Żywy, jednostajny beat
stopy masywnego zestawu perkusyjnego, od
pierwszego dźwięku konstytuuje bieg tej historii. Towarzyszy mu pasmo fonii,
której brzmienie sugeruje użycie syntezatora. Ale to złudne wrażenie – ten potok
intensywnych dźwięków jest po części udziałem saksofonu, fortepianu i gitary
elektrycznej, które skąpane w gęstej krwi, syczą wytrwale i niosą narrację imponującym
pasmem przesyłowym. Mocny, strzelisty dron poddawany drobnym modulacjom, całość
do użytku wewnętrznego przy zachowaniu reguły definitely play loud! Oto, jak zdaje się rodzić kolejne,
konceptualne zwycięstwo niebywałej formuły muzycznej nazwanej Dead
Neanderthals!
Muzyka, która nie potrzebuje słów, a jedynie czysto
fizycznego z nią kontaktu. Dron, który wyje z rozpaczy, stopa perkusji, która
kopie wielki grób. Zmysłowy, cielesny, śmiertelnie niebezpieczny black ambient in post-metal enviroment! Mantra
straceńców, która płynie bez szwanku, raz narasta, raz faluje niczym pochodnia
na wietrze, innym razem zdaje się jedynie trwać mosiężnym hałasem. Na finał
pierwszej epopei stopa perkusji milknie, nieistniejące syntezatory odpływają w
nieznanym kierunku, a światło gasi repetujący dźwięk czegoś wybitnie
post-gitarowego.
Po garści czerstwej ciszy rusza druga strona medalu. Beat perkusji wydaje się być nieco bardziej rozbudowany,
post-rockowy, odrobinę lżejszy, ale równie konsekwentny w działaniu. Łagodna gitara
plecie swoją opowieść, która pętli się i melodyjnie skowycze. Dronowe tło, budowane z
całej reszty użytych tu instrumentów i przedmiotów, płynie też nieco
łagodniejszym strumieniem. Być może ten właśnie moment możemy zapisać jako
najspokojniejszy w całej bardzo burzliwej i hałaśliwej historii Dead
Neanderthals. Piękna, pół rockowa przestrzeń, metaforyczne post-riffy uśpionej
chwilowo gitary, które wiodą nas do punktu wyznaczonego na zegarze jako 13:20.
Wtedy to następuje prawdziwy heart attack
fonii. Ściana dźwięku zostaje zbudowana w ułamku sekundy. Saksofon ryczy
niczym uszkodzony syntezator, gitara płonie noise’ rockowym płomieniem, nawet z
delikatnym posmakiem grunge’u, pędzi kilkoma pasmami jednocześnie. Owa niebywała furia
dźwięków wybrzmiewa podobnie, jak w przypadku pierwszej strony medalu – tuż po ustaniu nawałnicy, na
ostatniej prostej, jedynie pojedyncze dźwięki gitary, a może to spalony wysokim
prądem, instrument klawiszowy.
Dead
Neanderthals Ghost (Utech Records, LP 2019). Scott Hedrick – gitara i
fortepian, Otto Kokke – saksofon, René Aquarius – perkusja. Dwa utwory
napisane przez Dead Neanderthals, czas trwania 39:25. Saksofon i perkusja
nagrane w studio White Noise w
Holandii. Gitara i fortepian nagrane w Los Angeles.
Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o Dead Neanderthals, ale
boicie się zapytać, dostępne jest dokładnie…. w tym miejscu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz