Uwaga! Nazwiska muzyków wylistowane w tytule dzisiejszej
opowieści być może mówią nam jeszcze niewiele. Być może – o, zgrozo! – nie
mówią jeszcze zupełnie nic. A zatem błąd kardynalny na samym wstępie.
Przynajmniej czworo z nich wnikliwi obserwatorzy Trybuny mieli okazję już poznać.
Pierwszą z tych okoliczności było roczne resume 2015 (odnajdziecie je na
liście najpopularniejszych postów tego bloga), na którym pojawiły się – skąd
inąd doskonałe – produkcje Alberta Cirery i Luisa Vicente. Drugie spotkanie, to skromna opowieść o kilku
smakowitych produkcjach netowego labelu z Barcelony – Discordian Records (przy
okazji absolutny hit wśród postów, zresztą za sprawą jednego wpisu na
najpopularniejszym portalu społecznościowym, poczyniony przez muzyka z
Katalonii, który zaskoczony został faktem, iż w dalekiej Polsce ktoś w ogóle
słucha jego muzyki). To tu zetknąć się można było z personaliami Ramona Pratsa,
Dona Malfona i – ponownie – Alberta Cirery.
Dość jednak tych wynurzeń redakcyjnych, które zasadniczo
kręcą jedynie Autora. Czas przejść do meritum i rzucić w wir rzeczywistości
wirtualnej kilka ważnych wydawnictw, które bezwzględnie należy wysłuchać.
Oczywiście istotny jest wspólny mianownik dla sześciu poniższych pozycji. Padł
zresztą w tytule tej opowieści.
Idzie młodość, także na scenie free improv/free jazz. I
niech nam szacunek dla naszych wspaniałych weteranów, w wieku naszych rodziców,
nie przesłania oglądu rzeczywistości zdecydowanie non-wirtualnej. W Europie gra
się mnóstwo wspaniałej muzyki, a grają ją także muzycy (na ogół przed lub w
okolicach czterdziestych urodzin), których nazwiska mówią nam stanowczo zbyt
mało.
Julie Kjaer
3 (with John Edwars & Steve Noble) Dobbeltgaenger
(Label Clean Feed, 2016)
Zacznijmy od młodej i temperamentnej Dunki, z którą być może
ktoś zetknął się już przy okazji Large
Unit Paala Nilssena-Love (ten jest z nami od lat, ale rocznikowo spokojnie
można go zaliczyć jeszcze do kasty młodych). Krążek wydany dla portugalskiego
wydawcy jest po prawdzie jej debiutem pod własnym nazwiskiem. Panna (Pani?) nie
idzie na łatwiznę i debiut ów popełnia nie gdzie indziej, jak w londyńskim
Vortexie, mając przy boku prawdziwie już posągowe postaci europejskiego free
improv – Johna Edwardsa i Steve’a Nobla. Materiał muzyczny – podany w sześciu
odcinkach – to dość uporządkowana improwizacja, realizowana w oparciu o kilka gotowych
pomysłów, głównie ze strony Julie (pod jednym fragmentem widnieją podpisy
wszystkich muzyków). Bazą dla tych nieskromnych igraszek muzycznych jest
zdecydowanie rytm. To wokół niego koncentrują się, chwilami bardzo kolektywne,
improwizacje całej trójki. Permanentne ogrywanie rytmu jest tu zajęciem podstawowym.
Kjaer robi to doprawdy wyjątkowo interesująco, łamiąc co chwila metra, skale i
środki wyrazu. Rzekłbym, że jej gra, nawet jak na kanony free, jest zmyślnie
pokrętna, a dodatkowo nie jest bynajmniej obfita w długie, solowe kawalkady
akordów. Dwójka Brytyjczyków myśli podobnie, przeto efekt końcowy musi być więcej
niż bardzo dobry.
Dokonania Julie będziemy pilnie śledzić, zwłaszcza, iż jest
ona obecnie w trakcie rejestracji nagrań w trio z ciekawymi Pannami (Paniami?)
z Great Britain, które poznaliśmy przy okazji opowieści o Kwintecie i Sekstecie
Alexa Warda – Hannah Marshall i Rachel Musson.
Albert
Cirera/ Carlos Zingaro Croniques
4 (Discordian Records, 2016)
To już czwarta część Kronik
Alberta Cirery, katalońskiego saksofonisty, przy okazji rezydenta lizbońskiego.
Po trzech duetowych spotkaniach rówieśniczych
(vs. saksofon, vs. „wiolonczelo-skrzypce”, vs. kontrabas), tym razem trzy
kwadranse skromnego zwarcia z prawdziwym weteranem, Carlosem Zingaro i jego
improwizującymi skrzypcami. I znów jest to piękna opowieść. Nieśpieszna
narracja, raczej w spokojnych klimatach Alfamy,
z dala od zgiełku i natrętnej nowoczesności Oriente
i mostu Vasco Da Gama (uwaga!
jesteśmy w Lizbonie), choć nie brakuje też ostrych wymian zadań, kwitowanych
pociesznymi przekomarzaniami ojca i syna. Najdosadniej wybrzmiewa molowe Suffering, gdy w grze obu muzyków aż
skowycze tytułowe cierpienie, choć nie
popadamy w klimaty saudade znad
brzegów Tejo (tu gramy free
improvisation na 110%, dodam dla jasności sytuacji).
Kolejna doskonała Kronika
w wykonaniu Cirery, który w każdym z wymienionych spotkań gra inaczej, stosuje
inne środki artystycznego wyrazu i niemal wchodzi w skórę swego interlokutora.
Na Czwórce gra używając saksofonu
(jak zawsze), a brzmi jakby grał … na skrzypcach!
Don Malfon/
Nuno Rebelo/ Ramon Prats Inner
Mechanics (Discordian Records, 2015)
Parę ciepłych słów o Malfonie padło już na tych łamach, gdy
polecałem jego bardzo udany duet z Agusti Fernandezem (także dostępny via.
Discordian). Tym razem Don w towarzystwie zdecydowanie bardziej rówieśniczym –
Nuno gra na gitarze elektrycznej, a Ramon uroczo bębni w powierzchnie płaskie.
On sam dmie ochoczo i bardzo osobistym soundem
w saksofon altowy i barytonowy. Niegwałtowna, czyniona raczej spacerowym
krokiem, pikantna improwizacja. Jak to często bywa u diskordianistów, opowieść bardzo krótka (niewiele ponad dwa
kwadranse), zatem bez zbędnych dłużyzn. Trzy przyczajone kocury trą pazurami o
szybę. Nie wpuszczajcie ich do środka, bo zrobią demolkę!
Agustí
Fernández/ Yasmine Azaiez/ Núria Andorra Future Memories (Discordian Records,
2016)
I jakby nam było mało, raz jeszcze kataloński Discordian. Tym
razem ich najnowsza produkcja. Najbardziej znanemu muzykowi free z Katalonii Agusti
Fernandezowi - jak zwykle na pianie, i to silnie preparowanym - towarzyszą w
trakcie kreowania Wspomnień Przyszłości
dwie młode i dalece interesujące Panie (Panny?) – Yasmine Azaiez na skrzypcach
i Nuria Andorra na perkusjonaliach. Ta pierwsza (zdecydowanie przed 30-ą) po
prawdzie debiutuje na scenie muzyki improwizowanej, druga zaś ma w dorobku diskordianowym ledwie dwie skromne
ekspozycje (obie w doskonałym towarzystwie Toma Chanta) i nic nie wskazuje na
to, by dyskografia obu była bardziej rozbudowana. A zatem Papa Agusti i dwie
nieskromne pretendentki. Ponad 50 minut swobodnej improwizacji, o wielu wszakże
obliczach. Z jednej strony absolutnie free
improv na bazie silnych preparacji pianisty i perkusistki, z drugiej sporo
fragmentów kameralistycznej zadumy w całkiem współczesnym wydaniu, kreowanych
czystymi akordami skrzypiec i fortepianu. Opowieść w trzech fragmentach, w
których nie brakuje dynamicznych kooperacji i śmiałych ucieczek w
plądrofoniczny wręcz wymiar obcowania z powierzchniami płaskimi, skromnego
zestawu percussion. I wisienka na
torcie, czyli Tunezyjka Yasmin, która zaskakuje naprawdę wielowymiarowo. Strach
pomyśleć, jakie dźwięki będą wydobywały jej skrzypce, gdy głowa osiągnie
przynajmniej minimalny poziom doświadczenia.
Simon Rose/ Stefan Schultze
The Ten Thousand Things (Red Toucan Records, 2015)
Czas na niemiecki wątek w naszej dzisiejszej opowieści, dodatkowo
w silnej kooperacji z naszym ulubionym Zjednoczonym Królestwem. Z
pianistą znad Sprewy spotykam się rzecz jasna po raz pierwszy i od razu mam
nadzieję, że nie ostatni. Skoro Stefan tak ostro preparuje swój niewdzięczny
instrument, to istnieje spora szansa, że zwróci uwagę Waszego Autora. I tak się
dzieje, również z powodu uczestnictwa w procesie muzycznym bardzo kompetentnego
saksofonisty zza Kanału La
Manche , Simona Rose’a. Niekrótka opowieść w aż jedenastu
częściach zarejestrowana w Lofcie Kolońskim (znane miejsce!). Rose gra
nieśpiesznie i lubi najpierw szczegółowo omówić temat, by potem z radością
dotrzeć do puenty. Zdecydowanie bardziej komunikatywny zdaje się tu być
Schultze, który bardzo często fortepian zamienia w dynamiczny instrument
perkusyjny i to właśnie wtedy jest najciekawiej.
John
Dikeman/ Luis Vicente/ Dirk Serries/ George Hadow/ Martina Verhoeven Live At Zaal 100 (Nachtstück Records,
2016)
Na finał tego ożywczego powiewu młodości na europejskiej
scenie muzyki improwizowanej, drobny kwintet ewidentnie free improv, w dość jednak… jazzowym zestawie instrumentalnym – dwa
dęciaki, instrument harmoniczny, bas i perkusja. Niespełna 40 minutowa relacja
z koncertu w holenderskim Klubie Zaal 100, poczyniona, jak domniemuję na
początku bieżącego roku. W tym zestawie personalnym postacią chyba najbardziej
rozpoznawalną jest holenderski Amerykanin, saksofonista John Dikeman, który nie
dość, że gra na temat i z wyobraźnią, to ma nawet w dorobku krążek dla naszego
rodzimego Not Two (Cactus Truck Seizures
Palace). Nas w tym konglomeracie młodych lub stosunkowo młodych improwizatorów szczególnie interesuje postać
portugalskiego trębacza, Luisa Vicente ( i nie zawodzimy się choćby na moment).
Ciekawie i w nieoczywisty sposób improwizuje gitarzysta elektryczny Dirk
Serries (bo i korzeniami tkwi on raczej w elektronicznej awangardzie). Oko – na
dłuższą chwilę – zawieszamy także na kontrabasistce, Pani (Pannie?) Martinie Verhoeven, która
swą śmiałą grą uroczo puentuje, bardzo rozbudowany w tej opowieści, wątek
feministyczny.
* ) tytuł posta jest przy okazji tytułem koncertowej płyty Bad Brains, hardcore/punk załogi z New York D.C., jakieś ćwierć wieku temu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz