piątek, 5 maja 2023

The Trilogy Live by Scatterwound!


Duet dark ambientowych gitarzystów – Dirk Serries i Hellmut Neidhardt, artysta ukrywający się pod enigmatycznym szyldem N – świat gatunku, i nie tylko, zna od lat i ceni szczególnie mocno. Panowie pracują od zawsze pod szyldem Scatterwound i cyklicznie raczą nas wspaniałymi, mrocznymi opowieściami, które nie mają początku, ani tym bardziej zakończenia.

Najczęstszym wydawcą duetu jest niemiecka Midira Records, która u progu nowego roku uraczyła nas zbiorem trzech występów Belga i Niemca, zarejestrowanych w trakcie różnych ważnych okolicznościach koncertowych. Dwa z nich są nagraniami pure duetowymi, a w trzecim pojawia się gość z bardzo nietypowym, jak na kanony gatunku, instrumentarium w postaci fortepianu. Zatem powodów, by nad tym umiarkowanie długim (jak na trójpak) albumem pochylić się z należytą pieczołowitością znajdziemy całe mnóstwo.




Platzhirsch 2017

Panowie S i N startują z poziomu ciszy niemal zupełnej. Snują leniwe strugi mrocznego półdźwięku, które z jednej strony przypominają wartki, górski strumień, z drugiej szmer nadlatujących śmigłowców. W tej mozaice fonicznych płynów możemy także usłyszeć delikatny chrobot gitarowych amplifikatorów. Muzycy z każdą pętlą nabierają wiatru w żagle, sycąc narrację zgrzytającym piaskiem i skowytem głuchej, niekończącej się przestrzeni koncertowej lokalizacji. W magmę ambientu utykają także pojedyncze plamy post-gitarowego zgiełku.

W połowie nagrania improwizacja dość niespodziewanie tłumi się do poziomu szumów i delikatnych skwierczeń. Muzycy z mozołem budują zatem nową opowieść. Siłę i moc twórczą zdają się czerpać z pomruku otoczenia i szumiącej ciszy. Lewa flanka nieznacznie trzeszczy, prawa frazuje bardziej czystym dźwiękiem. Po niedługiej chwili obie strony zaczynają charczeć i inicjować marsz w kierunku finałowej ściany dźwięku, która zdaje się być naturalnym punktem docelowym dla każdej improwizowanej porcji dark ambientu. Kończą w krzyku, broczą w trudzie zakończenia. Te ostatnie trwa tu wyjątkowo długo, jest definitywnie urokliwe i precyzyjnie skonstruowane.

 

Roadburn 2018

Tym razem nasi bohaterowie lądują na dużym festiwalu, który lubi soczystego porcje zmutowanego rocka. Zatem od startu pokazują, iż nie znaleźli się tu przez przypadek. Przypominają dwa chroboczące i skwierczące rockowym fuzzem zwierzęta, czające się na brzegu puszczy. Nawet syntetyczne w brzmieniu tło ich pieśni otwarcia dalekie jest od ambientowej smukłości. Z czasem melodia backgroundu przejmuje jednak ster, a rockowe gitary na kilka chwil chowają się w zatęchłych garażach. Improwizacja jest gęsta i intensywna, ale nieco lżejsza od koncertowej introdukcji. Po kilku nawrotach obie gitary chwytają jednak sfuzzowanego bakcyla i idą ku ścianie zagłady.

Po jej pokonaniu muzycy nieznacznie tracą moc, ale budowanie nowego znów zaczynają od rockowego samowyzwalacza. Tym razem ich droga dojścia do celu wiedzie innymi, bardziej krętymi ścieżkami. Najpierw zdają się ginąć w mrocznym echu, potem łapią nowe porcje prądu, tudzież strzępy mocy z gitarowych przetworników i po chwili namysłu kierują się na szczyt. Finałowa faza koncertu przypomina już nalot dywanowy, pełna jest efektownych fajerwerków, ale samo zakończenie wydaje się szybkie, nieco enigmatyczne.



Moving Noises 2019

Koncert otwiera pianistka, która buduje efektowną, niemal demoniczną introdukcję inside piano. Perkusjonalne szelesty i drobne dźwięki z samego dna pudła rezonansowego ścielą się narastającą chmurą delikatnego, gitarowego ambientu. Ten ostatni zdaje się tu płynąć na wyraźne zawołanie pianistki, która pociera struny w pewnej rytmicznej sekwencji. Z czasem gitary przejmują strumień narracji i systematycznie kreują opowieść wedle kanonów ambientowego rytuału. Jeden wątek wydaje się być nad wyraz syntetyczny, drugi bazuje na mantrycznie powtarzanej sekwencji dość dynamicznie rysowanych riffów.

Wraz z upływem czasu fale ambientu stają się coraz potężniejsze, przy czym pierwszy wątek śpiewa, drugi nurza się w mrocznym błocie. Piękny uploading przypomina teraz chmury rozwrzeszczanego post-hałasu, które wzajemnie się przenikają. Po osiągnięciu szczytu strumień gitarowej narracji przechodzi w fazę wygaszania, a na froncie pojawia się nieco zapomniane piano, znów sycące improwizację dźwiękami preparowanymi, tym razem wszakże silnie ustrukturyzowanymi rytmicznie. Z klawiatury i dna fortepianu płyną frazy, które gaszą koncert umierającym beatem.

 

Scatterwound TL (Trilogy Live) (Midira Records, 3CD 2023). CD1: P.H/ Platzhirsch 2017, Dirk Serries – gitara oraz N – gitara, St. Joseph Church (Duisburg/Niemcy). CD2: R.B/ Roadburn 2018, Dirk Serries - gitara oraz N – gitara, 013 (Tilburg/ Holandia). CD3: M.N/ Moving Noises 2019, Dirk Serries – gitara, N – gitara oraz Martina Verhoeven – piano, Christuskirche (Bochum/Niemcy). Trzy improwizacje, łącznie 122 minuty.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz