wtorek, 8 kwietnia 2025

Verhoeven, Lopes & Serries have Invincible Time!


Belgijski gitarzysta Dirk Serries, stały bywalec tych łamów, kontynuuje współpracę z muzykami portugalskimi. Tym razem proponuje spotkanie z gitarzystą Luisem Lopesem, którego również nie trzeba przedstawiać w zadanych okolicznościach gatunkowych. W zgrabnie zaaranżowanym trio spotykamy także Martinę Verhoeven, która dopełnia obrazu nagrania poczynionego w gronie dobrych znajomych trybunowej socjety.

Belgijka grywała onegdaj na kontrabasie i wiolonczeli, od pewnego czasu jest już na stałe pianistką, okazjonalnie sięgającą po instrument klawiszowy zwany crumar piano, który w omawianym dziś przypadku swym niepowtarzalnym brzmieniem stawia obu gitarzystów w intrygującej sytuacji dramaturgicznej i estetycznej.



 

Muzyków odnajdujemy w doskonale nam znanej, koncertowej … kaplicy w Brechcie. Dokumentacja fonograficzna ulepiona jest w jeden trak, ale śmiało w rozbudowanej, pięćdziesięciominutowej ekspozycji możemy wyróżnić trzy, a nawet cztery epizody. Nagranie inicjuje jazzowa gitara, która po niedługiej chwili liczyć może na wsparcie drugiej gitary. Ciepłe, delikatne piano pojawia się w grze po półtorej minuty. Bardzo ciekawie brzmiące otwarcie kojarzyć się może z debiutanckim nagraniem … Return To Forever sprzed ponad półwiecza. Tymczasem opowieść nabiera masy, ale nie tempa. Bardziej energiczne ruchy, szczególnie na klawiaturze, odnotowujemy po mniej więcej siedmiu minutach, z kolej po dwunastu frazy każdego z muzyków stają się bardziej zadziorne, a tempo wreszcie nabiera rumieńców. Nie brakuje dobrych reakcji, a brzmienie wszystkich instrumentów wydaje się w tym momencie dość podobne. Improwizacja staje się rytmiczna, tłusta, z delikatnym posmakiem intrygującej kwasowości. Po upływie siedemnastej minuty gaśnie wprost w niczym niezmąconą ciszę.

Nowy wątek budowany jest bardzo pieczołowicie. Na gryfie gitary Dirka pojawia się smyczek, piano Martiny brzmi wyjątkowo onirycznie, a gitara Luisa cedzi drobne frazy przez zaciśnięte zęby. Martwa ballada trwa kilka chwil, budowana zarówno w niskich partiach gitarowych, jak i wyższych, klawiszowych. Opowieść nabiera odrobiny tempa, pęcznieje też na szerokość. Brzmienie staje się mięsiste, szczególnie piana, niemal post-industrialne i niedalekie od hałasu. W okolicach dwudziestej szóstej minuty następuje kolejne tego wieczorku wystudzenie, tym razem nieoparte na chwili ciszy. Przez pewien czas na scenie panuje wystudzona, leniwa flauta, bez ogniska zapalnego, bez skłonności do podejmowania nowych decyzji dramaturgicznych. Ów martwy taniec przez moment staje się duetem bez Lopesa, opartym na plamach klawisza i gitarowych, suchych akordach. Powrót do tria okraszony jest porcją pick-up’owej elektroniki, ale nie trwa długo, gdyż na kolejne kilka chwil spektakl staje się samotnym udziałem Portugalczyka. Potem wspomaga go Belg.

Belgijka wraca do rozgrywki wysoko zawieszonymi frazami, a improwizacja w mgnieniu oka nabiera bardziej dynamicznego kształtu. Spiętrzenie jest o tyle intrygujące, iż tym razem każdy z artystów frazuje inaczej, niosąc indywidualną jakość. Po osiągnięciu szczytu flow opada na samo dno ciszy, zgaszony do pojedynczego dźwięku piana. Na końcowe minuty powraca formuła arco, który staje się chyba udziałem obu gitarzystów. Refleksyjne, mroczne oddechy i westchnienia oblepione subtelnym ambientem towarzyszą nam już do samego końca. Na ostatniej prostej trudno nie dostrzec delikatnego, pięknie uformowanego wzniesienia.

 

Martina Verhoeven, Luis Lopes & Dirk Serries Invincible Time (Raw Tonk Records, CD 2025). Martina Verhoeven - crumar piano, Luis Lopes – gitara oraz Dirk Serries – gitara. Nagrane w Oude Klooster Chapel, Brecht, Belgia, maj 2023. Jedna improwizacja, 50 minut.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz