Czwarta, zdegenerowana edycja poznańskiego Festiwalu Muzyki Spontanicznej odbyła się w roku ubiegłym niemal u progu drugiej fali pandemii zła. Kolejna edycja tegoż przedsięwzięcia artystycznego planowana jest na pierwsze trzy dni października tego roku i wszyscy mają wielką nadzieję, iż zdąży przed … czwartą falą wiecznej zarazy.
Dziś przy okazji wspominania o Festiwalu chcemy sięgnąć po
pierwszą dokumentację foniczną czwartej jego edycji, jaka została oficjalnie
opublikowana! To solowy koncert gitarzysty Diego Caicedo, który otworzył trzeci
dzień ubiegłorocznego zlotu zakochanych w swobodnej improwizacji, a który dziś
dostępny jest dla świata w plikach elektronicznych na bandcampie artysty. Dokładnego
adresu szukajcie na końcu dzisiejszej opowieści. A tuż przed jej końcem, dla
tych, którzy cierpliwie przeczytają relację Pana Redaktora z odsłuchu nowej
płyty Caicedo, garść informacji o piątej edycji Festiwalu, a także o nowościach
płytowych, jakie towarzyszyć będą tej imprezie, oczywiście zawierających
kolejne nagrania z poprzedniego roku. Najpierw jednak zatopmy się w dźwiękach gitary
elektrycznej. Dodajmy, iż koncert odbył się dokładnie 9 października 2020 roku
w poznańskim Dragonie, w wersji albumowej składa się z dwóch improwizacji,
które trwają łącznie 35 minut i 40 sekund.
Muzyk zaczyna swój występ na samym dnie ciszy. Pierwsze długie,
ambientowe frazy docierają do nas z głębokiej, niemal martwej przestrzeni, z
mrocznej strefy dźwiękowego niebytu. Delikatne strugi fonii noszą znamiona dźwięków
pochodzących z gitary, ale być może nie bylibyśmy tego pewni, gdyby nie opis
płyty. Muzyk kreuje efektowne pętle, swoiste dead loops, które kręcą się wokół własnej osi, zdają się oplatać
nasze receptory słuchu z rosnącą troskliwością, a aura black ambientu brać w nawias wszelki kontakt z rzeczywistością. Po
upływie piątej minuty w strumieniu martwych dźwięków zaczynają pojawiać się pierwsze
gitarowe mikro sprzężenia, które przypominają krzyk. Jego energia kinetyczna rośnie,
aż do momentu, gdy całkowicie zdominuje ciągnące się w nieskończoność plamy ambientu.
Owa post-metalowa plądrofonia z czasem nabiera syntetycznego wymiaru i adekwatnej
gęstości, po czym zaczyna poszukiwać pewnej struktury rytmicznej, godnej
rockowych pierwowzorów. Dźwięki płyną wartkim, ale wciąż matowym strumieniem,
aż do momentu, gdy zaczną przypominać umierający szczebiot hard-rocka, a nawet
figurę stylistyczną godną death
metalu w stanie agonii. Sam finał tej części ginie w hałasie przypominającym
wielkie, ponadmiejskie metro. Także z tej plejady fonii Caicedo w mgnieniu oka
jest w stanie zbudować zmysłowy loop,
który niedługo potem efektownie gaśnie.
Druga improwizacja stawia nas na baczność od pierwszej
sekundy. Czerstwe tempo i szary blask strumienia dźwięków, który płynie niczym
gęsta struga krwi sącząca się z tygrysiej rany. Muzyka nabiera dynamiki, łamie
sobie kark o dramaturgiczne przełomy, szuka drobnych, rockowych eskalacji. Owa
prosta metaforyka narracji zdaje się być jednak permanentnie wtłaczana w
poświatę mroku i dramaturgicznej desperacji. Można odnieść wrażenie, iż za
rogiem tej opowieści czai się mocna sekcja rytmiczna, gotowa do startu. Skupiony
gitarzysta nie dopuszcza jej jednak do głosu. Jego post-metalowy flow po upływie pięciu minut zaczyna
systematycznie rozwarstwiać się, pękać w szwach, rozlewać coraz szerszym
korytem, tracić dynamikę, ale wciąż pozostawać dalece intensywnym. Caicedo
buduje kolejne loopy, których
zadaniem jest przywrócić narracji odpowiednią gęstość, ale już w trybie
masywnego, post-gitarowego ambientu. Mrok i trwoga, suspens i nieuchronność
nieskończoności. Ta plejada wyjących, długich dźwięków zaczyna przypominać
wielkie intro do epickiego koncertu black
metalowego, gdy wszyscy, łącznie z publicznością, czekają na pierwszy gitarowy
atak furii. Siła wewnętrznego krzyku i zewnętrznej czupurności. Opowieść
znajduje dla siebie niewielki szczyt, po czym w połowie czternastej minuty
wyrusza w drogę powrotną, w kierunku nicości, na samo dno ciszy, tam, gdzie ta
martwa podróż miała swój początek. Po chwili oczekiwania muzyk dostaje jakże
zasłużoną porcję oklasków od publiczności, o której istnieniu zapomnieliśmy w
trakcie owych niemal 36 minut.
*****
Zgodnie zatem z anonsem zawartym na początku tego tekstu, z
radością informujemy, iż 5.Spontaneous
Music Festival odbędzie się w dniach 1-3 października 2021 roku w Klubie
Dragon, w Poznaniu przy ul. Zamkowej 3. Ta edycja nie ma jeszcze nazwy własnej,
ale znany już jest praktycznie zestaw muzyków, których gościć będziemy w tym
roku. Wszelkie wszakże informacje oczywiście obarczone winny być klauzulą „o
ile zaraza pozwoli”, zarówno w zakresie egzystencji całej imprezy, jak i w
szczególności, co do obecności poszczególnych artystów.
Wśród gości, którzy przyjadą lub przylecą do Poznania z
zagranicy, na deskach Dragona odnajdziemy najprawdopodobniej: portugalskiego
gitarzystę Marcelo Dos Reisa, jego rodaka, wiolonczelistę Guilherme Rodriguesa,
niemieckich artystów - puzonistę Matthiasa Müllera i perkusistę Christiana
Mariena, meksykańskiego wibrafonistę i perkusistę Emilio Gordoę, wreszcie
francuskie trio TOC, czyli perkusistę Petera Orinsa, klawiszowca Jeremiego Ternoya
i gitarzystę Ivanna Cruza. Polska wataha improwizatorów będzie w tym roku
bardzo kolorowa i jak zwykle niemała: saksofonistka Paulina Owczarek, pianistka
Anna Jędrzejewska, wokalistka Małgorzata Zagajewska, perkusista Wojtek Kurek,
wreszcie stali rezydenci festiwalowi, jego współgospodarze – pianista Witold
Oleszak oraz gitarzysta Paweł Doskocz. Szczegółowy line-up na razie znajduje się w fazie prenatalnej, a o jego
szczegółach informować będziemy na bieżąco na stronie facebookowej Spontaneous Music Festival, na falach internetowego
Radia Kapitał (www.radiokapital.pl)
*), a także, co właśnie czynimy, na łamach Trybuny Muzyki Spontanicznej, która
obok Dragon Social Club jest współorganizatorem imprezy.
*****
Ubiegłoroczna edycja Festiwalu Muzyki Spontanicznej, mimo
kilku turbulencji personalnych, zaowocowała wieloma ekscytującymi koncertami,
które będą sukcesywnie pojawiać się na oficjalnych wydawnictwach. Jak
zauważyliśmy powyżej, ów proceder rozpoczął Diego Caicedo. W dalszej kolejności
planowane jest wydanie koncertu tria Hung Mung w ramach barcelońskiego labelu
Discordian Records, a także tria Jasper Stadhouders/ Wojtek Kurek/ Paweł
Doskocz (nagranie jest na etapie wyboru wydawcy na realnym nośniku). Natomiast
na samej już nowej odsłonie Festiwalu, dokładnie 1 października 2021 roku,
przewidziana jest światowa premiera kolejnych płyt z serii wydawniczej Spontaneous Live Serries. Pod numerem
006 znajdziemy dwa sety zagrane na ubiegłorocznym festiwalu przez puzonistę
Matthiasa Müllera (kwartet i trio). Kolejne płyty, wszystkie w formacie CD, to: 007 – El Pricto i kompozycja
Electric Guitar Quintet oraz 008 - Degenerative
Spontaneous Orchestra dekonstruująca muzykę Chopina, Szymanowskiego i Karłowicza.
Tu także trzymamy mocno kciuki, by wszystkie plany edytorskie zostały
zwieńczone powodzeniem.
Na zakończenie obiecany adres do nowej płyty Diego Caicedo:
https://diegocaicedoleon.bandcamp.com/album/diego-caicedo-live-at-dragon
*) Kolejna audycja Spontaneous Music Radio, już 19-a,
emitowana będzie na wskazanej stronie internetowej w najbliższą niedzielę, 11
lipca, o godzinie 18.00
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz