piątek, 14 kwietnia 2023

The Phonogram Unit: Sameer! Linae! SPOS!


Kontynuujemy nasze tegotygodniowe opowieści o muzyce improwizowanej z Portugalii. Dziś lutowe premiery Phonogram Unit, wydawnictwa, które prowadzi grupa lizbońskich improwizatorów, a którego nagrania śledzimy na tych łamach od pierwszego edytorskiego wydarzenia.

Przed nami trzy swobodnie improwizujące tria, ale każde z innego pieca jedzące chleb. Najpierw post-rockowa psychodelia, potem soczysty open jazz, a na koniec jakby wypadkowa dwóch pierwszych zdarzeń – swobodny jazz oparty na wyjątkowo kreatywnym i ponadgatunkowym basie elektrycznym, który na moment staje się także … małą, boliwijską gitarą. Welcome!



 

Sameer

Moc elektrycznego basu Felipe Zenicoli poznaliśmy w ostatni wtorek, zagłębiając się w nagraniu thrash-punkowego MOVE. Dziś jego instrument znów będzie nam rwał włosy z głowy, ale miast atakować prostym sierpowym, wraz z gitarą Jorge Nuno i bardzo oryginalnie frazującą perkusją Felice Furioso, zatoczy wielkie psychodeliczne koło. Znów wbije nas w ziemię, ale nasączoną silnie kwasowym odczynem.

Pierwsze kilkadziesiąt sekund należy tu do basisty, głównie jego szemrzących, gitarowych pick-up’ów. Po dokonaniu się dzieła introdukcji perkusja wchodzi blaskiem talerzy, a gitara syci background syntetycznymi plamami. Ów nieco abstrakcyjny post-impro-rock w pierwszej odsłonie albumu szuka raczej brzmienia ambientu, rezonujących powierzchni płaskich i kojących fraz basu niż dynamiki i nadmiernych eskalacji. Druga historia ma już jednak swoją ekspresję i adekwatną dynamikę. Szorstkie, hałaśliwe brzmienie, buchające płomienie psychodelii, nawet strzępy melodii i perkusja, która stroni jednak o drummingu, szuka mrocznej poświaty narracyjnego tła. Trzecia opowieść w swej fazie początkowej trzyma moc kwaśnych emocji na stand by. Mamy dźwięki preparowane, gitarowe sprzężenia i perkusyjne ornamenty. Potem władanie przejmują połamane półrytmy, które szyją gęstą fakturę wielowarstwowej narracji. W czwartej części bas podkręca rockowe tempo. Gitara dość szybko wpada w kipiel, a perkusja znów stawia na szyk przestawny. Dźwięki nabierają noise’owego posmaku, nawet post-industrialnej złożoności. Po piątej, krótkiej, nieco minimalistycznej dead ballad, w kolejnej opowieści trio definitywnie skacze w ogień post-rockowej improwizacji. Bas i gitara płyną silnie sfuzzowanym strumieniem, całość nabiera dubowego echa, a perkusja przez moment sprawia nawet wrażenie, jakby szukała korpulentnego beatu. Ostatecznie znów kręci się nad głowami partnerów, niczym wygłodniały sęp i stawia kolejne stemple jakości. Finałowa improwizacja, to przysłowiowa kropka nad „i”. Bas brzmi tu wyjątkowo masywnie, rysuje pętle mocy i zachęca do złego. Gitara staje w ogniu wystrzału, rozhuśtana perkusja rozdaje kompulsywne ciosy. Krzyk post-psychodelii, kwaśna mroczność buchających emocji - oto fire rock idzie w martwe tango i pięknie kona w gęstej lawinie dźwięków.



 

Linae

Przed nami portugalskie trio trzech pokoleń - młody trębacz Almeida, bardzo doświadczony pianista Pinheiro i ten pokoleniowo pomiędzy nimi, krewki perkusista Furtado, który budowanie jazzowego groove ma zaszyte w swym artystycznym DNA. Artyści zapraszają na spotkanie z improwizacją, która powinna stanowić wzór tego, co współczesny, otwarty, nieskażony konwencjami tradycji, swobodny jazz może nam zaproponować. Wyjątkowo stylowe, nasycone jakością muzykowanie, które zna całą historię gatunku, kocha wiele płyt Milesa Davisa, ale wszystko, co ma do zaprezentowania niesie ze sobą stygmat indywidualnej kreatywności.

Pierwsza improwizacja doskonale wprowadza nas w klimat nagrania. Wyczulona, ale zadziorna trąbka, czarne i białe klawisze piana, zdolne wykreować tu każdy wątek i perkusyjny nerw, który zdobi każdą sekundę tej improwizacji. Muzycy mają w głowie bogaty bukiet free jazzowych ekspresji, ale ich narracja nie wspina się na szczyt, podróżuje raczej rozległą doliną, co pewien czas upstrzoną drobnymi wzniesieniami. Druga opowieść nasycona zdaje się być lizbońską melancholią, szuka melodii, ale bez trudu odnajduje też siarczyste brzmienie. Znów nie gna na złamanie karku, woli skupiać swoją uwagę na dramaturgicznych niuansach i mocy, jak płynie z pełni kolektywnego sposobu budowania improwizacji. Pianista nie stroni tu od post-klasycznych zdobień, perkusista świetnie czuje się w oparach dźwięków preparowanych, a trębacz raz za razem stawia stemple jakości. Na starcie kolejnej części muzycy brną w obłoku ciszy i minimalizmu. Wystudzona ballada, to także środowisko, w którym czują się znakomicie, zwłaszcza gdy udanie ją dynamizują. Czwartą część otwiera drummer i definitywnie milesowska, cool-jazzowa trąbka. To prawdziwy pokaz siły wyrazistej tradycji i mocy współczesnej kreatywności. Ostatnią improwizację otwiera z kolei fortepianowa introdukcja. Subtelne szczoteczki i trębackie lęki także budują suspens chwili. Z czasem tempo rośnie (what a groove!). Emocje stymulują pianistyczne powtórzenia i trębackie zaśpiewy, perkusja dba zaś o całą resztę. Finał nagrania zdobi jej krótka, dynamiczna ekspozycja solowa.

 


Now…Spos!

Na zakończenie opowieści o phonogramowych nowościach zapowiadana ponadgatunkowa reasumpcja możliwości lizbońskiego labelu. SPOS, to post-jazzowy saksofon Lencastre’a, który dobrze odnajduje się w każdej sytuacji scenicznej, wyrazisty, ekspresyjny drumming Škorića i wielowymiarowy bas Petruccellego, który ocieka tu zarówno stylowym fussion, jak i emocjami post-rocka, a nawet gęstego, brunatnego ambientu. No i jeszcze ta boliwijska gitara…

Improwizacja otwarcia trwa kilkanaście minut i stawia na umiarkowanie zagotowany free jazz. Melodia saksofonu, kawalkada pomysłów narracyjnych na gryfie basu i nerwowy, energetyczny drumming – tu wszystko stanowić może iskrę zapalną! Ciekawie robi się zwłaszcza pod koniec utworu, gdy narracja delikatnie spowolnia, a może raczej rozlewa się jeszcze szerszym korytem ekspresji bez utraty parametrów dynamiki. Druga część, to krótkie, perkusyjne solo, które płynnie przechodzi w trzecią improwizację sprawiającą wrażenie wyjątkowo stylowej post-ballady. I znów bas podsyła tu moc zaskoczeń, nie frazuje na przedzie, raczej buduje zmysłowe, hard-ambientowe tło. Całość udanie odnajduje się w dynamicznym zakończeniu. Czwartą improwizację otwiera perkusista, ale to tu właśnie na front narracji forsuje się boliwijska gitara. Post-folkowa, nawet post-barokowa narracja stawia kolejne pytania o granice gatunku. Ale jak wiemy, muzyka improwizowana takich nie posiada. Ostatnia część ma wiele wspólnego z pierwszą, znów jest rozbudowana ponad dziesięć minut i szyje ścieg frejazzowymi atrybutami. Początek i koniec jest udziałem stylowego duetu drum’n’bass! W tak zwanym międzyczasie dzieje się bardzo wiele. Bas znów szuka ambientowych zdobień, saksofon kłębi się w strugach emocji, a perkusja rytualnym circle flow dopełnia obrazu całości. Emocje nieustannie skaczą tu do góry, choć bas zdaje się być w nastroju dalece medytacyjnym. Takie cuda, to tylko SPOS!

 

Felice Furioso/ Jorge Nuno/ Felipe Zenicola Sameer (CD, 2023). Felice Furioso – perkusja, instrumenty perkusyjne, Jorge Nuno – gitara elektryczna oraz Felipe Zenicola – bas elektryczny. Nagrane w Namouche Studios, Lizbona, kwiecień 2022. Siedem improwizacji, 39 i pół minuty.

João Almeida/ Rodrigo Pinheiro/ Vasco Furtado Linae (DL, 2023). João Almeida – trąbka, Rodrigo Pinheiro – fortepian oraz Vasco Furtado - perkusja. Nagrane w Timbuktu Studios, Lizbona, maj 2022. Pięć improwizacji, 46 minut.

SPOS (José Lencastre, Miguel Petruccelli, Aleksandar Škorić) Now … Spos! (DL, 2023). José Lencastre - saksofon altowy, Miguel Petruccelli – bas elektryczny, charango oraz Aleksandar Škorić – perkusja, instrumenty perkusyjne. Nagranie koncertowe, Zaal 100, Amsterdam, marzec 2022. Pięć improwizacji, 44 minuty.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz