Derek Bailey, ów krnąbrny Anglik i niepokorny gitarzysta, zwykł mawiać, że swobodna improwizacja ma swoją prawdziwą wartość jedynie wtedy, gdy muzycy spotykają się ze sobą na scenie po raz pierwszy. Doskonale wiemy, iż ta zasada działa w praktyce, choć wiemy także, iż w trakcie kolejnych spotkań też potrafi być smakowicie.
Chicagowska inicjatywa First
Meeting Series zdaje się hołdować baileyowskiej prawdzie objawionej,
przynamniej taki można wysnuć wniosek z samej jej nazwy. Na nowym albumie Fundacji
Słuchaj! odnajdujemy spotkanie tej serii, poczynione z udziałem muzyków, którym
blisko zarówno do ekskluzywnej filharmonii, jak i zadymionego klubu jazzowego. Jesteśmy
tego pewni przynajmniej w odniesieniu do skrzypka Marka Feldmana. Z jego partnerką,
wiolonczelistką Katinką Kleijn spotykamy się bodaj po raz pierwszy, ale na
pewno nie ostatni. Powodów tysiące, ale ten jeden wydaje się najważniejszy. Ich
wspólne, ponad sześćdziesięciominutowe, jakże swobodne improwizowanie na zgliszczach
cudownie dekonstruowanej klasyki, to bowiem jedno z ważniejszych albumów
bieżącego roku. Dodajmy – w każdej kategorii rozgrywkowej!
Pierwsza improwizacja trwa prawie trzy kwadranse i zdaje się
konsumować wszelkie komplementy, jakimi moglibyśmy obdarzyć kameralną improwizację
na skrzypce i wiolonczelę. Świetna dramaturgia, fenomenalne brzmienie obu instrumentów,
niebywała wyobraźnia w kreowaniu narracji, gigantyczna technika użytkowa (co słychać
szczególnie w szybkich przebiegach), czy wreszcie konstruktywne i jakże
niebanalne cytowanie brzmienia i faktur dźwiękowych utworów jak najbardziej klasycznych,
szczególnie barokowych. W kilku momentach tej niesamowitej podróży można
odnieść wrażenie, że mistrz Vivaldi na moment wysiadł z kapsuły czasu i rozpoczął
efektowną improwizację, którą miał czelność nazwać Piątą Porą Roku!
Początek nagranie wydaje się nieco nerwowy. Szybkie, urywane
frazy, lekkie i powabne, ale tajemnicze. Emocje na gryfach strunowych instrumentów
pojawiają się dość szybko. Intensywność narracji wydaje się być odpowiednio dawkowana,
a duża zmienność akcji jak najbardziej zasadna. Wiolonczela dba o barokowy dół,
skrzypce tańczą i swawolą całą szerokością studia nagraniowego. Zmysłowa,
wystudiowana filharmonia chętnie zbacza tu z drogi jedynej prawdy i kluczy
mrocznymi zakamarkami pijackich knajp, w kłębach papierosowego smrodu i
jazzowej kreacji. Improwizacja płynie tu zarówno długimi pasażami czystych
fraz, jak i tańczy w miejscu, oblepiona błotem po kolana, klecona z drobnych szarpnięć
za struny. Mroczne westchnienia, melodyjne śpiewy, piski, kwilenia i
post-gitarowe riffy - w każdej sekundzie nagrania możemy liczyć na deszcz
niespodzianek! Dobrze zaplanowane zagęszczenia dzielą tu partie abstrakcyjnych
improwizacji, których celem jest stawianie dobrych pytań i szukanie zgrabnych odpowiedzi.
Fazy molowych narracji zdobią post-perkusjonalne incydenty na pudłach rezonansowych.
Pojawiają się także drobne porcje dźwięków preparowanych, w czym prym wiedzie
wiolonczela, która zdaje się mieć tu tysiące twarzy. Spektrum dźwiękowe i dramaturgiczne
tej improwizacji sięga od głębokiej, mrocznej krypty, po błękitne, rozświetlone
mglistym słońcem niebo.
Druga, niespełna 20-minutowa improwizacja, to przy okazji
kolejnych wspaniałości, także apogeum pracy wiolonczelistki. Początek seta należy
niemal wyłącznie do niej, potem wchodzi ona w zmysłowe interakcje ze skrzypkiem,
wciąż nie przestając kreować niebywałych fonii, posadowionych niemal przy samej
podłodze. Dodajmy, iż mimo ekspresyjnych zachowań obu artystów, improwizacja
nie gubi tu ciszy, która raz za razem zdobi dźwiękowe pasaże momentami
dramaturgicznego suspensu. Z czasem narracja nabiera dodatkowej taneczności,
jakby głęboko zakorzeniona w muzykach klasyczna proweniencja dostawała skrzydeł
i gubiła wszelkie hamulce narracyjne. Muzycy skaczą tu do samego nieba, ale i
ryją nosami w ziemi, szukając pokarmu dla udręczonych dusz. Finał jeszcze
bardziej stawia na suspens, mroczną poświatę, ale i skrzy się
post-romantycznym, łabędzim śpiewem wysoko podwieszonych skrzypiec i nisko
osadzonej wiolonczeli.
Mark Feldman & Katinka Kleijn Sine Nomine (Fundacja Słuchaj!, CD 2022). Mark Feldman – skrzypce
oraz Katinka Kleijn – wiolonczela. Nagrane 13 października 2021, w ramach cyklu
First Meeting Series, FAB Music Studio,
Chicago. Dwie improwizacje, 62:17.
*) niniejsza recenzja powstała na potrzeby portalu jazzarium.pl i tamże została pierwotnie opublikowana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz