niedziela, 1 maja 2016

Brötzmann, Gjerstad, Gustafsson, Evans, Postaremczak, Sakata, Butcher i Cappozzo – zbiorówka kwietniowa, czyli kolejny odcinek cyklu „… Rok 2016 jednak trwa”


Każdy dzień obcowania z muzyką improwizowaną, w jakimkolwiek zresztą wymiarze gatunkowym, utwierdza mnie w przekonaniu, iż podtytuł tego bloga – Improwizowany Przewodnik w Czasach Nadprodukcji Dźwięków – ma pełne uzasadnienie merytoryczne.  Każdy tydzień przynosi bowiem nowe tytuły wydawnicze, a Wasz autor w pocie czoła słucha, słucha i słucha, a potem kreśli mniej lub bardziej niezgrabne opowieści na ich temat.

Być może bardziej wnikliwi Czytelnicy Trybuny Muzyki Spontanicznej dostrzegli w prawym jej rogu nową rubrykę „Odsłuchy Premierowe – wstępne rekomendacje” (uwaga! wersja telefonowa bloga nie daje do niej dostępu). To właśnie tam dzielę się z siecią globalną swoimi pierwszymi wrażeniami po przesłuchaniu nagrania, arbitralnie orbitując pomiędzy poszczególnymi odczuciami, sprowadzonymi do prostego podziału  low-middle-high (których ekspresyjność podkreślam odpowiednio kolorem czerwonym, żółtym i zielonym).

Dziś zatem czas na drobne resume ostatnich kilku tygodni w zakresie wydawnictw, jakie w różnym formacie, wylądowały w moich urządzeniach służących do odbioru muzyki. Na ogół są to rzeczywiście prawdziwe świeżynki (a zatem wyedytowane w roku bieżącym lub bezpośrednio go poprzedzającym), ale w ramach wartościowych (jakkolwiek) dodatków, pojawią się poniżej także płyty z datą o 3-4 starszą od wyżej przywołanych.



BodaBoda Duo & Peter Brötzmann  Modern Persuasion (Tyrfing Music, LP 2015)

Starszyzna na dobry początek. Peter Brötzman (rożki), nasz tegoroczny jubilat (75 wiosen dzwon już wybił), w ciekawym i niezwykle dynamicznym spotkaniu z duńskim BodaBoda Duo, którego personalnymi elementami składowymi są Jakob Thorkild (gitara elektryczna) i Bjřrn Heebřll (perkusja). Krótkie i zwarte spotkanie koncertowe z kopenhaskiego The Village. Całość, wydana na winylu przez zupełnie mi nie znany podmiot wydawniczy, trwa mniej więcej 35 minut, zatem nie jesteśmy narażeni na jakiekolwiek dłużyzny. Gitara z prądem nie męczy, Peter dmie jak zwykle konkretnie i na temat, perkusista nie przeszkadza. Zatem płyta udana po każdym względem. Brak tu rzecz jasna szczególnej maści nowatorstwa, ale zdecydowanie podsumowujemy Nowoczesną Perswazję skromnym high!



Peter Brötzmann/ Steve Swell/ Paal Nilssen-Love  Krakow Nights (Not Two Records, 2015)

Luty roku ubiegłego, krakowska Alchemia, a na scenie obok niestrudzonego Brötzmanna i jego dużo młodszego kompana niejednej muzycznej przygody Nilssena-Love, starszy Pan zza Wielkiej Wody z kompetentnym puzonem, czyli równie doskonale nam znany Steve Swell. Być może to właśnie jego delikatnie wyciszenie, szczypta melancholii w tonie instrumentu, czy dalece tu programowa nieśpieszność, sprawiają, że opowieści snute przez trio w wymiarze blisko 75 minut długimi fragmentami nie tryskają free erupcją, do której – mimo zaawansowanego wieku – ciągle zwykł nas zapraszać Brötzmann. Oczywiście mamy tu kolektywne zwarcia w półdystansie, a odpowiednia dawka hałasu jest nam dana, jednakże w Krakowskich Nocach śmiało możemy doszukać się luźnej wymiany myśli i kilku udanych solowych popisów (brawo Swell!). Paal w tym całym ambarasie toczy zmyślne pętle, a ja mogę się jeszcze pozastanowiać nad krótką notką, bo ciągle nie wiem, czy to middle, czy już jednak high.



Borah Bergman/ Peter Brötzmann/ Frode Gjerstad  Left (Not Two Records, 2016)

Ostatnie już w tej opowieści spotkanie z rurami Petera Brötzmanna. Tym razem – choć płyta datowana jest na rok bieżący – mamy jednak do czynienia ze starszym nagraniem, bo sprzed 20 lat (rejestracja z Festiwalu Jazzowego w norweskim Molde, z lipca 1996r.). Peterowi towarzyszy jego dobry znajomy, poniekąd gospodarz przedsięwzięcia, Frode Gjerstad i w tym gronie prawdziwy weteran (rówieśnik Milesa Davida i Johna Coltrane’a, przy tej okazji koncertowej już 70-latek), amerykański pianista Borah Bergman. Ten ostatni to prawdziwy freejazzowy zakapior i pianista naznaczony dużym arsenałem natręctw, typowych dla tego sortu muzyków (innym słowy, gra na ogół dużo i nie zawsze dopuszcza go głosu współpartnerów). Jego koncertowe zderzenie z takimi saksofonowymi petardami, jak Frode i Peter, mogło skutkować eksplozją hałasu o skutkach trudnych do oszacowania. Na szczęście w ogóle tego nie doświadczamy. Co prawda sama okładka sugeruje (wielkością czcionki, jaką podane są nazwiska muzyków), iż postacią główną koncertu jest jednak Borah (a w konsekwencji – jego natręctwa), to i w tym aspekcie spotyka nas miłe zaskoczenie. Hałas w edycji free jak najbardziej, ale w dawkach absolutnie przyswajalnych. Do tego sporo udanej kolektywnej pogadanki na temat, a także wiele momentów, gdy Bergman niespodziewanie milczy, a dwa czupurne saksofony pięknie interferują w ciekawych rejestrach, co podnosi jakość całości koncertu w stopniu znaczącym. Reasumując – zdecydowanie pozostajemy przy rekomendacji high.


Frode Gjerstad/ Luis Conte  Mirror Edges (FMR Records, 2013)

Monkey Plot & Frode Gjerstad  Monkey Plot & Frode Gjerstad (FMR Records, 2015)

Pozostańmy przez chwilę przy norweskim saksofoniście i przywołajmy dwie jego płyty, poczynione z muzykami, których z pewnością nie znacie, są to bowiem osoby, których koleje muzycznego życia są jeszcze zdecydowanie niezbadane (co więcej, także w wielkiej sieci próżno szukać rozbudowanych informacji).
Najpierw niespodziewane spotkanie Frode’ego z argentyńskim klarnecistą Luisem Conte. Niespodziewane, bo poczynione w dopołudniowej porze pewnego dnia w roku 2013, w Buenos Aires, w trakcie gdy Norweg miał przerwę w podróży i czekał na…. samolot (rzecz miała miejsce dokładnie od 9.30 do 12.00 !). Czytając liner notes Latynosa, mamy wrażenie, że było to dla niego niezwykłe przeżycie, tak w aspekcie czysto artystycznym, jak i w wymiarze jego całkowitej przypadkowości. Trzy kwadranse ciekawych studyjnych opowieści, nie rzadko w głośnych rejestrach, choć zdecydowanie w umiarkowanych tempach. Określenie sonorystyka winno tu paść i zdecydowanie pada, wieńcząc zabawę na poziomie high, jednakże z delikatną podpórką middle.

Drugie spotkanie to rejestracja studyjna z Oslo, gdzie Gjerstadowi towarzyszy trio Monkey Plot (Christian Winther, gitara, Magnus S. Nergaard, bas i Jan M. Gismervik, perkusja). W toku dociekań odautorskich udało się ustalić, iż muzycy ci wywodzą się prawdopodobnie z młodej, norweskiej sceny rockowej, a ich spotkanie z Frode’em w roku 2014 było być może pierwszym spotkaniem z muzyką improwizowaną. No i to – niestety – słychać. Wszyscy – wbrew proweniencjom młodych Norwegów, o których wspomniałem w poprzednim zdaniu – grają tu akustycznie i zdecydowanie w konwencji free improvisation. Mam jednak wrażenie, że na tym etapie ich muzycznego rozwoju, progi okazały odrobinę za wysokie. Frode stara się nieść muzyków w świat swobodnych improwizacji naprawdę nieśpiesznie i bez przedawkowania skali trudności, ale i tak efekt końcowy nie jest szczególnie frapujący. Mam tylko nadzieję, że ta lekcja free improv nie poszła w las. Będziemy śledzić uważnie dalsze losy Monkey Plot. A rekomendacja? Zdecydowanie i tylko middle.



Goat's Notes Cosmic Circus (Leo Records, 2016)

Naprawdę miło jest czasami odpalić dysk stworzony przez muzyków, których nazwiska nic ci nie mówią, a potem odebrać, dzięki nieskomplikowanemu procesowi odsłuchu, zdecydowanie dużą porcję przyjemności. Taka rzecz spotkała mnie w przypadku dziewięcioosobowej formacji Notatki Kozła i jej krążka Kosmiczny Cyrk. Ansambl jest personalnie ciekawą kooperatywą rosyjsko-francuską (nagrania z francuskiego Tore la Rochelle i Moskwy, nomen omen). W zestawie instrumentów - trzy dęciaki, pełna sekcja rytmiczna, zatem z fortepianem, no i aż trzy instrumenty smyczkowe, niczym wisienka na torcie. Muzycy improwizują w oparciu o gotowe kompozycje zdecydowanie jazzowej proweniencji, a smaczku tej naprawdę udanej zabawie dodają rzeczone skrzypce, wiola i wiolonczela. To w zasadzie dzięki nim, ich pazerności na przejmowanie inicjatywy w trakcie aż piętnastu niedługich opowieści, ta płyta bezwzględnie mi się podoba i po więcej niż premierowym odsłuchu spokojnie stawiam przy Cosmic Circus  grupy Goat’s Notes jakże adekwatne high.


Mats Gustafsson  This Is From The Mouth (Utech Records, LP 2016)

Czas najwyższy zapodać konsekwentnie czerwone low. Ofiarą niech będzie kolejna próba zaistnienia na niwie rockowo-noise’owej znakomitego szwedzkiego saksofonisty Matsa Gustafssona i krótka – dzięki Bogu!!! – winylowa płyta To idzie prosto z paszczy.  Dwóch perkusistów, podających nieskomplikowany rytm (sam pewnie dałbym radę) i generator szumów i zgiełków, z którego w drugiej części 17-minutowej, jedynej „kompozycji” na tym jednostronicowym winylu, wyłania się ostro zmutowany pisk saksofonu (a jednak!). Jedyną zaletą tej płyty jest długość jej trwania.
Przy okazji przywołania w tej opowieści postaci Matsa Gustafssona, winien Wam jestem kilka zdań o krążku Melt Tria Gustafsson/ Pupillo/Chippendale (Trost Records, 2016). Ale szkoda mi czasu.
Oczywiście żyjemy w wolnym świecie (jakkolwiek trudne jest to określenie w dzisiejszej rzeczywistości geopolitycznej), zatem każdy muzyk niech gra, co mu na myśl tylko przyjdzie, ale mnie po prawdzie po prostu szkoda energii doskonałego improwizatora na te jego szaleństwa rockowe (Fire!, spora dawka płyt z Thurstonem Moorem, czy pozycje przywołane w tym bloku recenzji, etc.). Co więcej, słuchając co raz rzadszych free improv produkcji Matsa (choćby ubiegłoroczne spotkania z Agusti Fernandezem), mam wrażenie, że cierpi na tym jakość jego improwizacji. I to tyle w tym temacie.



Premature Burial (Peter Evans/ Matt Nelson/ Dan Peck) The Conjuring (New Atlantis Records, LP 2015)

Kolejny winyl w naszym dzisiejszym przeglądzie – Przedwczesny Pogrzeb (Premature Burial), to bardzo interesujące trio, sformowane przez doskonale nam znanego nowojorskiego trębacza Petera Evansa i mniej mi osobiście znanych – Mattsa Nelsona (sax) i Dana Pecka (tuba). W żmudnym procesie stosunkowo swobodnych improwizacji dwaj ostatni panowie korzystają niezobowiązująco z elektroniki i efektów specjalnych, osiąganych na kilometrach kabli. Conjuring (Sztuczki Magiczne), to ich pierwsze dziecię i to wcale nie przedwczesne. Ledwie 35 minut muzyki (winyl ma swoje prawa!), podzielonej na cztery tytuły. Zdecydowanie zyskuje przy częstym poznaniu (jak pięknie brzmi ta zmutowana tuba!) – zatem z przyjemnością zmieniam pierwotne middle na docelowe high. I liczę, że tytułowy Pogrzeb nie dotyczy dalszych perspektyw współpracy tej trójki muzyków.



Purusha (Postaremczak/ Traczyk/ Szpura)  Cosmic Friction (ForTune Records, 2015)

Czas na wątek krajowy w naszej opowieści. Pawła Postaremczaka większość kojarzy zapewne z formacją Hera, Wacława Zimpela. Rodzimy saksofonista tenorowy, o bardzo konkretnym i zdecydowanym soundzie, czerpiący pełnym garściami, dodajmy umiejętnie, ze spuścizny po Johnie Coltrane’ie, realizuje się artystycznie także bez udziału przywołanego wyżej klarnecisty. Pamiętam onegdaj bardzo udany jego koncert w duecie z perkusistą Pawłem Szpurą w poznańskim Dragonie (tak przy okazji – podjąłem całkowicie daremny trud spisania wszystkich koncertów, na jakich byłem w  swym dość długim już życiu. Zapraszam do działu Pokrewne Namiętności i inne archiwalia, podstrona: Moje koncerty – Tu Byłem!!!).
A tu formacja Purusha, w składzie której, obok imiennika perkusisty z w/w koncertu, odnajdujemy także kontrabasistę Wojtka Traczyka. Cała trójka ma rodowód zdecydowanie poznański, ale nagranie Kosmicznego Nieporozumienia powstało w Warszawie i jest rejestracją studyjną. Dysk trwa ponad pięćdziesiąt minut, a Postaremczak, na ułamek sekundy nie wyjmujący instrumentu z ust, potrafi perfekcyjnie utrzymać zainteresowanie słuchacza. Sekcja nie chce być tu gorsza, brzmienie jest perfekcyjne (lekki brud na saksie – miód, malina!), a opowieści skomponowane (tu szczególnie aktywny jest Traczyk), ale dające dużo przestrzeni dla wyjątkowo kompetentnych improwizacji. Doskonała płyta i nie chce być inaczej. Totalne high!


Ziv Taubenfeld/ Shay Hazan/ Nir Sabag  Bones (Leo Records, 2016)

Brzmienie nazwisk muzyków  odpowiedzialnych za powstanie Kości nie budzi wątpliwości, co do ich semickich korzeni. Młodzi Izraelczycy śmiało wkraczają w mroczny świat muzyki improwizowanej i czynią to nad wyraz zgrabnie. Klarnet basowy, bas, perkusja, kilka kompozycji Ziva, który robi tu w pewnym stopniu za lidera, sprawnie wyimprowizowanych i czego chcieć więcej. Rekomendacja na razie middle, ale z wyraźną tendecją w kierunku high. Będziemy się bacznie przyglądać tej trójce.



Akira Sakata/ Giovanni Di Domenico/ Roger Turner/ John Edwards 15.01.14 (OTOroku, 2016)

Jeśli OTOroku, to londyńskie Café Oto. Jeśli ten fajny klub, to i kolejna (po Roscoe Mitchellu i Charlesie Gaylu) konfrontacja weterana spoza Europy z wyjątkową kompetencją sekcją brytyjską – John Edwards/ Roger Turner. W roli zaproszonego japoński saksofonista Akira Sakata (tuż po 70 urodzinach), którego wspiera także włoski pianista Giovanni Di Domenico (tuż przed 40 urodzinami, dla odmiany). Co ciekawe, to już druga kwartetowa przygoda Sakaty w Cafe Oto (wcześniej za bębnami zasiadł Steve Noble). Rejestracja z klubowego koncertu, krótsza niż trzy kwadranse, dostępna jest na razie tylko w plikach elektronicznych, a zawiera bardzo jazzową muzykę, choć po prawdzie improwizowaną bez specjalnych wskazówek przednagraniowych. Sakata – jak wiemy z historii free jazzu – potrafi pohałasować, ale tu nie czyni tego zbyt często. Sekcja gra jak Bóg przykazał, równo wedle miedzy, a na tym tle ciekawie odnajduję pianistykę Włocha, którego przy okazji koncertu z Oto mam okazję słyszeć po raz pierwszy. Mimo zadowolenia z odsłuchu, jedynie kategoria middle, głównie z uwagi na dużą wtórność tej muzyki. Choć wcale nie narzekam.


Common Objects (John Butcher/ Rhodri Davies/ Lee Patterson)  Live In Morden Tower (Mikroton Recordings, 2013)

Ładnie wydane, limitowane wydawnictwo Mikroton Recordings z muzyką trójki, tak improwizatorów, jak i wytrawnych preparatorów dźwięku. Na początek cztery minuty rozgrzewki dla Rhodri Daviesa i jego elektrycznej harfy, potem niecałe pięć dla Johna Butchera, kilku saksofonów i drobnych urządzeń wzmacniających dźwięk, a następnie ponad siedem dla Lee Pattersona oraz zestawu kabli i skrzynek wzmacniających procesy (cokolwiek byśmy tym mianem określili).  Po tak udanych przedbiegach, cała trójka melduje się na scenie Morden Tower w Newcastle, by przez blisko 32 minuty realizować improwizację grupową. Jak grupowo, to poniekąd wzniośle i konkretnie, i śmiało, i zdecydowanie wspólnie. W dorobku wybitnego saksofonisty Butchera nie jest to z pewnością opus magnum, ale śmiało rekomendujemy na high!




2° étage (Christine Wodrascka/ Jean-Luc Cappozzo/ Gerry Hemingway)  Grey Matter (NoBusiness Records, 2013)

Carlos Alves Zingaro/ Jean-Luc Cappozzo/ Jérôme Bourdellon/ Nicolas Leličvre  Live At Total Meeting (NoBusiness Records, 2012)

Na sam już koniec dzisiejszej dość obszernej opowieści, chciałabym definitywnie zarekomendować dwa nieco starsze krążki. Oba wydane przez litewski NoBusiness Records, oba z udziałem francuskiego trębacza Jean-Luca Cappozzo (z którym zresztą, nie dalej jak jesienią ubiegłego roku, spotkałem się koncertowo przy okazji występu Globe Unity Orchestra na warszawskim Ad Libitum).
Pierwszy krążek to bardzo swobodne improwizacje w wersji studyjnej na trąbkę, piano i perkusjonalia. A te ostatnie w rękach znamienitego Gerry'ego Hemingwaya (lata spędzone w kwartecie Braxtona nie będą mu zapomniane!). Przyznam, że w tak rozwichrzonym improwizacyjnie zestawie jeszcze go nie słyszałem. A wypada, tak jak cała trójka, znakomicie. Bezwzględnie high.
Drugi incydent litewski z udziałem Cappozzo, to kwartet z Carlosem Zingaro (skrzypce) i dwójką mniej mi znanych francuskich improwizatorów (flecista-klarnecista i perkusjonalista). Tym razem opowieść koncertowa ze znanego niemieckiego festiwalu free improv. Też bardzo na temat i z dużą dawką bardzo zmyślnych kooperacji na cztery głowy i ośmioro rąk. Tu także, po pewnych wątpliwościach przy okazji odsłuchu premierowego, stawiam wyraźne high.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz