A New Wave Of Jazz, nasz ulubiony belgijski wydawca muzyki improwizowanej, nie ustaje w dostarczaniu nowych nagrań, permanentnie dba także o wachlarz oferty produktowej w zakresie nośników dźwięku i nowych inicjatyw edytorskich.
Nowa Fala Jazzu wystartowała
dekadę temu jako sublabel holenderskiej stajni Tonefloat, w początkowej fazie
koncentrując się na wydawnictwach winylowych i kasetowych. Po usamodzielnieniu wydawnictwo
przez lata dostarczało nam płyty kompaktowe w jednolitym, szarym layoucie. W czasach pandemii powróciły
wydawnictwa winylowe, teraz dedykowane jedynie nagraniom solowym. Wkrótce potem
powróciły kasety, a w roku bieżącym pojawiły się nowe serie wydawnicze
oferowane na kompaktach.
W ramach jednej z ich, zatytułowanej Axis, otrzymaliśmy wiosną nagranie Kodian Plus, czyli flagowego
tria labelu poszerzonego do rozmiarów kwintetu. Teraz debiutuje kolejna seria, tym
razem dedykowana nagraniom koncertowym, zarejestrowanym w jednym miejscu, ulokowanym
w Holandii, a zwanym PlusEtage. Na początek
potrójny dysk, a na nim trzy koncerty z roku ubiegłego. Personalnie bez zaskoczeń,
sami nasi ulubieńcy z obu stron kanału La Manche i Zagłębia Ruhry! Welcome!
Spotkanie trąbki i perkusji rozpoczyna się krótką introdukcją
na werblu i kilkoma pocałunkami wprost z trębackiego ustnika. Początek zdaje
się być nad wyraz minimalistyczny, płynie swobodą niezobowiązującego
post-jazzu. Andrew syci opowieść subtelnymi synkopami, Charlotte nie stroni od
drobnych śpiewów i wystudzonych westchnień. Muzycy precyzyjnie sterują tu poziomem
ekspresji, czasami idą w tango, czasami długo rozmyślają, ale zawsze świetnie
na siebie reagują. Trębaczka zdaje się tu mieć nieco więcej inicjatywy, ale
jazzowa czujność perkusisty godna jest permanentnego podkreślania. Gdy ta
pierwsza oddaje inicjatywę, ten drugi od razu pichci nam bystre, nieprzegadane
solo, efektownie podpierając się na blaszanych preparacjach partnerki. Potem
role się odwracają, a trębackie solo syci się smakiem rezonujących talerzy. Na finał
pierwszego seta artyści powracają do post-jazzowego nurtu głównego,
realizowanego na dobrej dynamice.
Drogą odsłonę koncertu otwierają smukłe, rezonujące frazy i
wydawane półgębkiem trębackie oddechy. Muzycy budują intrygujący suspens
używając wyjątkowo skromnej palety dźwięków. Ten moment koncertu kreują wyjątkowo
spokojnie i skrupulatnie. Z czasem wchodzą na dobrze sobie znaną ścieżkę
post-jazzu i dają się ponieść konsekwentnie uwalnianym emocjom. Trębaczka płynie
tu środkiem sceny, ale rozbudowane macki perkusisty efektownie oplatają
strumień jej narracji. Intensywność improwizacji delikatnie faluje, a szczególnie
podobać się w momencie delikatnego spowolnienia, gdy trąbka subtelnie preparuje,
wspomagając się prowadzonym w wolnym tempie drummingiem.
Na koniec Andrew przyspiesza, a Charlotte nadaje swojej opowieści dużo
melodyjności.
Stefan Keune, Dirk
Serries & Benedict Taylor
Tym razem do scenicznego boju ruszają saksofon (najczęściej
w najbardziej filigranowej odmianie), akustyczna (archetypowa) gitara i altówka. Początek, to definitywnie gra rozpoznawcza,
zawieszony w próżni kreatywny minimalizm. Muzycy reagują na siebie dobrze nam
znaną metodą call & responce. Szukają
ciszy, prowadzą krótkie, urywane w pół słowa dialogi. Całkiem im teraz blisko
do estetyki strunowej odmiany Spontaneous Music Ensemble. Z czasem spirala
narracji nakręca się, ale nikt tu nie szuka zbędnych eskalacji – dominuje
skupienie, dbałość o drobiazgi, dużo ciszy pomiędzy sekwencjami zdarzeń
fonicznych. Dopiero przed dwudziestą minutą saksofon próbuje wciągnąć rozleniwione
trio na drobne wzniesienie. Piękny moment nie trwa zbyt długo, a opowieść szybko
napotyka na pocałunek ciszy. Pod koniec seta muzycy serfują na falach dość
spokojnego oceanu, lekko wszakże wzburzanego zadziornymi frazami altówki.
Najwięcej emocji przynosi tu chyba ostatnia prosta.
Drugi set otwiera plejada jęków i westchnień. Leniwe
interakcje i programowy minimalizm. To znamy już z części pierwszej. Znów altówka
zdaje się dawać sygnał do bardziej żwawych akcji. Zgrzyta, popiskuje, syczy
drobnymi półmelodiami. Po upływie ósmej minuty artyści postanawiają sformować
szyk i definitywnie podnieść emocje koncertu. Prowodyrem zdarzenia saksofon! Za
kilka chwil sytuacja powtarza się, choć w międzyczasie muzycy fundują nam
urokliwą porcję dronów i szumów. Improwizacja nabiera intensywności, ale pozostaje
cicha. W połowie seta dostajemy się w chmurę strunowego ambientu i pomruków
milczącego dęciaka. Gdy na powrót mamy tu trio, narracja klei się z wyjątkowo
krótkich epizodów. Muzycy spoglądają sobie głęboko w oczy, brocząc po kolana w gęstej
ciszy. Świszczą, skrzypią, szeleszczą, trą metalem i metal. Z tych odprysków
dźwiękowych tworzą zwartą, linearną, choć niebywale filigranową opowieść. Napięcie
rośnie, sycone coraz większymi partiami post-melodii, głównie ze strony
altówki. Na cztery minuty przed końcem nagrania opowieść zamiera do poziomu
ciszy. Ostatnie chwile, to parada strunowych półdźwięków i saksofonowych
zaśpiewów.
Martina Verhoeven & Gonçalo Almeida
Na trzecim dysku koncertowego boxu spotkanie dwóch
kontrabasów! W pierwszej fazie ponad 40-minutowego koncertu artyści pracują
smyczkami. Ich pierwsze frazy są dalece perkusjonalne, ale i definitywnie
delikatne. Rozdygotany suspens buduje tu pierwsze emocje. Naczelną konstytucją tej
części spektaklu jest wzajemne imitowanie się obu kontrabasów. Dzieje się tak zarówno
wtedy, gdy wspinają się na wzniesienie, jak i wtedy, gdy po rockowemu riffują
lub schodzą bardzo nisko, niemal do poziomu podłogi. Improwizację charakteryzuje
też ciągła zmiana. Bywa, że jeden smyczek zgrzyta zębami, a drugi śpiewa
post-barokowe melodie. Wpadają w dynamiczny taniec, albo melancholijnie kołyszą
się na wietrze. Nie stronią od ciszy, dbają o drobiazgi, donikąd się nie
śpieszą, ale lubią pohałasować.
Dopiero w okolicach połowy seta mamy na scenie sytuację
konfrontacji – arco vs. pizzicato!
Ten moment koncertu zdaje się być szczególnie udany. Tuż potem naciśnięty
zostaje klawisz ekspresji, a będące ponownie w grze dwa smyczki z radością
zdzierają glazurę strun. Znów pojawiają się akcenty perkusjonalne i
post-barokowe śpiewy żałobne. Narracja wchodzi tu w wyjątkowo delikatną, wręcz filigranową
fazę, a potencjometr jakości znów skacze do samego nieba. Przed upływem
trzydziestej minuty następuje faza kreatywnego minimalizmu, a napięcie budowane
jest repetycją. Po nich kolejna eksplozja ekspresji – wzajemne pyskówki, uderzenia
strun mocą pólmelodii. Nim koncert wyzionie ducha artyści serwują nam jeszcze wiele
zmian. Znów grają subtelnie, choć nie bez kantów i zadziorów, szorują struny,
ale hamują z piskiem opon, wreszcie efektownie śpiewają. Na koniec dygoczą z zimna,
ale pod ostatnią prostą podchodzą z wyjątkową pieczołowitością. Gasną w poświacie
minimalistycznych post-dźwięków.
Various Artists Live at Plus-Etage.
Volume 1 (A New Wave of Jazz, 3CD 2023). Zbiór nagrań koncertowych
zarejestrowanych w Plus-Etage (Baarle-Nassau,
Holandia).
Dysk pierwszy: Charlotte Keeffe – trąbka, flugelhorn oraz Andrew
Lisle – perkusja. Kwiecień 2022, dwie improwizacje, 49:49.
Dysk drugi: Stefan Keune – sopranino, saksofon altowy, Dirk
Serries – gitara akustyczna oraz Benedict Taylor – altówka. Wrzesień 2022, dwie
improwizacje, 56:24.
Dysk trzeci: Martina Verhoeven – kontrabas oraz Gonçalo
Almeida – kontrabas. Listopad 2022, jedna improwizacja, 41:28.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz