niedziela, 6 sierpnia 2017

Memoria Uno! – Sons Of Liberty. Live at Granollers!


Uwaga! Trybuna Muzyki Spontanicznej jest współwydawcą tej płyty! Wszelkie słowa zachwytu, jakie za chwilę przeczytasz, mogą być podyktowane jedynie chęcią zwiększenia sprzedaży! Innymi słowy – dalej czytasz na własną odpowiedzialność!


Czas i miejsce zdarzenia: 26 lutego 2016 roku, Casino de Granollers, Granollers (Barcelona)

Ludzie i przedmioty: Iván González – dyrygent, Julián Sánchez & Pol Padrós – trąbki, Tom Chant & Albert Cirera – saksofon tenorowy i sopranowy, Alfonso Muñoz – saksofon altowy i barytonowy, Christer Böthén – klarnet basowy, Pablo Rega – gitara, Agustí Fernández – fortepian, Johannes Nästesjö & Àlex Reviriego – kontrabas, Núria Andorrà – instrumenty perkusyjne, Oriol Roca & Ramon Prats – perkusja, Sonia Sánchez – taniec, Conducción #77 (część V i VI).

Co gramy: dyrygowana muzyka improwizowana, bez użycia jakiejkolwiek notacji graficznej (innymi słowy – komunikacja pomiędzy dyrygentem i muzykami odbywa się jedynie poprzez gestykulację). All music by Iván González and Memoria Uno.

Efekt finalny: Dwie fragmenty stanowiące nieprzerwany ciag dźwięków - Conducción #75 (w pięciu częściach) i Conducción #77 (w sześciu częściach) – łącznie blisko godzina zegarowa. Dostępne na krążku Sons Of Liberty. Live at Granollers (The Multikulti Project/ Spontaneous Music Tribune Series, 2017). Tytułem wykonawczym jest Memoria Uno.




Przebieg wydarzeń/ wrażenia subiektywne:

# 75. Pierwszy. Konwulsyjny, choć nie dynamiczny start, silnie barwiony sonorystycznymi efektami, głównie ze strony fortepianu i sekcji saksofonowej. Seria wstępnych obcierek, z dużą dawką niepokornych, wręcz hałaśliwych dźwięków. Pyskate perkusjonalia, zwinne rezonancje, dęte i gębowe pokrzykiwania, niczym zwoływanie hordy wygłodniałych wilków. Jednym słowem – rozgrzewka na pełnym gazie! Gitara elektryczna stawia intrygujące stemple. Po wybrzmieniu tłumione reakcje call & response, z których wykluwają się pasaże zwinnych dęciaków. Drugi. Narracja gęstnieje. Pasaże trąbek grane unisono. Środowisko intensywnie sonorystyczne, które akceptuje każdy rodzaj zachowania na scenie. Wszystko idzie ku efektownej eskalacji. Muzyka osiąga swój lokalny szczyt w intensywnej ekstazie pełnego zestawu instrumentalnego – dwóch trąbek, trzech saksofonów, klarnetu basowego, fortepianu, gitary, dwóch kontrabasów, perkusjonalii i dwóch zestawów perkusyjnych (nie zapominając o silnie gestykulującym reżyserze tego spektaklu). Wybrzmienie jest równie intensywne, jak imponujące, a odbywa się w cieniu szaleńczych popisów armii perkusjonalistów. W tym zgiełku solowy popis próbuje rozpocząć trąbka. Dostaje wsparcie od barytonu. Punkty przestankowe i kontrapunktujące akcenty w pełnym galopie, budzą podziw recenzenta. Craziness!!! Trzeci. Na scenie, przez ułamek sekundy zostaje sam saksofon (tenorowy), którego tembr udeptywany jest przed drobne incydenty drummerskie. Solo saksofonu jest druzgocąco piękne (to chyba Chant!). Piano wprost z klawiatury zwinnie podłącza się z dużą dynamiką. Armia doboszy znów szaleje na skrzydłach. Narracja topi się w emocjach muzyków. Dęciaki komentują ten prawdziwie free jazzowy tygiel. Umiejętność tłumienia emocji, panowania nad rozwojem wypadków ponownie ponadnormatywny. Podobnie rzecz się ma w zakresie zdolności podłączania się pod prąd eskalacji. Tu, kolejne wybrzmienie oznacza początek… Czwartego. Dęte sonaty pogrzebowe - muzycy idą w zwartym kondukcie, opłakując koniec trzeciej części. Zwinne, molowe pasaże multiinstrumentalne. Choć niepokój czyha na każdym kroku… Z mroku wyłania się intrygująca gitara, która delikatnie spanizuje. Saksofony na boku organizują sobie małą burzę z piorunami. Nieco zagłuszają pląsy sześciostrunowca. Kolektywna wymiana poglądów politycznych, to skutek poprzednich działań. Na koniec fragmentu walczą już tylko dwa saksofony. Jest bardzo groźnie! Piąty. Eskalacja zczepionych pyskami saksofonów, fortepianu i perkusji. Biją się po twarzy, podczas gdy w tle płyną… spokojne pasaże pozostałych instrumentów. Wybrzmienie całości Kondukcji #75 smakuje cool jazzem. Na finał grają już tylko trąbki i saksofony. W poszukiwaniu ciszy i spokoju duszy.




#77. Pierwszy. Pasaż smykowy kontrabasu lewego, lekko upalony, w opozycji do kontrabasu prawego, który traktowany jest na sposób pizzicato. Rozdzieranie strun, jako tymczasowa strategia improwizacyjna. Drobne incydenty sonore wprost z talerza, jako niezobowiązujący kontrapunkt. Podobnie funkcjonujący przester gitary. Wielka orkiestra wybudza się ze snu. Poranne ablucje. A kontrabasy idą na wojnę! Eskalacja na dwa duże wiosła! Zdaje się, że piano też już się wybudziło i skromnie preparuje (piękny moment!). Narracyjnie - cisza przed burzą. Drobne incydenty akustyczne na obu flankach. Drummersi także już wstali na równe nogi. Gitara lekko zapętlona. Fala się wzbiera, fala się unosi. Choć ciągle bez dęciaków, te chrapią w najlepsze. Okazuje się, że bez nich można śmiało zawładnąć sceną. Drugi. Klarnet basowy jako pierwszy przerywa milczenie. Dęciaki wracają, ale nie widać wśród nich nadmiernego entuzjazmu. Piękny duet fortepianu z saksofonem (Munoz na alcie?). Klarnet dopowiada i prowadzi ten fragment ku silnie sonorystycznemu wybrzmieniu. Trzeci… startuje w ciszy. Pojedyncze kroki kontrabasu. Davisowska trąbka plecie ciekawą opowieść. Szczebiot perkusji. Bez pośpiechu, powolnie. Na koniec już tylko trąbka, kłuje w oczy trafną puentą. Czwarty. Ta sama trąbka kreśli zwinny rys melodyczny. Z pomocą śpieszą saksofony. Repetycja goni repetycję – każdy może się podłączyć. Zgrabny, agresywny skowyt oparty na trzech, czterech powykręcanych nutach. Narasta, tworzy swoiste crescendo. Ekscytujący moment tej Kondukcji! Piąty. Piano preparuje krokiem tanecznym. Lewa perkusja zapętla się w jego rytmie. Po ustaniu tej wyjątkowo krótkiej eskalacji, cisza, zawieszona narracja, chwile na zastanowienie. Pojedyncze dźwięki, szurania, oddechy, prawy kontrabas delikatnie znaczy teren. Reszta wyczekuje w napięciu. Piano z klawiatury gra piękną melodię. Autocytat lub wspomnienie z klasyki. Trąbki brną unisono, jakby z offu. Perkusja delikatnie swinguje…. Jakby co, to nie ona odpowiada za ten cały zgiełkSzósty. Po chwili ciszy, pełnej konsternacji, snop jasnego światła przeszywa salę koncertową. Skromne search & reflect w podgrupach. Dęciaki znów stawiają na zaniechanie (zwłaszcza saksofony). Molekularna, koronkowa improwizacja. Wzajemne przekomarzania. Urywane frazy. Twórczy chaos stymulowany i modyfikowany w czasie rzeczywistym. Narracja dostojnie toczy się ku końcowi. Trąbki sonoryzują na wdechu. Leniwe w trakcie #77 saksofony tworzą im baśniowe niemal tło. Wybrzmienie jest prawdziwie mistrzowskie! Magistral! Ciszy nie puentują oklaski. Nożyce Ivána Gonzáleza okazały się szybsze.




Recenzja w/w płyty, autorstwa Macieja Lewensteina, autora książki Polish Jazz Recordings and Beyond. Ukaże się drukiem w kolejnej części tego wydawnictwa.

***** Memoria Uno: Sons of Liberty. Live at Granollers, Multukulti Project/Spontaneous Music Tribune Series MPSMT02 Iván González (cond, leader); Julián Sánchez (t); Pol Padrós (t); Tom Chant (ts, ss); Albert Cirera (ts,ss); Alfonso Munoz (as, bs); Christer Bothén (bcl); Pablo Rega (g); Agustí Fernández (p); Johannes Nästesjö (b); Alex Reviriego (b); Núria Andorrà (perc); Oriol Roca (dr); Ramon Prats (dr); Sònia Sánchez (dance). February 2016.

In the recent years I was particularly inventive with respect to the terms characterizing various kinds of the improvised avantgarde music. "Post-avantgarde" was the first one it referees to a creative superposition of all of the contemporary trends of the improvised music, with jazz or classical roots. Barry Guy and Agustí Fernández are the unquestionable leaders of post-avantgarde.

I invented "kind free jazz" to describe the music of Ivo Perelman and Matthew Shipp. Here the emphasis was on playing in a very expressive way, but without using over-blowns, blasts and all the Brotzmanian tradition of the free jazz. The music that is being created in the Barcelona and Lisbona circles in the recent years is yet different, but it can already be clearly identified as new style of avantgarde: It term is kind free improvised minimalism. The name is obviously self-explaining: "kind", because of no Brötzman/Ayler- like explosions, "minimalism" for repetitive, slow and quiet collective and individual phrases, improvised or composed, and finally "free improvised" for an important role played by the free improvisation, despite the presence of the composed parts.

I am very proud of starting a collaboration with my friends Tomek Tomasz Konwent and Andrzej Nowak of the Multikulti Project’ label series: Spontaneous Music Tribune, that is going to specialize on free improvised and avant-garde music form the Iberian Peninsula. Andrzej told me several times that the music from this region is completely new, and now I think I understand what did he mean. Both records released so far in the Spontaneous Music Tribune series, "Völgä" (described in the Vasco Trilla's entry) and the present one are perfect examples of the kind free improvised minimalism.

Memoria Uno is a big ensemble, led by Iván Goinzález and composed of the musicians associated with the Discordian Record label, and the cult Barcelona clubs: Soda Acústic and Robadors 23. The personnel of the group is variable: in the concert promoting the record in the Sinestesia Bar Musical in July 2017 for instance, Vasco Trilla was playing on drums. There are two sets here: "Conduction # 75 (26 minutes) in 5 parts, and "Conduction # 77" (32 minutes) in 6 parts. It is very difficult to dig out something. There are parts, which belong to the more traditional free jazz genre: "Part III" of the "Conduction # 75" with fantastic solos of the saxophone and piano. "Part IV" here is , on the other hand, a fantastic, paradigmatic example of the kind free improvised minimalism. Similarly, "Part V" starts as a free jazz tune, but has a stunning slow, melancholic second part. I like in general the "Composition # 77" more. It has a quiet introductory part, explosive "Part II", with incredible work of piano and reeds, stunningly touching and "kind" "Part III", and the outstanding "Part V" and "Part VI", notable for the amazing work of Sònia Sánchez. "Sons of Liberty. Live in Granollers", together with "Völgä" and some records of the phenomenal Ilia Belorukov, is a masterpiece of this new genre of avantgarde music.


Przedruk za zgodą autora.

Wydawca przeprasza za błędy w pisowni nazwisk dwóch muzyków na okładce płyty. Great apologise for Oriol Roca and Alfonso Muñoz. Forgive me, Guys!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz