NOT TWO, BUT FOUR AND MORE
Barry Guy
New Orchestra – Small Formations Mad
Dogs On The Loose (Not Two)
Nowa Orkiestra
Barry Guya jest formacją szczególną. Nie dość, że stanowi naturalną kontynuację
wyjątkowej London Jazz Composers Orchestra (ta formalnie żyje, czego dowodem
koncert warszawski z roku 2013, wszakże nie produkuje nowej muzyki i w zasadzie
nie koncertuje – ach, te koszty!), to łączy w sobie personalnie kilka
wyjątkowych formacji europejskiego free improv – by wskazać te najistotniejsze:
tria Parker/Guy/Lytton i Gustafsson/Guy/Strid, te drugie znane także jako
Tarfala Trio. Zatem naturalną konsekwencją tego faktu byłoby doprowadzenie do
spotkania Orkiestry w jednym miejscu na kilka dni, tak by obok koncertu jej
samej, szanse improwizacyjnego zaistnienia miały także małe formacje wchodzące
w skład dużego zespołu. Markowi Winiarskiemu, szefowi krakowskiej oficyny Not
Two udało się to nawet dwukrotnie, w latach 2010 i 2012, w krakowskich
przybytkach muzyki wyjątkowej – Alchemii i Manggha. Omawiany tu czteropłytowy
zestaw Mad Dogs On The Loose jest
muzyczną dokumentacją drugiego z tych wyjątkowych incydentów (dodajmy, iż
incydent z roku 2010 został ujawniony światu w wymiarze fonograficznym na
pięciopaku Mad Dogs wczesną wiosną
2013r.).
Spotkanie dwunastu muzyków tworzących Orkiestrę jest
doskonałą okazją do kojarzenia absolutnie premierowych zestawów personalnych,
które wystawione na pastwę nieprzewidywalności i dotkliwej urazowości improwizacji
jako takiej, dostarczą nam doznań dalece wyjątkowych i bezsprzecznie
niepowtarzalnych. Nie będę zatem nikogo przekonywał, iż na czterech dyskach Mad Dogs On The Loose wspaniale ujawnili
się muzycznie Evan Parker z Barry Guyem i Paulem Lyttonem, tudzież Mats
Gustafsson z tymże samym Barry Guyem i Raymondem Stridem, raczej ciekawość
czytelnika zawieszę na kilku innych konstelacjach personalnych – na przykład
Maya Homburger (raczej doskonała skrzypaczka barokowa, niż diva free improv)
wspaniale koegzystuje w towarzystwie Hansa Kocha (klarnet), Herba Robertsona
(trąbka) i Raymonda Strida (perkusja). Na przykład Trevor Watts (alt)
umiejętnie zadziera nosa (choć jest najstarszy) u boku Evana Parkera (tenor) i
Agusti Fernandeza (preparowane piano). Na przykład baryton Matsa Gustafssona
próbuje pętać nogi tubie Per-Ake Holmladera, niecnie wykorzystując klarnety
Hansa Kocha. Przykłady możnaby mnożyć. Piękny zestaw, podobnie jak ten
pięciopłytowy paręnaście miesięcy temu. Może jedynie szkoda, iż oba wielopaki
nie zawierają muzyki granej przez samą New
Orchestra na koncertach finałowych, ale to już osobista decyzja Guya
(kompozycje grane w roku 2012 dociekliwi melomani znajdą na trzeciej płycie
Orkiestry Amphi. Radio Rondo, wydanej
w roku ubiegłym przez Intakt).
Nie było ważniejszych wydawnictw free improv w tej
szerokości geograficznej w ostatnich latach. Rzekłbym – w każdej szerokości.
Mats
Gustafsson Nu Ensemble Hidros
6: Knockin’ (Not Two)
Większy skład Matsa Gustafssona goszczący blisko tydzień w
Krakowie jesienią 2013r., to bliźniacza inicjatywa do wyżej omówionych wizyt Orkiestry
Barry’ego Guya. Tym razem muzyczna efemeryda Matsa – Hidros i jej szósta edycja
(po prawdzie nie znam wszystkich poprzednich, jakkolwiek każda z nich
personalnie miała inny wymiar). Kompozycja dla dużego składu nosi tytuł
„Knockin’” i jest inspirowana życiem i twórczością … gwiazdy rock’n’rolla
Little Richarda. Oczywiście natychmiast uspokajam miłośników free improv,
muzyka grana przez dwunastoosobowy Nu Ensemble daleka jest od prostoty i
takiejż prostolinijności muzyki Małego Ryśka. To tylko pewien rodzaj metafory,
a także przykład artystycznej przewrotności Gustafssona (choć oryginalne teksty
Richarda stanowią bazę dla wokalnych improwizacji Stine Janvin Motland).
Wydawnictwo Not Two – poza faktem, iż zawiera wspaniałą
muzykę – jest też szczególne pod względem edytorskim, składa się bowiem z
pięciu CD (improwizacje solowe, duetowe i „większe” mniejsze składy, w tym
regularne funkcjonujące formacje Matsa Gustafssona, takie jak Swedish Azz, The
Thing i EFG Trio), dwa czarne krążki z zapisem wykonania „Knockin’” przez duży
skład, a także blisko 4-godzinne DVD dokumentujące całe wydarzenie. To zatem oczywiste,
że nie zdołam w tych kilku zdaniach, w ramach skromnej przestrzeni Trybuny,
oddać wszystkich wrażeń, jakie płyną z obcowania z tak pokaźną dawką
artystycznych uniesień. Tylko dwie, trzy drobne impresje: po pierwsze
przywołana już norweska wokalistka Stine Janvin Motland – nie skłamię, jeśli
powiem, że to prawdziwa królowa polowania. Wspaniały głos, gdy śpiewa,
niebywała wyobraźnia, gdy improwizuje, gigantyczne możliwości głosowe, gdy
zaczyna… warczeć, skomleć, szeleścić, oddychać. Absolutnie wyjątkowa postać (by
nie szukać próżno po necie informacji o jej innych ujawnieniach muzycznych
odsyłam Was do formacji Frode Gjerstada i Freda Lonberga Holma o bardzo
rockowej nazwie VCDC). Stine słyszymy solo, w dwóch triach (zwłaszcza to z
Gustafssonem jest szczególnie smakowite), a także w trakcie brawurowego
wykonania części wokalnej „Knockin’”! Druga ważna postać tej układanki to
amerykański trębacz Peter Evans. Znów jest wielki, jeśli tylko inni dopuszczą
go do głosu w ramach NE, pięknie gra wraz z Gustafssonem i Agusti Fernandezem
jako EFG Trio, no i ma swoje paręnaście minut na solowy popis. A na koniec na
dobre słowo zasłużył sobie najważniejszy
muzyk tej układanki - Mats Gustafsson. Trudno o lepszy prezent na własne 50
urodziny. Prezent dla siebie i dla rzeszy słuchaczy, z piszącym tę recenzję na
czele.
Ken
Vandermark Nine Ways to Read The Bridge (Not Two)
Ponad dwie dekady aktywności artystycznej Kena Vandermarka
udokumentowane zostały na ogromnej ilości krążków bardzo wielu wydawnictw
fonograficznych z całego świata. Od wszakże wielu już lat głównym wydawcą
muzyki tego amerykańskiego saksofonisty jest krakowskie Not Two. Nie dziwni nas
zatem fakt, iż urodzinowy box musiał ujrzeć światło dzienne w oficynie Marka
Winiarskiego. A przynosi zapakowane w drobnym kartonowym pudełku sześć dysków, dokumentujących
spotkania koncertowe Kena, datujące się na lata 2013 i 2014 (CD 6). Mamy zatem cztery
duety z udziałem Agusti Fernandeza - piano, Christofa Kurzmana - elektronika,
Joe McPhee - saksofon i Joe Morrisa – gitara. Mamy także dwa tria z Paulem
Lyttonem - perkusja i Nate’em Wooleyem - trąbka oraz z Eddie Prevostem -
perkusja i Johnem Tilbury’m - piano (a zatem najbardziej aktualnym składem
legendy muzyki improwizowanej, czyli AMM). Choć muzyczny dorobek Kena od lat, w
mojej ocenie, nie przyrasta o nagrania szczególnie cenne, nie sposób przejść
obok tego boxu i nie zawiesić ucha na kilka cennych chwil, zwłaszcza, że
nagrania w każdym przypadku są dość swobodną improwizacją, bez z góry
nakreślonego przebiegu dramaturgicznego. Jeśli tych chwil dla Kena nie macie
zbyt wiele, to w pierwszej kolejności sięgnijcie po dysk pierwszy (krwista
batalia z preparującym i dewastującym piano Fernandezem), a także po dysk
piąty, gdy naszym zmysłem słuchu przez ledwie trzy kwadranse zawładnie
smakowite trio Wooley/ Lytton/ Vandermark. Podarować sobie możecie dysk drugi.
Trzy pozostałe z pewnością warto przynajmniej raz skrupulatnie przesłuchać.
Pewne rozczarowanie towarzyszy mi w trakcie dysku szóstego. Panowie z AMM
grają, jak zawsze swoje, ale Vandemarkowi pięćdziesięciu minut nie starcza, by
w ogóle zwrócić na siebie uwagę, zarówno towarzyszących mu muzyków, jak i niżej
podpisanego.
WINYLE ODNALEZIONE W SIECI
Evan Parker & Barry Guy Incision (FMP) & Tai Kyoku (Jazz & NOW)
Jeśli wskazać mielibyśmy najbardziej dobitne argumenty na
wyjątkowość postaci, jaką jest Evan Parker, bez wątpienia trajektoria poszukiwań
musiałaby doprowadzić nas do jego wspólnych nagrań z Barry Guyem. O ile spotkań
i rejestracji w trio (z Paulem Lyttonem), czy większych składach ostatnie
półwiecze przyniosło opasłe tomy, o tyle nagrań duetowych dumni synowie Albionu
nie popełnili zbyt wiele. Na nośnikach cyfrowych, przy pewnej dozie szczęścia,
natrafimy na dwa wydawnictwa (szwajcarski Intakt Records), kolejne zaś dwa –
domykające duetową dyskografię – dostępne są jedynie na czarnych krążkach i o
nich ten właśnie fragment Trybuny. Obie rejestracje pochodzą z pierwszej połowy
lat 80ych ubiegłego stulecia, a same spotkania muzyków miały miejsce
odpowiednio w Berlinie i Tokyo. Próżno szukać w dokonaniach obu Panów słabych
nagrań z muzyką improwizowaną, nie dziwi zatem fakt, że oba krążki zapisujemy po
stronie ich niewątpliwie wybitnych dokonań artystycznych. Szkoda jedynie, że
nagrania są w zasadzie niedostępne. O ile japońska efemeryda wydawnicza Jazz
& NOW jest nie od wczoraj jedynie historią, o tyle oficyna FMP przynajmniej
formalnie jeszcze istnieje. Skandalem zatem oczywistym jest fakt, iż niespełna
38-minutowe „Incision” (podzielone na sześć części) nie doczekało się do dnia
dzisiejszego reedycji. Wspaniała muzyka, podobnie jak niewiele dłuższa opowieść
„Tai Kyoku”. Niebywała synergia wynikająca z iście telepatycznego połączenia
dwóch muzyków i ich prostych akustycznych instrumentów, saksofonu i kontrabasu.
Intuitywna kooperacja na nowo definiująca muzyczny absolut. Dalej odkrywajcie
na własny użytek.
EPIZOD Z ŻYCIA JOHNA STEVENSA
Spontaneous
Music Ensemble Oliv & Familie (EMANEM)
Szef EMANEM Records, Martin Davidson, znów dokonał rzeczy
wielkiej. Od lat starał się pozyskać z archiwów Polydor taśmy z nagraniami
kompozycji Oliv wybitnej formacji
free improv – Spontaneous Music Ensemble (do wczesnej jesieni 2014r. kompozycji
dostępnej jedynie na czarnym krążku). W końcu, po fiasku kolejnej próby
wkupienia się łaski możnych świata muzyki komercyjnej, w akcie bezsprzecznej
desperacji dokonał transpozycji nagrań bezpośrednio z winyla (zgrywał z dwóch
różnych krążków) na nośnik cyfrowy i wydał materiał na dysku. Uzupełnił go o
niepublikowane dotychczas w jakiejkolwiek formie nagranie kompozycji Familie (w dwóch wersjach), zrealizowane przez rozbudowany aparat
wykonawczy SME (tu: Tentet; do niedawna znaliśmy jedynie wykonanie kwintetowe,
w wersji monofonicznej). I tak oto świat ujrzała płyta, która w kręgach free
improv śmiało może uchodzić za jedną z najbardziej znaczących reedycji
ostatniej dekady. Piszę free improv, a przywołuję muzykę komponowaną. To nie
błąd, ani jakikolwiek paradoks. Te nagrania SME (z lat 1968/69) reprezentują
przykład tzw. improwizacji delikatnie „sterowanej”, poprzez przygotowany przed
nagraniem zarys kompozytorski. Muzyka już w trakcie wykonania wymyka się
oczywiście wszelkim ramom (zgodnie wszakże z zamysłem jej autora, czyli Johna
Stevensa) i pięknie ucieka w bezmiar muzycznej wyobraźni improwizujących
muzyków. Po szczegóły tego wątku historii Spontaneous Music Ensemble odsyłam do
mojej monografii formacji, zamieszczonej na tym blogu (Zespół Muzyki Spontanicznej. Dzieło życia Johna Stevensa). Póki co,
zachęcam do zagłębienia się w godzinny zestaw wyjątkowej muzyki, z udziałem
wybitnych instrumentalistów, a uwadze czytelników polecam szczególnie fragment Oliv II, gdzie drobny szkic
kompozytorski pięknie przepoczwarza się w smakowitą, kolektywną improwizację w
wykonaniu kwartetu - Maggie Nichols, Trevor Watts, Johnny Dyani i John Stevens.
Tekst pierwotnie zamieszczony w nr 3 m/i magazynu (Wiosna 2015)
Tekst pierwotnie zamieszczony w nr 3 m/i magazynu (Wiosna 2015)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz