czwartek, 21 stycznia 2016

Trybuna Muzyki Spontanicznej - druga edycja papierowa


NOT TWO, BUT FOUR AND MORE

Barry Guy New Orchestra – Small Formations  Mad Dogs On The Loose  (Not Two)



Nowa Orkiestra Barry Guya jest formacją szczególną. Nie dość, że stanowi naturalną kontynuację wyjątkowej London Jazz Composers Orchestra (ta formalnie żyje, czego dowodem koncert warszawski z roku 2013, wszakże nie produkuje nowej muzyki i w zasadzie nie koncertuje – ach, te koszty!), to łączy w sobie personalnie kilka wyjątkowych formacji europejskiego free improv – by wskazać te najistotniejsze: tria Parker/Guy/Lytton i Gustafsson/Guy/Strid, te drugie znane także jako Tarfala Trio. Zatem naturalną konsekwencją tego faktu byłoby doprowadzenie do spotkania Orkiestry w jednym miejscu na kilka dni, tak by obok koncertu jej samej, szanse improwizacyjnego zaistnienia miały także małe formacje wchodzące w skład dużego zespołu. Markowi Winiarskiemu, szefowi krakowskiej oficyny Not Two udało się to nawet dwukrotnie, w latach 2010 i 2012, w krakowskich przybytkach muzyki wyjątkowej – Alchemii i Manggha. Omawiany tu czteropłytowy zestaw Mad Dogs On The Loose jest muzyczną dokumentacją drugiego z tych wyjątkowych incydentów (dodajmy, iż incydent z roku 2010 został ujawniony światu w wymiarze fonograficznym na pięciopaku Mad Dogs wczesną wiosną 2013r.).
Spotkanie dwunastu muzyków tworzących Orkiestrę jest doskonałą okazją do kojarzenia absolutnie premierowych zestawów personalnych, które wystawione na pastwę nieprzewidywalności i dotkliwej urazowości improwizacji jako takiej, dostarczą nam doznań dalece wyjątkowych i bezsprzecznie niepowtarzalnych. Nie będę zatem nikogo przekonywał, iż na czterech dyskach Mad Dogs On The Loose wspaniale ujawnili się muzycznie Evan Parker z Barry Guyem i Paulem Lyttonem, tudzież Mats Gustafsson z tymże samym Barry Guyem i Raymondem Stridem, raczej ciekawość czytelnika zawieszę na kilku innych konstelacjach personalnych – na przykład Maya Homburger (raczej doskonała skrzypaczka barokowa, niż diva free improv) wspaniale koegzystuje w towarzystwie Hansa Kocha (klarnet), Herba Robertsona (trąbka) i Raymonda Strida (perkusja). Na przykład Trevor Watts (alt) umiejętnie zadziera nosa (choć jest najstarszy) u boku Evana Parkera (tenor) i Agusti Fernandeza (preparowane piano). Na przykład baryton Matsa Gustafssona próbuje pętać nogi tubie Per-Ake Holmladera, niecnie wykorzystując klarnety Hansa Kocha. Przykłady możnaby mnożyć. Piękny zestaw, podobnie jak ten pięciopłytowy paręnaście miesięcy temu. Może jedynie szkoda, iż oba wielopaki nie zawierają muzyki granej przez samą New Orchestra na koncertach finałowych, ale to już osobista decyzja Guya (kompozycje grane w roku 2012 dociekliwi melomani znajdą na trzeciej płycie Orkiestry Amphi. Radio Rondo, wydanej w roku ubiegłym przez Intakt).
Nie było ważniejszych wydawnictw free improv w tej szerokości geograficznej w ostatnich latach. Rzekłbym – w każdej szerokości.


Mats Gustafsson Nu Ensemble  Hidros 6: Knockin’ (Not Two)



Większy skład Matsa Gustafssona goszczący blisko tydzień w Krakowie jesienią 2013r., to bliźniacza inicjatywa do wyżej omówionych wizyt Orkiestry Barry’ego Guya. Tym razem muzyczna efemeryda Matsa – Hidros i jej szósta edycja (po prawdzie nie znam wszystkich poprzednich, jakkolwiek każda z nich personalnie miała inny wymiar). Kompozycja dla dużego składu nosi tytuł „Knockin’” i jest inspirowana życiem i twórczością … gwiazdy rock’n’rolla Little Richarda. Oczywiście natychmiast uspokajam miłośników free improv, muzyka grana przez dwunastoosobowy Nu Ensemble daleka jest od prostoty i takiejż prostolinijności muzyki Małego Ryśka. To tylko pewien rodzaj metafory, a także przykład artystycznej przewrotności Gustafssona (choć oryginalne teksty Richarda stanowią bazę dla wokalnych improwizacji Stine Janvin Motland).
Wydawnictwo Not Two – poza faktem, iż zawiera wspaniałą muzykę – jest też szczególne pod względem edytorskim, składa się bowiem z pięciu CD (improwizacje solowe, duetowe i „większe” mniejsze składy, w tym regularne funkcjonujące formacje Matsa Gustafssona, takie jak Swedish Azz, The Thing i EFG Trio), dwa czarne krążki z zapisem wykonania „Knockin’” przez duży skład, a także blisko 4-godzinne DVD dokumentujące całe wydarzenie. To zatem oczywiste, że nie zdołam w tych kilku zdaniach, w ramach skromnej przestrzeni Trybuny, oddać wszystkich wrażeń, jakie płyną z obcowania z tak pokaźną dawką artystycznych uniesień. Tylko dwie, trzy drobne impresje: po pierwsze przywołana już norweska wokalistka Stine Janvin Motland – nie skłamię, jeśli powiem, że to prawdziwa królowa polowania. Wspaniały głos, gdy śpiewa, niebywała wyobraźnia, gdy improwizuje, gigantyczne możliwości głosowe, gdy zaczyna… warczeć, skomleć, szeleścić, oddychać. Absolutnie wyjątkowa postać (by nie szukać próżno po necie informacji o jej innych ujawnieniach muzycznych odsyłam Was do formacji Frode Gjerstada i Freda Lonberga Holma o bardzo rockowej nazwie VCDC). Stine słyszymy solo, w dwóch triach (zwłaszcza to z Gustafssonem jest szczególnie smakowite), a także w trakcie brawurowego wykonania części wokalnej „Knockin’”! Druga ważna postać tej układanki to amerykański trębacz Peter Evans. Znów jest wielki, jeśli tylko inni dopuszczą go do głosu w ramach NE, pięknie gra wraz z Gustafssonem i Agusti Fernandezem jako EFG Trio, no i ma swoje paręnaście minut na solowy popis. A na koniec na dobre słowo zasłużył  sobie najważniejszy muzyk tej układanki - Mats Gustafsson. Trudno o lepszy prezent na własne 50 urodziny. Prezent dla siebie i dla rzeszy słuchaczy, z piszącym tę recenzję na czele.



Ken Vandermark   Nine Ways to Read The Bridge  (Not Two)



Ponad dwie dekady aktywności artystycznej Kena Vandermarka udokumentowane zostały na ogromnej ilości krążków bardzo wielu wydawnictw fonograficznych z całego świata. Od wszakże wielu już lat głównym wydawcą muzyki tego amerykańskiego saksofonisty jest krakowskie Not Two. Nie dziwni nas zatem fakt, iż urodzinowy box musiał ujrzeć światło dzienne w oficynie Marka Winiarskiego. A przynosi zapakowane w drobnym kartonowym pudełku sześć dysków, dokumentujących spotkania koncertowe Kena, datujące się na lata 2013 i 2014 (CD 6). Mamy zatem cztery duety z udziałem Agusti Fernandeza - piano, Christofa Kurzmana - elektronika, Joe McPhee - saksofon i Joe Morrisa – gitara. Mamy także dwa tria z Paulem Lyttonem - perkusja i Nate’em Wooleyem - trąbka oraz z Eddie Prevostem - perkusja i Johnem Tilbury’m - piano (a zatem najbardziej aktualnym składem legendy muzyki improwizowanej, czyli AMM). Choć muzyczny dorobek Kena od lat, w mojej ocenie, nie przyrasta o nagrania szczególnie cenne, nie sposób przejść obok tego boxu i nie zawiesić ucha na kilka cennych chwil, zwłaszcza, że nagrania w każdym przypadku są dość swobodną improwizacją, bez z góry nakreślonego przebiegu dramaturgicznego. Jeśli tych chwil dla Kena nie macie zbyt wiele, to w pierwszej kolejności sięgnijcie po dysk pierwszy (krwista batalia z preparującym i dewastującym piano Fernandezem), a także po dysk piąty, gdy naszym zmysłem słuchu przez ledwie trzy kwadranse zawładnie smakowite trio Wooley/ Lytton/ Vandermark. Podarować sobie możecie dysk drugi. Trzy pozostałe z pewnością warto przynajmniej raz skrupulatnie przesłuchać. Pewne rozczarowanie towarzyszy mi w trakcie dysku szóstego. Panowie z AMM grają, jak zawsze swoje, ale Vandemarkowi pięćdziesięciu minut nie starcza, by w ogóle zwrócić na siebie uwagę, zarówno towarzyszących mu muzyków, jak i niżej podpisanego.



WINYLE ODNALEZIONE W SIECI

Evan Parker & Barry Guy   Incision  (FMP) &  Tai Kyoku   (Jazz & NOW)




Jeśli wskazać mielibyśmy najbardziej dobitne argumenty na wyjątkowość postaci, jaką jest Evan Parker, bez wątpienia trajektoria poszukiwań musiałaby doprowadzić nas do jego wspólnych nagrań z Barry Guyem. O ile spotkań i rejestracji w trio (z Paulem Lyttonem), czy większych składach ostatnie półwiecze przyniosło opasłe tomy, o tyle nagrań duetowych dumni synowie Albionu nie popełnili zbyt wiele. Na nośnikach cyfrowych, przy pewnej dozie szczęścia, natrafimy na dwa wydawnictwa (szwajcarski Intakt Records), kolejne zaś dwa – domykające duetową dyskografię – dostępne są jedynie na czarnych krążkach i o nich ten właśnie fragment Trybuny. Obie rejestracje pochodzą z pierwszej połowy lat 80ych ubiegłego stulecia, a same spotkania muzyków miały miejsce odpowiednio w Berlinie i Tokyo. Próżno szukać w dokonaniach obu Panów słabych nagrań z muzyką improwizowaną, nie dziwi zatem fakt, że oba krążki zapisujemy po stronie ich niewątpliwie wybitnych dokonań artystycznych. Szkoda jedynie, że nagrania są w zasadzie niedostępne. O ile japońska efemeryda wydawnicza Jazz & NOW jest nie od wczoraj jedynie historią, o tyle oficyna FMP przynajmniej formalnie jeszcze istnieje. Skandalem zatem oczywistym jest fakt, iż niespełna 38-minutowe „Incision” (podzielone na sześć części) nie doczekało się do dnia dzisiejszego reedycji. Wspaniała muzyka, podobnie jak niewiele dłuższa opowieść „Tai Kyoku”. Niebywała synergia wynikająca z iście telepatycznego połączenia dwóch muzyków i ich prostych akustycznych instrumentów, saksofonu i kontrabasu. Intuitywna kooperacja na nowo definiująca muzyczny absolut. Dalej odkrywajcie na własny użytek.


EPIZOD Z ŻYCIA JOHNA STEVENSA

Spontaneous Music Ensemble   Oliv & Familie   (EMANEM)




Szef EMANEM Records, Martin Davidson, znów dokonał rzeczy wielkiej. Od lat starał się pozyskać z archiwów Polydor taśmy z nagraniami kompozycji Oliv wybitnej formacji free improv – Spontaneous Music Ensemble (do wczesnej jesieni 2014r. kompozycji dostępnej jedynie na czarnym krążku). W końcu, po fiasku kolejnej próby wkupienia się łaski możnych świata muzyki komercyjnej, w akcie bezsprzecznej desperacji dokonał transpozycji nagrań bezpośrednio z winyla (zgrywał z dwóch różnych krążków) na nośnik cyfrowy i wydał materiał na dysku. Uzupełnił go o niepublikowane dotychczas w jakiejkolwiek formie nagranie kompozycji Familie (w dwóch wersjach), zrealizowane przez rozbudowany aparat wykonawczy SME (tu: Tentet; do niedawna znaliśmy jedynie wykonanie kwintetowe, w wersji monofonicznej). I tak oto świat ujrzała płyta, która w kręgach free improv śmiało może uchodzić za jedną z najbardziej znaczących reedycji ostatniej dekady. Piszę free improv, a przywołuję muzykę komponowaną. To nie błąd, ani jakikolwiek paradoks. Te nagrania SME (z lat 1968/69) reprezentują przykład tzw. improwizacji delikatnie „sterowanej”, poprzez przygotowany przed nagraniem zarys kompozytorski. Muzyka już w trakcie wykonania wymyka się oczywiście wszelkim ramom (zgodnie wszakże z zamysłem jej autora, czyli Johna Stevensa) i pięknie ucieka w bezmiar muzycznej wyobraźni improwizujących muzyków. Po szczegóły tego wątku historii Spontaneous Music Ensemble odsyłam do mojej monografii formacji, zamieszczonej na tym blogu (Zespół Muzyki Spontanicznej. Dzieło życia Johna Stevensa). Póki co, zachęcam do zagłębienia się w godzinny zestaw wyjątkowej muzyki, z udziałem wybitnych instrumentalistów, a uwadze czytelników polecam szczególnie fragment Oliv II, gdzie drobny szkic kompozytorski pięknie przepoczwarza się w smakowitą, kolektywną improwizację w wykonaniu kwartetu - Maggie Nichols, Trevor Watts, Johnny Dyani i John Stevens.

Tekst pierwotnie zamieszczony w nr 3 m/i magazynu (Wiosna 2015)





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz