piątek, 26 lutego 2016

John Stevens – suplement do monografii i wspomnienie udanego kwartetu


John Stevens, istotnie genialny brytyjski perkusista, perkusjonalista, kompozytor i wspaniały improwizator, nie żyje już od ponad 20 lat, a ciągle nie doczekał się należnej w moim mniemaniu chwały i sławy. Poniekąd fakt ten na ziemi nam ojczystej akurat specjalnie nie dziwi, wszak tu znacznie poważniejsze tuzy muzyki improwizowanej budzą na twarzach domorosłych krytyków i pismaków gazet i portali przez nikogo nieczytanych, zdziwienie samym faktem swojego istnienia, o zgrozo!, także długiego i owocnego życia artystycznego.

Ale i sama Brytania ma w tym zakresie wiele do nadrobienia i gdyby nie taki Martin Davidson i jego nieśmiertelny EMANEM, to wielu synów Albionu przy nazwisku Stevens nadal stawiałoby tag „pop star”.

A zatem niech ten skromny blog, którego nazwa całkiem świadomie nawiązuje do nazwy najważniejszej formacji Johna Stevensa, niesie kaganek oświaty i głosi całemu muzycznemu światu, kim był i czego dokonał inkryminowany syn Królowej Matki.

Jeśli jeszcze nie dotarliście do monografii Spontaneous Music Ensemble zamieszczonej na Trybunie, to uczyńcie to czym prędzej, korzystając z linka z nazwiskiem John Stevens w rubryce „Muzycy”.

Teraz natomiast garść uzupełnień i poniekąd nowych informacji o Johnie z perspektywy momentu powstania w/w monografii, co miało miejsce akurat w 20 rocznicę śmierci muzyka, czyli dokładnym będąc - we wrześniu 2014r.


Istotna reedycja na nośniku CD

Jak doskonale wiemy, nie tylko z opowieści o życiu i twórczości Stevensa, wiele nagrań muzyki improwizowanej z lat 60., 70., a nawet 80. ubiegłego stulecia do dziś nie ukazało się w wersji CD, która jakkolwiek bywa ułomna, to jednak daje szansę na komfortowy odsłuch i bezpieczne przechowywanie. No i sprawia, że w ogóle do nagrań możemy dotrzeć.




Zatem miło mi donieść, iż trzy LP wydane przez Johna w latach 70. pod nazwą John Stevens Away doczekały się remasteringu i wydania w jednym boxie. Mam na myśli pierwszą edycję Away wydaną jako John Stevens’ Away (1975), a także Somewhere In Between (1976) i Mazin Ennit (1976). Ten urokliwy box wydała BGO Records na dwóch dyskach CD, na których znalazło się także miejsce na kilkanaście minut dodatkowych, innych wersji niektórych kompozycji, znanych z edycji analogowych. Wszystkie te nagrania gorąco polecam, stanowią bowiem ciekawy kontrapunkt dla wolnej improwizacji uprawianej przez Johna w ramach SME. Formacja Away grała bardzo ciekawy, dynamiczny i okraszony bardzo kompetentnymi improwizacjami saksofonu jazz-rock, fussion jazz etc. Zwał, jak zwał – fragment historii bardzo porządnego jazzu!


Who’s the author???? Na przykładzie Springboard

Czas, by przywołać przy tej okazji nagranie kwartetu iście free jazzowego, które do dziś czeka na jakąkolwiek reedycję. Mam na myśli kwartet w składzie: Ian Carr (tr), Jeff Clyne (b), Trevor Watts (s) i John Stevens (dr). Prawie dokładnie 50 lat temu, latem 1966 roku nagrali oni LP Springboard (Polydor, 1969). Spotkanie to ważne i ciekawe z kilku powodów. Po pierwsze, to jedna z pierwszych rejestracji nagrań Johna, albowiem wcześniej (wiosną) powstały jedynie nagrania na pierwszy LP Spontaneous Music Ensemble  Challange. Po drugie, przynosi doprawdy wyjątkowo konkretny free jazz, który przy okazji świetnie uzupełnia się artystycznie z debiutem SME (tylko Carr z przywołanego kwartetu nie wziął udziału w jego nagraniu), a zatem ewidentnie należy trzymać oba wydawnictwa na tej samej półce. Po wtóre w końcu, kwartet ze Springboard interesująco wpisuję się w nieco akademicką dyskusję, kto de facto winien sygnować konkretne nagrania, innymi słowy czerpać dodatkowe tantiemy autorskie. 





W wielu dyskografiach nagranie powyższe jest podpisane jako The Jeff Clyne/ Ian Carr Quartet. Takiż napis widnieje także na samym czarnym krążku (patrz: fotografie). Wszakże, gdy spojrzymy już na okładkę czarnej płyty, muzyka jest firmowana nazwiskami wszystkich czterech muzyków. Pikanterii naszej egzegezie dodaje fakt, iż kilka lat później ci sami czterej muzycy grali koncert (z okazji wydania płyty – trzy lata po rejestracji nagrania) i zostali na plakatach określeni mianem… Spontaneous Music Ensemble. Informacja dodatkowa – kompozycje pięknie wyimprowizowane przez muzyków na Springboard podpisane są przez wszystkich muzyków: po dwie przez Stevensa, Carra i Wattsa, jedna zaś Clynne’a. Czyli autorów było jednak czterech.

Dla wielu z Was dyskusja ma zapewne charakter czysto teoretyczny, bo nie znacie muzyki. Kupienie krążka na pewno graniczy z cudem. Pozostaje zatem globalna sieć i poszukiwanie "ripu” winylowego. Znajdziecie go na blogu Inconstant Sol (patrz: rubryka " Tu często zaglądam"). Polecam!

I na sam koniec tej opowieści przywołanie sesji nagraniowej z końca lat 70., która doczekała się edycji CD, nawet niejednokrotnie, a jest kolejnym ciekawym przyczynkiem do dyskusji, kto winien być tytułem wykonawczym. O szczegółach przeczytacie w poniższej recenzji, która powstała na potrzeby portalu jazzarium.pl i została tam opublikowana w roku 2013.



John Stevens/ Paul Rutherford/ Evan Parker/ Barry Guy  One Four and Two Twos (Emanem, 2012)

Niezrównany Martin Davidson, właściciel i jedyny kreator wybitnego angielskiego wydawnictwa EMANEM, w roku 2012 dorzucił kolejną perełkę do swojej złotej kolekcji najważniejszych dzieł europejskiego (i nie tylko) free improv.
Tym razem trzecia już edycja pewnej sesji nagraniowej z końca lat 70-ych ubiegłego stulecia, uzupełniona wcześniej niepublikowanymi bonusami, zgrabnie zatytułowana - Jedna Czwórka i Dwie Dwójki.



O tym, że kwartet Stevens/ Rutherford/ Parker/ Guy grał ostatniego dnia sierpnia 1978r. wyjątkowo pięknie, wiemy już z poprzednich edycji tego materiału, wydanych  pod tytułem 4,4,4 (winyl - View, 1980, CD - Konnex, 1994, z niespełna dwuminutowym bonusem). O tym, że sesja powstała właśnie wtedy, a nie rok później (jak donosiły poprzednie edycje),  dotąd nie widzieliśmy. Nowością jest także fakt przypisania mocy sprawczej tego nagrania jednak Johnowi Stevensowi (dotąd zwykliśmy ten kwartet umieszczać w dyskografii Evana Parkera), zaś smaczkiem dodatkowym  informacja, iż rzeczone nagrania to jedynie próba dźwięku. Do sesji zasadniczej z niewyjaśnionych przyczyn nigdy nie doszło. Ot, żart historii – wszak muzyka pozostała wspaniała.

Spotkanie tych czterech wybitnych brytyjskich improwizatorów - w tej konfiguracji wszakże nie częste już pod koniec lat 70ych – to wydarzenie w oczywisty sposób przywołujące pionierskie lata kształtowania się idiomu europejskiego free improv w ramach wyjątkowej formacji Spontaneous Music Ensemble. Cała czwórka pod koniec lat 60ych wieku ubiegłego aktywnie kreowała zarówno ówczesną scenę europejskiej muzyki improwizowanej, jak i rzeczoną formację (wydawnictwa Challenge, Withdrawal, czy Karyobin – by przywołać te najważniejsze). Muzycy pomni tamtych doświadczeń, po blisko dekadzie, w trakcie sierpniowego wieczoru roku ’78, pięknie kooperują (bo „jeśli dźwięki, które generujesz nie wchodzą w interakcje z dźwiękami pozostałych muzyków, to po co jesteś w zespole?” – jak głosi słynna maksyma Johna Stevensa), dobywając ze swych instrumentów wszystko to, co niechybnie zbliża nas do kanonu free, jednakże tego o silnie jazzowych korzeniach. Gęsta, niebywale kompetentna improwizacja w pięciu odcinkach.



Sesji pierwotnie tytułowanej 4,4,4 na tym CD towarzyszą dwa wcześniej niepublikowane kilkunastominutowe duety (stąd nazwa płyty) – Rutherford/ Guy  i Stevens/ Parker.

Blisko 20 minutowy fragment wspólnych improwizacji Paula Rutherforda i Barry Guya, to część włoskiego tournee z jesieni 1979r., w trakcie którego muzycy, poza korzystaniem ze swych standardowych instrumentów, śmiało wykorzystywali elektronikę (w tu prezentowanych fragmentach jedynie puzonista), przez co muzyka zyskała nieco oniryczny charakter. Dodatkowo nagrania te w pamięci przywołują nam formację Iskra 1903, którą obaj panowie ongiś współtworzyli, a która niewątpliwie była najbardziej oddaloną od stygmatu jazzowego formacją brytyjskiego free improv. Jedyną wadą tej części omawianego CD jest nieperfekcyjna jakość dźwięku (jakkolwiek śmiało mogę wylistować wiele innych nagrań z tego okresu, na tle których koncert włoski Rutherforda i Guya brzmi całkiem znośnie).

No i na sam koniec niespełna kwadrans wyrwany z koncertu duetu John Stevens/Evan Parker (Londyn, '92). Piękne uzupełnienie wspólnej dyskografii obu Panów - od Summer 1967 do Corner to Corner (’93). Warto znać dokonania tego duetu, choćby dlatego, iż w improwizacyjnych bataliach ze Stevensem, Parker w ustach dzierży prawie zawsze jedynie saksofon sopranowy, co bywa niezwykle rzadkie w jego innych dwuosobowych wypowiedziach.
Zatem pełna rekomendacja dla każdej z 78 minut zawartych na Jednej Czwórce i Dwóch Dwójkach !




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz