Albert Cirera Jimenez, 36-letni Katalończyk z delikatnymi
aspiracjami separatystycznymi, od trzech lat pomieszkuje w urokliwej i
sentymentalnej Lizbonie. Jak sam twierdzi, życie w kosmopolitycznej i nerwowej
Barcelonie toczy się dla niego zbyt szybko, on zaś szuka w codziennym znoju
przede wszystkim chwili wytchnienia i czasu na skromną refleksję.
Saksofonista, mimo stosunkowo młodego jeszcze wieku,
aktywnie uczestniczy w życiu jazzowym Półwyspu Iberyjskiego już od ponad
dekady. Jego dorobek artystyczny oczywiście nie zajmuje jeszcze połowy regałów
w bibliotece dziedzictwa narodowego Katalonii, jednakże kilku ciekawych wątków
można się już w nim doszukać i interesująco – mam nadzieję – podsumować.
Okoliczność wakacyjnego spotkania z Albertem nad gorejącym
od upału Tejo, dała mi dodatkowy asumpt do dzisiejszej opowieści, przy okazji
rozbudowała także prywatną płytotekę z wydawnictwami zawierającymi na liście
płac nazwisko Cirera.
What a Man!
Sposobność prześledzenia kilkunastu pozycji wydawniczych z
aktywnym udziałem Alberta na przestrzeni ostatnich kilku lat pozwala już teraz
postawić dwie tezy, które będę się starał w niniejszym tekście szczodrobliwie
uzasadniać.
Po pierwsze – Cirera, na kilka lat przed czterdziestymi
urodzinami, jest już saksofonistą niezwykle istotnym na europejskiej scenie
muzyki improwizowanej i winien być darzony stosowną atencją przez każdy papierowy
i elektroniczny nośnik informacji o tego rodzaju muzyce.
Po drugie – niebywała jest siła i jakże urokliwa natura
muzyki improwizowanej, zwłaszcza naszej ulubionej free improvisation, albowiem
pozwala i poniekąd wymusza na muzyku permanentny samorozwój i ciągłe
doskonalenie. Analizując, płyta po płycie, dokonania Alberta Cirery, procesu
tego doświadczać możemy permanentnie. Co więcej, w mojej ocenie, jego tempo
jest doprawdy imponujące.
Zaczniemy tę opowieść od najnowszej, drugiej już płyty
formacji Liquid Trio (która odpowiednio ukonstytuuje szczególnie tezę nr 2).
Potem pochylimy się nad serią niebywałych duetów, ochrzczonych mianem Croniques. W dalszej części prześledzimy,
z perspektywy prawie dekady, muzyczny rozwój duetu z Ramonem Pratsem (zwanego… Duot). Znajdziemy też moment na
przywołanie kilku ciekawych wydawnictw netlabelu Discordian Records, by
zwieńczyć tę historię wątkiem kompozytorskim w życiu Cirery i naocznym dowodem
na to, iż maturę jazzową rzeczony Katalończyk parę lat temu zdał doprawdy
celująco.
Trio w stanie płynnym
Liquid Trio, to po prawdzie formacja powstała z inicjatywy
doskonałego katalońskiego pianisty Agusti Fernandeza. Co więcej pierwsze
wydawnictwo tego składu, sumujące dwa spotkania studyjne z lat 2010 i 2011,
ukazało się pod tytułem wykonawczym Agusti Fernandez Liquid Trio Primer
Dia I Ultima Nit (Sirulita, 2013). Jednakże najnowsze dzieło jest już
firmowane nazwiskami wszystkich muzyków, zatem winniśmy go szukać pod szyldem Agusti
Fernandez/ Albert Cirera/ Ramon Prats Marianne (Vector Sounds, 2016).
Muzyka zawarta na krążku z całą oczywistością dowodzi zasadności tego zabiegu
edytorskiego.
Trwająca trzy kwadranse studyjna, ubiegłoroczna rejestracja
z Barcelony, przynosi siedem
absolutnie wysmakowanych perełek free
improv. W przeciwieństwie do poprzedniej płyty, zdecydowanie przesunięte
zostały pewne akcenty. Agusti, miast sunąć pasażami wprost z klawiatury dobrze
nastrojonego fortepianu, ucieka w zmyślne preparacje, zostawiając tym samym znacznie
więcej przestrzeni młodszym kolegom. Cirera i Prats łapią w lot ideę i dają
popis swych improwizacyjnych kompetencji. Fragmenty zadziornego przekomarzania,
dynamicznych interakcji i kolektywnych huraganów dźwięku, przeplatają się z subtelnymi,
sonorystycznymi dywagacjami na pograniczu ciszy. Tenor Alberta ciągnie ansambl
stale ku górze, nie unikając wysokich rejestrów, a perkusja Ramona – czuła na
podpowiedzi wprost z wnętrza fortepianu - oplata całość zgrabnymi
kontrapunktami, szukając skutecznie mikroprzestrzeni dla indywidualnych popisów.
Z jednej strony - ustnik, membrana i skowyt ostatniej
struny, z drugiej – galopady eksplodujących fajerwerków ekspresji (kluczowym
zdaje się tu być blisko 20-minutowy Zugengeben).
Gdy podczas tych drugich muzycy zdają się być odrobinę przewidywalni, to już na
poziomie
ciszy bywają niezwykle rezolutni i dobitnie zaskakujący. Albert raz jeden
sięga po sopran i wije fikuśne pasaże w stylu Trevora Wattsa u boku Johna
Stevensa, na tle splecionych w jeden perkusyjny puls Agustiego i Ramona (O Disco Amarelo Iluminou-se), czym doprowadza
Marianne do kompulsywnego szczytowania,
godnego każdego upadku. Na finał (Esta
Amba, En La Galeria ,
Escuchano a Los Mirlos) tenorowe dmuchawki
saksofonisty przywołują dalekie echa komedowskiej, filmowej retoryki, w czym
wspiera go kompetentna palcówka
pianisty, już po właściwej stronie fortepianu.
Wspaniałe nagranie, po którym nie wypadło już Liquid Trio
firmować nazwiskiem tylko jednego muzyka.
Kroniki z podróży na szczyt
Między grudniem 2014, a październikiem roku kolejnego, Cirera
zrealizował autorski pomysł czterech spotkań duetowych, w okolicznościach
studyjnych, zdecydowanie w estetyce free improvisation. Efekt edytorski tych
spotkań udostępnił światu znany nam dobrze netowy label z Barcelony **), w
formie czterech wydawnictw Croniques/
Kroniki, z oczywistą numeracją od 1 do 4. Po koniec bieżącego roku Muzyk
planuje wydanie płyty z fragmentami wszystkich Kronik, już w formacie CD.
Albert Cirera & Olle Vikstroem Croniques 1 (Discordian Records,
2015): lizbońskie, trzydziestokilkuminutowe spotkanie saksofonu tenorowego i
sopranowego naszego bohatera z saksofonem barytonowym Olle’go. Sonorystyczna
uczta nie tylko dla koneserów brzmienia instrumentów dętych, drewnianych.
Muzycy konstruktywnie operują w niezwykle cichych rejestrach, tworząc symfonie
dźwięków wprost z dna instrumentu. Po skupionym odsłuchu mamy wrażenie, że
poznaliśmy brzmienie każdej dyszy saksofonu.
Albert Cirera & Ulrich Mitzlaff Croniques 2 (Discordian Records,
2015): znów studio CRA w Lizbonie, niespełna dwa miesiące po rejestracji
poprzedniej Kroniki. Tenorowi i
sopranowi Alberta towarzyszy tym razem instrument strunowy, stanowiący
połączenie skrzypiec i wiolonczeli (violoncello),
w rękach lizbońskiego rezydenta, choć z urodzenia Niemca, Ulricha Mitzlaffa.
Niebywale pod względem akustycznym, swoiste splecenie dwóch instrumentów. W
trakcie genialnego, pierwszego, kilkunastominutowego fragmentu (Elefant Exponential Two), jako słuchacze
pozostajemy zupełnie bezradni, gdyż całkowicie zatracamy poczucie źródła
dźwięku. Czy to, co przed chwilą usłyszeliśmy
dotarło do nas z rury saksofonu, czy jednak był to przedech pudła rezonansowego violoncello?
Pytania i rozterki skutecznie toną w potoku wspaniałego dialogu, który
momentami staje się soczystym… monologiem.
Muzycy plotą precyzyjny spektakl dźwiękowy, a emocje buzują
po obu stronach wyimaginowanej sceny. Czterdziestokilkuminutowy występ kończy nostalgiczny pasaż (What Is: „What is”?), w estetyce …
muzyki dawnej, o pięknej i głębokiej barwie.
Wyjątkowe nagranie! Uważni obserwatorzy Trybuny być może pamiętają, iż znalazło się ono na liście
najlepszych płyt roku ubiegłego. Po prawdzie, choć tamto zestawienie tego nie
precyzuje, była to dla mnie płyta najlepsza.
Albert Cirera & Alvaro Rosso Croniques 3 (Discordian Records,
2015): by zderzyć brzmienie saksofonów z kontrabasem Portugalczyka Alvaro
Rosso, kronikarska inicjatywa Alberta
przeniosła się jednorazowo na północ, do Coimbry i studia Salao Brazil. Nieco mainstreamowy wstęp (Opening) może nas zmylić tylko na ułamek
sekundy. Począwszy od krystalicznie sonorystycznego Deluge At The Ant’s Nest, zaczyna się improwizacyjna kanonada
wyłącznie udanych pomysłów, w obrębie kompetentnego duetu. Znów dźwięki jakby z
dna saksofonu, poszerzające już tak rozbudowany arsenał sztuczek saksofonisty, zderzają się z twardym soundem Rosso i jego delikatnie klasycyzującymi improwizacjami. Po
stronie Cirery imponuje po raz kolejny niebywała umiejętność wsłuchiwania się w
grę i intencje współpartnera. Po blisko trzech kwadransach zderzamy się z ciszą
i nieodpartą chęcią ponownego rozpoczęcia odsłuchu.
Albert Cirera & Carlos Zingaro Croniques 4 (Discordian Records,
2016): na ostatnią już Kronikę wracamy do Lizbony. Spotkanie z
weteranem portugalskiego free improv,
doskonałym skrzypkiem Zingaro, miałem już okazję recenzować na tych łamach,
zatem nie będę się powtarzał i wspomnę jedynie, iż w trakcie tej rejestracji
także doświadczamy niebywałej symbiozy
artystycznej pomiędzy muzykami, a saksofony Alberta chwilami brzmią… jak
skrzypce. Być może to najbardziej urokliwa i stonowana Kronika z całego zestawu.
Duetowe ekscesy na krzywej wznoszącej
Najstarsze, zarejestrowane i wydane nagrania duetu dwóch
synów katalońskiej ziemi, Alberta Cirery i Ramona Pratsa – wg najnowszych badań
archeologicznych – pochodzą z roku 2007 naszej ery. Od tego czasu, a zapewne i
wcześniej, muzycy pozostają w silnej symbiozie tak muzycznej, jak i
personalnej.
Ich dźwiękowe przygody z perspektywy czasu można określić
mianem dużej transformacji estetycznej – od jazzu, przez free.. jazz, po konstruktywną
i zajmującą free improvisation. W kilka dostępnych źródłach wiedzy, Duot (bo
tak zwie się ich ...duet!) określany jest mianem free jazzowej formacji i przez
pryzmat ich dotychczasowych, trzech wydawnictw płytowych, można się z tym
epitetem zgodzić. Jeśli jednak obudzi się w nas duch wiecznego szperacza i
dotrzemy do nowszych nagrań Duotu (choćby z roku 2015 – video na stronie
wydawcy), wtedy pojmiemy, iż obecnie Cirera i Prats przekroczyli już stosowny
rubikon i śmiało eksplorują, przy pomocy saksofonu i perkusji, pokrętny świat free improv.
Wróćmy wszakże do epoki kamienia łupanego i rzeczonego roku
2007. Wtedy to, w Manresie, Muzycy zarejestrowali pierwszy materiał studyjny,
który wydali własnym sumptem w roku kolejnym i doczekał się on ciepłych
recenzji, choćby na freejazz.blog. Dwa lata później płyta została już wydana bardziej
oficjalnie pod szyldem Duot (Repetidor, 2010). Zawiera
stosunkowo spokojne i bardzo plastyczne, jazzowe granie. Są zarysowane tematy,
są udane improwizacje, także w ujęciu kolektywnym (osiem fragmentów z tytułami).
Albert obok tenoru i sopranu sięga także po instrument pokroju okaryny (tak
oceniam z odsłuchu), Ramon bębni zamaszyście i próbuje nawiązywać kontakt z
podmuchami instrumentu dętego. Po prawdzie, te prymalne ekscesy Duotu mają
trochę … studencki wymiar i z
pewnością są jedynie otwarciem muzycznej przygody.
Kolejnym wydanym nagraniem dwójki młodych Katalończyków jest
krążek Cactus (Repetidor, 2012). Znów okoliczności studyjne, początek
2011 i cztery nagrania, łącznie trwające około czterdzieści minut, o
zdecydowanie bardziej otwartej formule improwizacyjnej. Szczególnie w przypadku
Cirery można dostrzec już inne skale, inne emocje, bardziej wyrazisty i
ekspresyjny sposób pracy z instrumentem. Świetne, dynamiczne pasaże na sopranie
(z niezwykle długim oddechem!), stonowane i skupione eksploracje na tenorze.
Prats to wszystko skromnie ogrywa i wciąż szuka swojej metody, by wgryźć się z
sploty dźwiękowe współtowarzysza.
Blisko dwa lata później (wrzesień 2013r.), Duot rejestruje
pierwszy materiał z oklaskami, w barcelońskim klubie Jamboree. 90-minutowy
zapis koncertu trafia na dwa wydawnictwa netowe
i jest dostępny via bandcamp.com pod tytułem Live At Jamboree Vol. 1 i Vol. 2
(Discordian Records, 2014). Po roku, wybór nagrań z tego koncertu trafia na
CD i zostaje wydany pod takim samym tytułem przez Repetiror. Muzyka z Jamboree
w wielu momentach istotnie zagęszcza się i wnosi do naszej wiedzy o Duocie
nowe, ciekawe wątki. Rośnie arsenał środków, którymi Cirera wgryza się w swoje koncepcje
improwizacji. Trenuje z dobrym skutkiem bezoddechową
grę na sopranie i zdaje się, że w tej formule Prats skuteczniej wpisuje się w
proces kolektywnej wymiany dźwięków. Szczególnie ciekawe są sposoby, w jaki
muzycy przechodzą zmiany tempa i rytmu improwizacji. Nie stronią od
eksperymentowania, lubią się zaskakiwać i wzajemnie stymulować do jeszcze
lepszej gry. I znów, doskonale radzą sobie w fragmentach egzystujących na
pograniczu ciszy (Albert na tenorze!).
Czekamy zatem z utęsknieniem na nowe rejestracje Duotu
(dostępne fragmenty video ostrzą nam pazurki!). Cirera i Prats za kilka dni
ruszają na kilka koncertów do Rosji (!). Są zainteresowani koncertami także w naszym
pięknym kraju. Moje drobne anonse rozesłane po krajowych organizatorach
incydentów free jazzowych, póki co, nie znalazły odpowiedzi. Po koncertach na
końcu Europy, ze strony Duotu w najbliższych miesiącach należy oczekiwać płyty w
… trio. Tym trzecim gitarzysta Andy Moor, znany z wielu spotkań
improwizacyjnych, choć bazą dla jego muzycznej przygody jest punkowa załoga The
Ex.
Inne epizody discordiańskie
Zawieśmy na chwilę oko i ucho na ciekawych pozycjach
Discordian Records, w których śmiało uczestniczył Albert Cirera, jakkolwiek
trudno je zakwalifikować do kategorii projektów autorskich Katalończyka. Raczej
charakter tego uczestnictwa określiłbym jako najemny.
O dużym składzie Memoria Uno, funkcjonującym pod światłym
przewodnictwem pianisty i kompozytora Ivana Gonzalesa, na tym łamach już
wspominałem. Okazją była doskonała, najnowsza płyta formacji Cook
For Butch (Discordian Records, 2016), którą w ciepłych, żołnierskich
słowach byłem łaskaw zarekomendować całemu światu, jako pozycję bardziej niż
wyśmienitą. Wśród trzynastoosobowego bandu odnaleźliśmy Cirerę, zarówno w roli
improwizatora, jak i kompozytora jednego z utworów, a także współdyrygenta pewnego
odcinka czasowego. Bez słowa wątpliwości, podobnie zarekomendować mogę poprzednie wydawnictwo Memoria Uno Crisis (Discordian Records, 2014;
uwaga, ten tytuł jest dostępny w formacie CD). Na płycie gigantyczny ansambl (40
muzyków i 2 dyrygentów). Trzy kompozycje Gonzalesa pięknie eksponuje cała armia
muzykantów (w tym aż czternastoosobowa falanga strunowców! co za brzmienie!), a
Albertowi przypada tym razem rola współdyrygenta utworu numer dwa.
Dość szczególną pozycją w katalogu barcelońskiego netlabelu
jest trzyosobowa improwizacja pod ekwilibrystycznym tytułem wykonawczym … Psicodramaticafolklorica.
Płyta zwie się Zoanthropic Delirium (Discordian Records, 2013), a inspiracją
dla jej powstania była historia katalońskiego seryjnego mordercy z początku
ubiegłego wieku. Nieco szalona, trochę ilustracyjna improwizacja na kontrabas
(Johannes Nastesjo), klawesyn (Marc Egea) i saksofony, także skrzypce (Albert
Cirera). Już dla samego tytułu podmiotu wykonawczego warto przystawić ucho do tej muzyki.
By zwieńczyć ten wątek opowieści, saksofonów Cirery szukać
możemy także na niektórych wydawnictwach tentetu saksofonowego Sin Anestesia,
formacji dowodzonej (także w roli dyrygenta) przez El Pricto, przy okazji szefa
całego wydawnictwa. Mnie do gustu przypadła szczególnie pierwsza płyta Intervencion
Mecanica (Discordian Records, 2011), także już na Trybunie recenzowana.
W otchłaniach muzyki komponowanej
Albert Cirera, dobrowolnie, bez presji mentalnej, ani
przymusu fizycznego, przyznaje, iż lubi muzykę komponowaną, melodyjną i
zmyślnie prostą, rytmiczną, wręcz taneczną. Przy okazji dużą przyjemność
sprawia mu także komponowanie tego rodzaju muzyki.
Mamy na to dowód rzeczowy! Formacja zwie się Malson i
została powołana do życia przez Alberta i jego portugalskich przyjaciół tuż po jego przeprowadzce do Lizbony, czyli jakieś trzy lata temu. W gronie
tychże przyjaciół saksofonista Federico Pascucci, kontrabasista Andre Rosinha i
perkusista Vasco Furtado (przy okazji to on produkował niektóre edycje Croniques). Po roku wspólnego
muzykowania ten demokratyczny kwartet nagrał uroczą i bezpretensjonalną płytę Bzzz
(Sintoma Records, 2014). A na niej, oczywiście, kompozycje Alberta (także kilka autorstwa drugiego saksofonisty) i zgrabna,
dynamiczna i melodyjna muzyka jazzowa, do tupania nogą i ogrywania na dobrych
zestawach audio, wypasionych i drogich samochodów. Fundamentem tej muzyki jest
rytm i melodyjne kompozycje. Nie brakuje zadziornych improwizacji i smakowitych
wymian ciosów. What a game!
Na sam koniec tej epopei, anonsowana już wcześniej muzyczna…
matura Alberta. Grupa nazywa się Albert Cirera & Tres Tambors. Obok lidera
tworzą ją katalońscy rówieśnicy saksofonisty – pianista Marco Mezquida, kontrabasista
Marco Lohikari i perkusista Oscar Domenech.
Pięć lat temu nagrali jedyną jak dotąd płytę Els Encants (Fresh Sound
Records, 2012). Siedem wysmakowanych kompozycji Cirery, komentujących 50 lat
historii nowoczesnego jazzu. Cytaty, metafory, twórcze dekonstrukcje. Melodia,
improwizacja, rytm i swing. Czyste, jazzowe mięso. Albert Cirera zmierzył się z historią i udało mu się przetrwać. Czapki z głów!
Tres Tambors nie była wszakże efemerydą w artystycznym życiu
Alberta. W październiku i listopadzie planowana jest duża trasa po Portugalii i
Hiszpanii. Jak tam wtedy będziecie, nie przegapcie odpowiedniego afisza.
A już dziś sięgnijcie po muzykę. Zachęcam bezwzględnie!!!
Pozdrowienia i podziękowania dla Alberta!
Moltes Gracias! Obrigadissimo, Albert!
*) Kronika zapowiedzianej sławy
**) wszystkie wydawnictwa Discordian Records są dostępne w streamingu (a także do kupienia w formie
dobrej jakości plików muzycznych) na stronie bandcamp.com.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz