Francuski label Circum-Disc, zarządzany przez naszego ulubionego francuskiego drummera Petera Orinsa, dostarczył w roku 2024 osiem wydawnictw. Z redakcyjnych informacji ściśle tajnych wynika, iż aż trzy z nich znajdą się na corocznym zestawieniu 50 powodów, dla których warto będzie zapamiętać mijający rok. Ale to wszystko okaże się, jak zawsze, w ostatni dzień grudnia.
Tymczasem dziś zagłębiamy się w dwóch ostatnich tegorocznych
wydawnictwach z Lille. Najpierw intrygujący kwartet z udziałem aż trzech głosów
damsko-męskich, potem dobrze nam znana kanadyjska formacja jazz-rockowa, która
tym razem, nie bez udziału gości, zaprasza nas na spacer niespodziewanie
kameralny.
Dodajmy, iż oba albumy stanowią edytorską kooperację z kanadyjskim
Tour De Bras, jakże częstą w przypadku Circum-Disc.
Almufaraka Master Of Disorder (CD, 2024).
Gaëlle Debra, Patrick Guionnet i Maryline Pruvost – głosy oraz Peter Orins –
perkusja. Nagrane w la malterie,
Lille, Francja, kwiecień 2024 (?). Osiem utworów, 52 minuty.
Mistrz Nieporządku,
to bezwzględnie niebywała konfiguracja dźwiękowa. Trzy głosy, każdy czupurny,
każdy niebezpieczny, zdolny do szaleństwa i okrucieństwa, a do towarzystwa, by
nie rzec, narracyjnego przewodnictwa, jedyne w swoim rodzaju, rozhuśtane drums & percussion. Słucha się tego
doskonale, niezależnie od stopnia dekonstruowania ludzkiego głosu, w znacznie
mierze za przyczyną dramaturgicznej maestrii Petera Orinsa. Każda opowieść jest
precyzyjnie skonstruowana, ma bystry wstęp, intrygujące rozwinięcie i niemal za
każdym razem efektowną, niekiedy niezwykle filigranową reasumpcję.
Trzy głosy, dwa kobiece, jeden męski, snują tu na ogół dość separatywne
narracje – jeden gada, drugi melorecytuje, jeszcze inny rzęzi, wydobywa z dna gardła
basowe wyziewy. Niezwykle rzadko te głosowe strumienie można nazwać śpiewem.
Wokół nich, pomiędzy nimi, snuje się struga subtelnego, dobrze zbilansowanego drummingu. Czasami to garść szeleszczących
przedmiotów, innym razem akcja z wykorzystaniem werbla, tomów i talerzy. Pod
koniec pierwszej części dominuje wszakże wyjątkowo intensywny szmer, jakby klangor
opadających ptaków. Z kolei na początku drugiej ekspresja niesie muzyków na
wysoki szczyt – wielodźwięk perkusjonalii oplata tu krzyki, jęki, piski i zawodzenia.
Ów marsz szaleńców nie ma punktu docelowego, sama droga jest tu wartością. Od
wybuchu wulkanu, po mantrę kociego mruczenia i kołysania do snu niegrzecznych
dzieci. Od mrocznej ciszy poranka, po hałas zachodzącego słońca.
Na starcie trzeciej części mamy wrażenie, że znaleźliśmy się
w samym centrum targu rybnego, na którym lokalne przekupki wyrywają sobie
zdobycz. Akcja Orinsa najpierw bazuje na nisko brzmiących bębnach, potem staje
się rytmicznym szuraniem po glazurze werbla. Kolejne trzy utwory definitywnie toczą
się pod dramaturgiczne dyktando perkusji. Raz jest to rytmiczna nawałnica z użyciem
pełnego zestawu perkusyjnego, innym razem delikatne, niemal gamelanowe rytmy,
wreszcie soczysty beat, który ma
niemal syntetyczną poświatę. Reakcje wokalistek i wokalisty za każdym razem wnoszą
do gry nowe elementy – nie brakuje hałaśliwych zgryzów, dźwięków przypominających
szorowanie zębów i płukanie gardła, burczenie i dziecięce seplenienie, wreszcie
mrocznych, niemal modlitewnych wokaliz.
Finałowe dwie ekspozycje, jakby było mało, poszerzają
spektrum dźwiękowe nagrania i przynoszą nowe porcje ekspresji. Siódma opowieść
bazuje na dynamice nieustannie łamanego rytmu, którym towarzyszą okrzyki i nawoływania.
Wszystko przypomina tu dziki taniec na mokradłach. W końcowej odsłonie albumu znów
towarzyszą nam głosy rozhisteryzowanych przekupek. Orins porządkuje tytułowy Disorder soczystym, wielostrumieniowym drummingiem. Narracja faluje, sięga po rezonujące
talerze, zagłębia się w mroczne zakamarki, eksploduje czystą, żywą energią
ludzkiego krzyku. Samo zakończenie jest misterne, aż po ostatni, ledwie żywy dźwięk.
Brûlez les meubles Folio #5 (CD, 2024). Louis
Beaudoin-de la Sablonnière – gitara elektryczna, Éric Normand – bas
elektryczny, Ingrid Laubrock – saksofon tenorowy, Jonathan Huard – wibrafon
oraz Marianne Trudel – fortepian. Nagrane w Conservatoire
de Musique de Rimouski, Quebec, wrzesień 2023. Sześć kompozycji własnych,
36 minut.
Formacja Brûlez les meubles prowadzona jest przez Beaudoin-de
la Sablonnière’a i Normanda od wielu lat, na ogół przybierając formę tria lub
kwartetu z dobrze obsadzonymi rolami liderów-kompozytorów i doposażonych kreatywnością
perkusisty i wibrafonisty. Najnowsze dzieło Kanadyjczyków, to jednak inna
koncepcja – tym razem bez perkusji, ale z udziałem gości – lokalnej pianistki i
świetnie rozpoznawalnej, amerykańskiej saksofonistki. Jazz-rockowy idiom
ustępuje tu miejsca kameralnej melodyce, szczypcie zadumy, podanej niekiedy
post-jazzowymi metodami. Efekt zdaje się zadawalać w sytuacjach dynamicznych,
budząc przeciwstawne emocje w tych nadmiernie wystudzonych.
Album otwiera łagodny, melodyjny temat podany unisono. Na etapie rozwinięcia pojawiają
się zalążki kreatywności i dramaturgicznych intryg, głównie ze strony basisty i
saksofonistki. Posmak fussion,
pierwszy i chyba ostatni raz na tym albumie, bywa tu kontrastowany onirycznym
brzmieniem wibrafonu. Drugi utwór sięga po atrybuty dynamiki i zdaje się być, obok
odsłony piątej, najciekawszym momentem płyty. Ostra inwokacja saksofonu, biczujące
klawisze piana stają do walki o naszą uwagę z kolejnym wystudzonym tematem
kompozycji. Znów z odsieczą przychodzi faza improwizacji, tu wzbogacona
ciekawymi zabawami z rytmem. Trzeci utwór zaliczyć można do przesłodzonych
epizodów post-chamber, z kolei
czwarty najpierw sięga po gitarowe plamy ambientu, a potem serwuje nam smooth jazzowy pasaż, ratowany porcją
energii z klawiatury fortepianu. W anonsowanej już piątej części dzieje się
dużo dobrego – narracja jest zmyślnie pokomplikowana, artyści frazują w
różnych, często dysonansowych tempach, a finał nie dość, że syci się efektowną
dynamiką, to sięga jeszcze po emocje godne free jazzu. Nasz krótkotrwały
entuzjazm gasi finałowa kompozycja, szyta smutną, balladową estetyką. Udane otwarcie
basu ginie w otoczeniu nadmiernie wypielęgnowanej melodyki zakończenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz