Brytyjski jazz, także ten w formule jak najbardziej swobodnie improwizowanej, wciąż ma się świetnie. Na straży gatunku stoi wielu artystów, ale być może, to saksofonista i klarnecista Paul Dunmall jest tym najbardziej dostojnym i znamienitym.
Doskonale wie o tym krajowa FSR Records (Fundacja Słuchaj!),
która w dość krótkim okresie dostarcza drugie świeże nagranie artysty z
Birmingham. Po wyśmienitym trio z kontrabasistą Paulem Rogersem i perkusistą
Markiem Sandersem, czas na kwartet, także z udziałem Sandersa oraz
kontrabasisty Olie Brice’a i saksofonisty, także klarnecisty Tobiasa Deliusa.
Ten ostatni, choć urodzony w Anglii, bywa kojarzony bardziej ze sceną
kontynentalną, ale jak każdy muzyk improwizujący, pasuje do wszelkiej maści
formacji i dramaturgicznych konotacji. A zatem kwartet na dwa instrumenty dęte
i sekcję rytmu, co to góry przenosi. Muzycy pichcą nam prawie godzinne danie,
są bardzo kreatywni i co szczególnie cenne, rzadko uciekają w objęcia ognistego
free jazzu. Wolą luźne dysputy, post-colemanowskie łamańce rytmiczne, tudzież
post-aylerowskie melodie. Ale to definitywnie ich kwartet, ich osobisty pomysł
na improwizowany jazz!
Pierwszy utwór introdukowany jest kolektywnie. Kontrabas i perkusja
brzmią masywnie, rysują zgrabne łamańce. Oba saksofony tenorowe wręcz
przeciwnie, w niezobowiązującej dyskusji o pogodzie. Sekcja dba o tempo, dęciaki
o ulotne melodie. W okolicach piątej minuty mamy solo basu wsparte talerzowym drummingiem, a zaraz potem passus
kameralny wsparty na smyczku. Przez moment gramy w trio z Dunmallem, które
udanie kontruje Delius już na klarnecie. Spokojna finalizacja pozostaje na barkach
Sandersa. W przestrzeń drugiej części wprowadzają nas dwa saksofony wysoko
posadowione w fonicznym spektrum spektaklu. Ich dialog zdaje się być równie słodki,
jak pikantny. Sekcja wchodzi do gry ekspresyjnie, po upływie czterech minut. W
kolejnych fazach dziesięciominutowej opowieści dzieje się sporo – duet Deliusa
i Sandersa, potem kwartet, ale już z Dunmallem na sopranie, wreszcie trio z tymże
sopranem. Całość płynie swobodnie, ma dobry drive,
a poszczególne części improwizacji są konsekwencją wyłącznie udanych decyzji
dramaturgicznych.
Trzecią, najdłuższą historię otwiera kontrabas i perkusja.
Po niedługim czasie w grze pojawia się melodyjny klarnet i szemrzący tenor.
Leniwa rozgrzewka nabiera rumieńców dzięki aktywności basu. Przez moment improwizuje
trio z tenorem, a potem kwartet na dwa tenory. Kolejne epizody tej odsłony
albumu, to duet Dunmalla z Sandersem i zwinne zejście w otchłań kameralistyki –
ze smyczkiem i dwoma klarnetami. Finalizacja płynie delikatną, ale bardziej dynamiczną
strugą dźwięków. Finałową część inicjuje tenor i kontrabas. Perkusja rusza do
akcji po kilku chwilach, a uzupełnieniem kwartetu jest tym razem melodyjny
drugi tenor. Po chwili jesteśmy w trio bez Deliusa, a potem – już w kwartecie -
stajemy w ogniu najgorętszej free jazzowej odsłony tego wieczoru. Oto kwartet
wolnej improwizacji, który kipi emocjami, ale nie eskaluje się poza granice
zdrowego rozsądku, zdaje się być świetnie zbilansowany, dodatkowo niemal
perfekcyjnie skomunikowany. I doposażony w plejady brzmieniowych niuansów.
Końcowe chwile albumu, to najpierw duet tenorzystów, potem kwartet unoszony
siłą perkusyjnej akcji, wreszcie rozbudowana finalizacja z solem perkusji,
prawdziwą wisienką na torcie. Ostatnie dźwięki mają posmak five’o’clock tea.
Paul Dunmall/ Tobias Delius/ Olie Brice/ Mark Sanders No Better Than Butcher Bird (FSR
Records, CD 2024). Paul Dunmall – saksofon tenorowy, sopranowy, klarnet C,
Tobias Delius – saksofon tenorowy, klarnet Bb, Olie Brice – kontrabas oraz Mark
Sanders – perkusja. Nagrane w Birmingham, Wielka Brytania, maj 2023. Cztery
improwizacje, 56 minut.
*) niniejsza recenzja
powstała na potrzeby portalu jazzarium.pl i tamże została pierwotnie
opublikowana

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz