Witamy w świecie fałszywych
dźwięków! Welcome to the world of fake sounds! Syczenie z tuby, ruchy
suchego powietrza, dysze, które mlaskają niewybrednie, prawdziwa i żywa fizyka
saksofonu. Gitara, z powykręcanym strojem, abstrakcyjnie minimalistyczna, brnie
przez pierwszą improwizację, plamiąc podłogę pojedynczymi, metalicznymi
frazami, dobywanymi przez jedwabne struny. Saksofon wydaje z siebie dźwięki
nieistniejącymi szczelinami, wyżłobionymi ciężką pracą w korpusie instrumentu.
Dysze, które zdolne są generować fonie w ogóle nie wykorzystując ruchu
powietrza. Metafizyka ulotnej chwili. Obok gitara grzmi niczym dzwon,
skrytobójczo tłumi narrację, czeka na ostatni dźwięk.
Instrument strunowy wpada w przewiewny rezonans, przez
moment sprawiając wrażenie, iż chciałby brzmieć, jak umieszczony na
przeciwległej flance narracji saksofon. Ten ostatni odpowiada porcją suchych
dronów, a całość zdaje się zanikać w miękkim ogniu elektroakustyki. 3 minuta
przynosi kolejną porcję syczących fonii wprost z lodowatego gryfu gitary. Tuba
tenoru ma gościa w swoim wnętrzu – pulsuje, grzmi, ma wyjątkowe złe myśli,
których pilnuje z atencją godną lepszej sprawy. Na kablach elektroniki, której
nie ma w studiu nagraniowym, rodzi się post-harsh-ambient.
Moc tajemniczych fonii spowija nasze uszkodzone słuchawki.
Saksofon brzęczy niczym stado szerszeni. Wprowadza nas w
trzecią historię zagubionych dźwięków.
Na gryfie gitary zagościł filigranowy ćwierćdźwięk. Cirera toczy zapasy z fonią
swojego dmuchawca, Ferran wykłada
lekcję o zgubnym wpływie elektroniki analogowej na losy świata ponowoczesnego.
Kolejnym etapem gry zdaje się być taniec upalonych
dysz saksofonu - powietrze wokół niego, od czasu do czasu, wydaje dźwięki,
które nawet nieprzygotowany słuchacz bez trudu skojarzy z instrumentem dętym
drewnianym. Wszystkim wszakże, bez względu na okoliczności, udziela się zachwyt
nad jakością dźwięku, jaki dociera z każdego miejsca studia nagraniowego. Fizyka materii, elektromechanika dźwięku, pytania,
które samoistnie rodzą się w procesie odsłuchu – oto i kolejna nowa garść
fonii, budowana w skupieniu, artystycznie celna, ekspresyjnie transparentna. W
6 minucie, w ramach zwinnego kontrapunktu, akcenty perkusjonalne saksofonu,
którym towarzyszy odgłos dudnienia gitary, oddalonej od tego miejsca i czasu o
miliony lat świetlnych. Ślady diamentu na gryfie i pętle przedechów na tubie –
to obraz ostatnich tchnień trzeciej opowieści.
Artyści zdają się testować moc pogłosu i echa studia
nagraniowego – molekuły dźwięku na gryfie, mokre wydechy tuby. Krople deszczu z
jednej strony, pustynne podmuchy wiatru z drugiej. Piasek w oczach, krew w mózgu. Na moment
narracja zagęszcza się – surowy, ogorzały Ferran, natarczywy, emocjonalny
Albert. Post-contemporary structured
improv vs. new fake sounds! – recenzent notuje myśl z intensywnością adekwatną
do sytuacji, w której odnalazłbył właśnie Świętego Grala.
Gitara konsekwentnie gubi moc na porozrywanych kablach.
Rozmiar jej dźwięków zasługuje już na przedrostek nano. Tuba szumi. Metafizyka po obu flankach ekspozycji.
Poszukiwanie pretekstu do imitacji – elektroakustyczny posmak industrial, jako efekt finalny.
Preparacje preparacji, dron w dronie, myśli na dłoniach. Post-elektroniczna akustyka
duszy. Piękne wygaszenie płomienia.
Drobna myśl o większej aktywności spowija umysły obu muzyków
w tej samej dokładnie chwili. Ferran wspomina najlepsze chwile na płytach tria
Phicus, Albert myśli o kolejnej edycji swojej solowej płyty – mała armia fonii
nieprawdopodobnych. Narracja gęsta, jak nigdy dotąd. Wulgarne riffy na
czerwonych strunach gitary w opozycji do śpiewu, jaki wydobywa się z gardła
saksofonu, pełnego brudu, kurzu i popiołu. Po 5 minucie, w obliczu zbliżających
się napisów końcowych, muzycy postanawiają złagodnieć. Na moment tłumią emocje,
szukają finałowej refleksji. Wejście na ostatnią prostą wyznaczają abstrakcyjne
grafiki Ferrana i warstwa suchego powietrza, wyłaniająca się z płuc Alberta.
Aliatge (Multikulti Project/ Spontaneous Music Tribune
Series, CD 2019). Ferran Fages – gitara elektryczna, Albert Cirera –
saksofon tenorowy i sopranowy. Nagrane w Barcelonie w listopadzie 2017 roku.
Sześć improwizacji, 38 minut i 18 sekund.
Uwaga! Autor
recenzji jest współwydawcą płyty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz