piątek, 16 września 2016

Sabir Mateen – Kolektywna Czwórka plus skromne resume pod pretekstem urodzin


Główny bohater doskonałego filmu Paolo Sorrentino Wielkie Piękno, znany włoski literat, w trakcie przyjęcia z okazji 65-urodzin, podsumowując poziom swojej życiowej motywacji, rzekł tymi słowami: W moim wieku nie mam już czasu na robienie rzeczy, które nie sprawiają mi przyjemności.

Sabir Mateen, doskonały amerykański saksofonista, klarnecista i flecista, nie dość, że kilka miesięcy temu osiągnął ów wspaniały rok życia, to jeszcze wydał właśnie w naszym prześmiesznym kraju całkiem smakowitą, freejazzową petardę! Przy okazji, rzucając okiem na jego dotychczasowy, niezbyt zresztą bogaty, dorobek artystyczny, odniosłem wrażenie, że dewizę życiową włoskiego literata, stosuje on od dawien dawna.

Rzeczony krążek, to Collective Four (ForTune, 2016), czyli zgodnie z nazwą, połączone siły saksofonów, klarnetów i fletów Sabira Mateena, puzonu Conny Bauera, kontrabasu Marka Tokara i perkusji Klausa Kugela. Zawiera dokumentację foniczną koncertu, jaki kończył sześcioprzystankową trasę kwartetu po naszym kraju, a miejsce miał w Lublinie, w grudniu roku ubiegłego*).




Ponad siedemdziesięciominutowe nagranie, podane w trzech odcinkach, zaprasza nas do bezgranicznego oceanu modelowego wręcz free jazzu. Zatem odpowiedni poziom ekspresji, luźno zadzierzgnięty scenariusz improwizacji, bez nutek, w oczywisty sposób sygnalizujących przebieg wydarzeń, wreszcie kompetentni wykonawcy. Ta czwórka dorosłych mężczyzn o dużej rozpiętości wieku (sekcja dęta śmiało mogłaby być ojcem kontrabasisty), zapewne grała ze sobą na tej trasie po raz pierwszy w życiu, ale że krążek zawiera szósty ich wspólny występ, fakt ten nie wpływa w żaden sposób na jakość muzyki. Oczywiście w tych okolicznościach nie oczekujemy od muzyków naszych ulubionych niewyczerpalnych pokładów synergii, ani kosmicznej telepatii, ale od początku do końca band działa sprawnie i przynosi moc artystycznych wrażeń.

Królem polowania jest tu bez dwóch zdań Sabir Mateen, który prowadzi grę, wspaniale improwizuje na kilku instrumentach (które wciąż zmienia w trakcie grania) i udanie inspiruje kolegów do kolektywnych przepychanek. Bauer udanie kreśli puzonowy background dla popisów saksofonisty, rzadziej biorąc proces improwizacji wyłącznie we własne ręce. Doskonale funkcjonuje sekcja ukraińsko-niemiecka. Zawsze jest na czas, świetnie trzyma w ryzach rytm dźwiękowych galopad. Kugel jest fachmanem dużego sortu i w wielu miejscach na mapie współczesnego free udanie znaczył teren. Tu nie jest inaczej. Czujny i punktualny, zwarty i gotowy na każde wydarzenie na scenie. Tokar, w sumie dzieciak w tym gronie (ledwie po 40-ce), w wielu fragmentach pięknie komentuje wyczyny dęciaków, precyzyjnie kooperuje z drummerem i jeszcze, gdy sytuacja dramaturgiczna tego wymaga, sięga po smyczek i robi urocze tło dla spokojniejszych pasusów Mateena na flecie lub klarnecie, czy też wyciszonych eskalacji puzonu Bauera. Smaczkiem nagrania są poetyckie recytacje Mateena, podawane w oparach delikatnej i wyciszonej improwizacji Tokara.


*****

Oczywiście osoba Sabira Mateena zawróciła mi na powrót głowę, dzięki nowemu wydawnictwu legendarnej nowojorskiej formacji Test, o której pisałem nie dalej, jak kilka dni temu. Tamże dyskografię grupy oraz istotną moc sprawczą Sabira w tejże kolekcji, podkreśliłem i skutecznie – mam nadzieję – uzasadniłem. Teraz zatem drobny przegląd innych, ciekawych płyt w dorobku muzyka. Jak już wcześniej wspomniałem, nie jest on zbyt obszerny, zatem objętość tego tekstu nie powinna przekroczyć dziesięciu tysięcy znaków. Innym słowy, istnieje spora szansa, iż czytając z ekranu będziecie w stanie zrozumienia aż do samego jego końca.

Pozycje fonograficzne, w których nazwisko Mateen pada przynajmniej w roli co-leadera, zaczynają się w zasadzie dopiero w okolicach połowy lat 90. ubiegłego stulecia. W poprzedniej dekadzie Sabir rezydował w Los Angeles i grywał głównie w sextecie Horace’a Tapscotta. Dopiero przeprowadzka do Wielkiego Jabłka, na przełomie dekady (?), sprawiła, iż Mateen odnalazł się scenie freejazzowej, przy okazji, co rusz napotykając na przyjazne mu dusze i okazje na konstruktywny dżob.

Z dzisiejszej perspektywy trzeba chyba uznać, iż terminowanie w ulicznym szaleństwie pt. Test było znaczącym i niezwykle istotnym doświadczeniem dla tego muzyka. Jak wiemy z poprzedniej opowieści, pierwszy krążek firmowany nazwą Test pojawił się dopiero w roku 1998. Pamiętamy także o ciekawym, zarówno z punktu widzenia muzycznego, jak i socjologicznego, dworcowym duecie z Tomem Bruno Getting Away With Murder.




Wcześniej, bo już jesienią 1995, powstał bardzo ciekawy materiał studyjny, który opatrzony został tytułem wykonawczym One World Ensemble. Grupę stworzyli, obok Sabira Mateena, jego lustrzane obicie z Test, czyli Daniel Carter, a także pianistka Yuko Fujiyma, kontrabasista Wilber Morris i perkusistka Susie Ibarra (nawet mniej opętanym nowojorskim freejazzem nazwiska te mówią naprawdę dużo). Płyta zwie się Breathing Together (Freedom Jazz, 1997), a jej tytuł mówi prawie wszystko o muzyce tam zawartej. Swobodna, silnie jazzowo ukorzeniona, improwizacja w nieśpiesznych tempach i nostalgicznych skalach. Ale skoro gra na niej Mateen, możemy być pewni, że poziom ekspresji będzie istotnie wysoki.




Okres wokół milenijnego przesilenia i problemu roku 2000, owocuje w dyskografii Mateena kilkoma znaczącym spotkaniami z weteranem free jazzowego bębnienia, Sunny Murrayem. Efekt fonograficzny, to aż trzy krążki – najpierw duet We Are Not At The Opera (Eremite Records, 1998), potem zaś dwie części opowieści Perles Noires Vol. 1 i 2 (Eremite Records, 2005). Od razu należy zaznaczyć, że płyty pod względem autorskim przypisane są perkusiście (przy czym pierwsza, to… Sunny Murray with Sabir Mateen), jednakże muzyka na nich zawarta jest na tyle swobodną improwizacją, a sprawczy udział Sabira istotnie znaczący, iż śmiało mogłyby one zostać podpisane nazwiskami obu muzyków (choć na tej drugiej utwory opisane są jako kompozycje lidera, jest nawet evergreen Ornette Colemana). Warto dodać, że smaczku wydawnictwu Perles Noires dodaje udział osób trzecich – w pierwszej części są to Dave Burrell (piano), Louis Belogenis (sax) i Alan Silva (bas), w drugiej zaś Oluyemi Thomas (klarnet basowy, sax) i John Blum (piano). Nie grają oni jednak razem –  na dyskach mamy duety, tria i kwartet. O ile te pozycje polecam z całą stanowczości, jako przykłady konkretnie wartościowego free, o tyle mniejszym entuzjazmem darzę płytę nieoperową, gdyż brzmi ona, jakby właśnie w wielkiej sali operowej została nagrana – perkusja jest zbyt głośna i płynie na zniekształconym pogłosie, zaś dęciaki Mateena są słabo słyszalne.

Pozostając przy wątku współpracy z perkusistami, nie możemy nie wspomnieć o fantastycznym duecie Mateena z Hamidem Drake’em Brothers Together (Eremite Records, 2002). O tej płycie miałem już okazję pisać dekadę temu, a dziś te kilka słów, podsumowujących jakże energetyczny i wręcz mistyczny projekt, odnajdziecie w archiwum Trybuny, w zakładce Vivo Fiendly Improvised.  Koniecznie trzeba też podkreślić znaczący udział Sabira w autorskiej i równie jak powyższy duet, doskonałej płycie Hamida Bindu (Rouge Art, 2005). Cztery kosmiczne dęciaki (także Daniel Carter, Greg Ward i Ernest Dawkins) zderzone z plemiennym drummingiem Drake’a ponad dziesięć lat temu skutecznie zryły mi beret i istotnie przewartościowały podejście do free jazzu. Majstersztyk!



Utyskując nad wątłością autorskich, czy też współautorskich, dokonań Mateena w wieku 65 lat, należy przewrotnie zauważyć, że zasoby tej muzyki byłoby jeszcze szczuplejsze, gdyby nie… Marek Winiarski i jego nieocenione Not Two Records. W katalogu tej krakowskiej wytwórni doliczyłem się bodaj dziesięciu tytułów z udziałem amerykańskiego saksofonisty! Przywołajmy na początek te z Sabirem w roli tytułu wykonawczego: duet z Matthew Shippem Sama (2009), kwintet z udziałem m.in. Frode Gjerstada i Steve’a Swella Sound Gathering (2010), duży skład z autorską muzyką komponowaną The Sabir Mateen Jubilee Ensemble (2012), trio z Michalem Bisio i Whitem Dickeyem Understory (2013), wreszcie wspólny występ z triem Ferrian/ Pissavini/ Quattrini The uneXpected (2013). Do tego zestawu winniśmy dodać udział saksofonisty w formacjach Steve’a Swella Slammin’ The Infinite i Rivers Of Sound, skutkujące łącznie aż czterema krążkami w katalogu NT (można się jedynie spierać, która z nich jest doskonalsza), a także równie smakowity koncert formacji Frode Gjerstad/ Paal Nilssen-Love Project Hasselt (2013), który nie byłby tak frapujący bez drżących i co rusz eksplodujących dęciaków Mateena.




Jeśli na moment zostaniemy jeszcze przy dokonaniach naszego dzisiejszego bohatera w roli muzyka istotnie wzmacniającego efekt końcowy, ale niewymienionego z imienia i nazwiska na okładce krążka, należy z całą bezwzględnością wskazać doskonałe płyty kwartetów Marka Whitecage’a, innego wspaniałego saksofonisty z tamtej strony Atlantyku – myślę tu przede wszystkim o Other Quartet Consensual Tension (CIMP, 1998) i … Other Other Quartet Reserach On The Edge (CIMP, 1999). Przy odsłuchu obu płyt ślinię się obficie także dzięki różnym, ale jakże fascynującym sekcjom rytmicznym (na pierwszej Joe Fonda/ Harvey Sorgen, na drugiej Chris Dahlgren/ Jay Rosen).




Wracając do autorskich płyt Mateena – odnajdziemy w jego dyskografii trio (Divine Mad Love, Eremite, 1997), kwartet (Other Places Other Spaces, Nu Bop, 2008), a także kwintet (Secrets Of When, Blue Regard, 2001). Zaś naszą dzisiejszą opowieść zakończymy… formacją o bardzo długiej nazwie, którą wszelako należy koniecznie zapamiętać, bo jej jednopłytowy dorobek zwieńczyć może jedynie kolejny epitet recenzenta w pozycji na kolanach. Od dekady jest już z nami krążek kwintetu, który przyjął nazwę Sabir Mateen’s Shapes, Texture and Sound Ensemble. Dysk nazywa się Prophecies Come To Pass (577 Records, 2006). Liderowi towarzyszą – Steve Swell (puzon), Mat Lavelle (trąbka, kornet, flugelhorn), Mathew Heyner (kontrabas) i Michael Thomas (perkusja). Ekstatyczna, gęsta i ekspresyjna muzyka autorska Mateena, wyniesiona drogą konstruktywnej improwizacji, na kosmiczny szczyt. Jeśli dawno jej nie słuchaliście, zróbcie to koniecznie. Jeśli jej nie znacie, … wiecie z pewnością, co natychmiast winniście uczynić!


*) Konieczne jest doprecyzowanie faktów – do składu Collective Four, aranżowanego na ubiegłoroczną, jesienną trasę po Polsce zaproszony został młodszy brat Conny’ego, Johannes Bauer. Niestety na tyle silnie podupadł on wtedy na zdrowiu, iż na koncerty w zastępstwie przyjechał ów starszy z braci. Jak niestety doskonale wiemy, kolejny rok przyniósł jeszcze smutniejsze wydarzenie – od szóstego maja nie ma już Johannesa wśród żyjących. Ta płyta to swoisty hołd jego pamięci.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz