John Stevens, istotnie genialny brytyjski perkusista,
perkusjonalista, kompozytor i wspaniały improwizator, nie żyje już od ponad 20
lat, a ciągle nie doczekał się należnej w moim mniemaniu chwały i sławy.
Poniekąd fakt ten na ziemi nam ojczystej akurat specjalnie nie dziwi, wszak tu
znacznie poważniejsze tuzy muzyki improwizowanej budzą na twarzach domorosłych
krytyków i pismaków gazet i portali przez nikogo nieczytanych, zdziwienie samym
faktem swojego istnienia, o zgrozo!, także długiego i owocnego życia artystycznego.
Ale i sama Brytania ma w tym zakresie wiele do nadrobienia i
gdyby nie taki Martin Davidson i jego nieśmiertelny EMANEM, to wielu synów
Albionu przy nazwisku Stevens nadal stawiałoby tag „pop star”.
A zatem niech ten skromny blog, którego nazwa całkiem
świadomie nawiązuje do nazwy najważniejszej formacji Johna Stevensa, niesie
kaganek oświaty i głosi całemu muzycznemu światu, kim był i czego dokonał
inkryminowany syn Królowej Matki.
Jeśli jeszcze nie dotarliście do monografii Spontaneous
Music Ensemble zamieszczonej na Trybunie, to uczyńcie to czym prędzej,
korzystając z linka z nazwiskiem John
Stevens w rubryce „Muzycy”.
Teraz natomiast garść uzupełnień i poniekąd nowych
informacji o Johnie z perspektywy momentu powstania w/w monografii, co miało
miejsce akurat w 20 rocznicę śmierci muzyka, czyli dokładnym będąc - we
wrześniu 2014r.
Istotna reedycja na
nośniku CD
Jak doskonale wiemy, nie tylko z opowieści o życiu i twórczości
Stevensa, wiele nagrań muzyki improwizowanej z lat 60., 70., a nawet 80. ubiegłego
stulecia do dziś nie ukazało się w wersji CD, która jakkolwiek bywa ułomna, to
jednak daje szansę na komfortowy odsłuch i bezpieczne przechowywanie. No i
sprawia, że w ogóle do nagrań możemy dotrzeć.
Zatem miło mi donieść, iż trzy LP wydane przez Johna w
latach 70. pod nazwą John Stevens Away doczekały się remasteringu i wydania w
jednym boxie. Mam na myśli pierwszą edycję Away wydaną jako John
Stevens’ Away (1975), a także Somewhere In Between (1976) i Mazin
Ennit (1976). Ten urokliwy box wydała BGO Records na dwóch dyskach CD,
na których znalazło się także miejsce na kilkanaście minut dodatkowych, innych wersji
niektórych kompozycji, znanych z edycji analogowych. Wszystkie te nagrania
gorąco polecam, stanowią bowiem ciekawy kontrapunkt dla wolnej improwizacji
uprawianej przez Johna w ramach SME. Formacja Away grała bardzo ciekawy,
dynamiczny i okraszony bardzo kompetentnymi improwizacjami saksofonu jazz-rock,
fussion jazz etc. Zwał, jak zwał – fragment historii bardzo porządnego jazzu!
Who’s the author????
Na przykładzie Springboard
Czas, by przywołać przy tej okazji nagranie kwartetu iście
free jazzowego, które do dziś czeka na jakąkolwiek reedycję. Mam na myśli kwartet
w składzie: Ian Carr (tr), Jeff Clyne (b), Trevor Watts (s) i John Stevens
(dr). Prawie dokładnie 50 lat temu, latem 1966 roku nagrali oni LP Springboard
(Polydor, 1969). Spotkanie to ważne i ciekawe z kilku powodów. Po
pierwsze, to jedna z pierwszych rejestracji nagrań Johna, albowiem wcześniej (wiosną) powstały jedynie nagrania na pierwszy LP Spontaneous Music Ensemble Challange.
Po drugie, przynosi doprawdy wyjątkowo konkretny free jazz, który przy okazji świetnie
uzupełnia się artystycznie z debiutem SME (tylko Carr z przywołanego kwartetu
nie wziął udziału w jego nagraniu), a zatem ewidentnie należy trzymać oba
wydawnictwa na tej samej półce. Po wtóre w końcu, kwartet ze Springboard interesująco wpisuję się w nieco
akademicką dyskusję, kto de facto winien sygnować konkretne nagrania, innymi
słowy czerpać dodatkowe tantiemy autorskie.
W wielu dyskografiach nagranie
powyższe jest podpisane jako The Jeff Clyne/ Ian Carr Quartet. Takiż napis
widnieje także na samym czarnym krążku (patrz: fotografie). Wszakże, gdy spojrzymy
już na okładkę czarnej płyty, muzyka jest firmowana nazwiskami wszystkich
czterech muzyków. Pikanterii naszej egzegezie dodaje fakt, iż kilka lat później
ci sami czterej muzycy grali koncert (z okazji wydania płyty – trzy lata po
rejestracji nagrania) i zostali na plakatach określeni mianem… Spontaneous
Music Ensemble. Informacja dodatkowa – kompozycje pięknie wyimprowizowane przez
muzyków na Springboard podpisane są przez wszystkich muzyków: po dwie przez Stevensa, Carra i Wattsa, jedna zaś Clynne’a. Czyli autorów
było jednak czterech.
Dla wielu z Was dyskusja ma zapewne charakter czysto teoretyczny, bo
nie znacie muzyki. Kupienie krążka na pewno graniczy z cudem. Pozostaje zatem
globalna sieć i poszukiwanie "ripu” winylowego. Znajdziecie go na blogu Inconstant Sol (patrz: rubryka " Tu często zaglądam").
Polecam!
I na sam koniec tej opowieści przywołanie sesji nagraniowej
z końca lat 70., która doczekała się edycji CD, nawet niejednokrotnie, a jest kolejnym ciekawym przyczynkiem do dyskusji, kto winien być tytułem wykonawczym.
O szczegółach przeczytacie w poniższej recenzji, która powstała na potrzeby
portalu jazzarium.pl i została tam opublikowana w roku 2013.
John Stevens/ Paul Rutherford/ Evan Parker/ Barry Guy One Four and Two Twos (Emanem, 2012)
Niezrównany Martin Davidson, właściciel i jedyny kreator
wybitnego angielskiego wydawnictwa EMANEM, w roku 2012 dorzucił kolejną perełkę
do swojej złotej kolekcji najważniejszych dzieł europejskiego (i nie tylko)
free improv.
Tym razem trzecia już edycja pewnej sesji nagraniowej z
końca lat 70-ych ubiegłego stulecia, uzupełniona wcześniej niepublikowanymi
bonusami, zgrabnie zatytułowana - Jedna Czwórka i Dwie Dwójki.
O tym, że kwartet Stevens/ Rutherford/ Parker/ Guy grał
ostatniego dnia sierpnia 1978r. wyjątkowo pięknie, wiemy już z poprzednich
edycji tego materiału, wydanych pod
tytułem 4,4,4 (winyl - View, 1980, CD - Konnex, 1994, z niespełna
dwuminutowym bonusem). O tym, że sesja powstała właśnie wtedy, a nie rok
później (jak donosiły poprzednie edycje),
dotąd nie widzieliśmy. Nowością jest także fakt przypisania mocy
sprawczej tego nagrania jednak Johnowi Stevensowi (dotąd zwykliśmy ten kwartet
umieszczać w dyskografii Evana Parkera), zaś smaczkiem dodatkowym informacja, iż rzeczone nagrania to jedynie
próba dźwięku. Do sesji zasadniczej z niewyjaśnionych przyczyn nigdy nie
doszło. Ot, żart historii – wszak muzyka pozostała wspaniała.
Spotkanie tych czterech wybitnych brytyjskich improwizatorów
- w tej konfiguracji wszakże nie częste już pod koniec lat 70ych – to
wydarzenie w oczywisty sposób przywołujące pionierskie lata kształtowania się
idiomu europejskiego free improv w ramach wyjątkowej formacji Spontaneous Music
Ensemble. Cała czwórka pod koniec lat 60ych wieku ubiegłego aktywnie kreowała
zarówno ówczesną scenę europejskiej muzyki improwizowanej, jak i rzeczoną
formację (wydawnictwa Challenge, Withdrawal, czy Karyobin – by przywołać
te najważniejsze). Muzycy pomni tamtych doświadczeń, po blisko dekadzie, w
trakcie sierpniowego wieczoru roku ’78, pięknie kooperują (bo „jeśli dźwięki,
które generujesz nie wchodzą w interakcje z dźwiękami pozostałych muzyków, to
po co jesteś w zespole?” – jak głosi słynna maksyma Johna Stevensa), dobywając
ze swych instrumentów wszystko to, co niechybnie zbliża nas do kanonu free,
jednakże tego o silnie jazzowych korzeniach. Gęsta, niebywale kompetentna
improwizacja w pięciu odcinkach.
Sesji pierwotnie tytułowanej 4,4,4 na tym CD towarzyszą dwa
wcześniej niepublikowane kilkunastominutowe duety (stąd nazwa płyty) –
Rutherford/ Guy i Stevens/ Parker.
Blisko 20 minutowy fragment wspólnych improwizacji Paula
Rutherforda i Barry Guya, to część włoskiego tournee z jesieni 1979r., w
trakcie którego muzycy, poza korzystaniem ze swych standardowych instrumentów,
śmiało wykorzystywali elektronikę (w tu prezentowanych fragmentach jedynie
puzonista), przez co muzyka zyskała nieco oniryczny charakter. Dodatkowo
nagrania te w pamięci przywołują nam formację Iskra 1903, którą obaj panowie
ongiś współtworzyli, a która niewątpliwie była najbardziej oddaloną od stygmatu
jazzowego formacją brytyjskiego free improv. Jedyną wadą tej części omawianego
CD jest nieperfekcyjna jakość dźwięku (jakkolwiek śmiało mogę wylistować wiele
innych nagrań z tego okresu, na tle których koncert włoski Rutherforda i Guya
brzmi całkiem znośnie).
No i na sam koniec niespełna kwadrans wyrwany z koncertu
duetu John Stevens/Evan Parker (Londyn, '92). Piękne uzupełnienie wspólnej
dyskografii obu Panów - od Summer 1967 do Corner to Corner (’93). Warto znać
dokonania tego duetu, choćby dlatego, iż w improwizacyjnych bataliach ze
Stevensem, Parker w ustach dzierży prawie zawsze jedynie saksofon sopranowy, co
bywa niezwykle rzadkie w jego innych dwuosobowych wypowiedziach.
Zatem pełna rekomendacja dla każdej z 78 minut zawartych na Jednej Czwórce i Dwóch Dwójkach !
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz