane głosy,
elektronikę, elektroakustykę i zespół instrumentalny. Podmiotem wykonawczym są
nasi główni bohaterowie, odpowiedzialni za dźwięki elektroakustyczne oraz
pięcioosobowa, akustyczna formacja Dedalus, pośród której odnajdujemy
Christiana Pruvosta, trębacza, którego świetnie znamy choćby z
francusko-japońskiego kwartetu Kaze. Album zawiera osiem sennych recytacji, introdukcję
głosową i kilka instrumentalnych interludiów.
Otwiera go taneczna introdukcja barwiona głosami męskimi i kobiecymi,
które nakładają się na siebie i tworzą intrygującą, repetytywną narrację. Drugi
utwór jest w pełni instrumentalny, mroczny, dronowy, ulepiony z plam gęstego ambientu.
Warstwa syntetyczna udanie koegzystuje tu z brzmieniami akustycznymi, tworząc potęgującą
się grozę. Od utworu trzeciego wchodzimy w świat snów, których na krążku jest
osiem. Mają bardzo zróżnicowaną dramaturgię, bywają narracjami opowiadanymi
sennym, spokojnym głosem, bywają zabawne (jeden z nich dzieje się w … Moskwie),
a najczęściej są bardzo emocjonalne, pełne wewnętrznej dramaturgii. Każdą z
opowieści ubarwia muzyka, która komentuje sny językiem dźwięków niekiedy ulotnych,
onirycznych, innym razem groźnych, definitywnie mrocznych. Warstwa foniczna
jest tu nie tyle doskonałym uzupełnieniem tekstu, ale pełnoprawnym uczestnikiem
wielkiego słuchowiska. Dość często doposażana jest w element rytmiczny, ale najczęściej
w formie mglistego backgroundu. Nietypowa na tle pozostałych jest dziewiąta
opowieść, stanowi bowiem połączenie wielu snów. W trakcie nagrania przeplata
się wiele opowieści, jakby każdy z sennych narratorów uczestniczył w dialogu z
pozostałymi. Instrumentacja jest tu bardzo emocjonalna, pełna smakowitych, na
ogół akustycznych fraz (dodajmy, iż wszystkie notyfikacje zaprezentowane są w książce
w formie graficznej). Z kolei pozbawione głosu, anonsowane wcześniej instrumentalne
interludia w większości bazują na brzmieniu gitary. Tu wyjątkiem jest utwór czternasty,
osnuty wokół plam dark ambientu i ciszy, uformowany w rodzaj tajemniczej
medytacji.
Zdaje się, że najbardziej intrygującymi i kluczowymi
opowieściami sennymi są trzy końcowe utwory. Pierwszy z nich pochodzi z Palestyny
i sprawia wrażenie dźwiękowego reportażu z pola walki. Narracji głosowej
towarzyszy tu bliskowschodni, monochromatyczny beat. Całość jest nerwowa,
pełna zgiełku, hałasu i trudnych do opanowania emocji. Kolejny sen pochodzi z Holandii.
Kobiecy głos opowiada nam historię, która zostaje opatrzona akustyczną warstwą fonii,
zbudowaną z dętego dronu, z czasem wzbogaconego brzmieniem smyczka i rozwarstwiającego
w nieznanym kierunku. Album wieńczy francuska opowieść, której nie towarzyszy warstwa
instrumentalna, a raczej dźwiękowy reportaż z miasta. Tu emocje zdają się być zawarte
nade wszystko w dramaturgii samego snu.
Shadows of the Night & Short Suite in the Shadow
of the Waves
Zasadniczą część drugiego dysku w zestawie zajmuje kolejna
porcja snów, uformowana w kilkunastominutowe odsłony zatytułowane Morze Snów,
a zinstrumentalizowana wyłącznie przez duet elektroakustyków. W poszczególnych
utworach mamy zarówno pojedyncze, rozbudowane ekspozycje senne, jak i znane z
poprzedniego dysku miksy przypominjące senne rozmowy.
Po minutowym, głównie mówionym wprowadzeniu przenosimy się w
otchłań wody i wiatru. Pasma syntetyczne brzmią tu bardzo analogowo, narracja
bywa także bogacona brzmieniami akustycznymi, porcjowanymi zgrabnymi samplami.
W drugim utworze puentą jest szept usłany na dark ambientowym tle, treścią zaś
trzeciego mieszanka snów z niemal całego świata. Elektronika nabiera tu
wyjątkowego mroku, niczym każde kolejne słowo lovecraftowskiej prozy.
Chaos świata płynący ze snów nie potrzebuje tu argumentów, ani dodatkowego, dźwiękowego
wspomagania. Szczególnie dojmujący jest czwarty utwór, którego główną treścią
jest chorwacki sen zbudowany na wojennej traumie narratorki. Ścieżka dźwiękowa
bazuje tu na basowych dronach, nerwowym, pulsującym tle i mantrycznym,
akordeonowym zakończeniu. W części kolejnej słyszymy dziecięce głosy, dochodzące
z hałaśliwej pożogi. Potem scenę obejmują wybudzone z głębokiego snu kobiety,
które zdają się kontynuować oniryczną opowieść przerwaną niespodziewaną pobudką.
Ostatni sen pochodzi z Egiptu. W warstwie muzycznej oplatają go głębokie beaty
wprost z pustyni, basowe, pulsujące pasma i tajemnicze szmery. A głos narratora
systematycznie rozpływa się w echu.
Ostatnie kilkanaście minut dwupłytowego sennika Kristoffa
K.Rolla zajmuje sześć krótkich ekspozycji, których treścią werbalną są kolejne
sny, a za warstwę muzyczną odpowiada duet elektroakustyków i zespół
instrumentalny, tu ze znaczącym udziałem gitary elektrycznej. W składzie
ansamblu odnajdujemy Isabelle Duthoit!
Utwory trwają tu mniej więcej po dwie minuty, a ich bazą
foniczną zdają się być nade wszystko gitara elektryczna, akordeon i
elektronika. Podobać się mogą fragmenty połamanego rytmu, trochę
elektroakustycznej plądrofonii i kilka całkiem hałaśliwych wtrętów nie do końca
rozpoznanej proweniencji. W ostatnim fragmencie nie brakuje fraz preparowanych,
jakby głos był procesowany na żywo przez elektronikę.
Dysk pierwszy:
Kristof K.Roll & Dedalus Grande Suite à l’Ombre des
Ondes/ Great Suite in the Shadow of The Waves
Kristof K.Roll – kompozycja, elektroakustyka & Dedalus:
Didier Aschour – gitara, Amelie Berson – flety, Maximilien Dazas – instrumenty
perkusyjne, Christian Pruvost – trąbka, Deborah Walker – wiolonczela. Nagrane w
Teatrze Jean Bart, St. Nazaire, Francja, luty 2023. Siedemnaście utworów, 70
minut.
Dysk drugi:
Kristof K.Roll Les Ombres de la Nuit/ Shadows of the
Night
Kristof K.Roll – kompozycja akuzmatyczna. Nagrane/
wyprodukowane w studio Les Ombres d’Ondes, Frontignan, Francja. Sześć utworów,
54 minuty.
La Petite Suite à l’Ombre des Ondes / Short Suite in the
Shadow of the Waves
Kristof K.Roll – kompozycja, elektroakustyka oraz Didier
Aschour – gitara akustyczna, Patrice Soletti – gitara elektryczna, Isabelle
Duthoit – głos, klarnet, Claire Bergerault – akordeon, głos, Edward Perraud –
perkusja, instrumenty perkusyjne. Miejsce i czas nagrania warstwy
instrumentalnej nieokreślony. Sześć utworów, 13 minut.
(Mazeto Square, 2CD 2025)

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz