Najwyższy czas rozpocząć przegląd jesiennych premier, jakie dostarcza the one and only John Butcher. Londyński saksofonista po hucznie obchodzonych w roku ubiegłym 70.urodzinach zdaje się łapać kolejny wielki oddech kreacji. W tempie karabinu maszynowego dostarcza nowych albumów, które skrzętnie odnotowujemy, na ogół opisując je stekiem niewybrednych komplementów i zachwytów. Ale z Butcherem tak już jest - stawia sobie artystyczną poprzeczkę bardzo wysoko i nigdy nie zawodzi, ani siebie, ani słuchaczy.
Jesienną paradę nowości zaczynamy od duetu ze wspaniałą walijską
skrzypaczką Angharad Davies, artystką, z którą Butcher współpracuje od dwóch
dekad, choć jak pisze, w duecie zagrali bodaj tylko czterokrotnie. Ich album
konsumuje jesienny wątek koncertowy i wiosenny studyjny, co wyjątkowo celnie uzasadnia
tytuł całego wydawnictwa. Zanurzamy się w nim po brzegi od razu konstatując, iż
jego miejsce na corocznym, trybunowym best-off jest stuprocentowo pewne!
Berliński koncert składa się z dwudziestopięciominutowego
seta zasadniczego i czterominutowego encore, z kolei część studyjna z
Nottingham, to siedem krótkich improwizacji, trwających od niespełna dwóch do
sześciu minut.
Początek koncertu jest delikatny, niemal szemrany.
Skrzypaczka poleruje struny, nadając im brzmienie godne muzyki dawnej. W tubie saksofonu
sopranowego chroboczą filigranowe krople powietrza. Jakby przy okazji Angharad
i John wydobywają z czeluści swych instrumentów drobiny bolesnych melodii. Ich frazy
zdają się być intrygująco imitacyjne. Z czasem narracja staje się silnie rozkołysana,
a każdy z artystów stara się wnosić do niej nowe, bardziej indywidualne wątki.
Przez moment wydychają większe porcje powietrza, po czym skupiają się na
pojedynczych frazach. W okolicach dziesiątej minuty skrzypce dotykają ciszy, z kolei
saksofon, tu już tenorowy, balladowo wzdycha. Po kolejnych kilku chwilach artyści
śpiewają niczym średniowieczni trubadurzy, przy okazji nadając swoim akcjom
więcej dynamiki. Jeszcze przed upływem dwudziestej minuty chowają się w
głębokiej krypcie i dogorywają, tworząc kolejny passus ancient music. Finał
seta niepodziewanie przypomina słoneczny poranek – John ochoczo dmie w sopran, Angharad
radośnie podskakuje. Koncertowy bis dzieje się w mrocznej pieczarze. Tuba
rezonuje, skrzypce płyną strugą filigranowego ambientu. Wokół panuje gęsta
cisza. Wszystko drży, a skrywana melodia szuka drogi ujścia.
Inauguracja części studyjnej przypomina początek koncertu.
Aura głębokiego średniowiecza, dalekie odgłosy niemej rozmowy, szeleszczące subtelności.
W kolejnej improwizacji klimat pozostaje niezmienny, ale strumień fonii przybiera
formę delikatnego drona. Zaraz potem w muzyków wstępuje zew życia. Struny są
teraz dynamicznie szorowane, a oddechy saksofonisty skutecznie trzymają się
tempa. Przez moment jesteśmy w zakładzie szlifierskim, obok którego prowadzone są
także prace wulkanizacyjne. W kolejnej odsłonie artyści wydychają porcje
wilgotnego powietrza - imitują się wzajemnie, popadają w klimat subtelnego
oniryzmu. To skowyt, płacz, mistyka greckiej tragedii. Zaraz po nich następuje kolejny
bardziej dynamiczny kontrapunkt - uderzanie po gryfie, szarpanie strun, rwane,
dęte świdry. Zaskakująco szybko odnajdujemy się w finałowej, przy okazji najdłuższej
ekspozycji studyjnej. W tubie saksofonu kłębi się mnóstwo myśli, na gryfie
skrzypiec tańczą szybkie dłonie. Z trwogą, ale i precyzją muzycy wychodzą na
front opowieści mając w ustach słowa zapomnianej melodii. Pokonują niewielkie
wzniesienie, a potem układają do snu w kolorowej dolinie.
John
Butcher & Angharad Davies Two Seasons (Weight Of Wax, CD 2025). Angharad
Davies – skrzypce oraz John Butcher – saksofony. Nagranie koncertowe
zarejestrowane w KM28, Berlin, wrzesień 2024 (utwory 1-2) oraz studyjne
zarejestrowane w Nottingham University Studio, kwiecień 2024 (utwory
3-9). Łącznie dziewięć improwizacji, 49 minut.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz