Pokrewne Namiętności i inne archiwalia

wtorek, 22 maja 2018

Zweige & Synchronous Rotation! Vasco Trilla, in the company of the Rodrigues’ family, once again proves that every instrument has the strings!


Bez wątpienia, w rękach Vasco Trilli perkusja zdaje się być instrumentem strunowym. Przekonywaliśmy się o tym już wielokrotnie, szczególnie w sytuacjach, gdy Katalończyk mierzył swe siły w formacjach prowadzonych lub auspicjowanych przez doskonałego portugalskiego skrzypka Ernesto Rodriguesa i jego zacny label Creative Sources.

Dokładnie w tym miejscu można sobie przypomnieć recenzję płyty Blattwerk, a w tym Nepenthes Hibrida.

Bieżący rok przynosi kolejne dwa dowody na to, iż teza postawiona na wstępie tego tekstu ma rację bytu. Najpierw kontynuacja studyjna projektu Blattwerk, potem zaś skromny kwartet z udziałem … włoskiej kontrabasistki. Będzie się działo!




Harald Kimmig/ Ernesto Rodrigues/ Miguel Mira/ Guilherme Rodrigues/ Alvaro Rosso/ Vasco Trilla ‎Zweige (Creative Sources, 2018)

Luty br., Lizbona, Namouche Studio. Na wiolonczelach - Guilherme Rodrigues i Miguel Mira, na kontrabasie - Alvaro Rosso, na altówce - Ernesto Rodrigues, na skrzypcach - Harald Kimmig, na instrumentach perkusyjnych – Vasco Trilla. Dwie swobodne improwizacje potrwają prawie 39 minut.

Zweige I. Struny poddawane procesowi intensywnego ostrzenia. Rezonans na talerzach. Krok za krokiem, czar urywanych fraz, pomruki kontrabasu, dzwonki. Aż gęsto od dźwięków. Odrobina uzasadnionego drummingu Trilli. Narracja jest delikatna akustycznie, ale pełna emocji i niezbędnej dynamiki. Struny pozostają w permanentnym dialogu. Swobodnie improwizowana kameralistyka z pewną dozą abstrakcyjnej psychodelii. Już w 5 minucie szóstka muzyków udaje się w szumiące szuwary, z ciszą u progu, w atmosferze mięsistej polerki. Akcenty rytmoidalne na suchym werblu. Molekularny taniec ze szczyptą intrygującej sonorystyki (zwłaszcza ze strony mniejszych strunowców). Akustycznie urocze, dramaturgicznie błyskotliwe! – notuje recenzent w pierwszej fazie ekstazy. Od 8 minuty improwizacja zdaje się systematycznie narastać (kierunek eskalacja?), ale pośród instrumentalistów nie ma na to pełnej zgody. Wybór zejścia do krypty, wydaje się dalece słusznym rozwiązaniem. Cisza na gryfach, półmrok, ktoś uderza w struny i raczej nie jest to Vasco. Ten ostatni bowiem drży i szeleści. Zapasy z dramaturgicznym zaniechaniem, zawieszaniem narracji. Piękna muzyka (13-14 min.)! Rezonanse i mezalianse! Doom dark micro sonore! Focus on one sound! Pięć strunowców i ten szósty też jakby strunowiec – nierozpoznawalne źródła pojedynczych dźwięków! Wspaniale! Wybrzmiewanie w kolektywnym rezonansie!

Zweige II. Muzycy pozostają w krypcie. Szum wiatru pomiędzy strunami i w arsenale Trilli. Cięciwy łuków napinają się. W oddali stuprocentowo akustyczny dark ambient. Jakby kolejny stopień muzycznego wtajemniczenia. Mroczne dźwięki dronizują się. To zapewne okrwawiony smyczek na gryfie kontrabasu. Vasco stawia zasieki, wiolonczele pętlą się, brną w kierunku skowytu. Altówka i skrzypce czynią podobnie. Cały sekstet pląsa po zroszonej ciepłym napalmem wiosennej łące. Dzwonki zapraszają na celebrację chwili. Improwizacyjne wyniesienie?! Choć na studyjnej scenie raczej … tłumienie emocji. Niektóre struny drżą, inne rezonują i budują separatywne drony. 10 minuta, to wzrost aktywności, więcej dynamiki, narracja robi się gęsta, jak na początku płyty. Muzycy popadają wręcz w galop! More than one drum! I jakże błyskotliwy stop! Dzwonki, echa potu na strunach. Doom ambient! Pięknie! Znów umiar wygrywa z nadmiarem, czyniąc całą płytę naprawdę wyjątkową. Słychać, jak struny oddychają, a przestrzeń wokół nich pulsuje ciszą.




Ernesto Rodrigues/ Guilherme Rodrigues/ Gianna de Toni/ Vasco Trilla ‎ Synchronous Rotation (Creative Sources, 2018)

Na osi czasu przesuwamy się do listopada ubiegłego roku. Tym razem jesteśmy na koncercie, wciąż wszakże w Lizbonie (O'Culto da Ajuda). Na scenie poznajemy twarze znane z poprzedniego nagrania. Ojciec i syn Rodrigues, jest też Vasco Trilla. Towarzyszy im tajemnicza kontrabasista - Gianna de Toni. Muzycy zagrają jeden trak, który potrwa niespełna 28 minut.

Muzyka wstaje z ciszy, dobiega z głuchej przestrzeni. Słuchać szelest kroków, ktoś oddycha. Struny pełne bojaźni i drżenia, w egzystencjalnym zawieszeniu. Koncertowe królestwo, pełne skupienia i umiaru. Struny wchodzą w delikatne interakcje, ledwie muskane smykami, lekkimi jak ptasie pióra. Robaczki tańczą w ołowianych miseczkach (Trilla!). Kameralistyka owdowiałych przedmieść Lizbony. Odrobina klasycznych pasaży, konfrontowana przez bystre interakcje rzeczywistości ciągłej improwizacji. Być może jesteśmy bliżej bramy do filharmonii, ale kwaśny odczyn dźwięku determinuje nasz sceptycyzm wobec wejścia do środka. Jakby na potwierdzenie przypuszczeń recenzenta - 8 minuta i pierwsze próby sonorystycznych zadziorów na gryfach i krawędziach werbla i tomów. Wsparcie drummingowe, to nie jest zły pomysł. Niepokój rytmu pozorowanego. Smyki podśpiewują molowe pieśni. Niekoniecznie żałobne, może bardziej wielkopostne. Tuż potem zejście w głąb czarnej ziemi. Zdaje się, że to Ernesto ma w dłoniach pochodnię i oświetla drogę wędrowcom. Pięknie snuta opowieść, bez puenty, z pokładami lirycznych metafor na gryfie altówki. Reszta partnerów komentuje i wpada w drobną egzaltację. 14 minuta, dronowy czteroślad! Jakże uroczy pasaż! Jakże te instrumenty oddychają i szeleszczą. Drżą! Akustyczny meta byt! Głaskają się z ciszą! Po uszy w ciszy, tu gdzie każdy dźwięk stanowić może krwawą rewolucję (także ze strony widowni)! 20 minuta, Trilla bierze opowieść na swój warsztat – dzwoni i rezonuje. Obok drobne turbulencje na strunach. Wejście w kameralny barok, może nawet ckliwy romantyzm. Ale wszystko może liczyć na cięty kontrapunkt drummera! Narracja rośnie w siłę, a tempo przemian dyktuje Katalończyk. Rusza armia wibratorów! Strunowce z otwartymi ustami łapią głęboki oddech. Ostrzą sobie ząbki na finał! Szczypta klasycznej retoryki ze strony wiolonczeli, na pozostałych strunach szmer molowej zadumy. Jakże ciekawy dysonans akustyczny. Na ostatniej prostej wytryski pojedynczych dźwięków i dronowych zaśpiewów.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz