W ramach odkrywania niezbadanych lądów współczesnej muzyki
improwizowanej, proponuję podróż po prawie dziś niedostępnych nagraniach,
powołanej do życia artystycznego przez Dereka Baileya, formacji Company. Swoją
uwagę skoncentruję na dźwiękach zarejestrowanych w drugiej połowie lat 70.
ubiegłego stulecia.
Company, czyli rzeczone w tytule Towarzystwo, Derek Bailey
powołał do życia w roku 1976. Jak sam to niezbyt zgrabnie określił, by swoje
dotychczasowe doświadczenia w zakresie "swobodnie zaimprowizowanej muzyki"
(freely improvised music) skonfrontować i rozszerzyć w gronie przyjaciół i
muzyków, z wielu względów, także artystycznych, szczególnie mu bliskich.
A zatem wolna, swobodna improwizacja w trakcie spotkania zaprzyjaźnionych improwizatorów, przy kawie, herbacie, papierosie itd. (cenzura obyczajowa nie pozwala rozwinąć tego wątku). Zabawa, intelektualna gra, muzyczny pasjans.
Company, stadium początkowe
Początkowo idea Company funkcjonowała raczej w kameralnym zestawieniu. Bailey w kwartecie z Evanem Parkerem, Tristanem Honsingerem i Maartenem van Regteren Alteną (Company 1, maj ‘76), w trio z Anthonym Braxtonem i Evanem Parkerem (Company 2, sierpień ‘76), w duecie z Hanem Benninkiem (Company 3, wrzesień ’76), w końcu w kolejnym duecie - ze Steve’m Lacy (Company 4, listopad ’76). Wszystkie przywołane tu nagrania nie doczekały się jak dotąd edycji kompaktowej, a i same winyle chyba trudno kupić na legalu.
Company majowe, informacje porządkowe
Nagrania pod szyldem Company ukazywały się do końca lat 90. Nas wszakże w tym miejscu interesuje pewna sesja z maja 1977 roku, kiedy to powstały nagrania wydane pod numerami 5, 6 i 7.
Wtedy to, w ramach tzw. First Company Week, w Londyńskim The ICA spotkało się dziesięciu wybitnych improwizatorów. Reprezentujący zachodnią część półkuli ziemskiej, Amerykanie - Anthony Braxton (cl, fl, as, ss), Leo Smith (tp, fl), Tristan Honsinger (clo) i Steve Lacy (ss) oraz Ci z półkuli wschodniej, tu: europejskiej, Holendrzy - Maarten van Regteren Altena (b) i Han Bennink (d, vla, cl, bjo, etc.) oraz Brytyjczycy - Derek Bailey (el-g, ac-g), Evan Parker (ss, ts), Steve Beresford (p, tp) oraz Lol Coxhill (ss).
Realizatorzy (Nick Glennie-Smith i Howard Cross) zarejestrowali tony dźwięków i zapisali je na kilometrach taśmy. Wydano ostatecznie 18 fragmentów muzycznych (rejestracje z 25, 26 i 27 maja), na trzech płytach winylowych, które dzięki boskiej opatrzności znalazły się po latach na dwóch wydawnictwach CD (tu niestety okrojone o trzy utwory, dwa wcześniej wydane na części 6, jeden na części 7). Potem już tylko kilka karkołomnych zbiegów okoliczności i dwa srebrne krążki (zaledwie w formacie CD-R) wylądowały w odtwarzaczu Waszego recenzenta.
Winyle ukazywały się w pewnych interwałach czasowych. Najpierw wydano nagrania powstałe 26 maja. Na oceny przyjdzie czas w dalszej części tego omówienia, wszakże muszę od razu zaznaczyć, że w pierwszej kolejności wydano nagrania najlepsze, co jest – tak myślę - całkowicie naturalne. Domniemuję, że kolejne winyle ukazały światło dzienne w euforii odbioru wydawnictwa Company 5 (dla mnie osobiście - euforii bezdyskusyjnej). Ale to już fakty nieistotne i z dzisiejszej perspektywy trudne do weryfikacji.
I jeszcze szczypta statystyki – wśród rzeczonych osiemnastu fragmentów wolnych improwizacji (uwaga: każdy tytułowany inicjałami muzyków biorących udział w nagraniu!) mamy siedem duetów, pięć razy gramy w trio, są dwa kwartety, trzy kwintety oraz jeden septet. I to właśnie od niego zaczniemy omówienie ponad 100 minut wspaniałej muzyki nagranej w trakcie majowej trzydniówki, prawie czterdzieści lat temu w Londynie.
A teraz muzyka, czyli ... Company 5
A zatem wolna, swobodna improwizacja w trakcie spotkania zaprzyjaźnionych improwizatorów, przy kawie, herbacie, papierosie itd. (cenzura obyczajowa nie pozwala rozwinąć tego wątku). Zabawa, intelektualna gra, muzyczny pasjans.
Company, stadium początkowe
Początkowo idea Company funkcjonowała raczej w kameralnym zestawieniu. Bailey w kwartecie z Evanem Parkerem, Tristanem Honsingerem i Maartenem van Regteren Alteną (Company 1, maj ‘76), w trio z Anthonym Braxtonem i Evanem Parkerem (Company 2, sierpień ‘76), w duecie z Hanem Benninkiem (Company 3, wrzesień ’76), w końcu w kolejnym duecie - ze Steve’m Lacy (Company 4, listopad ’76). Wszystkie przywołane tu nagrania nie doczekały się jak dotąd edycji kompaktowej, a i same winyle chyba trudno kupić na legalu.
Company majowe, informacje porządkowe
Nagrania pod szyldem Company ukazywały się do końca lat 90. Nas wszakże w tym miejscu interesuje pewna sesja z maja 1977 roku, kiedy to powstały nagrania wydane pod numerami 5, 6 i 7.
Wtedy to, w ramach tzw. First Company Week, w Londyńskim The ICA spotkało się dziesięciu wybitnych improwizatorów. Reprezentujący zachodnią część półkuli ziemskiej, Amerykanie - Anthony Braxton (cl, fl, as, ss), Leo Smith (tp, fl), Tristan Honsinger (clo) i Steve Lacy (ss) oraz Ci z półkuli wschodniej, tu: europejskiej, Holendrzy - Maarten van Regteren Altena (b) i Han Bennink (d, vla, cl, bjo, etc.) oraz Brytyjczycy - Derek Bailey (el-g, ac-g), Evan Parker (ss, ts), Steve Beresford (p, tp) oraz Lol Coxhill (ss).
Realizatorzy (Nick Glennie-Smith i Howard Cross) zarejestrowali tony dźwięków i zapisali je na kilometrach taśmy. Wydano ostatecznie 18 fragmentów muzycznych (rejestracje z 25, 26 i 27 maja), na trzech płytach winylowych, które dzięki boskiej opatrzności znalazły się po latach na dwóch wydawnictwach CD (tu niestety okrojone o trzy utwory, dwa wcześniej wydane na części 6, jeden na części 7). Potem już tylko kilka karkołomnych zbiegów okoliczności i dwa srebrne krążki (zaledwie w formacie CD-R) wylądowały w odtwarzaczu Waszego recenzenta.
Winyle ukazywały się w pewnych interwałach czasowych. Najpierw wydano nagrania powstałe 26 maja. Na oceny przyjdzie czas w dalszej części tego omówienia, wszakże muszę od razu zaznaczyć, że w pierwszej kolejności wydano nagrania najlepsze, co jest – tak myślę - całkowicie naturalne. Domniemuję, że kolejne winyle ukazały światło dzienne w euforii odbioru wydawnictwa Company 5 (dla mnie osobiście - euforii bezdyskusyjnej). Ale to już fakty nieistotne i z dzisiejszej perspektywy trudne do weryfikacji.
I jeszcze szczypta statystyki – wśród rzeczonych osiemnastu fragmentów wolnych improwizacji (uwaga: każdy tytułowany inicjałami muzyków biorących udział w nagraniu!) mamy siedem duetów, pięć razy gramy w trio, są dwa kwartety, trzy kwintety oraz jeden septet. I to właśnie od niego zaczniemy omówienie ponad 100 minut wspaniałej muzyki nagranej w trakcie majowej trzydniówki, prawie czterdzieści lat temu w Londynie.
A teraz muzyka, czyli ... Company 5
SL/AB – dwa, trwające blisko kwadrans, duety Lacy’ego i Braxtona. Całkowicie pokojowa wojna na dwa soprany. Nikt tu nie wygrywa, może jedynie słuchacz w pozycji na kolanach. Kolejny dowód na to, że free improvisation może być piękne niczym dżdżysty, wiosenny poranek.
EP/TH/AB- wielki finał pierwszej edycji majowego Company, czyli Evan Parker i Anthony Braxton w konwulsyjnym dialogu, na tle ściany wiolonczelinowego dźwięku. Niespełna 8 minut muzycznego orgazmu. Dwa fragmenty gwarantujące całej majowej sesji miejsce w historii muzyki współczesnej.
... Company 6
LS/TH/AB/SL/MR – trwający blisko kwadrans fragment większej
całości (światu wszakże nigdy nieudostępnionej w full wersji). Zgrabny kwintet,
stanowiący estetyczne uzupełnienie Septetu z części 5. Znów (Wadada) Leo Smith
w roli wodzireja i ciekawe wymiany zdań między saksofonistami. Wiolonczela i
bas także mają tu sprawę na boku.
EP/HB/DB – muzykę tego tria, póki co, pozostawiamy w sferze domysłów, albowiem dostępna mi wersji CD nie zawiera tego fragmentu.
EP/HB/DB – muzykę tego tria, póki co, pozostawiamy w sferze domysłów, albowiem dostępna mi wersji CD nie zawiera tego fragmentu.
SB/MR/HB/LC – jak wynika z opisu wydawnictwa ten kwartet popełnił w trakcie majowego tygodnia kilka nie mniej zabójczych interwałów muzycznych, my jednak możemy posłuchać jedynie tego, 5 minutowego fragmentu. Czupurna przepychanka kilku pomysłów na zawładnięcie uwagą słuchacza i dźwięki wydawane gardłem (Beresford? Bennink?) jako puenta.
MR/SL – nagranie niedostępne w formacie CD
HB/AB/DB – znów fragment większej całości i Han Bennink - nie po raz ostatni – trafnie konstytuujący tezę, że wytrawny perkusjonalista zagra na każdym przedmiocie. Podobny stosunek do materii nieożywionej prezentuje tu Bailey, a Braxton wszystko oplata altowym komentarzem (choć jako intro proponuje najpierw subtelne fletowe pląsy). Muzyka powoli gęstnieje i nie czeka na oklaski. Perełka, jakkolwiek.
LC/TH/LS – Wiolonczela Honsingera w roli mediatora, a po obu stronach ringu wyciszone, acz zdolne do wszystkiego jurne dęciaki – Coxhill i Smith. Wojna ma jednak charakter pozycyjny, a Anglikowi chyba brakuje amunicji.
... Company 7
TH/MR/SB/HB/DB – …. A powyższa chwila relaksu wyda się nam niezbędna w kontekście piorunującego kwintetu, która rozpali teraz laser naszego odtwarzacza! Han Bennink posiada w swoim muzycznym portfolio pewien spacer po lesie Szwarcwaldzkim (w towarzystwie Petera Brötzmanna), gdy szukał inspiracji do free jazzu pośród fauny i flory. Tu inspiracją jest przemysłowy hałas. Bodaj najgłośniejszy moment sesji. Muskularna muzyka, preparowana rzeczywistość industrialnej Anglii drugiej połowy lat 70. Koledzy z kwintetu też szukają natchnienia w jazgocie pędzących wózków widłowych, liniach przesyłowych i stacjach trafo. Znów fragment większej całości, ponad 10-minutowy.
SL/EP/AB/LC – sopranowy chór czterech wytrawnych wyjadaczy free (także tylko fragment większej całości, a szkoda). I konkurs dla słuchaczy – rozpoznajmy, który z muzyków odpowiedzialny jest za dany dźwięk. Szanse na wygranie marne, bo cały utwór nie trwa nawet 5 minut...
TH/LS – (Wadada) Leo Smith w duecie z wiolonczelą w bodaj najpiękniejszym fragmencie tej sesji, niestety niespełna 3-minutowym. Wpisać do kanonu lektur obowiązkowych, na pierwszej lekcji każdej szkoły muzycznej!
LC/AB/MR - nagranie niedostępne w formacie CD.
HB/LC//MR/TH – kwartecik w ramach żegnania się z majową muzyką Company. Bennink czaruje, Panowie od niższych częstotliwości kontrapunktują, a saksofonista próbuje...
EP/LS/DB – ot, i wspaniałe zwieńczenie sesji. Parker i Smith w towarzystwie gospodarza spotkania uroczą puentują improwizacyjne harce całego tygodnia zmagań (i znów protestujemy – to tylko drobny fragment wyczynów tego tria – szkoda!).
Puenta?
Niniejszym czynię obywateli Zjednoczonego Królestwa (w tym, w szczególności, bezpośrednich spadkobierców majątku pozostałego po śmierci Pana Dereka Baileya) osobiście odpowiedzialnymi za natychmiastowe wznowienie nagrań Company z lat 70., w formacie dostępnym dla większości sympatyków dobrej muzyki (edycje winylowe dla szaleńców wskazane!).
Tekst pierwotnie opublikowany na portalu diapazon.pl w roku 2009.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz