wtorek, 10 września 2019

Ferran Fages & Vasco Trilla! Gestell! Journey to the heart of darkness!



Post-rockowy, gitarowy zgiełk, noise’owy background rozgrzanego wzmacniacza, aktywna, rozszalała perkusja, tańczące tomy i talerze – gęsta magma improwizacji, która zdaje się zakleszczać dźwięki do wewnątrz. Narracja, która rozpaczliwie krzyczy ołowiem strun i siłą gitarowego gryfu, jednomasztowca na wzburzonym oceanie.

Tytaniczna narracja dwóch bohaterskich Katalończyków już po kilku minutach, niemal niepostrzeżenie wytraca początkową moc, traci impet i wydaje się rozpadać na mniejsze elementy składowe. Strumień hałasu leje się w szczeliny skały i rozsadza ją od wewnątrz. Stemple drummingu są dotkliwe i z każdą sekundą coraz bardziej precyzyjne. Step by step till death of music.




W dziesiątej minucie tej szalonej opowieści gitara Ferrana zdaje się wkraczać już w specyficzny dla tego muzyka świat post-rocka, post-awangardy, post … wszystkiego. Gitarzysta plecie pajęczynę metalicznych kryształków czegoś, co jeszcze parę chwil temu nazwać mogliśmy dźwiękiem. Vasco tańczy na talerzach, wbija kolana w glazurę werbla, a posuwisty marsz ku wiecznemu zakończeniu toczy się na naszych oczach. Osłuchany meloman odnajduje w głowie kawalkadę stylistycznych skojarzeń, recenzentowi w tej kwestii najbliżej jest chyba do wczesnych nagrań Sonic Youth. W jedenastej minucie muzycy osiągają pierwsze stadium konsekwentnego minimalizmu. Gitara wręcz milknie, talerze pozostają zaś w meta rezonansie pełnym czegoś, co jeszcze parę chwil temu moglibyśmy nazwać rytmem. Po pewnym czasie gitara powraca sykiem lodowatego contemporary, jakże charakterystycznego dla wielu odłamów twórczości Fagesa – konsekwentne liczenie strun, badanie ich grubości i poziomu szorstkości. Matowe gongi metalowych przedmiotów tworzą aurę postępującego oniryzmu, a precyzyjne wskazanie źródła poszczególnych dźwięków wydaje się być coraz trudniejszym przedsięwzięciem. Muzycy bujają w obłokach, gubią wzrok, ale wewnętrzny meta rytm narracji toczy swój żywot pod stopami Trilli. Gitara – bijący zegar wszechświata, który liczy sekundy zapomnienia, perkusja – powłoka talerzowego bezkresu. W osiemnastej minucie akcenty para psychodelii na gryfie i perkusyjna cisza, która głęboko oddycha.

Oto, jak opowieść tria Phicus w wersji minus jeden wspaniale toczy się od ogółu do szczegółu. From small noise to big silence – tak nazywać by się mogła niesamowita droga, jaką przebywają dźwięki od pierwszej do ostatniej, trzydziestej siódmej minuty tego nagrania. Brzmienie gitary jedyne w swoim rodzaju i perkusja, która drży głuchym bębnieniem. Modulowany post-guitaring. Kreatywny minimal, gdzie znów każda struna traktowana jest z należytą pieczołowitością. Powolny, krystaliczny taniec degresywny. Nieustająca podróż w poszukiwania ostatniego dźwięku, po którym jest już jedynie pusta przestrzeń. Pierwsze jej stadium muzycy osiągają już w trakcie dwudziestej drugiej minuty. Instrumenty wydają z siebie pojedyncze dźwięki – talerz, miska, struna i duże porcje czerstwej ciszy. Metaliczny transcendentalizm umierających dźwięków. Ferran i Vasco dostarczają niemal identyczne porcje fonii, stają się niemal jednym dźwiękiem. Jeden akord, jedno uderzenie w talerz, dźwięk za dźwięk. Imitacyjna msza pogrzebowa, echo, rezonans, blask ciszy, który nie ma już koloru. To podróż do jądra muzyki. Rytualna inicjacja regresywna. Gdy cisza staje się muzyką, zegar odtwarzacza pokazuje ciąg zer.


Gestell, Raw Tonk Records (CD 2019). Ferran Fages – gitara elektryczna, Vasco Trilla – perkusja, instrumenty perkusyjne. Nagrane w Golden Apple Studio, Barcelona, 20 kwietnia 2018 roku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz