poniedziałek, 5 września 2016

Die Like A Dog – wersja trzyosobowa: reinkarnacja!


Ewidentnie duże wydarzenie fonograficzne na scenie freejazzowej! Po blisko piętnastu latach milczenia powraca wyjątkowa formacja Die Like A Dog!

Wnikliwi biografowie Petera Brötzmanna doskonale pamiętają, iż na progu lat 90. ubiegłego stulecia wraz z trójką niebywałych muzyków, berlińskim koncertem w Townhall Charlottenburg, dał początek formacji Die Like A Dog Quartet.

Kwartetów w życiu muzycznym 75-letniego dziś saksofonisty było oczywiście tak wiele, że serwery dźwigające zasoby informatyczne Trybuny nie zdołałyby pomieścić ich opisu. Wszakże taki kwartet był tylko jeden.

Przypomnijmy sobie głównych jego aktorów: na zmutowanej i silnie amplifikowanej trąbce Toshinori Kondo, facet z bogatym doświadczeniem, zarówno na polu free improv, jak i … transowej, niemal jazz-rockowej muzyki z obsesyjnym rytmem; na kontrabasie jedyny i niepowtarzalny William Parker; na perkusji i instrumentach perkusyjnych, też postać ekstremalnie nietuzinkowa – Hamid Drake (z doświadczeniami podobnymi, jak japoński trębacz); dopełnieniem Zdechłego Psa - Peter Brötzmann na saksofonach, klarnetach i tarogato.

We wspomnianych latach 90. kwartet okazjonalnie koncertuje, a światu za pośrednictwem niemieckiego labelu FMP, dostarcza wyjątkowe krążki, które w mojej ocenie konstytuują śmiałą tezę, iż są swoistym opus magnum każdego z w/w muzyków.

Przypomnijmy ich tytuły: Fragments Of Music, Life And Death Of Albert Ayler (1994), Little Birds Have Fast Hearts No.1 (1998) i No.2 (1999), Aoyama Crows (2002). Kwartet z lekką korektą w składzie (Roy Campbell za Kondo) nagrywa dla Eremite Records krążek From Valley To Valley (1999). Od blisko dekady dostępny jest także czteropłytowy box, kompilujący wszystkie rejestracje dla FMP, pod oczywistym tytułem The Complete FMP Recordings (Jazzwerkstatt, 2007). Już w bieżącej dekadzie dyskografia Die Like A Dog poszerzyła się o koncert z roku 1994, wydany pod tytułem Close Up (2011), jako samoistna część dwunastopłytowego, urodzinowego wydawnictwa Free Music Production.

W nowym wieku nazwa Die Like A Dog niestety już się nie pojawia. Jednak w roku 2003 wpada w nasze upocone dłonie podwójny krążek tria Brötzmann/ Parker/ Drake, który zwykło się określać mianem Die Like A Dog Trio, czyli zespołem okrojonym o nieobecnego Toshinori Kondo. Płyta Never Too Late But Always Too Early (Eremite, 2003) dedykowana została pamięci właśnie co zmarłego Petera Kowalda. Na tym ta historia w zasadzie zamykałaby się, gdyby nie…. najnowsze dziecię londyńskiej inicjatywy klubowej Cafe Oto i wydawniczej OtoROKU!




Otóż na końcowe dni stycznia roku ubiegłego, bystrzy Londyńczycy zakontraktowali na trzy wieczory trio Brötzmann/ Parker/ Drake! Koncerty w małej klubowej salce odbyły się przy nadkomplecie publiczności. Zostały one skrzętnie zarejestrowane i latem tego roku udostępnione rzeszy złaknionych fanów Die Like A Dog, pod wszystko mówiącym tytułem Song Sentimentale (Otoroku, 2016).

Muzyka trafia do nas zarówno w formacie CD, jak i winylowym. Od razu zaznaczam, iż materiał zamieszczony na obu nośnikach jest różny, zatem jeśli chcemy posiadać pełną dokumentację ubiegłorocznych koncertów trio w Londynie, winniśmy nabyć zarówno kompakt, jak i czarny krążek (co nie będzie łatwe, bo póki co, nakład CD jest już wyczerpany….). Nośnik cyfrowy pomieścił trzy fragmenty, trwające 70 minut, zaś analogowy – dwa, o łącznej długości ponad 40 minut.

Dwa słowa o instrumentarium muzyków. Peter gra, jak to ma w zwyczaju od wielu lat, na saksofonie tenorowym, klarnecie i tarogato. William, poza kontrabasem chwyta w dłonie także inne, nieco egzotyczne instrumenty, takie jak guimbri, shakuhachi i shenai (są to instrumenty strunowe i dęte). Hamid natomiast, poza perkusją, jak to ma w zwyczaju korzysta także z dużego bębna frame drum (na którym gra … rękoma) i używa także głosu.

Po tym zalewie faktów, czas najwyższy odpowiedzieć na proste pytanie: co sprawia, że muzyka Brötzmanna w towarzystwie Parkera i Drake’a jest taka wyjątkowa?




Po prawdzie od wielu już lat niemiecki muzyk niczym nas nie zaskakuje. Jego arsenał środków stylistycznych, instrumentarium, czy pomysł na prowadzenie równie dynamicznych, co nostalgicznych improwizacji nie ulega zmianie. Osobiście, niejednokrotnie pisząc ostatnimi czasy o nowościach płytowych z jego udziałem, bez skrępowania marudziłem i nie popadałem w nadmierną ekstazę. A jednak, gdy do mojego odtwarzacza wpadła Sentymentalna Pieśń, serce od razu silniej zabiło.

Szorstka, niedelikatna, momentami nawet hałaśliwa stylistyka muzyki Petera (choć potrafi być naprawdę melodyjna) świetnie odnajduje się na tle tego, co robi i potrafi robić na scenie niebywała, czarna sekcja rytmiczna Parker-Drake. Po pierwsze, nasycają oni muzykę tria … wyjątkową melodyką i ekspresyjnym wręcz dynamizmem. Najbardziej karkołomne zawijasy improwizacyjne i nagłe zwroty akcji, konstruowane są w oparciu o głęboko zakorzenioną melodię, rytm i śpiewność, płynącą ze wszystkich instrumentów, jakie dostają się w ręce Williama i Hamida (w jego przypadku także głosu, mantrycznego zaśpiewu). Z drugiej strony, rozbudowane o elementy egzotyczne, wręcz plemienne instrumentarium, nadaje muzyce całej trójki niebywałą lekkość i oniryczną wręcz aurę. Potrafi stanowić uroczy kontrapunkt dla najbardziej nawet ekstremalnych fragmentów free, których przecież nie brakuje w muzyce Petera. Całość płynie nieprzerwanym potokiem dźwięków, a muzycy i słuchacze pozostają w stanie konstruktywnego i kojącego każdy ból egzystencji, medytacyjnego wręcz transu. Gdy muzycy funkcjonowali dwie dekady temu w kwartecie, trąbka Kondo jeszcze bardziej wzmacniała elementy, o których tu wspominam.




Zatem z ogromną przyjemnością anonsuję nową płytę Die Like a Dog (choć ta nazwa nie pada w przypadku tego wydawnictwa) i gorąco zachęcam do powrotu do muzycznej lektury dokonań kwartetu, którego płyty są na szczęście stosunkowo łatwo dostępne (choćby ów czteropak Jazzwerkstatt).

Jeśli już to wszystko, premierowo lub na powrót odsłuchacie, a będzie Wam mało, nieśmiało przypominam, iż dyskografia kwartetu i tria ma też skromne uzupełnienia… duetowe. Myślę tu o krążkach Brötzmanna i Drake’a. Były, jak dotąd, trzy takie wydawnictwa. Koncert z roku 1994 ukazał się pod tytułem The Dried Rat-Dog (Okka Disk, 1995). Nagranie z roku 2004 trafiło do nas jako Brötzmann/ Drake (BRO, 2010), zaś rejestracja nowojorska z czasów nam już jak najbardziej współczesnych, z roku 2010, dostępna jest na podwójnym winylu Solid and Spirit (Nero’s Neptune, 2013). Ja – być może z powodów sentymentalnych – szczególnie cenię sobie to pierwsze nagranie (bo i pies w tytule!)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz