piątek, 8 grudnia 2023

Puna & Der Zweite Streich! Two shots from Meinrad Kneer!


Sięgamy dziś po dwie niemieckie płyty, które łączy osoba kontrabasisty Meinrada Kneera. W trio napotykamy na soczystą, swobodnie improwizowaną narrację, z kolei w kwintecie – podpisanym przez wyżej wymienionego – natrafiamy na wyrafinowany jazz, który lubi ponadgatunkowe inspiracje, świetnie radzi sobie w improwizacjach, ale punktem wyjścia jest tu zawsze zgrabnie skonstruowana kompozycja.

Oba nagrania powstały w tym samym studiu nagraniowym w Berlinie, tego samego roku. Muzyka zawarta na obu krążkach zdaje się po części pokazywać przeciwlegle krańce zainteresowań kontrabasisty. Nade wszystko prezentuje nam jednak doskonałego artystkę, który świetnie funkcjonuje w każdych okolicznościach stylistycznych i gatunkowych.



 

Puna

Gitarzysta Olaf Rupp i perkusista Rudi Fischerlehner grywają razem w duecie Xenofox (szukajcie recenzji na tych łamach!). Teraz do swych ognistych, niekiedy post-psychodelicznych narracji dołączyli Meinrada Kneera, który zdaje się być zarówno free jazzowym zwierzem najczystszego chowu, jak i kameralnym, smyczkowym wirtuozem i kolorystą. Mieszkanka powstała z tego piorunująca, śmiało już teraz mieszcząca Punę na liście najlepszych płyty mijającego roku.

Początek nagrania nie zwiastuje jeszcze burzy z piorunami. Smyczek ślizga się po strunach, gitara szuka echa amplifikatora, a perkusja szeleści. Zło czai się jednak z każdej strony i już po kilku pętlach improwizacja zdaje się być gęsta, reaktywna i zadziorna. Wewnątrz tego tygla emocji rodzi się pewna rytmiczna struktura, ale jest ona tylko jednym z elementów budowania linearnej opowieści. Jeśli flow przyspiesza, od razu kipi psychodelią, jeśli zwalnia, mroczna kameralistyka bierze nas we władanie i zaciska pętlę na dygoczącej szyi. Muzycy i ich szalone instrumenty efektownie zawłaszczają tu każdy skrawek przestrzeni dźwiękowej. Emocje rosną, opowieść nabiera rockowych kolorów, ale kontrabas wciąż pracuje w trybie arco, co sprzyja budowaniu jeszcze większej jakości. Po upływie jedenastej minuty dynamika narracji spada i zaczynają wiać boczne wiatry – rezonują talerze, kontrabas niespodziewanie wchodzi w tryb pizzicato, a gitara zasypuje nas coraz większymi garściami flażoletów. Z każdego zakamarka sceny zaczyna teraz sączyć się kwaśny odczyn, który na etapie finalizacji zbuduje kolejną gęstą opowieść.

Kolejne dwie improwizacje są nieco krótsze, ale nasycone podobnym ładunkiem ekspresji. Ta pierwsza startuje na pełnym gazie. Strumień dźwiękowy nabiera mocy z każdą sekundą, a jego ważnym elementem jest znów jakże swawolny smyczek. Narracja faluje, bywa mroczna, niemal kąpie się w odmętach czarnego ambientu, za moment staje się dla odmiany niezwykle ekspresyjna. Cały czas pnie się jednak ku górze, a po osiągniecia punktu przegięcia delikatnie przygasa, płynąc frazami post-jazzu w wprost z gryfu gitary. Także kolejna opowieść startuje z pełnymi ustami emocji – ścieg narracji szyty tu jest rockiem i funkiem. Basowy groove, rozhuśtana gitara i perkusja, która każdy splot dramaturgicznych okoliczności lepi w zwartą opowieść. Puna przez moment zasługuje na miano prawdziwego power trio, ale nie byłaby sobą, gdyby nie popadała w psychodeliczne didaskalia. Improwizacja przez większą część nagrania płynie na kontrabasowym pizzicato, ale gaśnie pod urokliwym i jakże przemożnym wpływem smyczka.

Ostatnia improwizacja daje nam chwile rezonującego oddechu, przynajmniej w fazie początkowej. Artyści zasypują nas teraz drobnymi, preparowanymi frazami. Znów aktywny jest smyczek, który nie szczędzi strun, efektownie w nie uderzając. Z tego galimatiasu fonii powstaje masywna i typowa dla tria gęsta opowieść. Tu doposażona w warstwę rytmiczną silnie akcentowaną przez kontrabas i perkusję. Dla odmiany gitara znajduje teraz przestrzeń dla pick-up’ owych swawoli. Dźwięków i emocji przybywa, ale pomiędzy nimi wciąż mieści się dużo powietrza. Faza tłumienia wiecznego ognia post-psychodelii czyniona jest na wyjątkowo efektownym wydechu – syci się ambientem, budowanym przez wszystkich.



 

Der Zweite Streich

W przeciwieństwie do tria Puna, w składzie kwintetu Kneera znajdujemy anonimowych dla nas muzyków. Zatem przywołajmy tu jedynie bardzo dobrze brzmiące na papierze instrumentarium – trzy dęciaki (puzon, alt i trąbka), perkusja i kontrabas lidera. Sytuacja startowa jest zatem intrygująca i od razu zaznaczmy, iż także na końcu tej podróży jesteśmy zadowoleni. Album, to oczywiście propozycja dla fanów jazzu, którzy lubią from time to time wdawać się w niezbyt intensywne igraszki z free jazzem. Kompozycje Meinrada, zgodnie z liner notes, zdają się korzystać z dalece wielogatunkowych inspiracji, za każdym razem są także świetnym otwarciem dla procesu niekiedy całkiem swobodnej, choć silnie ukierunkowanej jazzowo, improwizacji.

Pierwszy temat podaje sekcja rytmu, a rola dęciaków skupia się na odpowiednim opatrzeniu go melodyką. Rytm wydaje się być dość masywny, w kontrze do ulotnej melodii. Ekspozycje solowe należą tu do altu i trąbki, a prowadzone są na bazie dobrze pracującego kontrabasu i perkusji. Drugi temat tytułem nawiązuje do Ornette Colemana, jest silnie emocjonalnym bluesem, który w fazie ekspresji chętnie sięga po estetykę Alberta Aylera. Trzeci utwór otwiera solo kontrabasu. Temat podany tu jest kolektywnie i zdaje się mieć dość niebanalne metrum. Zwraca uwagę świetne solo puzonu. W kolejnej części kwintet brzmi jak mała orkiestra swingowa. Temat do śpiewania i tupania noga, utwór zwieńczony ekspresyjnym solem perkusji.

Piąta kompozycja w fazie otwarcia jest … swobodną improwizacją saksofonu i kontrabsu. Temat utworu pojawia się dość późno, a cała opowieść nabiera interesującej dynamiki. Szóstą część ponownie otwiera kontrabas, tym razem traktowany smyczkiem. Smutna, molowa narracja zostaje bardzo bogato zaaranżowana dętymi zdobieniami. Tu muzycy początkowo zdają się koncentrować na ogrywaniu tematu, nie zaś ekspozycjach solowych. Te ostatnie pojawiają się później i są nieco przegadane. Siódma opowieść stawia na dynamikę i stylowy groove basu. Znów nieco molowy temat podają tu same dęciaki. Ostatni utwór po części stawia na swobodną improwizację, tu bogaconą plejadą dźwięków preparowanych. Temat utworu jest balladowy i nieco mniej intrygujący, z kolei faza improwizacji zdecydowanie trzyma poziom jakże udanego otwarcia. Szczególnie podobać się może solo basu wsparte na perkusji. Zakończenie skrzy się ciekawą, na poły semicką melodyką.

 

Rupp, Kneer & Fischerlehner Puna (Klanggalerie, CD 2023). Olaf Rupp – gitara elektryczna, Meinrad Kneer – kontrabas oraz Rudi Fischerlehner – perkusja, instrumenty perkusyjne. Nagrane w Berlinaudio, Berlin, styczeń 2021. Cztery improwizacje, 46:11.

Meinrad Kneer Quintet Der Zweite Streich (Jazzwerkstatt, CD 2023). Sebastian Piskorz – trąbka, Peter Van Huffel – saksofon altowy, Gerhard Gschlößl – puzon, Meinrad Kneer – kontrabas, kompozycje oraz Andreas Pichler – perkusja. Nagrane w Berlinaudio, Berlin, listopad 2021. Osiem utworów, 65:25.



 

wtorek, 5 grudnia 2023

Raw Tonk Vol. 67 & 68: Colin Webster in two duos!


Brytyjski saksofonista Colin Webster podsumowuje rok swoich 40. urodzin serią wyśmienitych albumów. Dziś przyjrzymy się dwóm ujawnieniom duetowym, a w kolejce do odsłuchu i odczytu czeka już najnowsza płyta solowa. Do tej ostatniej powrócimy niebawem.

Dwa duety saksofonu z akustyczną gitarą mogłyby sugerować, iż czeka nas delikatny przesyt pewnej estetyki. Ale nic podobnego! Oba albumy są jak dzień i noc, i to nie tylko dlatego, że na jednym nasz bohater gra na saksofonie altowym, a na drugim na barytonowym. Dodajmy, iż obie płyty w poręcznym formacie CD dostarcza websterowe Raw Tonk Records, stanowiąc przy okazji pozycje numer 67 i 68 w przebogatym katalogu londyńskiego labelu. So, Welcome!



 

However, Forward!

Na dobry początek spotkanie z gitarzystą Danielem Thompsonem, które jest jedną, 42-minutową improwizacją, zarejestrowaną w Londynie jesienią ubiegłego roku.

Colin zaczyna leniwymi, altowymi podmuchami, które dobrze reagują na subtelne zadrapania gitarzysty. Muzycy idą po trzeszczącej tafli lodu, ale są pewni każdego swojego kroku. Wystarczy im ułamek sekundy, by pójść w tango, ale jeszcze szybciej potrafią kiełznać emocje i szyć ścieg narracji w wyważonym tempie, tudzież pięknie dygotać w kompulsywnej repetycji. Po siódmej minucie tarzają się już w ciszy. Nowe rozdanie płynie transem dęciaka i efektownymi zakrętami gitary. Improwizacja przechodzi teraz kilka błyskotliwych faz. Najpierw, to rozciąganie strun i seria fikuśnych cmoknięć, potem stonowana dyskusja w estetyce call & responce, wreszcie, już w połowie seta, sekwencja niezobowiązujących śpiewów o poranku.

Tymczasem muzycy znów grzęzną w gęstej ciszy. Tu restart narracji, to seria dźwięków preparowanych – skrobania, szorowania, a także efektowna hydraulika saksofonowej tuby. Owa mała symfonia subtelności, to przy okazji prawdziwy popis kreatywności i wirtuozerii obu instrumentalistów. Po upływie drugiego kwadransa dostajemy się w wir drobnych eksplozji. Muzycy idą teraz ciało w ciało, gęsto ścieląc flow bystrymi interakcjami, czynionymi w idealnej wręcz symbiozie. Improwizacja nadyma się i kurczy. Wpada w preparowany minimalizm i znów szuka ciszy. Z plejady drobiazgów powstaje nowa opowieść, która zwieńczy album wielkim wybuchem emocji, ale po drodze muzycy znajdą jeszcze chwilę na zrównoważone dialogi o pogodzie. Ów piękny moment lepi się z dźwięków pojedynczych strun gitary i szelestu saksofonowych akcesoriów. Subtelne akcje na wdechu, trochę melodii i zdystansowanych akordów. No i ten przepiękny peak na samo koniec! Brawo!



 

Earthworks

Drugie spotkanie saksofonu i gitary miało miejsce kilka miesięcy wcześniej, w świetnie nam znanym studiu nagraniowym w Brukseli, a partnerem Webstera i jego barytonu był Dirk Serries i jego archtop guitar, tu brzmiącą wyjątkowo masywnie, basowo, jakby była delikatnie amplifikowana. Nagranie składa się z sześciu krótkich i dwóch końcowych, nieco dłuższych improwizacji, ale całość nie trwa nawet dwóch kwadransów.

Powitalne short-cuts dość szybko nabierają tu mocy dramaturgicznej i siły rażenia. Baryton zdaje się mieć wiele twarzy - śpiewa, rzęzi, demoniczne zawodzi. Gitara tańczy na rozciągniętych strunach, w kłębach małych akordów i riffów, tanecznych podrygów i slajsowych westchnień. Opowieść lepi się z gęstych, na poły preparowanych dźwięków, na ogół dynamicznych i z rzadka subtelnych. W trzeciej odsłonie narracja przypomina kocie piski i psie mlaskanie. Muzycy przez moment sprawiają wrażenie, jakby tonowali emocje, ale już po chwili, bez cienia artystycznych wątpliwości, eksplodują pełną mocą. Saksofon tańczy free jazzowe tango, z kolei gitara podsuwa bystry akompaniament.

Piąta improwizacja w fazie początkowej prowadzona jest na zaciągniętym ręcznym. Dęte parsknięcia i wyziewy, szarpane struny, frazy z definicji pozbawione krzty melodii. W drugiej fazie utworu efektowny wydech generuje jednak oczekiwana porcje ekspresji. W kolejnej odsłonie artyści najpierw budują dramaturgiczny suspens, zadają pytania i wyczekują, potem pokazują swój prawdziwie rockowy temperament. W siódmej części, dla odmiany, prowadzą leniwy dialog metodą call & responce. Dronowe akcje dęciaka i minimalistyczne frazy gitary. Krwawiąca, rozhuśtana ballada nabiera tu gęstości i odpowiedniego tempa. Wreszcie ostatnia improwizacja, jak na kanony tego albumu niebywale rozciągnięta w czasie, ponad sześciominutowa. Na starcie ekspozycje dronowe saksofonu i struny gitary prawdopodobnie traktowane smyczkiem. Ta improwizacja także przypomina balladę, tu nasączoną dodatkową porcją psychodelii i nerwowego skupienia. Muzycy sycą opowieść dźwiękami preparowanymi, po czym schodzą w bezmiar niemal ambientowej ciszy. Na ostatniej prostej, jak to mają w zwyczaju, nabierają mocy, dyktują odpowiednie tempo i błyskotliwie finalizują opowieść.

 

Colin Webster & Daniel Thompson However, Forward! (Raw Tonk Records, CD 2023). Colin Webster – saksofon altowy oraz Daniel Thompson – gitara akustyczna. Nagrane w Cable Street Studios, Londyn, październik 2022. Jedna improwizacja, 42 minuty.

Colin Webster & Dirk Serries Earthworks (Raw Tonk Records, CD 2023). Colin Webster – saksofon barytonowy oraz Dirk Serries – gitara archtop. Nagrane w Sunny Side Inc. Studio, Anderlecht, maj 2022. Osiem improwizacji, 29 minut.



niedziela, 3 grudnia 2023

Petr Vrba, Paweł Doskocz i Wojtek Kurek na zakończenie tegorocznych koncertów Spontaneous Live Series


(informacja prasowa)

 

Ostatnie w tym roku spotkanie z muzyką improwizowaną w ramach cyklu „Spontaneous Live Series”, to kolejna - po listopadowym wydarzeniu z udziałem muzyków z Lipska i Poznania - okazja na obcowanie z niewyczerpalnymi źródłami świeżości i artystycznej młodości. Trybuna Muzyki Spontanicznej i Dragon Social Club zapraszają na koncert, który łączy to, co najlepsze w czeskiej i polskiej muzycznej spontaniczności, tej lubiącej zaskakiwać i wtłaczać widzów w strefę wspaniałego dyskomfortu fonicznego.



Dokładnie w piątek 8 grudnia w Poznaniu czekają na nas - najbardziej rozpoznawalny czeski improwizator i eksperymentator, trębacz Petr Vrba oraz gitarzysta Paweł Doskocz i perkusista Wojtek Kurek, którzy zaznaczyli już swoją obecność na scenie, nie tylko krajowej, wieloma znamienitymi faktami. Ten pierwszy bywa samotnym podróżnikiem po oceanie europejskiej sceny eksperymentalnej, równie ekspresyjny zdaje się być także w bardziej rozpoznawalnych konstelacjach, takich jak choćby free jazzowa „Malá Pardubická” z Mikołajem Trzaską, Markiem Tokarem i Balazsem Pándim. Ci drudzy są jak Trevor Watts i John Stevens pół wieku temu – jednym muzycznym ciałem, zdolnym zaskoczyć widzów intrygującą, ponadgatunkową układanką i swobodnie improwizować zarówno w oparach post-rocka, jak i post-jazzu.

Grudniowe spotkanie w Dragonie, to trąbka uwikłana w niebanalną elektronikę, kreatywna i nieunikająca preparacji gitara elektryczna, wreszcie perkusja z niepowtarzalnym, matowym brzmieniem. Vrba, Doskocz i Kurek gwarantują ciekawą sytuację już „na wejściu”. Mamy nieodparte wrażenie, iż zdolni są zaspokoić najbardziej nawet wyszukane potrzeby większości widzów także „na wyjściu”.

W drugi grudniowy piątek nie może nas zabraknąć w poznańskim Dragonie!

 

Spontaneous Live Series Vol. 54

8 grudnia 2023, Dragon Social Club, Poznań, Zamkowa 3, godz. 20.00

Petr Vrba – trąbka, elektronika,

Paweł Doskocz – gitara elektryczna,

Wojtek Kurek – perkusja.

Bilety on-line: https://www.kupbilecik.pl/imprezy/113102/Pozna%C5%84/Spontaneous+Live+Series/?fbclid=IwAR2uPYT_b1450Spo8uyFACTjgFkRmhcUKJensh521jgiyUOhVjhSyhmdTaQ

 

*****

Petr Vrba

Jego niestrudzone poszukiwania, nieidiomatyczna improwizacja przy użyciu trąbki, klarnetu, syntezatora, elektroniki własnego montażu, głośników wibracyjnych itp., uczyniło go jednym z najaktywniejszych muzyków eksperymentalnych w Pradze. Jest założycielem (wraz z Georgem Cremaschi) Praskiej Orkiestry Improwizacyjnej i zespołów takich, jak Poisonous Frequequenes (Didi Kern i Tomislav Federsel), junk & the beast (Veronika Mayer), The MoND (Ken Ganfield i Pasi Mäkelä), NOIZ (Thomas Lehn i Tiziana Bertoncini), IQ+1 i inne. Petr regularnie współpracuje także z tancerzami i filmowcami (muzyka na żywo do filmów eksperymentalnych lub niemych, muzyka ilustracyjna do filmów animowanych itp.).

Jego dyskografia liczy ponad 40 albumów i obejmuje – wskazując tylko te najbardziej spektakularne - debiutancki, podwójny winyl Prague Improvisation Orchestra, Schallschatten (z Birgit Ulher), Malá Pardubická vol. 1-4 (Mikołaj Trzaska, Mark Tokar i Balazs Pándi), Resonators (George Cremaschi i Irene Kepl), czy też tegoroczny, podwójny winyl „Hotel Spoj​á​r” kwartetu Škvíry & Spoje (Michal Matejka, Jozef Krupa, Dalibor Kocian).

Petr grywał z muzykami takimi, jak Tony Buck, Xavier Charles, Angélica Castelló, Michel Doneda, Axel Dörner, Isabelle Duthoit, Kai Fagaschinski, Susanna Gartmayer, Franz Hautzinger, Agnes Hvizdalek, Mazen Kerbaj, Christof Kurzmann, Joke Lanz, ErikM, Magda Mayas, Ava Mendoza, Seijiro Murayama, Peter Orins, Maja Osojnik, Ryu Hankil, Matija Schellander, Burkhard Stangl, Michael Zerang i wielu innych.


*****

Duet Doskocz / Kurek, to fryta, preparacja, melodia, trans i piosenki - wszystko, wyjątkowo bez elektroniki. Energia gitary i perkusji osadzona w krótkich, skondensowanych formach. Brudne tematy, które dają się zanucić, żywiołowa perkusja, która nadaje wszystkiemu rozchwianego pulsu.

Album duetu: https://czaszka.bandcamp.com/album/npm

Paweł Doskocz – gitara, często preparowana. Używając preparacji szuka nowych możliwości brzmieniowych instrumentu. Skupia się na graniu muzyki improwizowanej, a inspiracje czerpie z wielu źródeł. Współtworzył Bachorze, Strętwę oraz Sumpf. Dotychczas miał okazję grywać z wieloma muzykami z kraju i zagranicy oraz zagrać na festiwalach poświęconych muzyce eksperymentalnej czy improwizowanej.

Grywał na: Ad Libitum, Nowy Wiek Awangardy Festival, Art of Improvisation Creative Festival, Jazz Ring, Musica Privata, Katowice JazzArt Festival, FRIV Festival, Avant Art Festival oraz Spontaneous Music Festival.

Współpracował m. in. z takimi artystami, jak Emilio Gordoa, Matthias Müller, Jasper Stadhouders, Paweł Szpura, Hubert Zemler, Wojtek Kurek, Vasco Trilla, Yedo Gibson, Onno Govaert, Seppe Gebruers, Andrew Lisle, Vasco Furtado, Colin Webster, Dirk Serries, Benedict Taylor, Diego Caicedo oraz El Pricto.

Współorganizator „Spontaneous Music Festival” w Poznaniu.

https://paweldoskocz.bandcamp.com


Wojtek Kurek – perkusista, improwizator, miłośnik muzyki elektroakustycznej i preparacji. Krowy, żuki, koty, rośliny. Czasem czuje się krową, czasem myśli jak kot, niezależnie potrafi rozróżnić charaktery u myszy polnych. Fascynacja owadami. W muzyce interesuje go trampolina do innych. Grywa także na małym zestawie perkusyjnym preparowanym przez patch w środowisku max/msp, który został przygotowany na seminarium i koncert w krakowskiej akademii muzycznej (2023). Patch inspirowany jest taśmą. Cyfrowe tape loop'y przekształcają dźwięk perkusji przyspieszając go lub spowalniając (ultimate retro style), wędruje on później przez szereg filtrów (np. formanty) i kolejne poziomy loop'ów i buforów. Wydał ponad 30 albumów, które ukazały się w Polsce, USA, Niemczech, Austrii, Włoszech, Portugalii i Szkocji. Jest nieoficjalnym rekordzistą świata w kategorii 'trasa solo mieszkańca polski' – 23 koncerty w 25 dni (2020).

www.wojtekkurek.com

 

 

piątek, 1 grudnia 2023

Impetus Group and Density Dots!


Brytyjski saksofonista Colin Webster i obywatele Królestwa Belgii – pianistka Martina Verhoeven oraz gitarzysta Dirk Serries, to artyści na tych łamach przeczytani od deski do deski. Wiemy zatem doskonale, iż we trójkę stanowią - poza wszelkimi innymi swoimi aktywnościami muzycznymi - wyjątkowo zgrany kolektyw muzyków improwizujących.

Nie będziemy tu wyliczać wszystkich przedsięwzięć zrealizowanych przez tę trójkę, świetnie przecież pamiętamy choćby kameralne, minimalistyczne akcje pod szyldem Tonus. Colin, Martina i Dirk współtworzą także większe składy osobowe, takie jak kwintet Impetus Group, który fonograficznie debiutował kilka lat temu. To z kolei formacja, którą śmiało zaliczyć możemy do free jazzowych emanacji mocy. Tu naszych bohaterów wspierają klarnecista Tom Jackson oraz perkusista Teun Verbruggen, improwizatorzy także świetne rozpoznawalni na tych łamach. Śmiało zatem i bez zbędnej zwłoki zaglądamy na najnowszy krążek kwintetu!



 

Muzycy Impetusa znają się jak łyse konie, zatem bez zbędnych ceregieli, plejadą małych zagrywek, w pełni kolektywnie ruszają na free jazzową przebieżkę, niesieni szczególnie temperamentem i aktywnością drummera. Klarnet i saksofon posadowione na flankach, w środkowym kotle emocji piano, gitara i perkusja. Stuprocentowa demokracja w dostępie do ekspresji sprzyja interakcjom i budowaniu ściany dźwięku. Druga historia także nie sili się na zadumane introdukcje. Sygnał wymarszu dają dęciaki. Para w gwizdek, koła w ruch! W połowie trzeciej minuty parowóz free jazzu wyhamowuje, wprost w dęte drony i mikro pasaże piana. Odrobina mroku i deep drums budują nad wyraz urokliwy nastrój. Oto, jak post-chamber spotyka free jazz w dużym rozkroku. Improwizacja szybko wspina się tu na szczyt, po czym efektownie gaśnie pod batutą precyzyjnej gitary. Trzecią improwizację otwierają drobne frazy dęte, perkusyjne i strunowe. To z kolei opowieść o tym, jak ze zmysłowej kołysanki lepi się strumień bystrych, niekiedy agresywnych interakcji. Emocje rosną tu do poziomu godnego ekspresji epokowego Machine Gun!

Czwarta opowieść jest najdłuższa, trwa ponad jedenaście minut. Introdukuje ją saksofon, a chwilę potem zawieszone w próżni piano i perkusja. Piękne trio prowadzi orszak spokoju do momentu podłączenia się pozostałych instrumentów. Klarnet sprawia, że emocje sięgają incydentalnie prawdziwego piekła, z kolei gitara w rytmie… rockabilly gasi emocje i ustanawia nowe prawa. Po pełnym wyhamowaniu dźwiękowych atrakcji jeszcze przybywa. Najpierw to plejada subtelności, potem zaś skromna, finałowa eksplozja. Piąta i szósta improwizacja startują z poziomu szumów i szmerów. W pierwszej z nich konkluzją zmysłowych interakcji jest ogień free jazzu szyty serią kolektywnych spazmów, w drugiej sytuacja dramaturgiczna jest odrobinę bardziej zagmatwana. Tu po raz kolejny świetną robotę odstawia drummer. Improwizacja napina mięśnie, ale potem pracuje na dużym wydechu. Wieńczące całość tango mieni się wszystkimi kolorami tęczy. Ostatnią improwizację otwiera gitara. Po niedługim czasie nad kształtem narracji pracuje już kwartet, ale wszystko czyni tym razem na wdechu. Piano wprost z klawiatury daje jednak sygnał do ataku. Perkusyjne adhd także sprzyja budowaniu kolejnych warstw emocji. No rest for all!

 

Impetus Group Density Dots (Klanggalerie, CD 2023). Tom Jackson – klarnet, Colin Webster – saksofon altowy, Martina Verhoeven – fortepian, Dirk Serries – amplifikowana gitara archtop oraz Teun Verbruggen – perkusja. Nagrane w Sunny Side Inc. Studio, Anderlecht, luty 2022. Siedem improwizacji, 50:08.



wtorek, 28 listopada 2023

Polwechsel in the jubilee Embrace!


Niemiecko-austriacka inicjatywa muzyczna pod nazwą własną Polwechsel istnieje już trzy dekady. Przez grono jej stałych członków przewinęło się kilka znanych person, takich jak John Butcher, czy Radu Malfati. Również artyści, którzy powołali ją do życia, tudzież tworzą dziś - Burkhard Beins, Martin Brandlmayr, Werner Dafeldecker i Michael Moser - to postacie znamienite na europejskiej scenie muzyki kreatywnej, tej w równym stopniu zasługującej na miano contemporary compositions, jak i improvised music.



Sama formacja Polwechsel nie grywa muzyki swobodnie improwizowanej w dosłownym znaczeniu tego pokrętnego terminu, prawie zawsze bazuje bowiem na kompozycjach, na ogół własnych, czasami obcych. Kompozycje owe można określić w skończonej liczbie przypadków mianem scenariuszy dla improwizacji, tudzież improwizacji predefiniowanych. Innym słowy – na starcie zawsze jest pomysł, jak przebiegać będzie nagranie. W poniższym omówieniu pre-wykonawcze metody pracy artystów zostały ledwie zasugerowane. Po więcej szczegółów odsyłamy na stronę bandcampową wydawcy, tudzież do wielostronicowego bookletu dołączonego do fizycznego wydania albumu.

Trzy dekady Polwechsel, to oczywiście wyśmienita okazja dla jubileuszowego wydawnictwa. No i jest, co się zowie – cztery czarne krążki z udziałem gości, w szerokiej palecie kompozycji własnych i obcych. Nagrania pochodzą z lat 2020-2022, trwają ponad 150 minut i w przytłaczającej większości stanowią chwile doprawdy ekscytujące. Czteropłytowy box dostępny jest na bandcampie luksemburskiego wydawcy, zatem po odczycie zapraszamy na skupiony odsłuch. Z kolei na sam zakup zapraszamy jedynie najzamożniejszych miłośników muzyki kreatywnej, albowiem cena zestawu (jak i innych płyt tego labelu), to mniej więcej 200% standardowej ceny na tej platformie handlowej. Dodajmy, iż możliwy jest osobny zakup każdego krążka w prezentowanym zestawie.



Embrace 1: Jupiter Storm​/​ Partial Intersect

Pierwszy krążek zawiera nagrania poczynione w sekstecie – z saksofonistą Johnem Butcherem i pianistką Magdą Mayas. Strona A zawiera kompozycję kontrabasisty Wernera Dafeldeckera, strona B kompozycję wiolonczelisty Michaela Mosera. Kompozycja tego pierwszego skonstruowana została z wykorzystaniem komputera i zawiera dźwięki nagrane już wcześniej, na ogół perkusjonalne, ale daje też pełną swobodę w zakresie improwizowania obu instrumentom strunowym. Z kolei kompozycja druga, to raczej zbiór idei, pomysłów na brzmienie, by grać jak nigdy dotąd, zatem może zasługiwać na miano improwizacji subtelnie predefiniowanej.

Nagranie z pierwszej strony winyla inicjuje szczebiot saksofonu sopranowego, minimalistyczne frazy piana, pojedyncze szarpnięcia za struny basu i cello, wreszcie delikatne tło podwójnego zestawu percussion. Narracja jest wyważona, spokojna i linearna, toczona w majestacie ciszy i skupienia. Jej posępny, głęboko zaszyty rytm wyznaczany bywa przez cykliczne uderzenia w gong. Na czele pochodu zdaje się kroczyć saksofon. W trakcie prawie dwudziestominutowej narracji szczególną uwagę zwraca, budząca trwogę w drugiej części nagrania, ekspozycja talerzowa. Finał utworu sprawia wrażenie, jakby toczył się wedle reguł całkiem swobodnej improwizacji.

Drugą stronę płyty kreują zarówno krótkie frazy, jak i długie, przeciągłe westchnienia. Te pierwsze często płyną ze strony instrumentów perkusyjnych i piana, te drugie, to raczej domena saksofonu i instrumentów strunowych. Nad strumieniem wielowymiarowej narracji snuje się posmak elektroakustyki, ale doprawdy nie wiemy, za czyją przyczyną. Narracja sprawia wrażenie swobodnie improwizowanej, z dużą ilością zwinnych interakcji, czasami formuje się w imponujące crescendo, innym razem gaśnie w locie opadającym. W fazie końcowej szczególnie urokliwe zdają się być frazy piana, zarówno preparowane, jak i wprost z klawiatury oraz post-barokowe westchnienia wiolonczeli.



Embrace 2: Chains and Grain I & II

Drugi krążek jubileuszowego zestawu zawiera jedną kompozycję, podzieloną na dwie części - każda wypełnia w całości stronę winyla. W roli wykonawców Polwechsel w wersji saute wyposażony w dwa zestawy perkusjonalne, kontrabas i wiolonczelę. Dodajmy, iż jeden z perkusjonalistów, przy okazji kompozytor, Martin Brandlmayr, używa także elektroakustycznego narzędzia zwanego transduktor. Idea samej kompozycji zasadza się tym razem na kompilowaniu pomysłów, dostarczanych przez wszystkich aktorów spektaklu – czyli coś na kształt autokompozycji wtłoczonej w bezmiar improwizacji, jeśli takiego eufemizmu możemy tu użyć.

Pierwsza faza utworu przypomina swobodny potok drum’n’bass, ukierunkowany wewnętrznym rytmem. Dronowe, niskie pasma basu i perkusjonalne, wyżej posadowione akcje, a wszystko doprawione delikatnym posmakiem elektroakustyki. Narracja jest repetytywna, chwilami gęsta, innym razem lekka, wręcz filigranowa. Z jednej strony niesie w sobie bagaż czerstwego hałasu, z drugiej syci się dużymi porcjami onirycznej ciszy. Aktywna wiolonczela frazuje tu zarówno arco, jak i pizzicato, a podwójne perkusjonalia potrafią kąsać szmerem szczoteczek. Samo zakończenie pozostaje w rękach tych ostatnich.

Druga część kompozycji ma nieco mniej linearny charakter. Budują ją krótsze lub dłuższe epizody. Szumiące powietrze, rezonujące talerze i drżące membrany w długim oczekiwaniu na pierwsze frazy kontrabasu i wiolonczeli. Opowieść częstuje nas ciągłymi zmianami i brzmieniowymi niespodziankami. Czasami smakuje post-industrialnie, ale jednoczenie jest lekka, zwiewna, niemal nierealna. Na ostatniej prostej przypomina zaś nagranie field recordings. Jakby krok w kierunku realnego życia, biorący w nawias iluzji całe to misterne muzykowanie.



 

Embrace 3: Magnetron I & II​/​Quarz​/​Obsidian

Sytuacja dramaturgiczna na trzecim krążku jest zdecydowanie bardziej skomplikowana. Strona A raczy nas jednym utworem, który tym razem nazwany został na wprost kolektywną improwizacją - tu zrealizowaną w kwintecie (w roli gościa pianistka Andres Neumann), dodatkowo w instrumentarium wyjątkowo bogatym w akcesoria elektroniczne (dodajmy, że muzycy nie korzystają z kontrabasu, w użyciu jest za to wibrafon). Druga strona winyla zawiera dwie kompozycje Burkharda Beinsa, powstałe w różnych okolicznościach. Najpierw to kompilacja samodzielnych realizacji każdego z czworga stałych muzyków Polwechsel, zainspirowanych … dźwiękiem drzwi windy. Drugi utwór, to także rodzaj kompozytorskiej obróbki materiału przygotowanego wcześniej przez każdego z artystów. W tym wszakże wypadku czas i miejsce powstania finalnego nagrania są wspólne dla wszystkich. W ujęciu instrumentalnym na drugiej stronie winyla mamy cztery standardowe dla zespołu instrumenty akustyczne, a elektroniką wspiera się jedynie kontrabasista.

Improwizacja uroczo spowijająca całą pierwszą stronę winyla budowana jest plejadą drobnych, akustycznych fraz, które skutecznie lepią się w filigranowe drony oraz kilkoma strugami nieinwazyjnych dźwięków syntetycznych. Bywa niekiedy dość masywna (zwłaszcza w fazie rozwinięcia części pierwszej, a także w trakcie finału części drugiej), bywa także lekka, zwiewna, czy wręcz oniryczna (jak na starcie części drugiej). W owym tyglu elektroakustycznych zdarzeń fonicznych panuje efektowna równowaga między tym, co żywe, a tym, co płynie z kabla. To element, który definitywnie stymuluje jakość całej ekspozycji. W opowieści panuje stuprocentowa demokracja w dostępie do przestrzeni fonicznej, dlatego wymuskane i filigranowe akcje inside piano słyszymy nieco wyraźniej dopiero pod koniec drugiej części improwizacji.

Jako się rzekło, drugą stronę trzeciego krążka także wypełniają dwa utwory. W pierwszej kolejności, to owe dywagacje inspirowane dźwiękiem zamykanych i otwieranych drzwi windy. Narracja lepi się tu z pojedynczych fraz, które zdają się do nas docierać według precyzyjnie zapisanego scenariusza. Po skromnym rozwinięciu opowieść przypomina umierający post-barok, innym razem skojarzenia wiodą nas ku bardziej masywnym stylistykom. Frazy arco i pizzicato strunowców udanie konweniują tu z akcjami perkusjonalnymi, które gęsto ścielą szlak podróży. Wokół snuje się zaś delikatny swąd elektroniki. Druga z kompozycji prowadzona jest wedle scenariusza akcja/ cisza/ akcja. W ramach tzw. akcji często napotykamy na niemal post-industrialne incydenty, będące efektem preparowania wszystkich instrumentów biorących udział w wydarzeniu. Część fonii przypomina swą fakturą sample, ale może to jedynie złudzenie. Rwana, szarpana narracja zostaje tu wyjątkowo urokliwie spuentowana - strunowymi dronami i subtelnymi perkusjonaliami, która brzmią jak wibrafon.



 

Embrace 4: Orakelst​ü​cke​/​ Aquin

Ostatni krążek jubileuszowego boxu zawiera dwie obce kompozycje, odpowiednio Petera Ablingera i Klausa Langa. Obie reprezentują przykłady narracji precyzyjnie notyfikowanych, które zostawiają niewielką przestrzeń dla akcji improwizowanych. Pierwsza z nich ma charakter wybitnie performatywny, instrumentarium bazowego kwartetu przeładowane jest akustycznymi obiektami (zamiast perkusjonalii) i recytacjami, a rola dwóch strunowców i wibrafonu sprowadza się często do akompaniamentu. Druga z kompozycji wykonana została w kwintecie (w roli gościa sam kompozytor, na flecie i harmonium) i jest przykładem bardziej linearnej, spójnej opowieści. Obie strony tego akurat winyla dowodzą wszakże, iż kreatywność muzyków Polwechsel odcięta od sfery improwizacji potrafi być odrobinę mniej intrygująca.

Pierwszy utwór rozpoczyna się dronowymi westchnieniami strunowców i regularnie wybijanym rytmem. Środkowa faza kompozycji, to drobne frazy wibrafonu, kontrabasu i wiolonczeli, stanowiące background dla umiarkowanie rytmicznych akcji szemrzących obiektów i recytowanego kilkoma głosami tekstu. Na zakończenie prawie dwudziestominutowej opowieści, która zdaje się być niekończącym się powtarzaniem minimalistycznych fraz, muzycy powracają do początkowej idei regularnego rytmu i strunowych short-cuts.

Definitywnie ciekawiej jest na drugiej części krążka. Kompozycja bazuje tu na akustycznych instrumentach stałego składu, mglistym, niemal ambientowym harmonium i flecie, który z dramaturgicznego punktu widzenia wydaje się pozostawać w centrum uwagi. Początek nagrania przypomina medytacje w klimatach muzyki dawnej. Długie frazy, skupienie i bogata instrumentacja. Całość wydaje się niebywale piękna, choć w dalece nieromantycznym rozumieniu tego słowa. Nagranie, momentami bardzo filigranowe, głównie dzięki delikatnym perkusjonaliom, z czasem nabiera jednak niemal epickiego rozmachu. Finał, szyty wyjątkowo długimi pociągnięciami pędzla, brzmi bardzo melodyjnie, wręcz folkowo.

 

Polwechsel Embrace (Ni Vu NI Connu, 4LP 2023). Burkhard Beins – instrumenty perkusyjne, elektronika (LP 3 - strona A), mikrofon zwrotny, głos i obiekty (LP 4 - strona A), Martin Brandlmayr – instrumenty perkusyjne, transducer (LP 2), wibrafon (LP 3 - strona A, LP 4 – strona A), głos i obiekty (LP 4 - strona A), Werner Dafeldecker – kontrabas, elektronika (LP 3), głos i obiekty (LP 4 - strona A), Michael Moser – wiolonczela, głos i obiekty (LP 4, strona A), John Butcher – saksofon tenorowy i sopranowy (LP 1), Magda Mayas – fortepian (LP 1), Andrea Neumann – fortepian preparowany (LP 3 - strona A), Klaus Lang - harmonium, flet (LP 4 – strona B). Lokalizacje: Musikschule, Bad Goisern, Austria (sierpień 2022, LP 1), ORF Argentinierstrasse (lipiec 2021, LP 2, LP 3 - strona B, utwór 2), Atelier Fichtestrasse, Berlin (luty 2022, LP 3 - strona A), różne lokalizacje (2022, LP 3 - strona B, utwór 1), Spielzimmer, Bad Goisern, Austria (grudzień 2022, LP 4 – strona A), ORF Sendesaal, Wiedeń (listopad 2020, LP 4 – strona B). Łącznie dziesięć utworów (kompozycje/ scenariusze własne, LP 1-3, kompozycje obce, LP 4), 153 minuty.