Niemiecki wiolonczelista, onegdaj także puzonista, Günter Christmann dumnie wkracza w tym miesiącu w osiemdziesiątą trzecią wiosnę życia. Próżno szukać definitywnie współczesnych ujawnień muzyka, zatem cieszy nas każde nowe nagranie z jego udziałem, nawet te, powstałe ponad pięć lat temu.
Sprawcą zdarzenia w ujęciu edytorskim i współwykonawczym
jest młody szwedzki gitarzysta Niklas Fite, którego dokonania śledzimy na tych
łamach dość skrupulatnie. Muzyków w ujęciu metrykalnym dzieli nie jedno, ale przynajmniej dwa pokolenia – w sensie artystycznym
to wszakże prawdziwie pokrewne dusze. Czterdzieści minut ich wspólnych, jakże
swobodnych improwizacji potwierdza to każdą swą sekundą!
Szorowanie strun na cztery ręce, to dźwiękowy obraz otwarcia
albumu – realizowane w różnym tempie, przy zróżnicowanej intensywności. Po
niedługim czasie muzycy z gracją osiągają fazę szarpania za struny, tudzież budowania
chmury flażoletów. Dbają o pojedyncze frazy, pochylają się na każdym źdźbłem
fonii. Szeleszczą w poszukiwania pierwszych przejawów melodii, wzdychają,
wprawiają w ruch struny swoich instrumentów, sprawiając, iż te piszczą,
pojękują, reagują na siebie szmeraniem bliskim ciszy. Incydentalnie potrafią
jednak sprawić, iż ich duetowa ekspozycja nabiera intensywności niedalekiej od hałasu.
W trzeciej odsłonie muzycy przekonają nas, że kreatywny minimalizm
może budować dramaturgię niemal bez dotykania instrumentów. Ten moment spektaklu
zdaje się śmiało zasługiwać na miano muzyki
konkretnej. Pod koniec tego odcinka, dzięki akcjom smyczka, na strunach cello pojawiają się strzępy melodii. Czwarty
epizod, to dla odmiany faza dość głębokich preparacji – wiolonczela brzmi, jakby
dostała się w obszar działania amplifikacji, z kolei struny gitary ewidentnie cierpią
pod naciskiem ciała muzyka. Prawdziwie molekularna ekspozycja nabiera tu także
wymiaru perkusjonalnego. W odcinku piątym, szczególnie na etapie wstępnym, artyści
zdają się frazować niemal czystym dźwiękiem. Dla kurażu pogwizdują, mruczą, ich
struny zastygają w bezruchu lub nerwowo podrygują. Pojawiają się melodie i rozbudowane
plejady flażoletów. A na koniec wszystko śpiewa rzewną melodię zapomnienia.
W części szóstej przenosimy się do zakładu szlifierskiego – muzycy
liczą struny, uderzają w nie, szarpią i ugniatają. Coś brzmi teraz nadspodziewanie
metalicznie – zapewne owe akustyczne dewastacje wzbudzają ochłapy tajemniczego
rezonansu. Odcinek siódmy jest dość krótki – z jednej strony tworzy go śpiew cello, z drugiej umarłe spazmy gitary. Przyciskane
struny tej ostatniej konają w bezdechu. Finałowa improwizacja jest najdłuższym fragmentem
albumu. W fazie początkowej tworzą ją drobne frazy, które wchodzą w dość
intensywne interakcje. Plamy ciszy, lukratywne post-melodie i drobne chwile refleksji.
Nim to ekscytujące spotkanie ostatecznie dobiegnie końca, muzycy serwują nam jeszcze
twarde pizzicato, garść utrudzonych riffów
i stygnące flażolety.
Niklas Fite & Günter Christmann Insisting (Bandcamp’ self-released, DL 2024). Niklas Fite – gitara
oraz Günter Christmann – wiolonczela. Nagrane w Langenhagen, Niemcy, maj 2019.
Osiem improwizacji, 40 minut.