poniedziałek, 18 maja 2020

Kodian Trio in Leeds!


Perkusista Andrew Lisle, gitarzysta Dirk Serries i saksofonista Colin Webster grają pod szyldem Kodian Trio dokładnie od pięciu lat. Wydali trzy płyty studyjne, tyleż koncertowych, zagrali ubiegłej jesieni w Poznaniu na trzeciej edycji Spontaneous Music Festival, a obecnie odbywać mieli trasę w zachodniej części Starego Świata w ramach hucznych obchodów istnienia formacji.

Realia pandemicznego lockdownu rzecz jasna zniweczyły plany koncertowe, jest jednak z nami, wyżej wspomniana, trzecia płyta Kodian zarejestrowana w obecności publiczności. Nagrana pod koniec marca ubiegłego roku w angielskim Leeds (LS6 Cafe) trwa ledwie 28 minut z sekundami, ale jakość improwizacji i moc artystycznych emocji na scenie rekompensuje nam wiele! Już dziś jesteśmy niemal pewni, iż w ostatnim dniu grudniu (jeśli dożyjemy!) nie zapomnimy o Live in Leeds w trakcie redagowania rocznego podsumowania płyt najlepszych z najlepszych! Wydawcą jest Raw Tonk Records (CD-r/ DL).




Otwarcie swobodnej improwizacji tria elektrycznej gitary, zadziornego saksofonu altowego i bystrej perkusji odbywa się bez szczególnie rozbudowanej gry wstępnej. Muzycy znają się doskonale, komunikują ze sobą w iście telepatyczny sposób (prawdziwe psy Pawłowa!), zatem z miejsca przystępują do dzieła! Urywane, ale dosadne riffy gitarowe, prychy i dąsy szybko rozgrzewającej się tuby saksofonu i aktywny drumming, który włącza się w tryby narracji po kilkudziesięciosekundowej obserwacji pracy partnerów. Rwący potok opowieści, pełen zdrowych emocji i wybuchowej ekspresji, trio osiąga już po upływie 2 minuty koncertu. W galopie osiągają z miejsca cudowną symbiozę dźwiękową i dramaturgiczną, a gdy na moment zwalniają, gitarzysta łapie łyk psychodelii, drummer podkreśla wagę stopy na bębnie basowym, a saksofonista poszerza paletę barw do tego stopnia, że wystaje mu ona na pół ulicy. W 5 minucie kompulsywny, kolektywny free dancing in the stormy rain, niczym stempel artystycznej doskonałości, zagotowuje pióro recenzenta nie po raz ostatni!

Po niedługiej chwili krótki pasaż duetu Lisle-Webster zdaje się być okazją po pokazania kunsztu improwizatorskiego obu muzyków, a w szczególności alcisty. What a game! Serries powraca suchym, zamaszystym riffowaniem i spirala improwizacji może na powrót eksplodować actually in kodianstyle! Kolejnym etapem opowieści jest stopping zrealizowany w nanosekundzie i krótki epizod solowy gitarzysty, który kreśli post-bluesowe smugi na rozdrożu improwizacji. W tle perkusjonalne zdobienia (Andrew pozostanie w tym trybie przez wiele minut) i saksofonowe mikro perełki. Jeszcze tylko krótka wymiana zdań w duecie gitara-saksofon, dwie, trzy próby przywrócenia dynamiki ekspozycji i w okolicach 12-13 minuty Kodian Express z Brukseli do Londynu staje na staje Leeds i rozpoczyna wielominutowy spektakl post-ambientu! Dirk nie szuka najgłębszych pokładów ciemnej mocy swoich amplifikatorów, ale sięga po smyczek i na gryfie gitary zaczyna budować na poły akustyczny, płynny i przestrzenny flow. Talerze rezonują, a saksofon kreśli dłuższe i krótsze ekspozycje dronowe. Mechanika post-akustyki, repetycja i zmysłowe preparacje – New Model Kodian pięknieje z każdą sekundą! Beauty slow motion looking for a new story!

Tuż przed upływem drugiej dziesiątki minut koncertu Webster zaczyna rzewnie podśpiewywać pod nosem, szuka post-jazzowej melodii i bystrze łypie okiem na partnerów. Talerze Lisle’a dygoczą zniecierpliwione, a Serries rozważa ewentualność odłożenia smyczka na pobliskie krzesło. W ramach fazy wstępnej krótkie duo gitary i saksofonu, jakby przygrywka do dynamicznego powrotu perkusji. Szczoteczki drummerskie w ramach forpoczty i spirala improwizacji zaczyna się nakręcać niczym zębatki dworcowego zegara. W perfekcyjnej symbiozie dramaturgicznej, tuż po wybiciu 23 minuty koncertu Kodian Express rusza w ostatni odcinek swojej niebywałej podróży. Fire Walk With Me! – recenzent cytuje tytuł jednego ze swoich ulubionych filmów, bo muzyczna retoryka zdaje się mu się, niczym pies na budę! Narracja gęstnieje, każdy dźwięk może liczyć na tysiąc konstruktywnych reakcji. Galop zostaje osiągnięty w mgnieniu oka! Krzyk emocji, ale i chwile dramaturgicznych suspensów (choćby szybkie duo gitary i perkusji w tak zwanym międzyczasie). Powrót kwilącego na grzędzie saksofonu zwiastuje już ostatnią prostą. Gitara stawia zasieki, saksofon tańczy zdeformowaną melodią, a progresywna perkusja dopełnia obrazu całości. Perfect drama in fire music!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz